Poprzednie częściFioletowy motyl

Fioletowy motyl (Rozdział 11)

ROZDZIAŁ 11

 

Klara miała wrażenie, że spada w przepaść, pędzi w dół z nieprawdopodobną prędkością, a pod nią rozpościera się nieprzenikniona czerń.

- Tak właśnie było... - Cezary otarł łzę, spływającą po policzku.

- Ale... Dlaczego Mikołaj mi o tym nie opowiedział? - poczuła okropny ucisk w gardle. - Przecież znamy się od lat. Nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Boże...

Cezary wyciągnął rękę i położył na dłoni synowej. Kobieta drgnęła i spojrzała pustym wzrokiem.

- Bardzo mi przykro, Klaro, ale to nie koniec historii... Płetwonurkowie szukali Mieszka, ale było to bardzo trudne zadanie. Morze, dopiero po ośmiu dniach nam go oddało. Turyści znaleźli ciało na plaży, kilka kilometrów od naszego domu. Przez te osiem dni praktycznie nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie wiedzieliśmy jak... Psycholog przychodził do nas codziennie, ale Mikołaj zamknął się w sobie. Po prostu zablokował się na bodźce zewnętrzne. Ja pojechałem, żeby zidentyfikować Mieszka. Krysia też chciała, ale jej nie pozwoliłem. Widziałem, że jest na skraju wyczerpania. Gdy policjanci podnieśli prześcieradło w kostnicy... Jezu... To był on. Mój syneczek, mój chłopak - głos Cezarego załamał się, a z oczu popłynęło kilka kolejnych kropel.

Klarze zrobiło się ogromnie żal mężczyzny, który siedział naprzeciwko. Teraz, to ona ujęła jego dłoń. Wiedziała doskonale, co przeszedł. Ona również straciła dziecko i to w mniej tragicznych okolicznościach. Lecz czy takie wydarzenie w życiu, można klasyfikować jako mniej lub bardziej tragiczne? Po chwili teść kontynuował.

- Po tym, jak pochowaliśmy Mieszka, trochę się uspokoiło. Policja już nie nachodziła nas z masą pytań. To był wypadek. I już. Mikołaj też zaczął się trochę otwierać. Jednak nieśmiało. To było tak, jakby uczył się na nowo komunikować ze światem. Krysia, choć nie chciała o tym rozmawiać, czuła się gorzej. Widziałem, że psychicznie jest coraz słabsza. Gasła w oczach. Kilka razy odwiedziła psychologa, ale lekarze kiedyś byli trochę inni. Doktor powiedział jej, że musi to przetrwać. Zagryźć zęby i przeczekać. Że musi być silna. Ale ona, biedna, nie dała rady. To było dla niej za wiele... Pewnego dnia, gdy wróciłem wieczorem, w domu panowała przeraźliwa cisza. Po śmierci Mieszka często tak było, ale ta cisza była inna. Złowroga. Natychmiast zacząłem wołać Mikołaja i Krysię, ale nikt nie odpowiadał. Zobaczyłem, że z łazienki wydobywa się światło. Gdy tam wszedłem... Boże...

Cezary ukrył twarz w dłoniach i zaczął szlochać. Klara rozumiała, że jest to oczywista reakcja. W końcu mężczyzna nikomu o tym nie opowiadał od wielu lat. Cierpliwie czekała na dalszy ciąg opowieści, choć podświadomie nie chciała już słuchać. Czuła się przytłoczona wszystkimi informacjami i historiami dzisiejszego dnia. Po chwili Cezary uspokoił się i kontynuował.

- Krysia leżała w wannie. Prawie cała zanurzona w czerwonej wodzie. Oczy miała szeroko otwarte. Wpatrywały się w Mikołaja, który stał w rogu łazienki Gdy jej dotknąłem... Jej skóra była lodowata. Była martwa. Odwróciłem się. Pusty wzrok mojego synka był wbity w jej ciało. Nawet nie mrugał. Jego twarz była w tamtym momencie pozbawiona jakichkolwiek emocji. Zastanawiałem się jak długo tak stoi i patrzy na matkę. Nagle przeniósł spojrzenie na mnie i powiedział: „Teraz mama jest już ze mną”. W tamtym momencie nie zrozumiałem. Ale wkrótce miałem się przekonać...

- ...jest już ze mną? - spytała Klara, bo sądziła, że jej teść się pomylił.

- Tak. Dokładnie tak powiedział. Mój świat się rozsypał jak karciany domek. Mikołaj był jedyną osobą, która została mi na tym świecie. Mój własny syn zaczął mnie jednak przerażać. Coraz częściej mówił o sobie w liczbie mnogiej. Twierdził, że jest jednocześnie Mikołajem i Mieszkiem. Wiedział wszystko o bracie. Znał jego zachowania na pamięć. W końcu byli bliźniakami. Naśladował jego styl mówienia, jego ruchy. Po prostu stawał się nim. Czułem niewyobrażalny żal, gdy opowiadał o tym, jak tonął, jak słona woda paliła go w płuca, jak bardzo się bał... Pewnego razu zapytał mnie dlaczego go nie uratowałem. Dlaczego jego taty nie było przy nim, by go wyłowić, by wskoczyć za nim w morskie odmęty. To było najgorsze, co ojciec może usłyszeć, wiesz? Czasami przyłapywałem Mikołaja jak bije się po twarzy albo uderza mocno głową o ścianę. Mówił wtedy jako Mieszko, że musi ukarać brata za to, co mu zrobił. Woziłem syna po wielu specjalistach. Jednak przed psychologami nigdy się nie otwierał. Po prostu siedział u nich na kozetkach milcząc. Kolejni lekarze załamywali ręce. Umieściłem go nawet na miesiąc w szpitalu psychiatrycznym. Było mi z tym okropnie, ale próbowałem go ratować, sprawić, by znowu żył normalnie. To też nie przyniosło żadnych rezultatów. Wreszcie poddałem się.

- ...i wysłał go pan do bidula.

- Tak...Czułem się z tym fatalnie. Myślałem, że po tym kroku Mikołaj zmięknie. Zrozumie, że by mu pomóc, sam też musi nad sobą pracować. Szczerze to liczyłem, że gdy trafi do bidula, zacznie prosić, żebym go nie zostawiał. Zrozumie, że jestem jego najbliższą osobą i się zmieni, wyrazi chęć jakiegokolwiek leczenia. Tak się jednak nie stało. Na początku odwiedzałem go w ośrodku kilkukrotnie, ale on... On jakby zamienił się w bryłę lodu. Nie chciał ze mną rozmawiać. Zamknął się w sobie na dobre. A ja odpuściłem...

Klara już sama nie wiedziała jak postąpiłaby na miejscu Cezarego. Jeszcze rano, gdy usłyszała od Grzegorza Dębskiego, że ojciec oddał syna do bidula, z łatwością go osądziła. Teraz, gdy poznała przerażającą historię swojego męża, ocena nie była już taka łatwa. Miała mętlik w głowie.

- Nie próbował pan już więcej się z nim kontaktować?

- Oczywiście, że próbowałem. Po kilku miesiącach, psycholog z domu dziecka, zadzwonił do mnie i powiedział, że Mikołaj zaprzyjaźnił się z pewnym chłopcem. Podobno nawet z nim rozmawiał i nie wykazywał żadnych oznak rozdwojenia osobowości. Odwiedziłem wtedy syna, licząc, że skoro czuje się lepiej, nawiąże ze mną kontakt. Byłem autentycznie podekscytowany. Stalo się jednak inaczej. Mikołaj wydarł się na mnie. Dosłownie wpadł w szał. Wrzeszczał, że nie chce mnie znać, że jestem okropnym ojcem skoro pozbyłem się go jak śmiecia. Po części miał rację... Moje serce pękło. Minęło bardzo wiele czasu zanim zacząłem układać sobie życie na nowo. Oczywiście co jakiś czas dzwoniłem do bidula, ale syn nie chciał ze mną rozmawiać. Nasze drogi się rozeszły. Skupiłem się na rozkręcaniu biznesu i okazało się, że mam smykałkę do interesów. Przestałem kontaktować się z Mikołajem. Uznałem, że jeśli będzie chciał mnie jeszcze kiedyś znać, odnajdzie mnie bez problemu. Dziś mam nową rodzinę. Piękna żona, wspaniała córeczka. Wszystko wydaje się być idealnie, jak w bajce. Powiem ci jednak szczerze, Klaro, że nie ma ani jednego dnia, ani jednej chwili, bym nie myślał o swoim dawnym życiu.

Klara zrozumiała. Wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsca. Zjawa, która nękała ją w koszmarach to był Mieszko. Zginął z ręki swojego brata bliźniaka, a teraz powrócił, by się mścić. Musi wrócić do Bydgoszczy i porozmawiać szczerze z mężem. Będzie jej trochę głupio przyznać się, że prowadziła śledztwo w sprawie jego przeszłości. To nic innego jak szpiegowanie, ale zrobiła to dla dobra rodziny. Teraz, gdy oboje już wiedzą z kim lub z czym mają do czynienia, będzie im łatwiej się z tym uporać. Była tego pewna. Czuła się przygnębiona, ale zarazem zmotywowana do działania. Wstała od stolika i sięgnęła po torebkę i płaszcz.

- Dziękuję panu za tę opowieść. Wiem, że wiele to pana kosztowało.

Mężczyzna kiwnął głową. Twarz jego była już spokojna i opanowana. Jedynie po oczach dało się rozpoznać, że niedawno płakał.

- Jeżeli zjawa, która was nęka to rzeczywiście Mieszko, to niech pani wie, że jest mi bardzo przykro.

- Jeszcze raz dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Przynajmniej chcę w to wierzyć... Do zobaczenia.

Klara pożegnała się takimi słowami, choć nie była pewna czy jeszcze kiedyś ujrzy swojego teścia. Wyszła z restauracji i udała się w kierunku nissana. Nagle usłyszała za plecami wołanie Cezarego. Stanęła i odwróciła się.

- Klaro! Nie wiem czy to istotne, ale czuję, że tak.

- O co chodzi?

- Jakieś pół roku temu zadzwonił do mnie zarządca cmentarza, na którym leży Mieszko. Poinformował mnie, że grób mojego syna został zdewastowany.

- Przykro mi to słyszeć - Klara nie mogła uwierzyć ile nieszczęść może spaść na jednego człowieka.

- Właściwie to nie był zwykły akt wandalizmu. Ktoś rozkopał grób i otworzył trumnę...

- Co? W jakim celu ktoś miałby to robić?

- Ten facet powiedział, że ta cmentarna hiena, która się tego dopuściła, ukradła szczątki...

- Chryste...

- Skradziono czaszkę mojego synka...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bajkopisarz 13.07.2020
    Chyba ten ojciec trafiał na niezbyt wybitnych specjalistów od dziecięcych problemów – to bym sugerował zaakcentować. Rodzic raczej walczy mocniej, niż tu zostało przedstawione. Specjaliści po studiach zaocznych na różnych filiach, gdzie do uzyskania dyplomu wystarczy obecność na kilku zajęciach, mogą nie być zbyt fachowi, ale za to przekonani o własnej racji. Natomiast ojciec oddający syna do bidula? Musiał sam być w mocnej traumie – to też najeżałoby mocniej podkreślić.
    Przy tym co jest teraz mam wrażenie, jakby ten ojciec wziął sobie psa, ale że ten mu pogryzł drogą kanapę, to oddał go do schroniska.
    Ciekaw jestem jednak dalszego ciągu, bo wygląda na to, ze jeszcze ktoś dodatkowy będzie mieszał.
  • Clariosis 18.07.2020
    Cóż, jak do tej pory to najbardziej blady rozdział w porównaniu do reszty, ale to w sumie tylko przerywnik między akcją, więc w sam raz. :)
    Niby Klara doszła do wniosku, by ojca nie oceniać, ale jednak straszny z niego słabeusz. Albo był w potężnej traumie, co warto właśnie byłoby mocniej podkreślić, jak mówi Bajkopisarz, bo teraz to mam takie wrażenie, że po prostu wolał porzucić to co niewygodne i rozpocząć nowe, lepsze życie, z nową kobietą i spłodzić kolejne dziecko. Według mnie takie zachowanie jest niezwykle tchórzliwe i nie świadczy niczego dobrego o człowieku, nieważne jak wielką tragedię przeżył. Dla Mikołaja to też była tragedia, a w zamian dostał sierociniec. No pięknie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania