Forever

Padało.

 

Jak zwykle. Deszcz, szare smugi, bezbarwność, lekkie otępienie.

Patrzysz przez okno. Nic się nie zmienia. Tylko pada, i nie wiesz już czy to łzy czy krople.

Wszystko ci się myli.

 

Siedzisz sama, wpatrzona w noc, wokół ciebie tylko ty.

Czas ciągnie się jak z malowideł Dalego, wiesz że jesteś starsza.

Wszystko ma swoje granice, choć zaczynasz w to wątpić.

- Po prostu się nie bój; powtarzasz sobie.

 

.

 

Przeprowadzka, jak wiele się zmienia

Zostawiasz za sobą stare rzeczy, starych przyjaciół... może małe części siebie które razem tworzą cię po trochu.

Nowa ty! Brzmi radośnie, prawie obiecująco. Zawsze można wyobrazić sobie że z nowym miejscem wszystko rozpocznie się od nowa, stanie się świeże - rozkwitnie.

Nowa miłość? Czemu nie, wszystko jest możliwe a ty jesteś piękna.

No bo przecież jesteś...

 

Okolica wyglądała obiecująco, koniec świata ale taki całkiem miły.

 

Małe miasteczko, dużo lasów, trochę dalej nowy dom.

Zapadał zmrok gdy dojechali, miasteczko powitało ich jak każdych innych przejezdnych, smrodem spalin i witrynami nocnych sklepów.

Minęli je przyglądając się architekturze jak twarzy człowieka z którym wiąże się pewne nadzieje.

Za nim jeszcze parę wzgórz, trochę lasu i o to stoi ich dom.

Jednorodzinny, własny kawałek nowego lądu, podbitego skrupulatnie odkładanymi pieniędzmi.

Okolica wydaje się opustoszała ale tego właśnie chcieli, świętego spokoju.

Mówi głowa rodziny, osoba której trzeba się wiecznie podporządkowywać.

Macocha nie posiada się ze szczęścia, tak koniecznie musi być szczęśliwa, w końcu postawiła na swoim.

 

Dom wygląda ładnie choć tonie w wieczornej mgle, jego wnętrze zaprasza, nowy dźwięk kluczy i pokój.

I uśmiech wbrew sobie, bo to coś nowego.

A jutro nowy dzień; myśli, zasypiając.

 

I dzień przychodzi.

Lecz przedtem są sny. obawa miesza się z lękiem, miłość z poczuciem siły.

Wstaje słońce, wakacje zaczynają się z chwilą gdy pojęła że utkwiła tu na dobre.

 

.

 

Las pachniał świeżością, drzewa zapraszały by usiąść pod ich cieniem na miękkim mchu.

Trochę dalej rzeczka wpadająca do dużego jeziora, tłumaczyła wieczorne mgły.

Leżała nad nim leniwie mocząc stopy, całkowicie wtopiona w lekturę jednej z książek przeznaczonych dla dziewczyn w jej wieku.

Przeciągnęła się znudzona, siadając w pozycji lotosu.

Książka znudziła ją, wątek miłosny zabił.

Skubnęła kawałek liścia, słuchając monotonnego śpiewu ptaków.

 

Minął tydzień, zaczął padać deszcz. Las tonął za oknem w strugach deszczu targany agresywnym wiatrem.

W środku domu było ciepło i panowała cisza, oparta o szybę, słuchała burzy myśli.

Rozrywały ją tornada, przyszedł niechciany okres. No i nie było internetu.

Umysł błądził nierozważny, niebo błyskało błękitem.

Marzenia... i złość. Obietnica ekstazy zmieszana z rozpaczą.

 

By ktoś tutaj był, objął ją swoim ramieniem, przegnawszy chrzanione chmury, mówiąc że kocha.

Zaparowała szybę ciepłym oddechem, bazgrając coś na kształt miłości.

A czas mijał, powietrze ochładzało się zostawiając na szybie tylko smugę,

Parodię tego co być może, brzydotę tego czego nie ma.

Widok za oknem zlał się z jej odbiciem.

Nikogo tu nie ma, nikogo nie będzie,

pomimo wszystko pogoda się zmienia a marzenia nabierają kształtu.

Stają się pełniejsze, zradzając pragnienia.

 

.

 

Błoto mlaszcze pod butami, opatulona ciepłą kurtką wdycha leśnie powietrze, usta mimowolnie układają się w uśmiech.

Ptaki wtrącają własne zwrotki do jej nieśmiałej melodii, czuje smutek że nie może się nią z nikim podzielić.

Więc tańczy, skacze, czuje, odżywa, dotykając dłonią mokrych liści sękatych drzew.

Gdy na chwilę pojawia się słońce, jego promienie nikną w ich konarach, biorą wszystko

Dla niej zostaje cień, upojny cień. Coraz cięższy, kusi schronieniem przed niebezpieczeństwem dnia.

W nim można marzyć, on zawsze się pojawia, nigdy nie odchodzi.

.

Ich znajomość zaczęła się wraz z końcem dnia.

Tylko świerszcze grały do księżyca, światło latarni rzucało mętne cienie na mur pokryty pnączami róż.

Siedział na nim zamyślony, paląc papierosa.

Wyglądał znajomo, więc przywitała się podchodząc. Spojrzał po niej blado, starając się przypomnieć odpowiednie słowa.

- Piękny księżyc; w takie noce jak ta, wyraźniej widać niebo.

 

Miał ładny uśmiech, choć cień zadawał kłam jego intencjom.

Oparta o mur, spojrzała po nim badawczo, mnąc w dłoni pąk róży. Kolce zahaczyły o jej włosy.

- Myślałam że okolice są puste. Że nikogo w nich nie ma; powtarza, jak na wspomnienie złego snu.

Księżyc promieniuje białym blaskiem jak ślepe oko nocy.

 

Podobne rzeczy mówi się o miłości, gdzie obiekt afektu staje się jasnym punktem wśród ciemności, wskazującym drogę.

Światło będące iluzją, odbiciem promieni słońca, powoli wygasające, im bliższe tym bardziej niedoskonałe.

Chłodne, nie dające żadnego ciepła. Tylko róże kwitną w jego blasku.

Motyle nocy krążą wokół latarni, obijają się o szkło, tak na prawdę pragnąc spłonąć.

Kochać - słyszy dźwięk niewypowiedzianych słów.

Czasami lepiej milczeć.

.

Spotykali się co noc. Wraz z rozkwitem róż, coraz trudniej ignorować było kolce.

Rozmowa toczyła się bez końca, przerywana świtem. Powrotem i ponownym oczekiwaniem.

Pocałunkiem; pierwszym, drugim...

Czasami nie mogli się spotkać, gdy przychodziły ulewy czekała, a pnącza wzrastały raniąc, karmione deszczem.

Miasteczko na końcu świata, zdarte ogłoszenia o zaginionych osobach.

Msze żałobne. Dźwięk dzwonów.

Słodka samotność.

 

Rodzące się oczekiwania, wierzgające dziko, darły się, obnażając tkankę wskrzeszonych uczuć.

Czasami wieczność to jeden dzień, gdy płoniesz. Innym razem kuląc się gdzieś w nocy, zastygasz w bezruchu.

Mrok jest bezpieczny, ciemność oferuje to czego nie jest w stanie dać światło.

Zapomnienie.

 

Oderwała się od jego ust. Czekając na więcej.

Jednak nie było nic więcej. W oczach miał smutek a na ustach drgała drwina.

 

Jaki jest cel róży poza rozkoszą? Jakie znaczenie ma pełen ich ogród?

Co znaczy kochać?

- To znaczy żyć. Żyć wiecznie....

Miłość trwa krótko, usycha i więdnie.

Widziałem już takie jak ty,

nietrwałe.

 

Śmierć nadchodzi znienacka, za nieostrożność płaci się krwią.

Kolce ranią, rozrywając ciało.

Piękno zanika, zostaje gorycz i ból.

Ruiny, mur i pnące się róże.

Na końcu wstaje świt a wraz z nim, zrozumienie.

 

Martwi nie znają miłości.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Szudracz 27.03.2017
    Spora dawka emocji, tym bardziej, że taki smutny koniec. 5
  • Henear 27.03.2017
    Masz w planach jakieś opowiadanie? Pamiętam z eioby że bardzo fajnie ci to szło.
  • Szudracz 27.03.2017
    Henear Tak męczę się od dłuższego i nie mogę znaleźć tematu. Jak masz jakiś, co bym mogła napisać to mi podeślij. Może dam radę, coś skrobnąć.:)
  • Henear 27.03.2017
    Szudracz Cóż, jesteś świetna w opisach natury, zjawisk przyrodniczych - może ogród, odżywająca po zimie natura? Połączenie tego co postrzegasz, ze swoją osobą - relacja. Najlepiej by wypływało to z twoich emocji, na pewno masz w sobie pewne zakątki które czekają na opisanie.
    Pozdrowionka ;D
  • Szudracz 27.03.2017
    Henear Warto się zagłębić w ten temat. Zobaczę czy się uda.:) Dziękuję bardzo za pomoc. :) Pozdrowienia:)
  • Pasja 27.03.2017
    Bardzo piękne obrazy zjawisk naturalnych i miłości takiej zakazanej. Róża piękna ale z kolcami. Fajnie piszesz, chcialabym tak. Pozdrawiam ciepło
  • katharina182 27.03.2017
    Przepiękne opisy. Bardzo mi się spodobał twój styl pisania.
    Treść pełna emocji. Nic dodać nic ująć.
    Zostawiam zasłużoną 5!
  • Adam T 28.03.2017
    Nastrojowy tekst, bardzo klimatyczny... chyba się zaczynam powtarzać :) Teraz poważnie, podobał mi się ten niby-wierszowy charakter, taka prawie poetycka proza, Mówię od razu, że poezja nie jest mi obca, ale nie jest przeze mnie dostatecznie oswojona. Po prostu dla mnie wygląda to i brzmi poetycko, z naciskiem na "dla mnie". Ciekawa jest ta ciągła zmiana czasu narracji, którą w pierwszej chwili odebrałem jako błąd, a dopiero potem zobaczyłem w tym celowy zamysł. Pomyślałem, że można by oddzielić "czasy", czyli fragmenty typowo narracyjne i fragmenty refleksji, gwiazdkami... ale to z kolei mogłoby poszatkować tekst, ponieważ fragmenty są dość krótkie. Jeśli miałbym coś zasugerować, to połączenie pewnych fragmentów, bo są rozdzielone przerwą,np.
    fragment od "Jak zwykle. Deszcz,..." z fragmentem "Siedzisz sama, wpatrzona..."
    fragment "Dom wygląda ładnie..." z fragmentem "I dzień przychodzi."
    fragment "Minął tydzień, zaczął padać..." z fr. "By ktoś tutaj był, objął ją..."
    fr. "Ich znajomość zaczęła się..." z fr. "Miał ładny uśmiech..."
    Oczywiście, to tylko takie moje sugestie. Mam zastrzeżenie, co do używania przez Ciebie zwrotu "potrzeć PO sobie", np. "spojrzała po nim badawczo...". Patrzy się NA, nie PO,czyli "spojrzała na niego badawczo...", podobnie zresztą pisałeś w Mishce.
    - Myślałam że okolice są puste. Że nikogo w nich nie ma; powtarza, (tutaj, między "ma' a "powtarza" powinna być półpauza,przechodzisz tu od kwestii mówionej do narracji, a tego nie oddziela się średnikiem)
    Podobne rzeczy mówi się o miłości, gdzie obiekt afektu... (powinno być "gdy obiekt afektu..." albo "kiedy obiekt afektu...", "gdzie" odnosi się do miejsca, natomiast tu jest mowa o czasie mówienia o miłości, a więc lepiej będzie "kiedy..." lub "gdy".
    Kończę, bo komentarz będzie dłuższy niż Twoje opowiadanie :)) Pozdrawiam :))
  • Henear 28.03.2017
    Haha, dzięki za techniczne poprawki. Postaram się zastosować. Jedyna rzecz nad którą ubolewam na opowi.pl to brak możliwości dopicowania tekstu np.; kursywa, podkreślenia kolory... pisałem na innej stronce z tymi opcjami i tekst też inaczej wyglądał - lubię go personalizować w sten sposób.
    Pozdro!
  • Adam T 28.03.2017
    Henear, no właśnie, mnie to też przeszkadza. Nie raz chciałem coś pochylić i lipa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania