Dziewczyna szukająca muszelek

Sytuacja, którą niżej opisuję mogła się nigdy nie wydarzyć. Jest jedynie zobrazowaniem problemu, z jakim przyszło mi się dzisiaj zmierzyć. Dlaczego opisuję więc pewnego rodzaju fantastykę? Bo powinna być ukryta głęboko w nas samych; jeśli nie jest - dlatego piszę...

W wielkim mieście portowym... Nazwijmy je Gdańskiem, żyła młoda dziewczyna. Natura obdarzyła ją wszystkim, czym tylko mogła. Subtelnym pięknem, łagodnymi i delikatnymi rysami twarzy, zmysłową figurą, głosem... Jej ciemna karnacja skóry w połączeniu z migdałowymi oczami tak głęboko wpatrzonymi w życie i ludzi oraz włosami o kolorze gorzkiej czekolady tworzyła mieszankę wybuchową dla każdego mężczyzny. Doskonała w swej doskonałości...

Wyobraźcie sobie, albo przypomnijcie jeśli kiedyś mieliście okazję – jak pachnie kobieca skóra dotknięta słońcem – jej skóra to boskość w tym wypadku... Miała coś jeszcze. Coś co zawsze z kolei mnie samego wprawia w nastrój ogromnego podekscytowania. Głos – nie za wysoki, niezbyt niski – wyważony. Barwa doskonale dopasowana do jej charakteru. Spokojna, ciepła, niemal terapeutyczna... Ale to cechy fizyczne. Natura przede wszystkim jednak darowała młodej dziewczynie zdolność i umiejętność jakże ciężką do nabycia... Umiejętność korzystania z własnej głowy, z siły mózgu – odległej dziś nieprzeciętności, która od zawsze stawiała ją wyżej niż innych rówieśników... Ale nie, nie wywyższała się nigdy z tego powodu. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle była świadoma aury jaką wokół siebie roztaczała...

Życie jednak nigdy nie dawało za wygraną. Bo nigdy nie daje. Natura jeśli chcemy jest naszym dozgonnym sprzymierzeńcem i przyjacielem. Życie próbuje być wrogiem nie do pokonania. A jednak wiele przypadków dowodzi, że z życiem można sobie poradzić, ale spróbuj zadrzeć z naturą... Nazwij moją bohaterkę swoim imieniem. Nadaj jej własne piękno, obawy, marzenia... Myślisz sobie o czym mogła marzyć kobieta idealna – bo taka musi być skoro w ten sposób o niej piszę. Nie, nie była idealna; nie łudź się – ideałów nie ma. Są tylko osoby idealne dla nas – ale czy przypadkiem zwrot taki nie powinien oznaczać tego samego..?

Dziewczyna o Twoim imieniu miała wiele marzeń różnej wagi i priorytetu. Małe zazwyczaj spełniały się od razu – tym bardziej jeśli trochę w ich realizacji sobie pomagała. Gorzej z dużymi, życiowymi... Mężczyźni zawsze byli blisko niej. Nie dziwne jest to, przyciągała ich wyglądem, mądrością, sposobem patrzenia i spoglądania na nich, no i ten głos... Kiedy wyobrażę sobie jak taka dziewczyna mówi do mnie – wszystkie włosy jeżą mi się na całym ciele... Dlaczego więc masz poczucie czytelniku, że bohaterka moja była nieszczęśliwa? Zazwyczaj „życiowe marzenie” ma się jedno i jeden raz w życiu. Pewnie to zabrzmi banalnie – dziewczyna chciała raz na całe życie być kochana przez mężczyznę wartego jej miłości. Nie mogła na takiego trafić. Była zbyt delikatna i wrażliwa, żeby odpychać od siebie mężczyzn nie spełniających jej wymagań. Przebywała z nimi w ciągu życia. Dokładnie – przebywała. Oni korzystali tylko z jej doskonałości fizycznych, czasem i psychicznych. Słowem „kocham” zasłaniali pożądanie, chciwość, i wszelkie próby zdobycia lub wykorzystania jej dobra... Tego chyba miłością nie można nazwać... Ale nie, ona nie była głupia. Doskonale wyczuwała ich nieszczere intencje, ale co mogła zrobić jeśli cieszył ją fakt, że może im pomagać w ten właśnie sposób; że ktoś jest przy niej, a ona przy kimś... Nie doceniała siebie – to fakt...

Zasłoniła oczy pewnego dnia i powiedziała sobie „Dość tego. Dzisiaj ja zacznę szukać kogoś dla siebie. Wiem kogo szukam – może go znajdę – jeśli nie, pozostawiam swoje życie losowi...” Jak życie mogło tak skrzywdzić piękną kobietę, że zaczęła myśleć w tenże sposób..?

Wybrała się tego dnia na wycieczkę. Pogoda do przemyśleń odpowiednia – pochmurne niebo, miejscami złowrogie; zwiastujące huragan, może zwykłą burzę. Temperatura? Jak zawsze nad morzem o tej porze roku. Ubrała się skromnie w jeansy 'rybaczki' 3/4 długości, podkoszulkę i kurtkę „wiatrówkę” w kolorze białym. Stopy okrywały jedynie delikatne podeszwy na gumkach. Japonki... Tak oto dziewczyna wybrała się w nieznane. Nieznane? Znała pomorze doskonale, ale

tym razem chciała pojechać na dziką plażę. Przejść się daleko w bliżej nieokreślonym celu. Cel jednak był bardzo określony. Podczas niedługiej podróży wyostrzyła wymagania dla swojego celu i jego osiągnięcia. Były bardzo proste. Założyła sobie, że zdejmie klapki z nóg, wyjdzie na plażę i będzie szła brzegiem dotąd, dopóki nie znajdzie muszelki najpiękniejszej ze wszystkich, wyróżniającej się tak bardzo, jak ona sama. Jeśli taką znajdzie – w niedługim czasie w jej życiu pojawi się ten wymarzony. Będzie taki jak ona chce. Wymyśliła go sobie, stworzyła i taki właśnie będzie...

Zeszła na plażę. Piasek miękki, chłodny, mokry... Nie wahała się ani przez chwilę. „Najwyżej zachoruję, nic nie szkodzi...” pomyślała. Zdjęła krępujące ją obuwie, i poczęła podążać przed siebie drogą, jaką rysowały przed nią odpływające fale pozostawiając dziewiczy, czysty i równy piasek za sobą. Tak cudownie zatapiają się w nim stopy, przecież przed ułamkiem sekundy był on zalany falą... Grzęzną, jakby natura chciała dać do zrozumienia: „zostań tutaj... nie odchodź...”

Powolnym krokiem przemierzała linię brzegu z głową nachylona i wzrokiem wpatrzonym w ziemię. Co jakiś czas, nieregularnie, schylała się i podnosiła muszelki. Powiedziała sobie przecież, że zabierze tylko jedną ze sobą – to będzie zwiastunem spełnienia się jej życiowego marzenia. Podnosiła piękne, wyrzeźbione przez naturę muszelki. Jedne większe, inne delikatniejsze... Zawsze coś w nich ją irytowało lub zwyczajnie nie podobały się jej. Wyrzucała je więc za siebie i szła dalej. Szła by pewnie tak do utraty sił, ale była jak wiemy bardzo mądra. Po kilku godzinach doszła do wniosku, że gdzieś po drodze wyrzuciła muszelkę trochę odpowiadającą jej wymaganiom. Wyrzuciła ją, bo chciała znaleźć lepszą, piękniejszą... idealniejszą... Ideałów przecież nie ma...

Zrozumiała, że zbyt wiele chce od życia szukając przeznaczenia. To przeznaczenie szuka i wybiera nas – nigdy na odwrót... Usiadła zrozpaczona. Zdjęła biała kurtkę, usiadła na niej na samym brzegu, wiatr łapczywie otaczał jej ciało. Zimno... mokro... nieprzyjemnie... I te myśli druzgocące. Spojrzała w niebo i zapytała: „Dlaczego nie pozwalasz mi siebie odnaleźć, dlaczego nie chcesz dać mi siebie – szczęścia do końca życia..? Dlaczego...” Łzy spłynęły jej po policzkach, oczy – jej piękne migdałowe oczy zamieniły się w ciemne źródełka toczące smutek i żal... Oparła brodę o kolana, patrzyła daleko w morze, a łzy nie dawały jej spokoju – nieustannie płynęły tak, jakby same się napędzały... Rozgoryczenie sięgnęło zenitu. Już miała zerwać się w płaczu z miejsca, narzucić brudną kurtkę i wrócić czym prędzej do domu. Była już gotowa na samotne życie, bez perspektyw na szczęście. Nie potrzebowała już od życia niczego...

...Już miała wstać, uciec... Natura nie pozwoliła. Nie zauważyła, jak wielka fala nadciąga bezpośrednio na nią... Odpływając pozostawiła dziewczynę z mokrymi spodniami i kurtką, na której siedziała... Teraz nie miała siły już nawet płakać. Była zdruzgotana swoim pomysłem, nadzieją, szansą jaką w sobie pokładała... Nie ruszyła się. Kątem oka zauważyła, że wielka fala zostawiła po sobie na samym skraju coś niezwykłego. Podniosła się zmarznięta i mokra, zostawiła kurtkę na piasku i nachyliła nad tym cudem...

Morze przyniosło jej perłę...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Aisak 19.07.2019
    I...
    Perła przyniosła Morzu dziewczynę...
    albowiem ta zauroczona znaleziskiem chciała więcej i więcej i więcej i...
  • Canulas 19.07.2019
    Bardzo ładny tekst.
  • ausek 19.07.2019
    Pierwszy akapit zbędny, początek drugiego prosi się o małe zmiany. Zapytasz dlaczego? Moim zdaniem taki wstęp nie jest odkrywczy, trąci banałem i odciąga czytelnika od sedna. Opowiadasz historię, więc zacznij trochę ostrzej, tak by złapać uwagę odbiorcy. Masz na to akapit, góra dwa. Jeśli Ci się to nie uda, to klapa.
    Tekst z przesłaniem podanym w dość ciekawy sposób.
    PS. Mam prośbę: zapanuj nad wielokropkozą, która Cię dopadła. ;)
  • Shpaque 19.07.2019
    Dziękuję Wam wszystkim za komentarze i opinie, fakt - publikuję tutaj teksty które pisałem ok. 10 lat temu :) niektóre dawniej. Pozostawiam je w oryginale (niemal jak dzieła sztuki ;)) bo są moją cząstką siebie i życia. I nie chcę niczego zmieniać, choćby po to, żeby kiedyś jeszcze dalej wrócić do tych tekstów i zobaczyć co i jak pisałęm :)
  • pkropka 19.07.2019
    Ładna przypowieść. Ma w sobie dużo spokoju i mądrości.
    Gdzieś tam, w środku może za dużo idealizowania było, niemniej początek zainteresował mnie na tyle, że nie był to dla mnie problem. Przeczytałam z przyjemnością.
  • Shpaque 20.07.2019
    Dziękuję bardzo za opinię :)
  • piliery 19.07.2019
    Przeczytałem. Nadal nie wiem z jakim problemem przyszło Ci się zmierzyć
  • Shpaque 20.07.2019
    To może jednak nie przeczytałeś? Z problemem pięknej młodej kobiety która żyła obok siebie...
  • piliery 20.07.2019
    Shpaque A ja myślałem że to taka historyjka z przesłaniem. Problemu nadal nie widzę.
  • Shpaque 20.07.2019
    piliery To już nic nie poradzę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania