Garath Mroczna Kraina: Kroniki Clair cz 2/2
Zamknęłam oczy i spokojnie czekałam na śmierć. Jednak coś za długo to trwało... Usłyszałam huk... Zobaczyłam jak mroczny topór odbija się i leci w drugą stronę. Tylko, dlaczego tak się stało? Po chwili przede mną pojawił się młody mężczyzna. Taki w moim wieku. Po tym zdarzeniu ta mroczna postać zniknęła...
- Nic ci się nie stało? Wyglądasz na przestraszoną. - Spojrzał na mnie z takim pięknym uśmiechem. W ogóle on cały był piękny... Czy ja... się w nim zakochalam? Naprawdę bardzo mi się spodobał.
-Tak, wszystko w porządku. Jestem Clair. - Nie wiedzieć czemu jąkającym głosem od razu powiedziałam mu, jak mam na imię. A przecież dopiero się poznaliśmy. Nie mogę uwierzyć, że ja mogłabym się zakochać w kimś od pierwszego wejrzenia...
- Chodź ze mną. Pogadamy gdzieś. Jesteś śliczna, wiesz? A ja... mam na imię Shyne.
- Miło mi cię poznać, bardzo miło. Chętnie z tobą pójdę. - Podekscytowałam się. Mam nadzieję, że spędzimy razem dużo czasu. Shyne jest naprawdę super.
Minęło już kilka godzin odkąd rozmawiamy se sobą. Shyne zabrał mnie w cudowne miejsce. Źródełko i wodospad... pięknie. Nie miałam pojęcia, że niedaleko Garathu znajduje się coś takiego. Dowiedziałam się dziś niezwykle ciekawych rzeczy podczas naszej rozmowy. Na przykład tego, że panuje on nad magią. Pokazał mi nawet pare sztuczek. Są niesamowite. Szkoda, że ten czas tak szybko leci i będę musiała zaraz iść.
- Shyne. Jesteś naprawdę cudowny. Żałuję, że moje życie zostało już ustawione. Gdybym mogła, poszłabym teraz z tobą.
- Nie żałuj, tylko słuchaj. Możesz ze mną pójść. Nie pozwól innym wybierać za ciebie. Masz własne życie. Posłuchaj głosu serca, Clair.
- Jest już późno, nawet bardzo. Przegadaliśmy prawie całą noc. Za kilka godzin biorę ślub. Powinnam wracać, ale powiedz mi, czy masz jakiś pomysł? Widzę, że ci zależy.
- Tak, zaufaj mi. Pójdziemy rano do Garatahu razem. Namówimy twoją mamę na zmianę decyzji.
- Dobrze, przekonałeś mnie. Spróbujemy. - Czas spędzony razem z Shyne uświadomił mi, że też mi na nim zależy. Może uda nam się sprawić, że będziemy razem. Teraz pozostaje mi tylko czekać i spać. Zostało jeszcze kilka godzin. Ale jest plus tego wszystkiego... przynajmniej spędzę więcej czasu z Shynem. Chociaż faktycznie może lepiej będzie się zdrzemnąć.
Nastał już ranek. Dokładnie jest godzina siódma. O dziesiątej mam ślub. Mamy jeszcze trzy godziny żeby temu zapobiec.
- Jesteś gotowa? - Shyne odwrócił się w moim kierunku i czułe mnie dotknął. Zarumieniłam się.
- Pewnie, że tak. Chodźmy. - Usmiechnęłam się i razem ruszyliśmy w stronę Garathu.
- Zaczekaj na zewnątrz. Pójdę porozmawiać z mamą.
- Dobrze. Powodzenia, kochanie.
- Witaj, Clair. Gdzie ty się podziewałaś? Martwiłam się o ciebie. Nie powinnaś tak znikać przed ślubem.
- Dobrze, powiem ci szczerze. Nie chcę! Nie wezmę tego ślubu!
- Jak to? Dlaczego?
- Bo jestem zakochana w kimś innym! Poznałam to ostatnio. To cudowny facet.
- Darren też jest cudowny. Nie odwolamy teraz ślubu. Wyjdziesz za niego i koniec. - Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poczułam takie ukłucie w sercu. Jakby mama wbiła mi nóż. Dlaczego ona mnie do tego zmusza? Dlaczego? Ja tak nie chcę. Kocham Shyne, nie Darrena.
- Mamo, przemyśl to chociaż. Proszę.
- Nie mogę odwołać tego ślubu. Zrozum. Wszyscy mieszkańcy Garathu tu przyjdą. Zrób to też dla nich. W końcu kiedyś będziesz ich królową.
Przykro mi, że nie zależy ci na moich uczuciach.
- Ratunku! Clair, pomóż mi. To wariat. - Usłyszałam głos wołający o pomoc. Wydawało mi się, że należy on do Shyne.
- Mamo, chodźmy tam. To Shyne. Mój chłopak. Chyba ma kłopoty. Szybko.
- No dobrze, skoro potrzebuje pomocy... to z tobą pójdę.
Poszłyśmy z mamą na taras znajdujący się na samej górze pałacu. To chyba stąd dobiegał głos Shyne. Nie mogłam uwierzyć w to, co tu zobaczyłam.
- Darren, zostaw go! - Krzyknelam. To niemożliwe... Darren okazał się być zupełnie innym człowiekiem niż sądziłam. Chciał zrzucić Shyne z najwyzszego punktu Garathu. Chciał to zabić! Tak nie może być.
- Darren, to koniec. Nie wezmę żadnego ślubu z tobą. Jesteś okropny. Ja kocham Shyne, więc zostaw go w spokoju.
- Ale słuchaj, Clair. Ja muszę wziąć z tobą ślub. Kocham cię. To wszystko zrobiłem z miłości. Chciałem się pozbyć naszej przeszkody. Wybacz mi.
- Nigdy! Wynoś się z Garathu. Nie chcę cię więcej widzieć. A ty, Shyne. Chodź ze mną. Weźmiemy ślub razem. Już dzisiaj. Dzięki temu mama nie będzie musiała niczego odwoływać.
- Masz rację, córko. Zrozumialam już, gdy widziałam twoją przerażoną minę, jak bardzo ci zależy na tym chłopaku. A co do ciebie, Darren, to faktycznie idź sobie stąd. Bardzo się na tobie zawiodłam...
- Mamo, czy to oznacza, że...?
- Tak, możecie wziąć ślub. I to dzisiaj. Jakoś to wytlumaczymy mieszkańcom. Bądźcie szczęśliwi.
- Dziękuję bardzo. - Usmiechnęłam się do mamy i pobiegłam szykować się do ślubu.
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Od kilku dni jestem bardzo szczęśliwą mężatką. Dalej nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze pare dni temu nawet bym nie pomyślała, że będę teraz siedzieć na tej cudownej plaży i podziwiać zachód słońca wraz z moją miłością.
- Wiesz co, Shyne? Świat jest jednak piękny. Czuję się niesamowicie.
- Nic już nie mów. Rozumiem cię bez słów. Spędźmy razem miło czas, ale najpierw zamknij oczy...
- Shyne zbliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować. To takie piękne. Pocałunek przy zachodzącym słońcu. Nic już więcej mi nie potrzeba. Jestem najszczęśliwszą osobą na całym świecie.
Komentarze (15)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania