erotyk haitański
przez otwarte okiennice
snuł się kreolski śpiew
z ognikiem oliwnej lampy
pod srebrnym filigranem
płynęliśmy w transie
żarliwy houngan i uległa ofiarnica
czciciele lubieżnej Ezili
wieczorne bębny ścichły
w zaułku stromej uliczki
gdy frykcyjnym rytuałem
zapamiętałą ekstazą
żgaliśmy czułe rozkołysanie
umilkło uliczne canto
opadłaś cicha jak lalka
z wonnym anyżem
wanilią we włosach
i sama bogini odeszła zmęczona
unosząc nas w dłoni
Komentarze (5)
Nikt się o nich nie martwi
W transie roztańczeni
Padają w końcu zmęczemi
Z pierwszym promieniem
Znikając stają się cieniem
Lecz kiedyś na tle srebrnej tarczy
On z Nią znów dla was zatańczy
*
Najbardziej podoba mi się ostatnia strofa.
I w ogóle czegoś nowego się dowiedziałam
Coś tajemniczego tutaj doznałam.
Fajnie, fajnie. Pińć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania