Gdy Bóg chce nas ukarać, spełnia nasze marzenia... - Rozdział 6

” Widziałem w Tobie więcej niż w innych, bo Ty dostrzegłaś we mnie coś, czego nikt nigdy wcześniej nie dostrzegł. „ (Jessie Ware – Say You Love Me)

 

Kiedy Zosia przekroczyła próg domku w „Czterech Porach Roku” wniosła do środka tyle światła co poranne słońce. Wręcz promieniała. W jej oczach błyszczały promyczki. Nie zwracając uwagi na rodzinę grillującą na tarasie, po prostu walnęła się na łóżko. Nie wierzyła we własne szczęście. Harry od teraz był jej. Będzie mogła go przytulać i całować. Właściwie ta perspektywa przyćmiła jej to co w tej roli będzie najtrudniejsze. Przecież czekała ją nauka tej cholernej etykiety. Nie miała pojęcia jak ma się zachować przy księciu Karolu i Księżnej Kamili. A co dopiero przy królowej Elżbiecie. Westchnęła i przytuliła się do poduszki. Wtedy do pokoju wparowała Julka, zakłócając jej tym samym spokój.

- Co ty jesteś taka szczęśliwa? Zośka ja cię nie rozumiem. Raz snujesz się jak duch, a raz po prostu tryskasz szczęściem. Ogarnijże się wariatko. – burknęła. Zmrużyła oczy, kiedy zobaczyła jak Zosia zagryza wargi.

- Zośka! Julka! Kolacja! – dało się słyszeć głos ich ojca. Obie wyprostowały się i uśmiechnęły. Kiedy później wyszły na taras Zosia odchrząknęła. Pan Adam Radecki właśnie nakładał upieczone mięso na talerze.

- Mamo, tato. Julka... – zaczęła, a rodzice spojrzeli na nią z uśmiechem. Jula oczywiście wywróciła oczami.

- Co córeczko? – pani Anna Radecka zmrużyła lekko oczy.

- Ja chcę wam powiedzieć, że tu w Dźwirzynie jest mój chłopak i on jest Brytyjczykiem… eee i chciałby was poznać. – Chrząknęła. Nerwowo przygryzła wargę.

- Świetnie! Dlaczego do nas nie przyjdzie? – jej tata z uśmiechem klasnął w dłonie.

- Uspokój się Adam. Chłopak nie przyjdzie tu od razu. – Mama szturchnęła ojca łokciem. Zosia spoglądała na Julkę. Młodsza siostra mierzyła ją wzrokiem.

- Niech przyjdzie jutro. A teraz jedzmy. – powiedziała. Rodzice oczywiście zgodzili się z Julią. Dziewczyna zmrużyła oczy. Po chwili cała rodzinka zaczęła jeść kolację.

 

Nazajutrz przed domkiem Zosi pojawił się Bill by zabrać ją do hotelu „Cristal”. Godzina na zegarku była dość wczesna, dlatego nikt z jej rodziny nie zauważył ochroniarza samego księcia. Zośkę przebudziły wibracje w telefonie, wyjrzała przez okno i zobaczyła machającego Billa. Półprzytomne zczołgała się z łóżka i na jakieś dziesięć minut zniknęła w łazience. Włożyła na siebie zwiewną sukienkę w kolorowe wzorki i przygładziła pofalowane włosy. Na palcach zeszła po schodach do małego saloniku i napisała na kartce, by rodzice się nie martwili. Włożyła swoje brązowe oksfordki i wyszła przed domek.

- Dzień dobry panno Sophie. – Bill podszedł do ogrodzenia i uśmiechnął się ciepło.

- Witaj. Gdzie Harry? – zapytała i potarła oczy. Nie nakładała ciężkiego makijażu więc nie obawiała się, że coś rozmaże.

- Jego wysokość chce zjeść z panienką śniadanie. Mam za zadanie doprowadzić pannę do hotelu. I ostrzec, że Ed też tam będzie. – Postawny i wysoki mężczyzna otworzył przed nią furtkę, gdy tylko dotknęła plastikową kartą czytnika. Sophie przełknęła ślinę. Ed był równym gościem, ale wiedziała, że zacznie przesadzać z tym, że nie zna etykiety. Owszem nie znała jej, ale dla Harry’ego była w stanie uczyć się choćby zaraz.

 

Hotel „Cristal” ulokowany był w odległości około jednego kilometra od „Czterech pór roku”, dlatego tę drogę Bill i Zosia przemierzyli spacerkiem. Ochroniarz udzielał jej wskazówek jak powinna się zachować. Wiedziała, że przy Harrym mogła czuć się swobodnie, ale jego sekretarza dosłownie zaleje krew, kiedy Sophie zrobi coś nie tak. Chłodny wietrzyk i dość jasno świecące słońce zapowiadało piękny dzień. Wzięła głęboki oddech, gdy wraz z Billem przekroczyła próg hotelu. Od razu skierowali się do windy. Ochroniarz z uśmiechem wskazał na rozwiązaną sznurówkę u jej buta. Sophie więc z uśmiechem zawiązała ją.

- Dziękuję. – Powiedziała. Przygładziła sukienkę, zaraz po tym jak wysiedli z windy. Bill otworzył przed nią drzwi do apartamentu. I wtedy zobaczyła Harry’ego. Stał z rozłożonymi ramionami i rozbrajającym uśmiechem. Miał na sobie ciemne płócienne spodnie i białą koszulę, w której rozpiął kilka guzików u góry i podwinął jak zawsze rękawy. Wyglądał dość uroczo. Z przyjemnością wtuliła się w jego ramiona i zachichotała.

- Dzień dobry rudzielcu.

- Rudzielec zaprasza cię na śniadanie. Mam nadzieję, że twoi rodzice nie będą mieli mi tego za złe? – prawie pomarańczowa brew wystrzeliła w górę, a błękitne oczy wpatrzyły się w jej twarz. Harry pogładził jej włosy i ramiona.

- Nie. Napisałam im kartkę. I wspomniałam, że chciałbyś ich poznać. – skinęła głową i lekko uniosła głowę by musnąć jego usta. Kilka chwil później Harry zaprowadził ją do stolika na tarasie. Siedział tam już Ed i mierzył ją krytycznym spojrzeniem.

- Harry takie przywitanie jest niedozwolone publicznie.- wycedził i uśmiechnął się blado.

- A może, by tak dzień dobry Sophie? – Rudzielec odsunął jej krzesło. Usiadła dość niepewnie. I spojrzała na stół, gdzie była misa ze świeżą owsianką, bułeczki i pełno owoców oraz dżemy, dzbanek z kawą i sokiem. Na talerzu były poukładane plasterki szynki i sera. Każdy mógł wybrać sobie to na co miał ochotę.

- Dzień dobry Sophie. – Ed posłał jej uśmiech i pokiwał głową, Zośka przełknęła ślinę.

- Dzień dobry. – odpowiedziała. Nie wiedziała nawet czy to Harry ma zacząć jeść jako pierwszy. W stołówce siadali razem i po prostu jedli. Tu jednak było inaczej. W końcu to Harry nałożył sobie na talerz bułkę i kilka plasterków szynki. Ed również zaczął jeść.

- Jedz Zosia. – Książę dotknął kciukiem wierzch jej dłoni. Posłał jej zachęcający uśmiech. Dlatego nałożyła sobie bułeczkę, którą posmarowała dżemem. Ed gdy tylko skończył jeść wyciągnął dużą teczkę oprawioną w czarną skórę.

- Radecka Sophie Katherine, lat 25. – Zosi nie spodobało się tylko to, że jej imiona zostały podane w języku angielskim.

- Zofia Katarzyna. – skomentowała i posłała sekretarzowi uśmiech, kiedy przełknęła kęs bułki. Pamiętała by nie mówić z pełnymi ustami. Tak zawsze uczyli ją rodzice.

- Nie umiemy wymówić drugiego imienia. – Harry usprawiedliwił się i przechylił na bok głowę. Zachichotała i pokręciła głową.

- Niech będzie. – powiedziała.

- Urodzona 7 września w Krakowie. – Ed skinął głową. Później burknął tylko coś o tym, że najwyższy czas poprosić kogoś by zaczął uczyć ją brytyjskiego akcentu, etykiety i zwyczajów. Oraz jazdy konnej i sztuki konwersacji. Zosia otwarła szeroko oczy, kiedy Ed wstał od stołu i zszedł z tarasu mrucząc, że idzie szukać całego sztabu, który zrobi z niej pewną siebie i odważną damę.

- Nie przejmuj się nim. – Harry machnął ręką.

- Odniosłam wrażenie, że chce mi pomóc. – Sophie przygryzła lekko dolną wargę i nalała sobie kawy. Może Ed był nieco żywiołowy i nie spodobało mu się, że Harry i Sophie to coś więcej, ale organizując cały ten sztab chciał jej pomóc. Chciał zrobić z niej kogoś na wzór księżnej. Bo Zosia nie spodziewała się niczego więcej. Była przecież Polką. Co prawda wierzyła w to samo co Harry, ale nie była jakimś zagorzałym wiernym. Jej rodzice nie mówili też dobrze po angielsku bo byli na wyspach może tylko 2 miesiące? Julka natomiast w tej dziedzinie radziła sobie świetnie. Zosia uważała, że jej młodsza siostra powinna zostać poliglotką.

- Oczywiście, że chce ci pomóc. A jazdy konnej nauczę cię osobiście. – Harry roześmiał się perliście i posłał jej słodkiego całusa. Sophie skończyła jeść swoją bułkę i nalała sobie odrobinę soku pomarańczowego. Harry zrobił to samo tylko wybrał kawę i upił z filiżanki łyk.

- Wpadnij wieczorem do nas na kolację. Zabierz Billa. I Eda jeśli zechce. – Zosia przygryzła dolną wargę. Później na poznanie Harry’ego z rodziną nie będzie już czasu. Wiedziała, że gdy wrócą do Londynu czas z nim będzie wykradziony z jego planu dnia, z wyjątkiem śród. Jeśli tylko będzie mógł odwiedzać szpital…

- Nie ma sprawy.

- I ubierz się normalnie. To będzie zwykły grill. – puściła mu oczko. Podniosła się i pochyliła. Pocałowała go w usta i pogładziła po szorstkim policzku.

- Mogę się ogolić jeśli nie drażni cię moja broda Sophie. – szepnął i zmrużył oczy. Położył dłonie na jej biodrach i usadził ją sobie na kolanach.

- Nie, nie drażni mnie. I tak wyglądasz bosko. – zamruczała mu do ucha i wtuliła się w jego ramiona. Harry zaśmiał się wesoło i połączył ich usta w namiętnym pocałunku.

 

Zosia i Harry ku oburzeniu Eda spędzili razem cały dzień. Bawili się świetnie. Jedli gofry z owocami, leżeli na plaży (gdyby nie krem do opalania, który przemyciła z domu, książę wyglądałby pewnie jak rak o,o) i kąpali się w morzu. Byli sami i mogli być razem bez żadnych ograniczeń. Co jakiś czas obok nich zakręcił się też Bill by sprawdzić czy, aby na pewno nic im nie grozi. Na szczęście nikt nie pomyślał, że brytyjski książę może spędzać mały urlop w Polsce dlatego nie natknęli się na żadnych fotografów. Sam robili sobie zdjęcia.

- Zróbmy sobie selfie. – zaśmiał się Harry, kiedy jedli w jednym z uroczych barów naleśniki na słodko.

- Ty nie znosisz selfie. Coś ci jest? – Zosia wytrzeszczyła oczy i od razu podniosła się. Przyłożyła do jego czoła rękę, by sprawdzić czy aby nie nabawił się jakiegoś udaru.

- Owszem. Ale chciałbym mieć selfie z tobą. Ludzie się na nas patrzą Zosia siadaj. – zaczął chichotać i usadził ją sobie na kolanach. Wyciągnął swój telefon i zrobił im kilka zdjęć z ręki.

- Oprawię je sobie w ramkę. – Zosia czule ucałowała jego policzek, a jego kąciki ust automatycznie wystrzeliły w górę. Idealna księżna; pomyślał Harry.

 

Kiedy Harry po obiedzie pożegnał się z Zosią skierował się w stronę hotelu. Ni stąd ni zowąd tuż przy jego boku pojawił się Bill.

- Jak się bawiłeś, wasza wysokość? – Ochroniarz uniósł brew.

- Świetnie Bill. Zosia jest cudowna. Znam ją od dopiero 8 miesiąc, ale czuje, że połączy nas coś pięknego. Może to dziwne bo ja nie… eee… nie zakochuje się tak łatwo, ale ona jest inna.

- Tak. Jest inna od poprzednich kandydatek. – Bill zgodził się bez słowa protestu. Harry doskonale pamiętał jak traktowały ochroniarza Chelsy i Cressida. Czasem zastanawiał się czy te dwie czasem nie zawiązały spółki by promować się tym, że są niedoszłymi księżnymi. Prawda była taka, że obie panny nie nadawały się na to stanowisko. Prasa utrzymywała, że to one go nie chciały. Jednakże nie do końca tak to było.

- Oby mi nie uciekła. Bo po prostu oszaleję. Widziałeś co się ze mną działo kiedy wyjechała. – Harry zaśmiał się cicho i przeczesał palcami włosy. Kiedy weszli po chwili do jego apartamentu Harry od razu skierował się pod prysznic. Myślał o Zosi, przypominał sobie jej uśmiech i gesty, te piękne szare oczy, delikatne włosy i gładką, lekko opaloną skórę. Z zamyślenia wyrwał go huk w drzwi.

- Wyłaź! Masz w grafiku jakieś BBQ za godzinę! – to Ed walił w drzwi jak szalony.

- Uspokój się! Wiem! Spytaj Billa czy idzie ze mną! I ty też się zbieraj! Idziemy do Zośki! – Harry zakręcił wodę i wytarł się biały ręcznik. Zaśmiał się słysząc jak Ed burczy „będzie imponująco” i wychodzi. Bill wręcz się ucieszy. Harry to wiedział. Wypsikał się perfumami i włożył oliwkową koszulę. Rozpiął parę guzików u góry. Zawsze to robił tak samo jak podwijał rękawy. Na ręce miał swoje ukochane bransoletki. Do tego włożył proste, ciemne dżinsy.

- Wyglądam całkiem normalnie. – powiedział patrząc na swoje lustrzane odbicie. Pochwili do pokoju wszedł Ed (o dziwo nie miał garnituru tylko wygodne ubranie).

- Brakuje ci koszuli w palmy. – Harry zaśmiał się patrząc na sekretarza, a ten spiorunował go wzrokiem. Bill wyglądał całkiem na luzie z tego co później zauważył Harry. Panowie podeszli pod ogrodzenie równo z wyznaczoną godziną. Widzieli, że na tarasie jednego z domków pali się grill. Po chwili z domku wyszła Zosia i przyłożyła plastikową kartę do czytnika.

- O świetnie. – powiedział Harry i ucałował jej policzek na przywitanie.

- Cześć Harry. Cześć chłopaki. Pomachała w stronę Billa i Eda. Tylko ochroniarz jej odmachał. Pan sekretarz tylko skinął głową i uśmiechnął się drętwo. Po chwili drzwi jednego z domków się otworzyły. I stanęli w nich jej rodzice i Julka.

- Zośka mówiąc o chłopaku Brytyjczyku nie wspominałaś, że jest księciem.- Jej siostra zamrugała oczami i przełknęła ślinę.

- Mamo, tato, Julcia. To jest Harry. – Zosia objęła go w pasie i pocałowała lekko w usta. Książę ukłonił się lekko i wyciągnął dłoń do pana Adama. Ed i Bill stanęli oczywiście obok.

- Miło mi pana poznać. I panią też. I ciebie Julka. – Harry odezwał się płynnym angielskim i uśmiechnął się. Ku jej zaskoczeniu Adam Radecki uścisnął jego dłoń i odpowiedział.

- Nam również miło cię poznać, wasza wysokość. – chrząknął. A Harry zamachał rękami.

- Nie. Proszę po prostu nazywać mnie Harrym. To jest Bill, a to Ed. Mój ochroniarz i sekretarz. A prywatnie moi przyjaciele.

- Zapraszamy w nasze skromne progi. – Anna Radecka zrobiła zapraszający gest dłonią.

- Dlaczego jesteś taki rudy? –Julka uniosła brew i szturchnęła Harry’ego. Zośka wywróciła oczami.

- Daj mu spokój. Jest rudy i mi się podoba. – Sophie stanęła na palcach i pocałowała księcia w policzek.

- A tak na serio to w rodzinie mojej mamy co drugi ma rude włosy. Mój brat jest blondynem więc chcąc nie chcąc ja musiałem być rudy. – Harry posłał jej lekki uśmiech. Sophie wiedziała, że kiedyś ktoś go wyśmiewał z tego powodu, dlatego od razu kazała się Julce przymknąć. Reszta wieczoru minęła w spokoju. Rodzice rozmawiali z Harrym o sprawach w Londynie. O tym jak ma się babcia i co teraz będzie z Zosią. A tej odpowiedzi udzielił im oczywiście Ed.

- Nasza kochaniutka Zosia będzie musiała stać się Sophie Katherine. Ma do dyspozycji specjalnych nauczycieli, którzy jej pomogą. Zaraz po przylocie do Londynu… - Zośka słysząc to wywróciła tylko oczami. Uśmiech natomiast posłała Harry’emu.

- Dla mnie zawsze będzie słodką Zosią. – Harry odgarnął jej z czoła kosmyk włosów. Mrużąc oczy ułożyła głowę na jego ramieniu. Takim sposobem Harry dogadał się z jej rodzicami. Mało tego zwyczajnie podbił ich serca opowieściami o babci i wyprawie na biegun północny, w której uczestniczył jakieś pięć lat temu. Julka coś tam mruczała, ale stwierdziła, że gdyby przymknąć lewe oko to Harry wygląda jak ciemny blondyn. Te uwagi oczywiście wypowiadała po polsku, nie chcąc urazić księcia. Bill wypił jedno piwo i opowiadał coś o Irlandii. Natomiast Ed po kilku drinkach zrobionych przez pana Radeckiego całkowicie się wyluzował.

- Zdrowie przyszłego księstwa Clarence, albo Sussex! – Roześmiał się wesoło i podniósł w górę kieliszek.

- Ed spokój.- Zośka pokręciła tylko głową i zerknęła na Harry’ego, który delikatnie bujał się w rytm muzyki. Miał zaróżowione policzki, z pewnością od opalania. Sophie była pewna, że nie tknął ani grama alkoholu. Po chwili Harry wstał i ukłonił się przed nią niczym prawdziwy książę z bajki. Zosia westchnęła z zachwytu, sama chwyciła rąbki swojej sukienki i skłoniła się lekko.

- Zatańczy pani ze mną, panienko Radecka? – zapytał i ucałował jej dłoń.

- Z przyjemnością wasza wysokość. – szepnęła. Poczuła dużą, ciepłą dłoń oplatającą jej talię. Sama objęła go za szyję i spojrzała mu głęboko w oczy. Zaczęli się bujać w rytm muzyki. Co najlepsze Harry wcale nie był złym tancerzem. Co jakiś czas całował ją w usta, a ona odwzajemniała te pocałunki. W tym momencie liczyli się tylko oni.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania