Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Gal Anonim

Otworzył oczy. Stała nad nim jego matka i szarpała nim.

- Budź się! - krzyczała - Spóźnisz się do szkoły!

Nastolatek bez słowa wstał z bardzo wygodnego łóżka. Jednym ruchem ręki zrzucił wszystkie stojące na czarnym biurku książki do dużego plecaka.

- Zrobić co śniadanie? - spytała matka. Była niską blondynką. Jej syn był natomiast średniego wzrostu brunetem z małymi oczami w kolorze zielonym i samurajskim kucykiem.

- Nie, dzięki. Wyjdź, bo muszę się ubrać. - odpowiedział siedemnastolatek otwierając drzwi szafy. Gdy jego matka wyszła, założył granatowe dżinsy i czarną koszulkę bez nadruku. Podniósł jedną ręką niezbyt lekki plecak, po czym wyszedł do przedpokoju. Wsunął stopy do białych butów za kostkę oraz nałożył bluzę w takim samym kolorze. Z trzaskiem drzwi wyszedł z mieszkania i po schodach zbiegł na dół. Otworzył drzwi i uśmiechnął się. To był pierwszy dzień czerwca, kiedy nie było bardzo gorąco. Termometr każdego mieszkańca bloku wskazywał dwadzieścia jeden stopni Celsjusza.

Szedł ulicą Słoneczną w kierunku Liceum Ogólnokształtnego. Zza rogu burego bloku mieszkalnego wyszedł mężczyzna. Był wysoki i umięśniony. Miał ogoloną głowę i nieduży zarost na twarzy. Ubrany był w czarną kurtkę sportową i niebieskie dżinsy.

- Cześć. - powiedział oglądając chłopaka. Ten ocenił jego wiek na dwadzieścia kilka lat.

- Dzień... dobry? - zdziwił się Marcel.

- Co ty taki nieśmiały? Masz może kilka złotych pożyczyć?

- Nie mam nic.

Obcy mężczyzna złapał go za kołnierz bluzy i mocno przybił do ściany budynku. Patrzył na swoją ofiarę. Bawił go strach siedemnastolatka, który widział w jego oczach.

- A ja wiem, że masz. - kontynuuował.

- Czego pan chce? - zapytał wystraszony nastolatek unikając jego wzroku.

- A ty, gówniarzu? Czego chcesz? Wyzywasz mnie i hejtujesz w necie? No to powiedz jedno z tych przekleństw mi w twarz... No kurwa mów! - ryknął.

Chłopak milczał. Cały trząsł się, jednak mężczyzna nie odpuszczał. Co prawda czasami obrażał kogoś w sieci, ale to mogło kogoś tak bardzo zdenerwować?

- Już taki odważny nie jesteś? Mówiłem, że cię znajdę. Jakie to szczęście, mieszkamy w tym samym mieście. Powyzywaj mnie trochę, no dawaj, gnoju. Wyłapiesz kurwa kosę to może coś zrozumiesz?

Marcel wyrwał się odpychając nogami od ściany. Kiedy tylko się uwolnił, rozpoczął bardzo szybki bieg nie przejmując się ciężarem plecaka. Jego głowa była skierowana wprost, ani myślał jej obrócić. Agresywny mężczyzna nie zamierzał go gonić, to byłoby za łatwe. Chciał jeszcze poczekać, aby chłopak jeszcze bardziej się przestraszył.

- Jeszcze cię dorwę, frajerze!

 

Wybiła godzina piętnasta czterdzieści. Marcel i jego najlepszy przyjaciel, Kuba, z którym zawsze wracał ze szkoły wyszli ze szkoły. Pierwszy z nich całe osiem godzin stresował się, przez co dostał kilka jedynek z powodu zapomnienia wszystkiego, czego uczył się poprzedniego dnia. Po zejściu ze schodków zaczęli iść w stronę swoich graniczących osiedli.

- Ale mówię ci, świetna gra. Dzisiaj zamierzam ją skończyć. - opowiadał z szerokim uśmiechem Kuba - Marcel, słuchasz mnie? Co ty tak robisz na tym telefonie? - zabrał koledze komórkę. Miał włączone kilka stron internetowych, na których powypisywane były obraźliwe komentarze - Poważnie? Piszesz takie gówno? - zaśmiał się.

- Oddawaj! - wziął urządzenie - Muszę to pousuwać!

- W ogóle jakiś dziwny jesteś. Wyjść na dwór nie mogłeś, bo się uczyłeś i jedynki z wszystkiego dostałeś? Nie słuchasz dzisiaj nikogo, nie rozmawiasz. Co jest?

- Wydaje ci się.

- No stary, nie rób se ze mnie jaj. Jestem twoim przyjacielem.

- Wszystko jest okey. Poważnie.

- Na pewno? - upewnił się Kuba, choć nie wierzył w to.

- Tak. To ja jutro do ciebie przyjdę i sobie pogramy w tego twojego Battlefielda.

Doszli do skrzyżowania, na którym zawsze się rozstawali. Po mocnej pionie Kuba skręcił w lewo, za to Marcel poszedł w przeciwną stronę. Przechodził obok kilku sklepów, po czym odbił w lewo. Między garażami było szybciej, dlatego tędy wracał do domu. Już zbliżał się do połowy trasy, gdy poczuł jak ktoś trzyma go mocno za uchwyt plecaka. Nie udało mu się wyrwać, lecz chciał to zrobić.

- Gdzie uciekasz, młody? Mamy dużo czasu, obiad nie wystygnie. - obrócił go pchnięciem ten sam mężczyzna, którego spotkał rano. Popchnął go na zamkniętą bramę i ściskał mocno za ręce i szyję.

- Puszczaj! - szarpał się Marcel.

- Mówiłem, że cię dorwę!

- Zostaw! Ratunku! Pomocy! - krzyczał nastolatek.

- Stul pysk, bo cię tu kurwa uciszę! - przycisnął go mocniej, a prawą ręką wyjął nóż taktyczny - Będziesz cicho?

Ten nic nie odpowiadał ponownie przerażony.

- Zauważyłem, że usunąłeś każdy hejt. Co do jednego. - zrobił minę zdziwionego agresor.

- Ja... przepraszam...

- To ma załatwić sprawę? Mam cię już puścić?

- Nie, znaczy... tak... To zna...

- Dobra, kurwa. Zamknij mordę.

- Czego chcesz!?! Nie mam pieniędzy, mówiłem!

- Na gówno mi twoje drobniaki?

- Nie wiem...

- No właśnie. Za to kasa twoich rodziców bardzo mi się przyda. Dawaj klucze.

- Ale...

- Dawaj te jebane klucze!

Nie miał wyjścia. Oddał mężczyźnie kilka kluczy.

- Do czego są te drugie?

- Ojciec kiedyś dał mi klucz do magazynu swojej firmy. - sypał Marcel.

- Podoba mi się to. - rozglądał się agresor - Ale żaden materiał nie załatwi sprawy...

- Na...prawdę?

- Noo. Za te klucze zniżę ci karę o osiemdziesiąt procent, dobra?

Mężczyzna szybkim, niewidocznym ruchem dźgnął chłopaka nożem w brzuch. Kiedy chłopak upadł z krzykiem, kopnął go kilka razy w okolice głowy. Rozejrzał się i uciekł nakładając kaptur na głowę.

- Marcel? - usłyszał głos. Powolnie spojrzał.

- Kuba? Co ty tu robisz? - pytał cicho, gdy przykucnął przy nim.

- Zapomniałem ci oddać zeszyt z matmy i chciałem do ciebie iść. Co się stało?

- Dostałem nożem. Dostałem kurwa nożem! - krzyczał w bólu.

- Nie panikuj. Dzwonię po karetkę.

 

Marcel leżał następnego ranka w łóżku. Był już opatrzony przez lekarzy, dziś miał nie iść do szkoły. Rodzice zdenerwowani zastanawiali się nad pójściem na policję. Były hejter jednak odradzał to, mówiąc że "nic się nie stało, przecież żyję". Wstał z lekkim trudem trzymając się za brzuch i podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę. Ukradkiem zobaczył wściekłego ojca idącego do kuchni. Postanowił dowiedzieć się, o co chodzi. Zakradł się za ścianę i przystawił ucho.

- Kurwa, cholera, Asia! - krzyczał ewidentnie zdenerwowany ojciec.

- Adam... Co się stało? - zapytała jego żona przytulając.

 

- Okradli magazyny i biuro! Zakosili wszystko!

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Śpioch 10.01.2017
    Nie lubię anonimowych hejterów, bo nie są anonimowi. 4
  • Frodo 10.01.2017
    Dzięki
  • Skoiastel 10.01.2017
    Powinieneś ogarnąć poprawny zapis dialogów, bo poważnie gubisz się w interpunkcji:
    http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html?m=1
  • Frodo 10.01.2017
    Interpunkcja, ortografia i gramatyka to największe raki ;) Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania