Fragment

1

Pokój wygląda zupełnie inaczej, gdy go opuszczałem, panował tutaj chaos, mama musiała posprzątać i to bardzo dokładnie. Moje łóżko jest o wiele wygodniejsze niż te szpitalne prycze. Pościel jest świeża, pachnie lawendowym płynem do płukania. Padam twarzą na poduszkę, delektując się jej świeżym zapachem. Słychać delikatne pukanie do drzwi.

- Mogę wejść? - zza drzwi wychyla się czerwona głowa mamy — posprzątałam trochę ten śmietnik.

- Dzięki mamo - cieszę się, że mogę oglądać ją w domu, tutaj wydaje się o wiele pogodniejsza, niż w tych zimnych, szpitalnych murach — co zjemy na obiad?

- Właśnie ja w tej sprawie — wchodzi do pokoju, uchyla okno dachowe i siada na skraju łóżka — dzisiaj zjemy obiad z ciocią Izabellą i babcią, bardzo chcą Cię zobaczyć.

Ciocia Iza, mama i babcia pod jednym dachem, wybuchowa mieszanka. Izabella jest młodszą siostrą mojej mamy, są najlepszymi przyjaciółkami, dopóki nie ma babci w pobliżu. Babcia jeszcze nie wybiera się na tamten świat, a siostry już dzielą dorobek jej życia między sobą. Nie lubię tych wspólnych spotkań. Iza cały czas krzyczy na babcię, babcia krząta się po kuchni, nie zwracając na mnie uwagi, a mama...mama chyba też tak naprawdę nie lubi tych spotkań. Zawsze tłumaczy, że to obecność cioci ją tak drażni, jednak gdy Izabelli nie ma w pobliżu, sama nie potrafi rozmawiać z babcią. Może to, więc babcia jest problemem? Kocham ją, ale sam nie potrafię z nią rozmawiać od jakiś trzech lat. Wydaje mi się zahukana przez ciotkę, nieobecna jakby miała własny świat.

- Musimy? - niechętnie kręcąc nosem, na myśl o zbliżającym się spotkaniu.

- Nie masz na to ochoty? - odpowiada zdziwiona, jakby nie wiedziała, co sądzę o tym połączeniu — właściwie to nie musimy, ale już je zaprosiłam. Nie wypada odwołać.

2

Rodzinka przychodzi o 16:00, siadamy w salonie. Babcia proponuje kawę, jak zwykle zachowuje się jak gospodyni. Walczy z mamą o to, kto ma zalać kubki wrzątkiem, ostatecznie wygrywa. Popijam kawę z ciocią i babcią, a mama kończy obiad. Po chwili na stół wjeżdża schab z żurawiną. Czuję się tak sztywno i oficjalnie, jakbym miał rozmowę o pracę w jakiejś poważnej firmie.

Pieczeń jest soczysta, bardzo mi smakuje. Kobiety rozmawiają między sobą o swoich sprawach. Ciocia jak zwykle krzyczy na babcię, babcia wydaje mi się taka bierna i bezbronna. Dlaczego Olga nie zrobi z tym porządku? Mnie nie wypada zwrócić ciotce uwagi, dla niej to nic takiego. Kiedyś bardzo lubiłem Izę, teraz wydaje mi się okropną suką. Kiedyś lubiłem wielu ludzi, teraz wszyscy wydają mi się beznadziejni. Może to przez to, że kiedyś tyle się działo i nie miałem czasu myśleć o ich wadach, a teraz nie mam nic lepszego do roboty niż wspominanie i analizowanie mojego życia?

Nagle słyszę, jak rozlega się dzwonek do drzwi.

- Otworzę - oznajmuję, opuszczając jak najszybciej tę napiętą atmosferę.

Otwieram drzwi w pośpiechu, wycierając usta rękawem fiołkowej koszuli, na którym zostaje czerwony ślad po żurawinie. Ku memu zdziwieniu, zastaję tam Dianę, młodą pielęgniarkę, którą ostatni raz miałem widzieć w zeszły piątek.

- Cholernie ciężko się tutaj dostać — mówi z uśmiechem na twarzy, musiała długo błądzić skoro mój widok, tak ją cieszy — nie widziałam ani jednej czereśni po drodze.

- Czereśni? - Pytam zdziwiony, przełykając kęs pieczeni.

- Przecież to ulica Czereśniowa — przewraca wielkimi, czarnymi oczami — Nie przeszkadzam? - Dodaje w pośpiechu, pokazując białe zęby.

Właściwie to właśnie trwa nudny obiad z rodzinką, którego nie wypadało odwołać.

- Oczywiście, że nie przeszkadzasz.

Zapraszam Dianę gestem do środka, przytrzymując drzwi, po czym wskazuję schody na górę. Jest ubrana w letnią, zwiewną sukienkę przed kolano w kolorze écru. Po drodze zagląda do jadalni, witając się z wszystkimi i życząc im smacznego.

Całe szczęście, że jeszcze nie zdążyłem nabałaganić. Siada na łóżku, zakładając nogę na nogę. Jej ciepła skóra idealnie współgra z kolorem sukienki. Wygląda pięknie, gdy nie ma na sobie fartucha i klapków szpitalnych. Ogląda mój pokój, dokładnie badając każdy kąt czekoladowymi oczami. W końcu wbija spojrzenie we mnie i mówi.

- Zostawiłeś PSP — sięga do torebki i podaje mi konsole

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania