Elorence i Fanthomas-TW 4.0 #2 Zgwałcona pomarańcza część 1
Postać: Cichy zabójca
Miejsce: Szpital
Zdarzenie: Ugotowana w wannie
Obudziły ją głosy. Zmarszczyła brwi i poruszyła się niespokojnie na łóżku, a kiedy chciała przetrzeć dłonią twarz, zorientowała się, że ma unieruchomione ręce. Gwałtownie otworzyła oczy i rozejrzała się wokół. Białe ściany, biała podłoga, biała pościel i brak okna. Na suficie zamontowana mała lampa, nie dająca zbyt wiele światła. Spróbowała poruszyć nogami, ale i tu poczuła opór. Podniosła głowę i westchnęła ciężko, widząc mocne pasy.
„Boże, gdzie ja jestem?” - pomyślała.
Wzięła kilka głębokich wdechów, starając się przypomnieć sobie wydarzenia z dnia poprzedniego. Tak, była na imprezie, ale nie wypiła zbyt dużo. Poznała sympatycznego mężczyznę. Przedstawił się jako Chirurg Złamanych Serc i miał dość nietypowe zainteresowania. Chyba pierwszy raz mogła się wyżalić na pierwszej randce, ze wszystkich związków. To było oczyszczające i... dziwne.
Tymczasem za ścianą obecnego więzienia dziewczyny trwała ostra wymiana zdań. Trzy osoby zgromadziły się nad wanną pełną wody, w której pływała pomarańcza.
- Mówię wam, że wchodzę się umyć, a tu patrzę, woda się w wannie gotuje – powiedział jeden z pacjentów szpitala, gdzie doszło do dziwnych wydarzeń. Dwóch detektywów amatorów, Baldwin i Garrett, którzy akurat przybyli na miejsce, przyglądało się pomarańczowemu owocowi.
- Ugotowana w wannie. A kto ją tu podrzucił? – zdziwił się Baldwin, ale trzeba przyznać, że był już mocno zdziwiony wcześniej.
- Woda jest zimna, a pomarańcza gorąca. Jak to wytłumaczyć? – zapytał sam siebie Garrett. Zdawało mu się, że coś usłyszał, jakby cichy głosik, dochodzący z wanny.
„Czyżby pomarańcza do mnie mówiła?” – pomyślał.
W przeciwieństwie do Baldwina miał już wcześniej do czynienia ze znacznie dziwniejszymi przypadkami, więc gadający owoc nie byłby tutaj czymś nadzwyczajnym.
Nie słyszał natomiast krzyków dziewczyny uwięzionej po drugiej stronie ściany, najpewniej obitej dźwiękochłonnymi materiałami. Uwięziona miała na imię Amanda i nigdy wcześniej nie znajdowała się w tak niebezpiecznej sytuacji. Po chwili usłyszała męski głos. Ktoś poza nią był w pomieszczeniu. Słaba żarówka nie wydobywała wszystkich kształtów z ciemności.
- Masz taką piękną pomarańczową skórkę - powiedział mężczyzna. Rozpoznała go. Chirurg złamanych serc.
Komentarze (22)
Ale spoko bardzo.
Dzięki!
A jednak jak na razie mało soczyste.
Zdarzy się :)
Dzięki!
Bo wiesz, to była niezła historia jak na tak krótki tekst.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania