Fundamentalista
Prolog
Korona potoczyła się po podłodze. Jednak najpierw spadła. Ludzie klęczący w sali reprezentacyjnej zamarli, a potem podnieśli głowy. Na każdej twarzy lśniło zdumienie pomieszane ze strachem i zwątpieniem. Nigdy nie wierzyli. Przywiódł ich tu za rękę strach. Czasami bogactwo. Najczęściej władza.
Mężczyzna siedzący na tronie wpatrywał się pustym wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Idealnie wyprostowany i niewzruszony. Wydawał się być posągiem bez uczuć i życia. Dłonie oparte o podłokietniki, a na jednej z nich lśnił pierścień. Przyczyna zguby.
Światło wpadające przez ogromne okna oświetliło sylwetkę Zwierzchnika. Zdawało się go przenikać, odwzorowywać, przekształcać. Ciemne włosy, surowa twarz i mroczne spojrzenie było jego atutem w codziennych rządach. Król Mroku. Tak go nazywano.
Jednak stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Korona spadła. Złoty metal z kamieniami szlachetnymi potoczył się prosto pod kolana młodego mężczyzny. Jako jedyny przedtem nie podniósł wzroku, ale teraz spojrzał odważnie na króla.
Przeznaczenie. Los. Przepowiednia. Wyciągnął rękę i przesunął palcami po diamentach, delektując się chwilą. Za matkę. Za wszystkich, których stracił i tych, co go odtrącili.
Straż przy drzwiach poruszyła się i załadowała broń. Brzęczenie niemożliwe do pomylenia z czymkolwiek innym. Zamarł. Zwierzchnik wpatrywał się w niego przeszywającym wzrokiem. Zdawał się mówić: „Weź. No już. Sięgnij po nią”. Mimo tego mężczyzna nie był głupcem. Wrócił do poprzedniej pozycji i spuścił wzrok.
Najwyższe Prawo było święte. Słuchaj i szanuj Zwierzchnika swego. Święć Zwierzchnika swego. Nie pożądaj ziemi Zwierzchnika swego. Nie zabijaj ludzi Zwierzchnika swego. Fundamentaliści to wrogowie Zwierzchnika Twego, gładź więc jego wrogów. Pamiętaj, że jesteś synem i córką Zwierzchnika swego.
Przynależysz tylko do jednego Świata – Starego lub Nowego. Żyjesz nowocześnie bądź w brudzie i biedzie. Dokładasz cegiełkę do legendy Zwierzchnika bądź jesteś przeciwnikiem systemu. Czarne i białe. Nie ma szarości.
Mężczyzna spiął się, gdy poczuł ruch powietrza. Zwierzchnik powoli uklęknął przed nim.
– Spójrz na mnie.
Wykonał polecenie. Wpadł prosto w bezdenną otchłań. Wiedział. Doskonale o wszystkim wiedział.
– Nachodzi zagłada – powiedział cichym głosem Prezydent. – Kiedyś ten świat był jednym. Brudem i prochem. Marnością. Byli w nim zwykli ludzie, którzy dominowali nad bardziej zwykłymi. A potem pojawili się Fundamentaliści. Dokładali kawałek po kawałku, karmiąc potwora.
Wstał z dziwnym uśmiechem na ustach i potoczył spojrzeniem po klęczących ludziach. Nie mieli odwagi nawet drgnąć.
– Dziś ten potwór obraca się przeciwko nam. Jest gotów zniszczyć wszystko co znamy. Utalentowani darem w swojej pysze i lekkomyślności nie dostrzegli zagrożenia, które mieli tuż pod nosem.
Świat zwolnił na kilka chwil. Powietrze sprężyło się wokół Zwierzchnika, który machnął ręką. Szyby w oknach eksplodowały. Zebrani krzyknęli, zasłaniając się ramionami. Wrzask ludu z zewnątrz był potężny. Powstanie się nie skończyło. O nie. Ono dopiero się zaczynało.
A wszystkiemu winna była jedna egzekucja. Egzekucja chłopaka, który miał zdechnąć jak pies.
Komentarze (7)
„Korona potoczyła się po podłodze. Jednak najpierw spadła.”
Pierwsze dwa zdania i już zgrzyt. O co właściwie chodzi? Ma to być taki humorystyczny wtręt, zaakcentowana oczywistość (na zasadzie: aby zapisać się do biblioteki trzeba mieć długopis), czy to jest na poważnie, bo mając dwie możliwości: korona może się toczyć będąc wciąż na czyjejś głowie i ta głowa (ścięta) też się toczy, lub toczyć się sama, bez głowy, dowiadujemy się, że ta druga wersja ma miejsce.
Albo trzecia możliwość – żadna z powyższych, tylko narracja kuleje.
„powiedział cichym głosem Prezydent.”
Zupełnie nie wiem kto to mówi – czy Prezydent to jedna z już przedstawionych wcześniej osób (Zwierzchnik lub gość na tronie - > przy okazji Zwierzchnik i gość na tronie mogą być zarówno jedną jak i dwiema osobami, narracja tego nie wyjaśnia), czy ktoś nowy, kogo w tym momencie wprowadzasz.
Prawdopodobnie masz w głowie bardzo szczegółowy obraz opisanej sceny, ale czytelnik niestety nie. Trzeba go poprowadzić za rączkę, jak dziecko we mgle.
Pozdro
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania