Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 32

Mario...

 

Minął tydzień odkąd gram w nowej drużynie. Na początku było ciężko się zaklimatyzować, jednak teraz wszystko jest prostsze. Pakuję się właśnie na trening. Wziąłem torbę. Schodząc na dół postanowiłem zadzwonić do Ver. Wiem, że ostatnio mało ze sobą rozmawialiśmy, ale muszę to nadrobić. Po treningu zamierzam pojechać do niej, jutro jest weekend i mamy wolne. Zabrałem jeszcze klucze i po chwili byłem w drodze na stadion.

 

Ver...

 

Zleciał cały tydzień. Nie powiem, było ciężko, jednak dałam radę. Od ostatniej wymiany wiadomości mój stalker już nie pisał. Cieszyłam się z tego, ale muszę być czujna. Dzisiaj piątek. Ostatni trening w tygodniu i wolne - rozmyślałam. Spakowałam się i zeszłam na dół, gdzie Marco krzątał się po kuchni. Weszłam do pomieszczenia i przywitałam się z bratem.

- Siadaj i zajadaj - powiedział i podał mi talerz z kanapkami.

- Dziękuję. A ty nie jesz?

- Już jadłem, spokojnie. Smacznego, skrzacie - dodał, targając moje włosy.

- Dziękuję, olbrzymku.

Gdy skończyłam, odłożyłam talerz i spakowałam jeszcze drugie śniadanie. Miałam właśnie wychodzić, ale Marco mnie zatrzymał.

- Ver, zaczekaj!

- Tak?

- Uważaj na siebie i... do zobaczenia później. - Przytulił mnie.

- Dobrze, ty też masz uważać. - Spokojnie i powodzenia na treningu. Już nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam na trening.

 

Nieznany...

 

Wiedziałem, że to właśnie ona. Te same rysy twarzy, kolor oczu oraz sylwetka. Nikt inny tak nie wyglądał. Byłem pewien, że to ONA. To jej potrzebowałem. Była tą, której pragnąłem całym sobą. Tak długo zajęło mi znalezienie jej, aż w końcu się udało. Siedziałem w biurze, przeglądając wszystkie informacje dotyczące dziewczyny. Wiedziałem wszystko, a może jednak się myliłem. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedziałem, nie podnosząc wzroku znad notatek.

- Witaj, szefuńciu - usłyszałem z ust Taylera, jednego z moich "przyjaciół", o ile można tak to nazwać.

- Czego chcesz? - odparłem twardo. - Nie widzisz, że jestem zajęty?

- Zdać ci relację. Wiem, co dzisiaj robiła ta dziewczyna, którą kazałeś nam obserwować. A tak wogóle, po co ci ona?

- Nie twój śmierdzący interes, Tayler.

- Dobra, spokojnie, nie gorączkuj się tak.

- Przejdź do sedna - wycedziłem przez zęby.

 

*

 

Po jakiejś godzinie siedzenia w biurze zeszedłem na dół, gdzie przebywała zdecydowana większość chłopaków.

- Zbieramy się, chłopcy - oznajmiłem. - Tayler i Black, jedziecie obserwować dziewczynę. A ja z Ashtonem pojedziemy pozałatwiać sprawy związane z dostawcą broni.

- Tak jest, szefie. Każdy z nas pojechał w swoją stronę, jednak część ekipy została w bazie.

 

Tayler...

 

Ruszyliśmy z Blackiem. Jeździliśmy po mieście, rozglądając się za dziewczyną. Po dłuższej jeździe zatrzymaliśmy się przy stadionie. Czekaliśmy chwilę, kiedy zza rogu wyłoniła się właśnie ona. Nie była sama, szła z jakąś dziewczyną, prawdopodobnie koleżanką. Obserwowaliśmy je z bezpiecznej odległości. Wsiadały do auta. Nie czekając, ruszyliśmy za nimi, jednak poruszaliśmy się tak, aby nas nie zauważyły. Z czasem zaczęło mnie to już nudzić. Widziałem, że Black też nie był z tego zadowolony.

- Hej, Black - powiedziałem.

- Mhm?

- Weźmy już wracajmy. Ta dziewczyna ma tak nudne życie, że każdego dnia robi jedno i to samo. Wmówimy szefowi, że była na zakupach albo coś.

- Nigdy nie sądziłem, że powiesz coś mądrego, Tay.

Po tych słowach wróciliśmy do bazy.

 

Ver...

 

Kiedy zakończył się trening, ruszyłam z Dominiką w stronę auta. Czułam, jakby ktoś nas obserwował. Zanim wsiadłam, rozejrzałam się, ale nic podejrzanego nie zobaczyłam. Wsiadłam i ruszyłam wraz z koleżanką do domu. Odwiozłam ją i pojechałam do siebie. W domu było cicho.

 

Mario...

 

Po treningu szybko wróciłem do domu, a potem popędziłem do ukochanej. Droga się dłużyła. Po 4 godzinach jazdy podjechałem pod dom Marco. Bałem się wejść wiedząc, że mój przyjaciel może mnie nie wpuścić za to co się wydarzyło. Zebrałem w sobie siłę i ruszyłem do drzwi. Zapukałem. Na początku nikt nie otwierał, dopiero po chwili stanęła w nich Ver. Widziałem w jej oczach iskry szczęścia. Nie czekając aż coś powie, wpiłem się w jej truskawkowe usta. Całowaliśmy się, oddając w to wszystkie swoje uczucia. Tęsknota oraz pożądanie to właśnie to, co czułem, kiedy z Ver nie przestawiliśmy składać sobie czułości. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam powietrza. Pociągnęła mnie za rękę, prowadząc wgłąb domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania