Poprzednie częściGarath Mroczna Kraina-WSTĘP

Garath Mroczna Kraina: Kroniki Clair - cz. 1/2

~ takie dwuczęściowe opowiadanko jakby z okazji walentynek. Wiem, że spóźnione, ale nie zdążyłam wczoraj wstawić. Akcja tego opowiadania to zupełnie co innego niż normalna akcja Garathu. Dzieję się o wiele, wiele wcześniej. Zapraszam do czytania~

 

 

Cześć! Tu ja, wasz przyjaciel Zico. Obiecałem wam, że opowiem o wspomnianych wcześniej dokumentach. No więc, są to kroniki pochodzące z czasów szczęśliwych dla naszej krainy. Otrzymałem je od mojego dziadka. Co jakiś czas będę wam przybliżał życie mieszkańców Garathu z tamtych właśnie czasów żebyście zobaczyli, jak cudownie kiedyś było. Dzisiaj zostanie przedstawiona historia miłosne o Clair, naszej byłej władczyni. No to, cofnijmy się do dawnego, walentynkowego okresu.

 

 

- Clair, kochanie. Pora wstawać. Zaraz będziemy szykować wszystko na jutrzejszy dzień. Jeśli będziesz dalej spać, to nie zdążymy nic zrobić. Pospiesz się, proszę.

- Jeszcze chwileczkę, mamo. Muszę się wybudzić. A tak właściwie, to ilu gości zaprosiłaś?

- Cały Garath, już ci mówiłam. Cieszysz się, prawda? Wesele w naszym ogrodzie będzie naprawdę cudowne. Zobaczysz, jacy wszyscy będą zadowoleni.

- Tak, nie wątpię w to, mamo. Nie mogę się już doczekać.

- Fajnie, że tak mówisz. Zależy mi żeby ci się spodobało. Naprawdę bardzo się cieszę, że podoba ci się Darren, którego ci wybraliśmy. Będziecie świetnym małżeństwem. Dobrze córciu, odpoczywaj, a ja na razie muszę pójść pomagać przy jedzeniu. Jakbyś czegoś potrzebowała, poproś Natalię. Papa.

- Do zobaczenia, mamo.

 

Nastał wieczór. Zrobiło się już ciemno. Smutna, wyszłam na taras i zaczęłam spoglądać na gwiazdy. One były takie piękne. Od zawsze mnie uspokajały. Tylko, jutro jest ważny dzień. Nie powinno mi być smutno dzień przed ślubem, który w dodatku odbędzie się w walentynki. Może to coś znaczy, że w walentynki? Powinnam się cieszyć... Darren nie jest zły, wręcz przeciwnie, jest bardzo fajnym facetem i razem na pewno będziemy wspaniale rządzić Garathem. Ale kogo ja oszukuję? Nie czuję do niego nic. Nie kocham go. Muszę się uspokoić, muszę coś z tym zrobić! Nie będę z Darrenem. Opuszczam Garath!

 

 

Zrobiłam tak, jak podpowiadało mi serce. Od zawsze pragnęłam prawdziwej miłości. Postanowiłam więc, że muszę sobie jakąś znaleźć. Wzięłam mojego konia, Kaio i ruszyłam w drogę. Wreszcie ten koń na coś się przydał. Dostałam go, gdy byłam mała. Jako księżniczka, musiałam nauczyć się jazdy konnej. Chociaż szczerze, to nigdy tego nie lubiłam. Teraz jednak, o tym nie myślę, tylko jadę przed siebie po nowe życie.

 

Jedziemy już przed ten las od dłuższego czasu i nadal nie widziałam choćby jednej żywej osoby. Ciągle te same, nudne drzewa. Kazałam Kaio przyspieszyć. Może dzięki temu szybciej znajdziemy jakieś miasto. Nagle, podczas szybkiego biegu, Kaio się potknął... a ja... spadłam na ziemię. Przez chwilę nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, jednak dosyć szybko się ogarnęłam. Nie mogłam wstać, chyba obiłam sobie kolano, a na dodatek Kaio się spłoszył i uciekł. I co teraz? Zostałam w tym ciemnym lesie całkiem sama... bez żadnej pomocy. Nie mam nawet jak się skontaktować z kimś z Garathu. Pewnie się martwią. Nie powinnam uciekać...

- Nie jesteś sama, ślicznotko. - Usłyszałam okropnie niemiły i straszny głos. Odwróciłam się i... ujrzałam coś dziwnego. Wielką, czarną postać. Tak jakby magiczną, ale mroczną... Jego strasznie czerwone oczy spojrzały na mnie tak, jakby miały mnie zaraz zabić. No to się wplatałam. Chciałam sobie znaleźć prawdziwą miłość, a prawdopodobnie nie będę mieć nawet życia. Czy jest jeszcze nadzieja, że ktoś może mnie uratować?

- No to koniec, kotku. Zostaniesz moją wspaniałą, nieżywą walentynką. - Zaśmiał się i rzucił we mnie jakimś wielkim toporem, napromieniowanym chyba jakąś mroczną energią. Był zawieszony na łańcuchu. Szczerze, to się nie przeraziłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie przypominać miłe chwile z całego życia. Wiesz, że to już koniec, kiedy leci na ciebie topór z wielką prędkością. Nie ma po co się drzeć i bać. To i tak nic nie da. Żegnaj, mój cudowny świecie...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • SisterofBlood 15.02.2017
    No chyba nie. To nie może się tak zakończyć, mam nadzieję, że przynajmniej wróci jako duch-zemsty :) Albo ktoś ją uratuje ;) 5
  • Emi Ayo 15.02.2017
    Oo widzę że zaciekawiło :) bardzo mnie to cieszy. Dziękuję za 5 :)
  • Emi Ayo 15.02.2017
    Oo widzę że zaciekawiło :) bardzo mnie to cieszy. Dziękuję za 5 :)
  • Antoni 15.02.2017
    Nie znam pozostałych historii z tego uniwersum, ale ta jest całkiem fajna. 5 za wyobraźnię. :)
  • Emi Ayo 15.02.2017
    Dziękuję :) zapraszam do przeczytania pozostalych historii: )
  • Tanaris 15.02.2017
    Cieszę się, że to dodałaś. 5
  • Emi Ayo 15.02.2017
    Miło mi :) dziękuję <3 mam nadzieje ze ciekawiło ;)
  • Oia 15.02.2017
    ło matko, ona nie może umrzeć ;_; 5, oczywiście i czekam na kolejną część. Pozdrawiam~
  • Tanaris 15.02.2017
    też sobie to wmawiam, ciekawe jak to będzie :P
  • Emi Ayo 15.02.2017
    Dziękuję za ocenke :D
  • Pasja 21.02.2017
    Koszmarne Walentynki zakonczone lecącym toporem. Mysle, że to tak się tragicznie nie skończy. 5. Pozdrawiam ciepło
  • Emi Ayo 21.02.2017
    Dziękuję za ocenę :) również pozdrawiam :)
  • Arisu 22.02.2017
    No to się "trochę" spóźniłam z czytaniem. Co do tekstu to bardzo ciekawe i niecodzienne. Niby walentynkowy special, a jest inny. Daję zasłużone 5 i czytam dalej :)
  • Emi Ayo 23.02.2017
    Dziękuję bardzo <3 cieszę się ze ci się podoba bo tak się wahałam czy to wstawić ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania