Era Smoka - rozdział 1 (część. IV)

~*~

 

- Córeczko… - łkała kobieta. - Dlaczego?! Dlaczego nigdy mnie nie słuchałaś! Nie leżałabyś teraz tutaj martwa!

- Alano, uspokój się. - Odparła znachorka – Twojej córce już nie pomożesz. Ale pamiętaj, że w ciele tej małej istotki, którą trzymasz w ramionach, jest część duszy twojej córki.

- Gdyby nie to dziecko Luna by żyła!

- Nie bądź głupia! - Warknęła kobieta – Spójrz na jej czoło! Widziałam już ten znak na wieży świętej góry. - Dodała. Alana popatrzyła na noworodka, które zasnęło w jej ramionach. - Tą dziewczynkę wybrał sam duch planety. Powinnaś być dumna. Odkąd pamiętam, ciągle powtarzano, że tylko raz Eyope pojawiła się na tej planecie jako żywy człowiek. A teraz, trzymasz w ramionach jej nowe wcielenie.

- Duch Thuban wybrał dziecko mojej córki? Ale dlaczego? - Zapytała zaskoczona. Zapłakanymi oczami popatrzyła na śpiące dziecko swojej zmarłej córki.

- Nie musisz ukrywać prawdy. Wiem, kim jest jej ojciec. - Powiedziała spokojnie staruszka. Alana popatrzyła na nią z przerażeniem. - Ale nie musisz się bać. Nie wydam was. Skoro duch Thuban wybrał to dziecko, znaczy tylko jedno. Mała jest wybrana by dopełnić przeznaczenie swojej poprzedniczki, która także była wcieleniem Eyope.

- Będzie umiała władać magią?

- Będzie. Zastanawia mnie tylko fakt, czy tą samą, co jej ojciec. - zamyśliła się. - Teraz musisz ją wychowywać tak, żeby nie odkryła swoich magicznych zdolności do swoich osiemnastych urodzin. Jeśli wcześniej odkryje swoją moc…

- Nic nie mów. - Odparła Alana. - Będę tak wychowywała wnuczkę, żeby nikt się o tym nie dowiedział.

- A i jeszcze jedno – odparła kobieta zanim wyszła z pomieszczenia. - Mała nie może się dowiedzieć, kto jest jej ojcem. Gdyby ludzie pytali o jej dziwne znamię na czole, mów, że jest dzieckiem maga. To powinno ją uchronić przed przedwczesną śmiercią.

- Nie wiem jak ci dziękować….

- Nie musisz – uśmiechnęła się. - Zanim zostałam znachorką, byłam kapłanką na świętej górze. Skoro duch planety wybrał tą małą, będę ją chronić. Nawet kosztem własnego życia.

 

Od tego zdarzenia minęło pięć lat. Niemowlę wyrosło na śliczną dziewczynkę o złotych oczach i blond włosach. Na czole dziewczynki była grzywka, która zasłaniała znamię na czole. Tak jak inne dzieci, miała swoje małe marzenia. Babcia zawsze powtarzała jej, że mimo tego, że jest sierotą, dla niej jest najważniejszą istotą na świecie.

Pewnego dnia, bawiła się ze swoją przyjaciółką Lilo na rynku, w stolicy kraju. Lilo była córką maga Lestata i tak samo jak Milo, wychowywała się bez matki. Dziewczynki zaprzyjaźniły się, gdy lokalna banda dokuczała dziewczynce.

Dziewczynki czekały zniecierpliwione na wizytę smoczego władcy, który razem ze swoim smokiem składał dzisiaj wizytę w Krainie Tysiąca Łez. Wszyscy o tym mówili. Każdy chciał zobaczyć Sakańczyka. Jednak grupa starszych chłopców nie mogła się pohamować i zaczęła dokuczać Milo.

- Ej, dziwolągu! - Krzyczał jeden z nich. - Gdzie twój tatuś co? - Grupa chłopców zaczęła chichotać.

- Nie mam tatusia. - Powiedziała spokojnie. - Umarł, gdy nie było mnie jeszcze na świecie.

- Akurat! - Krzyczał drugi. - Twoja matka musiała być maszkarą to i uciekł od niej! - Krzyki i dokuczanie innych dzieci powodowało u niej płacz. Teraz nie było inaczej. Zaczęła płakać i pobiegła w kierunku domu jej przyjaciółki, który znajdował się tuż obok wejścia do zamku króla. Po chwili poczuła jak uderza w coś miękkiego i jak upada na tyłek. Zapłakanymi oczkami popatrzyła do góry. Przed nią stał wysoki mężczyzna o srebrnych oczach oraz długich blond włosach. Wokół jego oczu połyskiwały srebrno niebieskie łuski. Na jego głowie dostrzegła koronę.

Mężczyzna obserwował ją w taki sam sposób, jak obserwował kiedyś kobietę, która mieszkała w tej krainie.

- Wybacz jej Panie… - Powiedział Lestat, który pojawił się znikąd. - To jeszcze dziecko, nie wie co robi…. - Popatrzył na nią przerażonym spojrzeniem. - Ukłoń się! To król Smoczego królestwa! - Prawie krzyczał. Jej małe oczka zrobiły się wielkie. Król tylko uśmiechnął się i kucnął naprzeciwko dziewczynki.

- Jak ci na imię mała panienko? - Popatrzył na nią swoimi srebrnymi oczami.

- Milo, prze króla… - Powiedziała. Król tylko się zaśmiał.

- A ile masz lat?

- Pięć…. - Powiedziała i spuściła głowę. Kątem oka zobaczyła jak biały smok przygląda się jej oraz królowi. Miał przerażoną minę. Dziewczynka była bardzo podobna do króla.

- Miło mi cię poznać, młoda damo. - Popatrzył na jej zapłakane oczy. - Kto spowodował, że ta śliczna buźka jest taka zapłakana? - Nic nie mówiła. Bała się, że jak naskarży na nich, znowu ją zbiją. Jak ostatnio. Byli starsi od niej, taka mała dziewczynka nie była dla nich żadnym przeciwnikiem.

- Nie bój się, nikt nie zrobi ci już krzywdy. - Popatrzyła na króla i ponownie spuściła wzrok.

- Lokalni chłopcy mi dokuczają. Mówią, że jestem sierotą i że mój tatuś mnie zostawił bo mnie nie chciał. - Powiedziała dusząc płacz. Król zmarszczył brwi i popatrzył na Lestata.

- To prawda? Nie ma rodziców? - Lestat znał sekret babci dziewczynki. Nie chciał ich wydać. Nie przy obecności króla innego królestwa.

- Prawda Panie. Nie ma rodziców. Jej matka zmarła wydając ją na świat. - Król popatrzył na dziecko i pogłaskał je po głowie.

- Biedna dziewczynka… - Wyszeptał. W tym samym momencie rozległy się krzyki jej babci, która biegła do niej przerażona widząc, w czyjej obecności jest jej wnuczka.

- Milo! - Krzyczała. - Milo dziecko! - Dobiegła i pokłoniła się królowi. - Wybacz jej Panie! Więcej się to nie powtórzy…. - Tłumaczyła ją babcia. Król tylko popatrzył na kobietę.

- Spokojnie. Tylko rozmawiałem z tą małą damą. Prawda? - Powiedział i uśmiechnął się do dziewczynki. Także się uśmiechnęła. Jej babcia nie raz mówiła, że ma taki sam uśmiech jak jej matka. Król także to zauważył, bo momentalnie spoważniał i dotknął jej policzka. - Luna….. - Wyszeptał. Wyciągnął dłoń w jej kierunku i pomógł dziecku wstać. Otrzepał jej sukienkę i rozejrzał się dookoła tak, jakby kogoś szukał. Westchnął i popatrzył w jej małe, złote oczka.

- Tak, prze królu? - Zapytała zadzierając głowę do góry. Król tylko się uśmiechnął.

- Nie pozwól, by w twoich ślicznych oczkach znowu pojawiły się łzy. - Powiedział. Popatrzył na Lestata. - Dopilnuj, by ta lokalna banda, co dręczy tę małą dostała odpowiednią karę. - Powiedział. Pomachał jej i poszedł wraz ze strażami w kierunku zamku. Biały smok obserwował uważnie dziecko. W końcu sam także pokierował się w stronę zamku.

To był pierwszy raz, gdy Milo zobaczyła swojego ojca. Jednak nie wiedziała o tym. W jej małym serduszku pojawiła się nadzieja, że może jej ojciec jednak żyje i gdzieś chodzi po tym świecie. Bardzo chciała go znaleźć. Postanowiła, że gdy tylko dorośnie, wyruszy w swoją pierwszą podróż w poszukiwaniu ojca.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania