Poprzednie częściFałszywy prorok - Rozdział 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Fałszywy prorok - Rozdział 2

- Czy ty w ogóle jesteś kapłanem? - spytał komendant straży. Był on grubym, średniego wzrostu mężczyzna z rudym wąsem i ogoloną głową.

- Oczywiście, komendańcie - odpowiedział Bonifacy.

- Wiesz, kapłani raczej nie powinni robić takich rzeczy, to obraza dla naszego kościoła, powinieneś godnie reprezentować swoje otoczenie - powiedział sceptycznie żolnierz.

- Wie Pan, sikałem przed burdelem bo jest to miejsce brudne i prostackie, religia nie toleruje takich miejsc - odrzekł ksiądz.

- Tak czy siak każdy normalny kapłan nie odpierdala takich rzeczy, ale jest też inna sprawa, ludzie widzieli jak wychodzisz z tego burdelu, co tam niby robiłeś? - spytał żołnierz.

- A tam, szkoda gadać, próbowałem po prostu odciągnąć mężczyzn od niemoralnych czynów, nawrócić nierządnice.... - powiedział Bonifacy zamyślajac się.

- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, tak czy inaczej kara musi być. Zapłacisz 100 sztuk srebra - powiedział Komendant.

- Aż tyle - wykrzyknął kapłan i ze zrezygnowaniem zaczął wyciągać mieszek z pieniędzmi.

Nagle do komendanta przyszedł inny żołnierz. Zaczął mówić mu coś na ucho i pokazał jakiś papier który mógł być listem gończym.

- Hmmm faktycznie - powiedział Komendant patrząc się na Bonifacego.

- Słuchaj no kapłanie - powiedział jeszcze raz - czy przypadkiem to nie ty jesteś na tym rysunku - powiedział pokazując kapłanowi list gończy.

Ksiądz popatrzył na list z gończy i ze strachem uświadomił sobie że rysopis bardzo go przypomina. Bonifacy był wysokim mężczyzną z ogoloną, łysą głową i długim zakrzywionym kruczym nosem. Twarz na papierze była bardzi podobna ale nie mógł być to on, szczególnie że naprawdę nikomu nigdy nie podpadł ani niczego nie zrobił.

- Owszem ten człowiek jest podobny do mnie, ale to nie może być ja, ja nic nie zrobiłem - odpowiedział poddenerwowany kapłan.

- O tym się przekonamy, jutro przyjadą świadkowie i oni potwierdzą czy to ty stoisz za zbrodnią. Bo widzisz, w sąsiedniej wiosce zamordowano trzech ludzi, zabójca zdołał zbiec. Na szczęście znajdował się tam pewien człowiek który doskonale odwzorował jego twarz i sporządził rysunek. Cóż jutro się przekonamy czy to ty, póki co zostaniesz w lochu - odrzekł strażnik.

Po dłuższej chwili Bonifacy przesiadywał w celi. Zabrali mu część pieniędzy w ramach grzywny i jego krótkie ostrze - jedyną broń, która w sumie miał. Mężczyzna był zły na siebie, bez sensu wywołał chaos pod burdelem, nie wiedział że w tym mieście panuje taka dyscyplina, miasto te nie należało do najczystszych i dlatego ździwił się że strażnik zwróci na to uwagę. Bonifacy uważał się w tym momeńcie za głupka. Jeszcze miał problem który wogóle go nie dotyczył. Miał nadzieję że wszystko dobrze się potoczy i zostanie uwolniony. Ogólnie loch w którym się znajdował był pod miastem. Temperatura tu była o wiele niższa i jedynym źródłem światła było małe okno z kratą. W lochu znajdowało się kilka cel, w każdej było po dwóch,trzech więźniów, w zależności jaką bardzo dużo była cela.

Bonifacy także miał współlokatora.

Był on chudym mężczyzną w średnim wieku z bardzo długim czarnym wąsem i brodą, krótkie włosy znajdowały się na jego głowie.

- A ty za co siedzisz - spytał się Bonifacego.

- Jestem podejrzany za jakieś zabójstwo - odpowiedział - jutro przyjdą świadkowie potwierdzić czy to rzeczywiście ja, ale wiem że jestem nie winny, więc nie mam się o co martwić.

Chudy mężczyzna popatrzył na Bonifacego swym chłodnym wzrokiem i powiedział po cichu - nie wyjdziesz stąd żywy....  Nikt nie przeżyje.. - dokończył nieznajomy

- Oczyma ty gadasz? - zapytał ksiądz.

Nieznajomy wstał z podłogi i podszedł do Bonifacego, wyciągnął swoją rękę i dotknął nią czoła księdza. Kapłan chciał się odsunąć od niego ale nagle znieruchomiał. Zdawało mu się że przestał oddychać, a czas stanął w miejscu. W ten w jego umyśle pojawiła się wizja. Zobaczył w niej Hernest, było ono atakowane przez wielką armię wrogich wojsk z południa, strażnicy miasta dzielnie bronili swego terytorium ale wrogów było znacznie więcej. Agresorzy palili, gwałcili i zabijali. Nagle wizja konfrontacji ustała i Bonifacy widział teraz krajobraz całkowicie zburzonego miast opływającego krwią, na ulicach leżało pełno trupów, a w mieście nie było żywej duszy. Po krótkim czasie wizja ustała a Bonifacy znowu znajdował się celi. Ciężko dyszał  i był zalany krwią. Popatrzył się na nieznajomego i zapytał - kim jesteś i co to ma znaczyć?

- Nie czas na wyjaśnienia, jeśli chcesz się wydostać to musisz mi pomóc zostało nam kilka godzin...

 

Od autora: Rozdział drugi był trochę nudniejszy i spokojniejszy, ale to cisza przed burzą, więc spokojnie. Zapewniam wam że w trzeciej części akcja już się rozkręci, poprostu dajcie mi szansę. Piszcie mi czy jest jakikolwiek sens pisać to dalej, komentuje i zachecajcie mnie do kolejnego pisania, a rozdział pojawi się nie długo.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania