Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

[Kopfrkingl 2] fragment

W zapachu obspermionej chusteczki jest coś magicznego, mieszanina mokrej od płynu prosto z jąder celulozy reaguje z nozdrzami, zapach życia spod samiuśkiego serca mężczyzny chłopaka, no, faceta ogólnie

I na całe pomieszczenie, zwłaszcza w ciepły dzień, rozlewa się ten cierpki zapach

Jedyny w swoim rodzaju miks celulozy i spermy, jedność człowieka i drzewa, przetwory z których raczej nie powstanie już ani ten ani ten

Choć może człowiek jeszcze, jakby tak wycisnąć albo wcisnąć.

Magia, ze śmiecia zrobić człowieka, jak kwazar, najodleglejsza idea i wąski horyzont zdarzeń. Dla jednych. Światełko w tunelu dla innych. Stąd te eskapady do parku z każdym byle pełnym kondonem. I ja wiem, że powinno się mówić "kondom", ale takie rzeczy, głupie słówka, zostają.

I już nawet Helmut wpada i mówi

— Sorry za spóźnienie, ale jakiś kondon mnie zastawił — esencjonalna barwa twarzy znana z flagi Chin.

Albo pasa Niemiec

— Ale z ciebie kondon! — usłyszano nawet na przyzakładowej stołówce, jak nazywamy z Helem modną wśród okolicznych korposzczurów jadłodajnię, gdzie przesiadują całe teamy kobiet, które z różnych przyczyn mieszkały przez lata za granicą, gdzie dorobiły się chłopaków, znajomości języka i nudy skłaniającej do powrotu tutaj, na łono ojczyzny, jaka by ona nie była.

— z mojego męża to jest dopiero kondon — oznajmiła, siadając przy stoliku obok jakaś Wiktoria czy inna Paulina — gra w gry, kurwa, lata stateczkiem, ja mu mówię, że obiad, że pranie, że nawet że ruchać mi się chce, a ten popływa stateczkiem, wstanie, wyrucha mnie, o nie, nie mogę powiedzieć, no, ale kurwa stateczek. On lata stateczkiem, jest pilotem stateczka. I jeszcze gra online z jakimiś dziećmi z, kurwa, z Tanzanii czy Tobago, kaleczą ten angielski, kurwa, na cały regulator, mówię ci, ja na siłowni odpoczywam, taka wyczerpana jestem

— a mój mnie chyba zdradza — mówi ta pierwsza, Wioleta czy Jolanta, nos jak zlewozmywak wieczorową porą

by leżała na plecach w wodzie, to by alarm przeciwrekinowy włączyli

— a to kondon — kwituje ta od stateczka i wpierdala sałatkę za osiemnaście zeta plastikowym widelczykiem, sos czosnkowy z wkładką od kucharza, który, mam nadzieję, młóci kabaczka czyniąc go uber-anty-wegańskim

— kto to wymyślił, wegańskie sosy czosnkowe — pytająco stwierdza Helmut. — Co oni tam niby wkładają, sojową śmietanę z soi, ryż i sól?

— I czosnek — mówi facet w bieli, jak przynosi Helowi i mnie zapiekane z boczkiem i cebulą tłuczone ziemniaki i zsiadłe mleko. — I tofu.

I odchodzi z uśmiechem prestidigitatora, że zna niby trik a ty nie, Hel coś, ja coś, a zlewozmywakonos pyta tej drugiej cipy za naszymi plecami:

— ty, Kaśka, co to jest to tofu?

Helmut już-już by się odwrócił, żeby jej coś powiedzieć, ale z innego stolika słychać tylko takie "nie wpierdalaj się" i Hel, choć nie do niego skierowane, idzie za radą i wpierdala kartofle, póki gorące i świeże

Że Kaśka, to bym nie zgadł, ale też i co mnie to w sumie

———

Ciężko jest nawiązać logiczną rozmowę z kimś, kto w tej rozmowie uczestniczyć nie chce lub nie umie

Helmut się zafiksował na kolędach i kwiecień-niekwiecień, lipiec-nielipiec, śpiewa kolędy i chuj go obchodzi odbiór recepcja percepcja ogółu

Siądziemy na placyku u Hela lub na naszym, bo finko-moim podszkolnym boisku z passiflorą czy zimnym groszem

/\

Grosz to nowy smak w team zwick, gdyż helmutowi zwalili się starzy na weekend bo jakieś wielkie poznawanie nowej synowej po tym jak stara wyjebała do Afryki, a Lara Croft Zwick pojeździła tam i z powrotem jeszcze kilka razy na przeszpiegi, wróciła i naopowiadała de Heer Zwick, że Vinka nie dość, że ą, to jeszcze ę i to z wielkiej litery, z umlautem i nie wiem w sumie, czy Niemcy mają odpowiednik polskiego ą ę, w sensie wyrażenia, a nie litery, na chuj Niemcom zgłoski nosowe, a Helmuta ciągle zapominam spytać

Helmuta stary przyjechał najpierw sam, to się zrobiło zamieszanie, bo finkę z Vinką pomylił, na pytanie co to za dupa na kanapie śpi i tylko głowa wystaje, Hel że finka, stary przez wentylator, że Vinka, i już cały na ryju czerwony

I oto zagadka rozwiązana: Tak, to jest rodzinne.

I stary Helmuta na pełnej piździe do pobliskiego wodopoju, wrócił z kartonem grosza i dawaj nawijkę, że Lara Croft dobrze się wypowiadała o Helmucie i jego przyjacielu Kopfrkinglu i w ogóle skąd takie nazwisko?

Na to finka z Finlandii, nie mylić z Vinką z Chorwacji

/Chorwancji lepiej brzmi ale niestety - fiNka z fiNlandii, Vinka z Chorwancji, albo Chorwandii chociaż, brakuje tego N do zaśpiewu/ /i nic nie zrobisz/

Mówi, że Kopfrkingl to z dupy nazwisko i tylko kundel może się tak nazywać, bo na dziesięć liter dwie samogłoski i żadnych dwuznaków jak chrząszcz, szczaw czy paszczak, a same pojebane sonanty zgłoskotwórcze, to musieli tylko Czesi wymyślić, a ci zaś, jak wiadomo, są narodem kundli. I ona to wszystko pięknie po polsku na dwóch wdechach i już na siedząco siedzi i wstaje z kanapy

Stary Helmuta oniemiały co się odpierdoliło, a finkofinko zbułeczkowała temat i bez ceremonii wyciągnęła browiksa z kartona i Kopfrkingl otwórz

Stary Helmuta w majtach mokro bo oto córka mówiła, że włos czarny i cyc sporszy, ale nigdzie o żadnych tatuażach mowy nie było i gratulacje, czy może uściskać przyszło synowo

Helmut prawie gwint w butelce odgryzł jak pokojarzył, co stary ma na myśli i prędko wytłumaczył, że finka i Vinka to dwie różne choć sercu jego bliskie osoby, i żeby nie mylił ojciec Vater siary nie robił, bo jak Vinkę zobaczy, to mu szczena opadnie i dupsko również

A papa Zwick taki nagle chojrak, że zobaczymy, i że gdzie jest ta synowa bo on się już niecierpliwi, poza tym dzwonili jacyś z dupy krewni i że gratulacje składali bo niby Vinka niby królowa księżna z dynastii Horvatowów wrażenie zrobiła na rodzinie

Jakiej rodzinie, takie zdziwko, kto co o co chodzi

Stary Hela popatrzył na nas jak na idiotów, którzy zapomnieli, że byli w Niemcowni konto po niepełnosprawnym zamykać i spali w domu u rzeczonych krewnych, którzy notabene hajs do tego samego banku na Bismarcksztrase zanieśli, gdy już policzyli.

Helmut nikomu nie powiedział, że sawant idiota najładniejsze monety między żetonami trzymał, zresztą kogo to obchodzi

No

\/

i chuj, środek lata, ludzie psami srają na trawnikach przy orliku, robaki i dzieci prześcigają się w darciu japy

Wygrywają zawsze robaki, gdyż śpiące od dawna dzieci cichutko jak pod miotłą myszy, jak finkofinko choć to z mej strony dziadostwo, że śmiem porównywać

I na to wszystko Helmut Zwick zaczyna od gdy się chrystus rodzi, potem zaraz przybieżeli do betlejem, dzisiaj w betlejem, a nawet i lulajżem zaciągnie czy mizerną cichą. I nie, że chamsko, ale czasem słowa pozmienia

W pracy pogwizduje pierwsze takty w skupiskach, potem się dziwią patałachy, lorelajny, że cicha noc na raz się wszystkim przypomniała

I nikt nie skojarzy, że to openspejs i niedużo trzeba, żeby zmanipulować tłum, ba, wystarczy chwytliwa melodyjka i nagle wszyscy mają we łbach albo biegną kupować łokemajl indis lubutęs

A potem jedna dzida z drugą (długie, niby prawie włócznia, niby ostre, ale raczej prymitywne i prawie zawsze tępe) nanana w socjalnym i wielkie zdziwko, jak Bartek w czwartek przybieżeli zanucił

Bo przecież to one sobie, sobie

Patrycja zmienia robotę, wieść korpo niesie. Herr Zwick mówił, że udaje się na jakieś Korfu czy inne Zakynthos, by tam menedżerować w hotelu

Krzyż na drogę.

Boisko ma ławki, obsadzone najczęściej przez miejscowych gówniarzy, toteż i gliny czasem leniwie zajadą i coś popieprzą, ale nikt ich nie słucha. Spiszą, że niby coś robią, ale finko i mnie zostawiają w spokoju

Nie to, żeby mieli jakieś zasłużone wąty, zresztą co można rzec fince?

Pardą psze pani, bułeczki zbyt soczyste. Albo: zabrania się niszczyć tak mięsistych pośladków na takiej osranej ławce w byle jakim towarzystwie, zapraszamy do suki. Albo: Do ciemnicy, uśmiech zbyt zniewalający, cycki zbyt i tyłek zbyt i jeszcze niechże pani wskoczy w te swoje lateksy to wezwiemy śliniące się posiłki. Pośliłki.

Przyszła raz baba i narzeka Helmutowi od wejścia, że to nie pora na kolędy i że on, to jest Helmut, obraża boga swoim postępowaniem, bo kolędy śpiewa się w grudniu i styczniu, od adwentu do trzech króli, i co on sobie wyobraża

Hel zniósł dzielnie wszystkie ostre słowa i zanucił babie w twarz, że dzisiaj w betlejem wesoła nowina. Jak babsko się rozpluło i zaczęło Hela wyzywać od heretyków, bałwochwalców i jeszcze czego

— Czczę tego pani boga za darmo, raduję się, że mesjasz się narodził i przyszedł na świat by zbawić panią i pani dzieci i, uchowaj boże, wnuki

— wnuczęta — dodałem, ale Hel mnie dłonią stopnął i palec w babę wycelował

— a pani mnie tu od kutasów zasranych i heretyków? Nie uczyli cię, babsztylu, w przedszkolu, że obrażając bliźniego, nawet największego kondona!, obrażasz samego, najświętszego Jezusa króla? Ja chodziłem do świeckiego, niemieckiego przedszkola, i jakoś potrafiłem zrozumieć, co mówią. A pani - nie.

Hel przestał grozić babie palcem, przeżegnał się i plecami do baby i siedzimy dalej, a baba została stać i gęba otwarta, tak jej nagadał

A potem Vinka wyskoczyła z pytaniem czy to przypadkiem nie było tak, że u nas za komuny w przedszkolach nie było katechezy i nie miała baba skąd jak skorupka za młodu nasiąknąć naciągnąć

Ani się wykluć.

 

Ale i tak najważniejsze się wywiedziało, gdy Helmut i ja siedliśmy przy passiflorze, dziewczyny przy potrójnie chorwackim winku, gdyż chorwackie wino z chorwatką Horvat Vinką, tryty tyty ty

— i z jednej strony ci aniołowie się radują i pod niebiosy robią niesłychany raban, z drugiej przez całą pustynię popierdalają mędrcy świata, spieszą widzieć dziecię, nie, a na miejscu, czaj to: Bida aż piszczy, zbawiciel się w stajni urodził, cicha noc lulajże jezuniu, ci kurwie (kurwiowie, kto, nie komu) złoto przywieźli, kadzidło, każdy w jedwab ubrany, rozumiesz to, Hans, do betlejem przybieżają pasterze, skocznie grają na piszczałach i co tam kto ma, a ten gówniarz nie dość, że z nieprawego łoża bo rzekomo, czaisz, dziewica go urodziła, to jeszcze, kmiń to, dopiero się urodził i chciałby co najwyżej cyca i spać, a ci tam koncertują

Po minie Vinki wnoszę, że i ją hrabia von Zwick zabawiał podobnymi rozważaniami

— mnie to się w kurwę nie zgadza — rzuca w końcu Helmut, widać, że temat go rusza

Finka nie może się nadziwić, że można tyle gadać, to z kolei jej miny wnioskuję ja

Pytam kysymysmerkki infinitiivi bezokolicznikiem czy to o to chodzi, a finko ładnie po polsku że owszem poniekąd, ale i że Vinka ma taki profil iście że na monetę i do smyrania w kieszeni

Zdecydowanie lepszy jej polski niż mój fiński, nie ogarniam tych wszystkich przypadków, zresztą spędzanie czasu na zgłębianiu jakichś stu odmian, jak tyle finki jest do zgłębienia

 

tyle

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Canulas 27.07.2018
    "Albo pasa Niemiec" - czemu bez kropy?

    "— ty, Kaśka, co to jest to tofu?" - fajno, że są kreseczki, ale czemu z małej.

    Ok. Tam dalej wiele zdań nie ma kropek, więc, cóż. Pewnie tak styl.

    Czyta się świetnie.
    Kropek brak, czasem nowe zdanie z małej, ale czyta się naprawdę świetnie.
  • Okropny 27.07.2018
    "Kropek brak, czasem nowe zdanie z małej" - omg
    Tak, styl.

    Dzięki za odwiedziny, odczyt i komentarz.
  • Canulas 27.07.2018
    Ale już mnie trochę (mimo, ustalony przed rabanem, naprawdę zajebistej treści) wkurwia taka maniera. Taki styl.
    Nooo boo. Niby czemu? Czy w zamiarze ta maniera potencjalnej niedbałość miała uchodzić za artyzm czy sugerować: w chuj mam zasady, jestem dobry i tak se poradzę.
    A może co innego?

    Rozwiń: "taki styl". bo mam wrażenie, że jakby... wykorzystujesz wymówkę, że taki styl.
    No chuj.
    Naprawdę ciekawym tego.
  • Okropny 28.07.2018
    Canulas Kopfrkingl nie jest powieścią w sensie stricte: Nie ma ustalonego planu, nie jest pamiętnikiem, opowieścią ani, kurwa, bajędą o tym czy o owym, z treścią na ustalony temat, z zawirowaniem fabularnym czy, kurwa, charakterami postaci i emocjami, barwnym językiem czy innym pierdoleniem. Kopfrkingl jest everymanem, żyje, popełnia błędy, przeklina i urywa zdania. Urywa, bo nie wszystkie zdania w życiu, może nie zauważyłeś, nie wszystkie myśli kończą się kropką, pytajnikiem czy wielokropkiem. Zaczyna od małej litery, bo czasami nie warto użyć dużej. Czasami mala wystarczy, albo ma swój cel sama jej małość.

    Czy w zamiarze (...)? Nie, nie było takiego zamiaru. Kopfrkingl taki jest od początku, zarysowany, porysowany, czasem przerysowany. Logiczny i nielogiczny, ciągnący strumienie myśli i tonący w rzekach dygresji.
  • Canulas 28.07.2018
    Okropny, osz kurde. Mam nadzieję, że uzupełniłeś elektrolity po tym, hmmm... dojaśnieniu ;)

    No ok, przynajmniej mam jasność, co do tego, by (jak kiedyś się trafi inny fragment) się za bardzo nie wychylać z kwestiami technicznymi.
    Chłopcze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania