dzwonnik
upadając podniosła się z kolan
z rynsztoka wypłynęły ideały
w cierniowej koronie
osiadły na zgliszczach
teraz płonie kordialność
jak zawinięte w chustę memento
szuka języka pojednania
a przecież to sztuka
upadając podniosła się z kolan
z rynsztoka wypłynęły ideały
w cierniowej koronie
osiadły na zgliszczach
teraz płonie kordialność
jak zawinięte w chustę memento
szuka języka pojednania
a przecież to sztuka
Komentarze (53)
Jeśli interesuje Cię zdanie laika, to uważam ten wiersz za bardzo udany.
Hmm jałowość jest wg mnie gorsza od upadku, upada człowiek który zazwyczaj gdzieś się w czymś tam staczał pogrążał w danym stanie, i upada odbija się i kroczy dalej, wypalenie kojarzy mi się z takim procesem niszczącym, po którym następuje czas jałowości, nie poprawy. Dlatego napisałam nawiązując do pożaru. A płonąć odnośnie emocje, uczuć, owszem przelotnie wszystkie uczucia od iskierki do płoną do wypalają się przechodzą ...
Jak zawinięte w chustę memento
Non omnis moriar.
Ładne, panno/pani, panienko Elżbieto.
Dobrze Cię widzieć.
Tam byli papieże w Akwizgranie chyba że 200 lat. Teraz niestety jest tammodny ateizm co wykorzystują chmary wszelkiego rodzaju brzydactwo które weszło jakby w lukę po chrześcijaństwie
No nic. Wiersz ładny, ale też bez wyrwania krtani.
jeden z komentarzy i chyba coś sobie z niego pożyczę : )
Pozdrawiam.
Nie jest to wiersz na wyżynach. Podobał mi się, ale nie ujął mnie aż tak bardzo.
betti, musisz brać pod uwagę, że każdy ma inne kubeczki smakowe do poezji. Nie wszystkim się podoba twórczość Baczyńskiego czy Tetmajera. Jeden lubi posłuchać Dj Bobo a drugi Metalici. ile ludzi, tyle gustów.
Ogólnie uważam ten utwór, za najgorszy Twój wiersz. Umiesz lepiej. Bo tutaj niestety się nie popisałaś. Ale to znaczy również - że inne Twoje dzieła przynajmniej odrobinę mi się podobają i potrafię docenić ich kunszt, nawet jeśli grają w jakieś dziwne dysonanse.
Tutaj jednak jest inaczej, bo tu kuleje nie sama poetyka - bo o tych to można kruszyć kopie bezsensownie w nieskończoność, nie sam brak emocji, czy granie na strunach, które dawno zerwane, ale warsztat.
A o to bym Cię nie podejrzewał.
Włamał Ci się ktoś na konto, czy jak?
Pozwoliłaś wklepać coś młodszemu rodzeństwu, co jeszcze w podstawówce?
To jest po prostu słabe.
Ale żeby nie być gołosłownym, zrobię taką małą wiwisekcję tej padliny, bo wiem, że nic tak nie sprzyja rozwojowi, jak krytyka - o ile jest konkretna i pokazuje nie tylko, że coś jest źle czy że coś się nie podoba, ale też co poprawić. Co prawda, tutaj to bym praktycznie cały utwór wyrzucił albo napisał od nowa, ale może z którejś z moich rad skorzystasz i reanimujesz tego potworka-utworka.
To zaczynajmy:
upadając podniosła się z kolan - banalna antonimia, od wieków nikt tak już nie pisze, chyba, że chce popaść w śmieszność, albo stylizować się na poezję dawną, ale u Ciebie tego nie widzę... może to być też kpina z PiSu i ich "wstawania z kolan", ale trochę płaska i mało śmieszna, szczególnie w kontekście pożaru katedry. Ogólnie: do zaorania, tego kawałka uratować się nie da, chyba, że rzeczywiście celujesz w satyrę, to zmień całą resztę w równie oklepane i nielotne zestawienia przeciwieństw
z rynsztoka wypłynęły ideały - tu jest podobnie, choć w sumie to jeszcze gorzej... w tym dzwonniku dzwoni i smutnym memento przypomina dawno minioną muzykę, w stylu sztywnego pala Azji "Palą się na stosie moje ideały Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały"... ideały - rynsztok nie brzmi to zupełnie, poza tym jest to tak zużyte i wyeksploatowane... ehh... Przypomnę Ci tylko fragment z Norwida:
"Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!...
Jękły głuche kamienie -
Ideał sięgnął bruku"
I powyżej, u wieszcza, jest to zrobione dobrze, można i dziś tak pisać - czemu nie - ale o ile ten bruk/rynsztok będzie w tym zestawieniu wymieniony przez coś mniej oczywistego i narzucającego się. Poezja powinna zaskakiwać, a nie nudzić. Twoja: niestety nuży.
"w cierniowej koronie" - aż prosi się o wyrzutnię... co innego niby mógłby mieć cierniowego? Majtki? Zbytnia rozrzutność. Żyjemy w czasach pośpiechu - każde zbędne słowo jest zbrodnią!! (Wiem, zaraz zarzucisz mi, że po co zatem piszę tak rozbudowane komentarze... no cóż, piszę je tylko i wyłącznie tam gdzie uważam, że warto i gdzie w autorze / autorce dostrzegam jakiś potencjał - nieoszlifowany diament, który czasem trzeba pogładzić, a czasem z całej siły przywalić, by go ze skały wydobyć).
Wyrzuć koronę, będzie lepiej (no nie znaczy, że dobrze, ale przynajmniej ciut lepiej)
"osiadły na zgliszczach" - to mi się podoba, zostawiłbym tak
"teraz płonie kordialność" - "kordialność" czy "atmosfera kordialna" to teraz w tym kontekście popularne słowa, może z oddalenia nie widzę dla nich tu sensu i dlatego mi zgrzytają, osobiście bym tu na pastwę płomieni wstawił co innego, bo ta płonąca kordialność zdaje się tu nic nie wnosić - owszem ciekawa jest dwuznaczność tego wyrażenia - otwierająca na raz dwa włazy interpretacyjne - ale zdecydowanie nie... nie brzmi to po prostu... no chyba, że znów chciałaś uzyskać śmieszność, dowcip i (auto)parodię
"jak zawinięte w chustę memento" - to mi się akurat podoba, wyrzuciłbym tylko pierwszy wyraz - "jak" - przecież widać, że to metafora... na samochodzie też musisz napisać samochód, a na domu - dom, bo inaczej się nikt nie pozna? Może też dałoby się znaleźć lepsze zestawienie słów niż "zawinięte w chustę" - ale to zależy, co tym zawinięciem chciałaś wyrazić.
"szuka języka pojednania
a przecież to sztuka"
niby para szuka-sztuka jest tak jakby sprytnie zestawiona, prawie rym... ale do bani z tym rymem niestety
masło maślane... sztuka z reguły szuka jakiegoś języka, którym się sama wyraża, opisuje świat, lub się na ten świat nie zgadza, a szukając tego języka tworzy nowy byt komunikacyjny, nową przestrzeń do dialogu, a z dialogu często wynika pojednanie, albo choćby zwykłe przebaczenie. Nihil novi sub sole. A spodziewałem się jakiegoś mocnego akcentu na koniec. A dostałem zdanie o treści równie pasjonującej, jak to, że Słońce wschodzi na wschodzie i zachodzi na zachodzie.
Mam nadzieję, że przynajmniej część z moich uwag pomoże Ci wznieść się na wyższy poziom artystycznej kreacji. Pozostawiam bez oceny, bo widzę, że i tak jakieś anonimy Cię zminusowały, a Ci co śmieli się odezwać - wszyscy hura na plus i tylko się podlizują, co z pewnością nie jest ani twórcze, ani rozwojowe. Niestety, mimo, że jestem hipokrytą, nie potrafię o poezji pisać nieprawdy, więc tutaj nie usłyszysz ode mnie słowa pustej pochwały - podobały mi się - z pewnymi zastrzeżeniami - dwa wersy. Reszta - do totalnego przerobienia.
Zresztą napisał Pan "wszyscy hura na plus i tylko się podlizują" - Ja akurat nie wystawiłem pięciu gwiazdek. Proszę czytać ze zrozumieniem!
Może mają rację grafomanii, że piszą dosłownie i topornie, bo tylko wtedy każde słowo jest dla wszystkich zrozumiałe. Metafora ogłupia ludzi i to do takiego stopnia, że chcąc zabłysnąć robią z siebie - durni.
Wybacz, Hipokryta, ale jestem zniesmaczona i to nie tym, że wiersz Ci się nie podoba, bo to indywidualna sprawa, ale tym, że tak mało czaisz albo dla głupich gwiazdek starasz się przypodobać debilom. Twoja sprawa.
Miłego wieczoru. Pozdrawiam.
@Maga - nasze komentarze powstały mniej więcej w tym samym czasie, ogólnie nie lubię tutejszych kółek wzajemnej adoracji. Wiersz jest obiektywnie słaby - subiektywnie, można go owszem w różny sposób bronić itp. - ale przykro mi, jeśli coś jest słabe w warstwie językowej (a tak tu jest), to nawet jakby było dziełem, które łączy w sobie mechanikę kwantową, prowansalską poezję miłosną, liczby p-adyczne, zagadkę milczenia wszechświata i pytania o wartości absolutne - to i tak pozostanie śmieciem.
Ten wiersz jest śmieciem, bo jest źle napisany, a nie dlatego, O CZYM jest napisany.
Nie wstyd jest się przyznać, że się nie rozumie, ale wstyd lecieć patosem, gdy w głowie - sieczka. Ty tutaj takim patosem jedziesz, że niby się znasz, aczkolwiek nie do końca, ale wiesz i sugerujesz... nie wiem, śmiać się czy płakać. Bo z jednej strony portal literacki, gdzie w lot powinno się czaić, z drugiej obnażenie hipokryzji, a jeszcze po środku - ignorancja.
Tern wiersz nie jest źle napisany. użyte środki trzymają się ogólnie przyjętych zasad. Warsztat widać nawet gołym okiem.
Idź Hipokryta i pozbieraj śmieci - jest ich tutaj do bólu. Czego tego nie robisz?
W odróżnieniu ode mnie, masz jeszcze mnóstwo czasu, na rozwój i doszlifowanie własnego talentu. Pewnie pisać będziesz jeszcze przez kilkadziesiąt najbliższych lat. Będziesz pisać coraz lepiej. Pamiętam, że kiedyś wspomniałaś, że już zdarzyło Ci się nawet być nagradzaną. Jeśli nie usiądziesz na laurach, kiedyś możesz stworzyć coś naprawdę ważnego, wartościowego i unikalnego. Nie zmarnuj tego proszę.
Nie bronię tego wiersza, piszę jedynie, że argumentujesz jak małolat, który dorwał się do głosu. Gdybyś mi napisał, że ten wiersz Ci się nie podoba - przyjęłabym, jeszcze raz to powiem - z pokorą. Chyba nie powinieneś był argumentować.
Nie zamierzam osiąść na laurach, właściwie zamierzam pożegnać się z poezją, znalazłam nową rozrywkę... wiesz mnie wszystko szybko nudzi. Na szczęście jest tyle dziedzin, że mogę eksperymentować do śmierci...
Pozdrawiam.
Obyś tylko nie poszła w moje ślady. XXX-dziesiąt lat temu, zaraz po tym, jak zaczęto mnie publikować, przestałem pisać - najpierw poezję, a zaraz potem prozę - bo choć mile łechtało zobaczenie w druku tekstów opatrzonych swoim nazwiskiem, to jednocześnie czułem się oszustem - przecież żaden ze mnie literat... a poza tym... tyle było innych rzeczy do spróbowania, tyle eksperymentów do przeprowadzenia, tyle dróg do odkrycia... Rzuciłem więc pisanie, nie tworzyłem nawet do szuflady, oddałem się innym szaleństwom, zawsze dochodząc do tego samego progu udowodnienia sobie czegoś — że potrafię i... znudzenia.
Sama wiesz, że musisz pisać — to jest przymus każdego grafomana — więc opanowanie tej strasznej mani nie było łatwe. Ale jednak dałem radę. Przez XXX-dzieści lat nie skreśliłem nawet pół zdania. Historie i wiersze przewalały się gdzieś w mojej głowie i nigdy nie trafiały na papier. Choć musiałem zaciskać zęby, by tego nie czynić. Odkryłem, że pisząc pamiętnik robię w tym wyłom i zamiast pamiętnika piszę kolejną powieść, przestałem więc go pisać, przeszedłem na lakoniczny dziennik. Gdy i on przemienił się w cholerny telegraficzny skrót strumienia świadomości i to porzuciłem.
A w międzyczasie...
Poznałem życie w różnych jego przejawach i strumieniach. Czasem była to wartka rzeka, a czasem ściek płynący przez slumsy.
Teraz gdy jestem u kresu, nie żałuję tego wszystkiego — podjąłbym jeszcze raz te same, lub prawie te same decyzje, gdybym mógł do nich wrócić... a jednak, czuję, że coś zmarnowałem. Że będąc buntownikiem, a przy tym polihistorem i omnibusem, nie dałem sobie szansy by żyć choć raz normalnie i żeby rozwinąć jakiś talent w pełni, a nie tylko do poziomu „aha, jestem w tym dobry”. Wpadłem w tę pułapkę naszych czasów, w której można wiedzieć prawie nic o prawie wszystkim, lub prawie wszystko o prawie niczym – w moim przypadku to było w formie bycia takim-sobie we wszystkim. I w tej zupie bylejakości chwil roztopiła się cała moja wyjątkowość — bo z cudownego dziecka, stałem się obiecującym młodzieńcem, z obiecującego młodzieńca dobrze rokującym młodym gniewnym… ale nie można być cudownym, obiecującym i dobrze rokującym starcem. Starzec rokuje tylko na kwaterę na cmentarzu.
I choć nie zmieniłbym, żadnej z tych wspomnianych decyzji, czasem myślę, że narzuciłem sobie zbyt dużo, albo — przeciwnie — zbyt mało ograniczeń. Kiedy się już wszystko w moim życiu przesypało i skończyło, przyszedłem na lola i opowi i zacząłem znów robić to, co lubiłem jako dziecko — pisać. Stąd pewnie w tekstach widać to moje starcze zdziecinnienie, a w komentarzach — masz rację — argumentuję jak małolat, choć bliżej mi trumny niż kołyski (co i tak nie zmienia w niczym mojej oceny Twego kiepskiego wiersza).
I tylko czasem coś za krtań chwyta… gdy nieudolnie naśladując Rutgera Hauera recytuję:
,,(...)Widziałem rzeczy, którym Wy ludzie nie dalibyście wiary. Statki szturmowe w ogniu sunące nieopodal ramion Oriona. Oglądałem promieniowanie skrzące się w ciemnościach blisko wrót Tannhausera. Wszystkie te chwile zostaną stracone w czasie jak łzy w deszczu. Pora umierać.''
Nie, żyje się raz, nie chcę się zaszufladkować.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania