Elwira part 1

Elwira miała już dosyć swojej pracy. Mimo pracy w swoim zawodzie, który miała po zdanym egzaminie, to atmosfera w restauracji Piramix była nie do zniesienia. Ciągłe zmiany grafików, przedłużanie zmiany w pracy, bez jakichkolwiek konsultacji. Zabierane napiwki, chamscy klienci. Cierpliwość Elwirze skończyła się kiedy szef powiedział, że za nadgodziny w ubiegłym miesiącu dostanie urlop bezpłatny w wysokości ilości tych godzin, a nie tak miało być się na początku , że każda nadgodzina miała być wypłacana razem z wynagrodzeniem miesięcznym, po ich dokładnym zliczeniu. Oczywiście zawód kelnerki, który wykonywała nie zapewniał wysokiej pensji, więc El aby zapłacić za wszelkie rachunki brała nadgodzin tyle ile się dało. Chciała zapewnić sobie stabilność finansową, ale jej szef Mariusz nie był skłonny do dyskusji. Wzięła kartkę z zamówieniem, które przyszło i na odwrocie ręcznie napisała wypowiedzenie. Nie miała już siły i ochoty pracować za darmo. Czas wolny był jej niepotrzebny, a gotówka była mile widziana pod każdą postacią. Będąc w domu włączyła swój stary laptop, i porozsyłała swoje curriculum vitae na kilka ogłoszeń. Nie miała pojęcia co do tego czasu będzie robić w domu. Wcześniej nie miała czasu na cokolwiek. Czy dla swojej siostrzenicy, czy matki. Ta druga bardzo często w złości wypominała jej, że za dużo pracuje i że nic z tego nie ma. Zawsze głośno i bezczelnie mówiła, żeby znalazła sobie bogatego męża. Elwę bardzo to bawiło, bo nie była ani ładna, ani też mądra. Poszła na studia ale na ostatnim roku powinęła jej się noga z ulubionym językiem angielskim i nie ukończyła ich. Wściekła na świat i samą siebie szukała jakiejkolwiek pracy, a nowo otwarta restauracja i dyplom kelnera z technikum przydał się do zdobycia posady kelnerki w tejże restauracji. A początki były m, ciężkie, nie narzekała zbyt wiele. Znała swoje miejsce jako nikt ważny, jako dziewczyny na posyłki, zwykłej kelnerki. Znosiła swojego szefa, który zawsze zarzucał jej, że nie wygląda jak kobieta nawet w spódnicy. Prychała na niego niezadowolona mając go za palanta bez serca. Miała głęboko w nosie co sądzi szef czy jego żona. Krępowały ją typowe kobiece ubrania. Lubiła granatowy kolor i glany, a ze swoją skórzaną kurtką rozstawała się tylko na okres zimowy. Słuchała metalu, i zespołu Quenn ale lubiła zwykłe popowe kawałki, które chciała czy nie wpadały w ucho. Kochała do szaleństwa książki. Najbardziej Anię z Zielonego Wzgórza. Jak na osóbkę grającą twardą zawodniczkę byłoby to dla nie jednej osoby wielkie zaskoczenie. Czytała ją w swoim ulubionym czarnym bujanym fotelu naprzeciwko okna. Na mahoniowym stoliku obok stał zawsze kubek z ulubionym Earl Grey'em z cukrem i mlekiem. I tak mijały samotne wieczory, bo Elw nie szukała drugiej połówki. Teraz jedynego czego potrzebowała to pracy. Kiedy po oddaniu wypowiedzenia siedziała właśnie a ulubionym fotelu i trzymała Anię w rękach z zamiarem jej przeczytania rozdzwoniła się jej komórka. Zwykła motorola, stara jak świat, z klapką. Dzwonił Mariusz. Westchnęła zrezygnowana i odebrała telefon:

Tak słucham? - czekasz na to, co twój ukochany były szef ma do powiedzenia.

Cieszę się, że rzuciłaś tą robotę. Mam dla ciebie coś lepszego. Jesteś zainteresowana? Chcesz się dowiedzieć więcej? Przyjdź do restauracji o osiemnastej, oferta będzie aktualna tylko dzisiaj. Do zobaczenia Elw. - i się rozłączył. Nie miała pojęcia o co chodzi? Pocieszające doprawdy, że cieszył się, że rzuciła swoja pracę u niego. Fantastyczne, doprawdy. Z czystej ciekawości wybierze się tam, aby móc dowiedzieć się o co chodzi Mariuszowi. Co ten rudy, gruby facet chce od niej?

Kolejny raz twój telefon zawibrował oznajmiając że dzwoni Sybilla, twoja najlepsza przyjaciółka. Odebrałaś już po pierwszym sygnale i umówiłaś się z nią w znanym fast foodzie na szybki obiad. Rzuciła tylko hasło że ma kryzys i potrzebuje rozmowy. Otaczały cię same tajemnice, już buzowała od tej swojej ciekawości. Nie przebierając się z jeansów i czarnej bluzki pomalowała rzęsy i była gotowa do wyjścia. Przed wyjściem włączyła pranie na dwie godziny licząc że wróci do tego czasu. W restauracji była na czas. Syb była uroczą blondynką z ciemnymi pasemkami i prostą grzywką. Elwira uważała, że Syb ma styl. Zawsze dobierała tak swoją garderobę, że wygląda oszałamiająco, nawet w zwykłych adidasach. Jej piękny uśmiech i lekki makijaż wystarczał, aby wszystkie męskie spojrzenia były na nią skierowane. Taki był jej urok. Kochała swoją przyjaciółkę jak siostrę, znały się już wiele lat i nie miały przed sobą żadnych tajemnic. Usiadłszy ze swoim zestawem pod oknem, które wychodziło na ulicę przedstawiając jeżdżące samochody zajęły się jedzeniem. Po chwili, gdy El kończyła swoje frytki Sybilla w końcu zaczęła mówić.

- Mam kryzys, El. Ratuj. Samuel jest jakiś dziwny w stosunku do mnie. Nie poznaję go. Zaczął nową pracę w sklepie sportowym i...Sama nie wiem, pewnie znowu coś wyolbrzymiam. Idzie jutro z ludźmi z Dertu na świętowanie nowych pracowników. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. I kto może iść? Tylko pracownicy. Bez osób towarzyszących. Jakieś to dziwne, zawsze wszędzie razem chodziliśmy. Przeżywam? - Sybilla westchnęła głośno zajadając swoje frytki. Uśmiechnęła się do El szukając odpowiedzi na wszelkie pytania.

- No serio. Przeżywasz. Jesteście razem od zawsze. Daj spokój czym ty się martwisz. On cię kocha i ty jego co za wielka filozofia. Ufasz mu prawda? Wiem, wiem, pamiętam te akcje kiedy jakaś laska wysyłała mu nagie zdjęcia, ale pamiętasz to było na samym początku waszego związku. Coś się zmieniło? - ten temat będzie się ciągnął. Nie lubiła Samuela, ale musiało jej wystarczyć to, że jej przyjaciółka kocha go. Niestety. Jakie to było straszne, że kiedy widząc tę blond czuprynę Sama miałaś ochotę mu przywalić za wszystko przez co twoja przyjaciółka cierpiała. Ale jak Syb potrzebowała wsparcia, to starała się nim być. Za wszelką cenę. Samuel był trochę psychicznie nękany. Próbowałaś zrozumieć, że ma ciężko w domu i dlatego bywa bardzo nerwowy i zanadto zazdrosny. Ale to tak bez przekonania. Opowiedziała jej o porzuceniu pracy i propozycji swojego chlebodawcy.

-No ciekawe co ten rudy wymyślił. Może chce żebyś była jego damą do towarzystwa? Przecież kocha swoją żonę. Może będziesz jego niewolnicą i będzie kazał ci nosić sobie śniadanie w samym fartuszku. Przecież takie rzeczy się dzieją naprawdę. Albo masz urodzić mu dziecko? Jego żona to chyba bezpłodna jest co? Tyle lat po ślubie i nic. Pewnie komisja do spraw rozmnażania już była u nich w domu nie raz.

- Weź przestań, bo zaraz zwrócę to co jadłam. Taki oblech. Nigdy bym się nie zgodziła na coś takiego. Jeszcze nie oszalałam z braku gotówki. Chyba. Chociaż prawo nie ułatwia im życia. A bez dzieci podatki płacą jeszcze większe. Nie da się ukryć, że dziecko by im się przydało. Kiedyś to chociaż by zaadoptowali, pełno było tych dzieciaczków, a teraz już w ogóle nie ma tych domów dziecka. Co to biznes robi z ludźmi. - wzdrygnęła się wyobrażając sobie sytuacje przedstawioną przez Syb. Nie wyobrażała sobie, żeby miała urodzić komuś takiemu dziecko. Nigdy w życiu. Była młodą zaledwie dwudziestoczteroletnią kobietą i nie był czas na potomstwo. Jakby prawo nie miało jej zmuszać do ślubu przed trzydziestką to zostałaby sama już do końca. Ale bycie wyrzutkiem w społeczeństwie nie bardzo jej pasowało. Gdzie by mieszkała? Nikt nie udzieliłby Wyrzutkowi miejsca. Bez względu na wszystko. Miała jeszcze rok czasu, aby znaleźć wybranka i ułożyć sobie życie. Cóż nie zachęcała nikogo za bardzo swoją postawą, ale taki miała charakter. Jeśli na pół roku przed 25 rokiem życia nie będzie miała żadnego kandydata, to pójdzie do Ośrodka Wspierającego Zakładania Rodziny i przydzielą jej kogoś z systemu i nie będzie miała wyboru. Najgorszym znakiem nowych oświeconych czasów, które były stawiane pod znakiem wielodzietnej rodziny były zastrzyki ciążowe jak i wezwania do ślubu. Technologia nie była okrutna, lecz ludzie. Takim młodym jak ona dawali serię zastrzyków i gotowe. Była w ciąży albo nie. Oczywiście najpierw ślub zaplanowany przez Ośrodek i zainteresowane strony. Ona na pewn nigdy z własnej woli nie wzięłaby udziału w czymś takim. Żeby nie była jej zgoda do tego potrzebna bardzo ją to irytowało. Nie miała zbyt wiele pieniędzy aby zaszczepić się na czarnym rynku przeciwko niej. Było to niezbyt bezpieczne, ale to był jedyny sposób. Studiując chroniła siebie, lecz nie na długo. W dobrym położeniu były osoby, które miały już swoją parę chłopaka czy dziewczynę. Ułatwiało to wiele spraw. Ale Elw była sama. Trochę się bała dnia kiedy będzie musiała iść po to , aby został jej wylosowany małżonek. Musiała sama pomóc sobie, póki był na to czas. Spotykała się z paroma mężczyznami, ale ich nie interesował żaden związek. Nic, kompletnie. Wiedzieli że tak czy siak ktoś im się NALEŻY i urzędu i nie była to żadna uprzejmość z ich strony. Tak więc Elwira nie miała najłatwiejszego zadania a brak pracy, pogarszał sytuację. Tak rozmyślając telefon po raz kolejny dnia dzisiejszego zadzwonił. Tym razem był to jednak numer zastrzeżony. Okazało się, że praca znalazła człowieka. Dzwoniła kobieta o imieniu Mertis Fenczeni i zaprosiła ją na rozmowę o pracę jako gospodyni domowa. Żałowała że akurat oddzwonili tylko z tejże oferty. Nie miała ochoty zostać pomocą domową, ale cóż. Los widocznie tak chciał. Nie wiedziała że właśnie tutaj jej historia życiowa wykona ostry zakręt i nabierze jeszcze większego pędu. W domu rodzinnym do czasu, kiedy się nie wyprowadziła robiła wiele rzeczy. Matka była zbyt leniwa, żeby zrobić obiad czy umyć okna. Alkohol bardzo zmienił charakter matki. Lerna zaczynała dzień od piwa i kończyła na nim. Popalając czerwone mocne papierosy życie jej upływało. A koło niej bałagan rósł. Nie przejmowała się obiadem czy czymkolwiek miała córkę którą przecież wychowała i ta powinna okazać trochę wdzięczności swej matce. Dlatego też praca jako gosposi dla Elw jest przywracaniem wspomnień, niekoniecznie tych najlepszych. Rozmowa miała się odbyć tego samego dnia o godzinie siedemnastej pod wskazanym adresem. Nie miała zbyt wiele czasu na zdecydowanie się. Nie wiedziała co proponuje jej Rudy, ale miała przeczucie że to coś niemoralnego. Z kim jak z kim ale z Rudym nie miała ochotę nawet na herbatę.

Dom wyglądał oszałamiająco. Piękny granatowy dach, biała elewacja, cudownie ozdobny biały płot z kiściami wingron. Będąc pod tą luksusową willą zachwyciła się, a oczy jej się zaświeciły od tych wspaniałości. Czuła że jej los może się tutaj odmienić. Zdecydowanie na lepsze. Bo czego więcej jej potrzeba jak pieniędzy? A praca w takim miejscu pozwoli jej na wiele rzeczy, na które dotąd mogła tylko popatrzeć. I to było piękne.

 

- Witam, proszę wejść - Siwy majordomus otworzył drzwi do rezydencji, tuż po tym jak przeszła przez główną bramę. Zdjęła marynarkę, która została odwieszona na pobliski wieszak. Wnętrze było imponujące. Złote ramy dookoła obrazów, złote żyrandole i zwykły czarny marmur. Będzie co robić- taka myśl przeszła jej przez głowę. Majordomus poprowadził ją schodami w górę, gdzie miała odbyć się rozmowa. Serce miałaś w gardle. Na identyfikatorze widniał napis Filip. A więc Filip poprowadził cię do pierwszych z brzegu drzwi i zapukał. Cały czas milcząc. Usłyszawszy „proszę” wypowiedziane srogim głosem ciarki przeszły ci po plecach. Uchyliłaś drzwi i z dumnie wypiętą piersią ruszyłaś na spotkanie o pracę.

Kobieta siedząca za biurkiem szybki pisała coś na laptopie, który milcząco poddawał się zabiegom. Spojrzała na osobę która wchodziła do biura. Gestem zaprosiła ją aby usiadła.

- Pani Elwira Prymit? Powiedziałabym że miło mi panią poznać, ale to nieprawda. Właśnie tydzień temu zginęła moja gosposia w wypadku samochodowym. Ciężko się z tym oswoić. Jednakże nie ma komu zajmować się posiadłością, a jak widać jest tutaj co robić. Ja całymi dniami pracuje i nie mam czasu nadzorować przez cały czas pracy służby. Nie powinna się Pani tutaj nudzić. Jej włosy koloru zboża były w ekstrawagancki kok. Nadawało to jej powaznym rysom twarzy elegancji i powagi. A oczy miała koloru czekolady, tak ciemne, że wydawałoby się, że są straszne. Lecz jakiś błysk w oku psuł wrażenie potęgi bijącej od pracodawcy.

- Tutaj jest umowa. - Fenczeni podała jej do reki umowę swoimi wypielęgnowanymi dłońmi z pomalowanymi paznokciami. Elwira spojrzwaszy na zakres obowiązków, nie była zaskoczona. Wynagrodzenie jednakże było za wysokie. Oczy wyszły jej z orbit. Dwadzieścia złoty za godzinę? Czy oszalała i oczy ją oszukują? Niemożliwe. Mertis patrzyła uważnie na swoją nową pracownicę, bo wiedziała że nikt jej nigdy nie odmówił. A widząc spojrzenie tej drobnej brunetki wiedziała, że dla Elwiry praca zacznie się już jutro.

- Przepraszam, ale czy to nie jest za wysokie wynagrodzenie? Doprawdy, mam znikome doświadczenie, nie wiem czemu w ogóle chce mnie pani zatrudnić. - Elwirze robiło się na przemian zimno i gorąco. Co też wyprawia? Chce tą pracę czy nie? Właśnie otwiera sobie furtkę do lepszego świata, a swoją gadaniną tylko przymyka te drzwi.

- Nie powiedziałam, że jest pani zatrudniona, parę osób czeka jeszcze na rozmowę. Proszę oczekiwać na telefon. Każda z kandydatek ma jeden dzień próbny. Pani zacznie pierwsza. Zapraszam jutro na godzinę szóstą rano. Dziękuję za rozmowę i do widzenia. - Fenczeni wstała i podała swoją dłoń na pożegnanie ściskając ją delikatnie. Elwira pożegnała się uprzejmie i w towarzystwie Filipa opuściła gabinet.

Następne częściElwira part 2

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Niemampojecia96 20.05.2016
    Twoja fantazja niejako zainspirowała mnie, taki trochę Huxley bez Huxley'a
  • ausek 20.05.2016
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Odniosłam wrażenie, że trochę za bardzo pędzisz z akcją i chcesz za jednym razem dużo wiadomości przekazać czytelnikowi. Kiedyś, ktoś doradził mi, że dużą część takich informacji można sprzedać odbiorcy w dialogach, zmniejszając w ten sposób opisy. ;)
    Trochę kuleje też interpunkcja i rzucają się w oczy powtórzenia. Jest to już widoczne na samym początku tekstu – 3 x praca. Wiem, jestem przeczulona, ale sama z tym walczę i może dlatego to zauważam.:) Chętnie zajrzę do dalszych części, a na dobry początek zostawiam soczystą 4. :)
  • Rosa 23.05.2016
    Dziękuję! Umysł pędzi z akcją staram się dodawać trochę opisów, żeby jakoś to zwolnić, ale ciężko mi idzie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania