Poprzednie częściDziewczyna z obrazu - Rozdział I

Dziewczyna z obrazu - Rozdział V

- Uważaj na siebie drogie dziecko – ksiądz proboszcz uczynił znak krzyża na moim czole. – Niech Cię Pan strzeże.

- Bóg się mną nie przejmuje – uśmiechnęłam się gorzko.

- To ty tak myślisz – wycelował we mnie palec. - Przyjedźcie w niedzielę na Mszę św. na 11.30.

Po tych słowach zatrzasnął drzwi, Agnieszka popatrzyła na mnie z uśmiechem.

- Podobno ten ksiądz nawrócił pół Polski.

- Tak? – uniosłam dumnie podbródek. – To ja będę wyjątkiem.

Przyjaciółka nic na to nie odpowiedziała, tylko wsiadła do samochodu.

***

Następnego dnia funkcjonowałam jak robot. Nie mogłam spać w nocy, przewracałam się z boku na bok. Agnieszka też przeze mnie nie pospała, jednak nie powiedziała złego słowa. Na śniadanie zjadłam pół kanapki z serem i wypiłam kawę, nie miałam miejsca na więcej. Z szafy wyciągnęłam przetarte jeansy i znoszony czerwony golf, Aga przywiozła trochę moich rzeczy od mamy. Ja nie byłam tam mile widziana i nie zamierzałam się narzucać. Na stopy wciągnęłam grube skarpetki i wysokie kozaki. Gdy przejrzałam się w lustrze aż podskoczyłam. Sińce pod oczami, włosy związane w niechlujny kok, wyglądałam jak przewlekle chora. Marzyłam tylko o tym, by wrócić do łóżka, ale kiedy Aga wyszłaby do pracy zaczęłabym wariować.

A tego chciałam uniknąć, dlatego cicho zamknęłam za sobą drzwi i naciągnęłam kaptur na głowę.

Do kawiarni babci był spory kawałek drogi, jednak nie odważyłam się wsiąść do autobusu, chyba już zawsze będę chodzić na piechotę. Dzisiaj było bardzo, ale to bardzo zimno, do tego wiał mroźny wiatr, włożyłam ręce do kieszeni. Jak mogłam zapomnieć o rękawiczkach? Cały czas rozglądałam się podejrzliwie po ulicy, serce łomotało mi jak szalone. Miałam ochotę palnąć sobie w łeb, byłam beznadziejna.

W kawiarni była trójka gości, którzy pili herbatę i jedli ciasto rabarbarowe.

Babcia stała za ladą i uśmiechnęła się na mój widok.

- Nie ma dzisiaj dużego ruchu – cmoknęła mnie w policzek.

Była dopiero 9.45, czego się spodziewała? Ewidentnie próbowała się mnie pozbyć, jednak dzisiaj nie zamierzałam dać się spławić.

- Nie mogłam wysiedzieć w domu – zawiązałam fartuszek. – Pokręcę się chwilę tutaj, a potem ugotuję obiad u siebie.

Babcia nie zamierzała mnie spławiać, było jej mnie żal. Ja natomiast starałam się zachowywać tak jakby nic się nie stało. Nie przyznałam się przed nikim, że boję się zamykać drzwi w mojej maleńkiej łazience i trzęsę się ze strachu, gdy ktoś gasi światło. Pilnowałam się, by ciągle nie zerkać na wejście, spodziewając się, że ujrzę tam Andrzeja. Wariowałam i to bardzo, bardzo szybko. Nie mogłam powstrzymać drżenia rąk, mało brakowało a rozlałabym kawę na bardzo elegancką panią. Myślałam, że wywierci mi dziurę w plecach.

W południe odwiedziła mnie Agnieszka, była bardzo podekscytowana. Nie podzielałam jej stanu emocjonalnego, byłam raczej wrakiem człowieka.

- Mam dla ciebie propozycję – chwyciła mnie za ramię.

- Już się boję – odstawiłam tacę na ladę. – Jaka to propozycja?

Wiedziałam, że o tak nie odpuści, lepiej mieć to już za sobą.

- Będziesz modelką!

Zaniosłam się śmiechem, aż brzuch mnie rozbolał, pierwszy raz od wczoraj się roześmiałam.

- Ja?! – spytałam z niedowierzaniem. – Modelką?!

- Jesteś śliczna – zapewniła mnie.

Nie dałam się na to nabrać.

- Piotr oszalał na twoim punkcie – zapewniła mnie.

Piotr to ten wariat, który malował bardzo dobre obrazy.

- Dałaś mu moje zdjęcia?! – spytałam z irytacją.

- A co ja właśnie mówię? – zdziwiła się.

- Nie wiem, co ty mówisz – powoli traciłam panowanie nad sobą – wiem natomiast, że JA nie będę żadną MODELKĄ!

Wzięłam kilka głębszych wdechów, musiałam się uspokoić. Aga chciała dobrze tak jak zawsze, tylko ja wszystko psułam. Każda dziewczyna chciałaby być modelką, szczególnie Piotra Kruka. Przyjaciółka spojrzała na mnie z miną zbitego szczeniaka.

- Proszę…proszę…proszę…- serce trochę mi miękło.

Byłam jej coś winna za to, co dla mnie zrobiła.

- Zgoda – mruknęłam cicho.

Dziewczyna rzuciła mi się na szyję.

- Nie będziesz tego żałować.

- Już żałuję – wywróciłam oczami.

- Kocham cię! – wykrzyknęła.

Kilkoro gości spojrzało w naszą stronę, urządziłyśmy niezłe przedstawienie.

- Cii…- cmoknęłam ją w policzek – też cię kocham.

- Kupiłam ci nawet sukienkę – klasnęła w dłonie.

- Sukienkę? – zmarszczyłam brwi. – Wiesz, że nie stać mnie by, ci oddać, przynajmniej do pierwszego.

Teraz to ona uciszyła mnie ruchem dłoni.

- To prezent, później będziesz miała niezłą pamiątkę – uśmiechnęła się zadowolona z siebie. – Zrobiłam ci taką reklamę, że Piotr podzieli się z tobą zyskiem z obrazu.

Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia, liczyłam na jakieś wynagrodzenie, ale…

- Jesteś ciekawa, ile ci da? – oglądała swoje paznokcie.

Wwiercałam się w nią spojrzeniem, myślałam, że nie wytrzymam tego napięcia.

- Pięćdziesiąt.

- Co pięćdziesiąt? – widząc jej minę, otworzyłam szerzej oczy. – Pięćdziesiąt tysięcy?

- Nie, złotych – wywróciła oczami.

W takich momentach naprawdę kochałam ją najbardziej na świecie.

***

Na wieszaku wisiała granatowa sukienka bez rękawów. Góra była mocno dopasowana do ciała, a dół rozkloszowany. Została zaprojektowana przez Toma Pabla, który był najmodniejszym projektantem, przez co też najdroższym. Była piękna. Nie stać by mnie na nią było nawet za roczną wypłatę. Na krześle leżało pudełko, w których były czarne szpilki, jak dla mnie zdecydowanie za wysokie. Nie mogłam się siebie wyobrazić w tym zestawie. Zdecydowanie nie byłam typem pięknej kobiety, nigdy się za taką nie uważałam. Byłam raczej okrągła, choć teraz sporo straciłam na wadzie, odkąd uciekłam od Andrzeja nie miałam apetytu. Wydawało mi się, że jestem za blada i mam żabie oczy, choć nikt tego nigdy nie potwierdził. Andrzej początku twierdził, że są piękne, ani niebieskie, ani zielone. Teraz nawet zaczęłam je lubić, miały smutny, tęskny wyraz.

- Idź się wykąpać - poleciła mi Aga.

-Sugerujesz, że śmierdzę? –zapytałam ze śmiechem.

W odpowiedzi rzuciła mi ręcznik.

- Jutro masz pachnieć różami.

Pokonałam swój lęk i zamknęłam drzwi, wzięłam kilka głębszych oddech i zaczęłam się rozbierać. Dam radę, dam radę, musiałam to sobie powtarzać.

Ciepła kąpiel to to czego potrzebowałam. Wczorajsze wydarzenia tak bardzo mnie przytłoczyły, cały dzień grałam, że wszystko jest dobrze. Chciałabym zapomnieć o Andrzeju i o tamtych dwóch latach, móc zacząć wszystko od początku. Ktoś zadzwonił do drzwi, jednak Aga z nikim nie rozmawiała. Nie powinno mnie to niepokoić, przecież ktoś mógł się po prostu pomylić. Serce podeszło mi do gardła, wzięłam głębszy wdech, musiałam się uspokoić. Nie wolno mi było pokazać, że wariuję, sama byłam sobie winna, sama się z tym uporam. Chciałam jak najszybciej wyskoczyć z wanny i sprawdzić, kto to był. Resztką siły woli powstrzymałam się od tego i zanurzyłam pod wodę. Tutaj ciężko było myśleć o czymkolwiek, woda wlała się do moich uszu i zalała oczy. Nawet tutaj wróciły obrazy z wczorajszego wieczoru, gwałtownie się wynurzyłam. Czym prędzej wyskoczyłam wanny i wyszłam z łazienki.

Agnieszka akurat szykowała kolację, dopiero teraz poczułam jaka jestem głodna. Przez to, co się ostatnio działo zapominałam o posiłkach, nie, nie zapominałam, po prostu nie byłam w stanie nic przełknąć.

- Ktoś dzwonił do drzwi? – zapytałam niby od niechcenia.

Przyjaciółka drgnęła lekko.

- Pomylili mieszkania – czułam, że kłamała.

Wolałam jednak nie drążyć tematu i usiadłam do stołu, przynajmniej będę udawać, że jem.

Okazało się, że Agnieszka zaplanowała dla mnie więcej atrakcji. O wpół do siódmej przyszedł fryzjer, który miał zająć się moimi włosami. Podciął ich końcówki marudząc przy tym, że jak można zaniedbać tak Jego dzieło. Ostatnio otaczali mnie sami ewangelizatorzy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Margerita 24.07.2018
    pięć jak zawsze emocjonująca część
  • Katrina 24.07.2018
    Nie wiem, ile jeszcze tych emocji zniosę:)
  • Keraj 25.07.2018
    Ach ta Agnieszka 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania