Finlandia
Witaj Justynko!
Postanowiłem, że do Ciebie napiszę, bo nie umiem Ci tego powiedzieć bezpośrednio, stojąc tuż obok, będąc świadom tego ogromu wrażeń, dni, wspólnych dni.
Jak zapewne się domyśliłaś, chcę zakończyć tą agonię, tą nierówną walkę.
To co robimy jest zaprzeczeniem miłości, stwarzamy pozory, jesteśmy jednakowo znudzeni, zniesmaczeni, jak zwał, tak zwał.
Poznaliśmy się w tragicznym dla Ciebie momencie, jak powiedziałaś po czasie, była to zapaść coś, czego nie życzysz najgorszemu wrogowi.
Spotkaliśmy się tak przypadkiem, coś mnie tknęło, by zapytać o internistę, akurat Ciebie.
Odpowiedziałaś tak grzecznie, tak miło, pokazałaś gdzie ostatnio wchodził, a ja nie mogłem nacieszyć się Twym widokiem.
Tak zjawiłem się w Twoim życiu, naszym krótkim czasie.
Pozwoliłaś mi usiąść obok i w oczekiwaniu na przyjęcie, zaczęliśmy wymianę zdań na tematy bieżące, następnie osobiste porównania.
Mógłbym tu nadmieniać o tym w chronologicznym szeregu, bardzo uporządkowanym, bo to było dla mnie czymś tak znaczącym, że wszystko zapamiętałem.
Kolejne tygodnie to moje najlepsze chwile, czułem potrzebę przekazywania Ci otuchy, doprowadzenia Twego bytu do funkcjonalności.
Niekończące się opowieści, o tym jak byliśmy dziećmi, co nam się przytrafiało, co sprawiało radość, czym się zajmowaliśmy.
Te wszystkie nadzieje, plany, szybki sen, bo rano znowu czeka życie, nasz zwariowany dzień, w którym posiłki przeszkadzały w kontynuacji procesów, jakie w naszej głowie zachodziły.
Widziałem w Tobie taką dziewczynkę, zagubioną, bardzo niewinną, co tylko chce trochę zrozumienia, dystansu od problemów, a nade wszystko powiernika,
Wyobrażałem sobie nas, jak razem mieszkamy, prowadzimy dom, dzielimy obowiązkami, cieszymy z powrotu z pracy.
Byłem tak naiwny, że będziemy swoimi pierwszymi kochankami, że zrobimy to po ślubie, pełni obaw o to by sprostać oczekiwaniu, ja Twojemu, a Ty…
Te nasze zachwyty na temat naszych podobnych przemyśleń, te Twoje słowa, o mym świeżym podejściu do życia tak innym , tak bardzo romantycznym.
Wysyłałem Ci esemesy z pytaniami, o tym co jest w Tobie takiego, że ja chce z Tobą się dzielić nawet intymnymi myślami, że leżąc chciałbym się chociaż przytulić, powdychać Twe balsamy, poczuć kobiece sfery erogenne.
I tak mijały miesiące, ku naszej uciesze, mogłaś już obejść się bez antydepresantów, stałaś się bardziej buńczuczna, bardziej i odważniej wypowiadałaś opinie, na wiele spraw.
Zauważyłem, że to co Cię kręci, to jednak wir życia towarzyskiego, jak sama ostatnio przyznałaś na imieninach Beaty.
Tam zresztą przeszłaś samą siebie mówiąc, że picie Finlandii i parę bachów skręta to prawie taka jazda jak orgazm przez sen.
Twoje zmienne nastroje , wzdychania, przewracanie oczyma, wypominanie mi, że jem za głośno, a to że trochę obrastamy rutyną.
Przypominanie mi, że powinienem mniej się przejmować, że mało we mnie werwy, jestem zbyt pasywnie nastawiony do życia, no nie jestem takim jakiego Ty byś chciała.
To wszystko było dla mnie inne, nie taką Justynę poznałem, nie takiej chciałem, nie takiej zmiany oczekiwałem po leczeniu.
Czy taka przemiana była możliwa, czy tamta była wynikiem doła?
Nie umiem na to odpowiedzieć i nie chcę już tego wiedzieć, to w tym momencie mało istotne, zważywszy na fakt, że nie ma w nas nic co da się połączyć.
To wszystko się skończyło, a jak zwykle czarę goryczy przelewa jakiś niuans, drobiazg, przypadek, tak i teraz to nastąpiło.
Ot, zwykła rozmowa i tak dla sprawdzenia czy mnie słuchasz wstawka – „Wisła jest lepsza od Legii”, takie zdanie nijak się mające do tematu.
I brak Twojej reakcji.
Ty po prostu byłaś gdzieś, ale gdzieś daleko, na pewno nie przy mnie.
Zrozumiałem, że ja to jestem z innej bajki, że nie ma nas, bo właściwie nigdy nie było, to było moje pragnienie, wymysł i trzeba je dziś pożegnać.
Na zakończenie, chcę Ci życzyć szczęścia w życiu, byś spotkała kogoś kto nie będzie statyczny, kto jak i Ty będzie lubił gwar, szaleństwo, plener, wyskoki.
Kto w tańcu będzie Ci nadgryzał płatek ucha, szeptając co chciałby w tym momencie zrobić, kto nie będzie opowiadał o przyziemności, a roztaczał wizje.
Kto wciąż będzie Cię zaskakiwał, uruchamiał, nakręcał.
Nigdy już oficjalnie się nie spotkamy, ale to nie metropolia, więc jeśli gdzieś , kiedyś, zeszły by się nasze drogi, to proszę byś tylko odpowiedziała na moje skinięcie głowy.
Nie chcę robić scen, udawać, że interesuje nas co u drugiego, sloganowych treści, obłudnych zdań typu – „Myślałam o tobie, musimy powspominać, to zdzwonimy się”
Dziękuję za te kilka miesięcy, czułem się potrzebny, kimś ważnym, nawet kochanym, choć pewnie to Cię dziś bawi.
Trzymaj się Justynko.
Żegnaj.
Komentarze (47)
Nie mozna sie sugerowac opinia innych
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania