Poprzednie częściDziewczyna z obrazu - Rozdział I

Dziewczyna z obrazu - Rozdział VI

Pobudka o siódmej rano nie należała do przyjemnych rzeczy. Na dodatek ledwo zdążyłam zjeść kanapkę a już musiałam wciskać się w tę kieckę. Agnieszka umalowała mnie lekko, twierdziła, że mam piękne, duże oczy o tęsknym wyrazie, cokolwiek to znaczyło. Ja uważałam się za przeciętną, Andrzej nigdy nie zrobił nic by temu zaprzeczyć. Gdy stanęłam przed lustrem oniemiałam, byłam piękna. Ciemno brązowe włosy spływały na ramiona, sukienka podkreślała biust i talię. W wysokich szpilkach wyglądałam jak prawdziwa dama. Delikatny makijaż podkreślał moje oczy, a błyszczyk uwydatniał usta. Nie dane mi było rozkoszować się moim widokiem, Aga pociągnęła mnie za rękę, taksówka już czekała. Musiałyśmy pojechać na Pogodno, które było najdroższą dzielnicą Szczecina. Stały tam stare, poniemieckie wille, zawsze wywierały na mnie ogromne wrażenie. Taksówka utknęła w korku, wszyscy spieszyli się do pracy i szkoły. Zniecierpliwiona przyjaciółka zaczęła stukać paznokciami w drzwi, co chwila spoglądała na zegarek.

Taksówka wreszcie wydostała się z korku i skręciła w porośniętą drzewami alejkę. Wysiadłyśmy przed szarą willą z białymi balkonami, nagle poczułam się onieśmielona.

- On tu mieszka? – zapytałam cicho.

- Ma mieszkanie na piętrze – chwyciła mnie za rękę.

Przyjaciółka zadzwoniła pod numer mieszkania malarza. Przez chwilę nic się nie działo, myślałam, że może go nie być w domu, ale gdzie mógłby być o tej porze? Udało nam się wejść, gdy jakaś staruszka wychodziła z psem na spacer. Malarz bynajmniej nie miał zamiaru nas wpuścić, chyba, że rzeczywiście go nie było, albo zaspał. Kogo nie obudziłaby taka pobudka? Zaczęła zjadać mnie trema, dotąd nie traktowałam tego poważnie, ale teraz byłam coraz bardziej zdenerwowana.

- Może go nie ma? – zapytałam z nadzieją.

- Żartujesz? – spytała z niedowierzaniem. – Tak jest codziennie.

No i nadzieja zgasła, cudownie. Agnieszka coraz głośniej dobijała się do drzwi wielkiego artysty. Po piętnastu minutach ktoś przekręcił klucz w drzwiach, szybko wstałam ze schodów.

- Czego chcesz? – zapytał bez powitania.

Nie mogłam dostrzec jak wygląda, zasłaniały go uchylone drzwi.

- Zagonić cię do roboty – wepchnęła się do mieszkania, ciągnąc mnie za sobą.

Dopiero teraz go zobaczyłam. Wyobrażałam sobie malarza, jako podstarzałego, samotnego zgreda, który ma łysy placek na środku głowy i dwadzieścia kilo nadwagi. Nie interesowałam się sztuką, by oglądać wywiady z nim. Musiałam się pilnować, by nie rozdziawić ust. Malarz miał brązowe włosy, ciemno zielone oczy, a biały podkoszulek podkreślał jego mięśnie. Był boso, dlaczego akurat to przykuło moją uwagę?

- Przyprowadziłam ci modelkę – wskazała na mnie. – Musiałam ją prawie błagać na kolanach – uderzyła go palcem w pierś – więc nie waż się jej wyrzucić.

W coś ty mnie wpakowała, Agnieszka? Rzuciłam jej błagalne spojrzenie, nie zostawiaj mnie tutaj samej. Malarz nie wydawał się przekonany, co do mnie. Wątpiłam, by zachwycał się moimi zdjęciami tak jak przedstawiała to Aga.

- To ja uciekam – pocałowała mnie w policzek. – Miłej pracy – i już jej nie było.

- Rozbieraj się .

Spojrzałam na niego przerażona, o czymś takim nie było mowy.

- Z płaszcza – wywrócił oczami.

Nie ma co, zapowiada się miły dzień, wytrzymam to dla Agnieszki. Zrobiła dla mnie tak wiele, więc byłam jej coś winna. Weszłam za nim do bardzo nowoczesnego salonu, wyglądał bardzo sterylnie. Jasne ściany, białe kanapy i kremowe zasłony, zupełnie bez charakteru. Był tu aneks kuchenny, utrzymany w barwach szarości.

- Siadaj na kanapie – wskazał rękę.

On przysunął sobie stołek do sztalugi z płótnem. Gdy zobaczył jaką pozycję przyjęłam z irytacją odgarnął włosy.

- Czekasz na wyrok?

- Słucham?

Byłam tak zestresowana, że nie rozumiałam, co do mnie mówi. Zdecydowanym krokiem ruszył w moją stronę, przerażona mocniej wcisnęłam się w siedzenie kanapy.

Malarz chwycił mnie za ramiona.

- Przesuń się na brzeg kanapy.

Gdy zrobiłam to co kazał, ukucł obok mnie i ułożył moje nogi lekko pod skosem. Serce łomotało mi jak szalone, kiedy delikatnie ujął moją twarz. Teraz patrzyłam wprost na miejsce, na którym siedział. Był bardzo przystojny, nawet gdy jego usta wygięte były w grymasie. W gardle mi zaschło, gdy widziałam jak patrzy na moje ciało. Jakby badał cal po calu, studiował każdy detal. Czułam jak na moją twarz wypływa rumieniec, zdecydowanie nie nadawałam się na modelkę. Mam nadzieję, że on szybko namaluje ten swój obraz i więcej się nie zobaczymy.

- Musisz się tak rumienić? – spytał z irytacją.

Szczęka opadła mi do kolan, patrzyłam na niego jak na kosmitę.

- Musisz być takim gburem? – słowa same wypłynęły z moich ust.

Mężczyzna odłożył pędzel i skierował swoje spojrzenie na mnie. Robiło się gorąco.

-Co powiedziałaś? -głos miał dziwnie cichy.

Teraz nie było już odwrotu.

-Spytałam, czy musisz być takim gburem? - uśmiechnęłam się słodko.

Jak na razie dolewałam oliwy do ognia, zamknij się, Aśka!

-Uważasz mnie za gbura? -zbliżał się do mnie wolnym krokiem.

Wcisnęłam się w oparcie kanapy i przełknęłam nerwowo ślinę, zapędził mnie w kozi róg.

-Odpowiedz - stał nade mną. -Joanno…

Rzadko kiedy ktoś tak do mnie mówił, dreszcz przebiegł po moich plecach.

-Jesteś nieprzyjemny w obyciu - oparł dłonie po bokach mojej głowy.

Sprawy miały się coraz gorzej.

- Nieprzyjemny w obycie? -uniósł brew.

Wyglądał tak bardzo, bardzo… opanuj się Aśka! Nie mogłam myśleć o nim jak o mężczyźnie, był zakichanym artystom. Nigdy nie dojrzeje, myśli tylko o swojej sztuce, podziałało jak zimny prysznic.

Malarz jakby ocknął się z jakiegoś transu i odskoczył ode mnie jak oparzony. Wrócił na swoje poprzednie miejsce i chwycił za pędzel.

- Zostaw swoje spostrzeżenia dla siebie – rzucił tylko.

Odetchnęłam głęboko i przyjęłam właściwą pozycję. Buty boleśnie uciskały moje stopy, bałam się poruszyć, by Piotr nie puścił kolejnego komentarza. Ostrożnie wyswobodziłam prawą nogę z lakierka, nawet nie zareagował, był jak w jakimś transie. Ciekawe, czy zauważyłby, gdybym wyszła? Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, jednak natychmiast spoważniałam. Nie mogłam pozwolić sobie na takie zachowanie podczas ”pozowania”. Podskoczyłam, gdy dzwonek do drzwi zakłócił nienaganna ciszę, Piotr poderwał się by otworzyć. Jakaś blondynka w mini rzuciła mu się na szyję. Dlaczego to jej nie malował? A może już ją namalował? Kompletnie nie znałam się na sztuce, może to dla tego, że rysowałam jak pięciolatek? Plastyka od zawsze była moją zmorą. Słyszałam jak całują się w korytarzu, istna pompa ssąco-tłocząca.

Kiedy mlaskanie ustało, malarz zajrzał do salonu.

- Skończyliśmy na dzisiaj.

Czytaj: idź sobie, bo teraz jestem zajęty obściskiwaniem się z moją blond lalą. Wzięłam swój płaszcz i wyszłam, nie chciałam spędzić tam ani minuty dłużej. Na zewnątrz odetchnęłam głęboko, miałam to nareszcie za sobą, pozowanie to nie był mój konik. Muszę zapamiętać, by nie wprowadzać w życie pomysłów Agnieszki. Jakby tego było mało znowu padał deszcz, a ja nie miałam nawet parasola, zamoczę te wszystkie drogie rzeczy. Do kawiarni dotarłam wyglądając jak zmokła kura, babcia z trudem ukrywała uśmiech. Weszłam na zaplecze i aż podskoczyłam, z pięknej damy nic nie zostało. Rozmazał mi się tusz, a błyszczyk całkowicie znikł, włosy przykleiły mi się do twarzy. Pomoczyłam buty od Agnieszki, mam nadzieję, że nic im nie będzie. Przezornie zapakowałam do torby ubranie na przebranie.

Piętnaście minut później wyszłam na salę ubrana w czarne jeansy i kremową, dopasowaną do ciała bluzkę. Mokre włosy związałam na karku, teraz i tak nie wymyślę nic lepszego, a makijażem do tej pory nigdy się nie przejmowałam. Powrót do rzeczywistości bywał bolesny.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Margerita 02.08.2018
    pięć Brawo oby tak dalej trzymam za bohaterkę kciuki
  • Katrina 02.08.2018
    Dzięki:)
  • Keraj 03.08.2018
    Ach ta Agnieszka 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania