Gederon

Gederon

Słońce stało już wysoko na czystym bezchmurnym niebie. Wiał lekki wiatr i mimo, że była jeszcze wiosna w lesie było ciepło, a resztki mgły rozpływały się w powietrzu. Mały leśny skrzat o wdzięcznym imieniu Meril obudził się i głośno ziewając, wygrzebał z liści, po czym przetarł oczy i przeciągnął się. Zdziwiony rozejrzał się gdzie jest. Poprzedniego dnia aż do późnej nocy chodził po lesie, idąc po śladach pewnego bardzo dziwnego borsuka, który zawzięcie uciekał przed nim. Niestety znowu zwierzak okazał się sprytniejszy od niego. W końcu bardzo zmęczony położył się w pierwsze napotkane krzaki, przygarnął trochę liści i prawie natychmiast zasnął. Teraz był ciekawy gdzież to trafił w nocy. Po chwili cicho westchnął.

Oho, jestem na samym skraju lasu. Jeszcze trochę, a wyszedłbym na trakt, a to byłoby bardzo niemądre i niebezpieczne szczególnie teraz, kiedy to co chwilę ktoś tamtędy przejeżdżał.

Muszę szybko stąd zmiatać w głąb lasu – pomyślał i ruszył w gęstwinę.

Kiedy już oddalił się spory kawałek od miejsca spoczynku poczuł głód. Nie jadł od wczorajszego popołudnia. Otworzył małą torbę i wyciągnął kilka suszonych owoców. Kiedy już podjadł wpadła mu do głowy pewna myśl.

A gdyby tak przyczaić się tuż przy drodze, wejść na wysokie drzewo i popatrzeć na drogę, może trafi się jakiś rycerz - jednak po chwili zmienił zdanie. Przypomniał sobie, że ostatnio widziano tam sporo Orków, Jorgotów i Goblinów, a ci mogli go zobaczyć. Nie chciał ryzykować, bo na samą myśl o tych dzikich stworach dreszcz strachu przeszedł mu po plecach. Jak każdy mieszkaniec lasu nienawidził szczególnie Orków, gdyż te nie szanowały drzew. Gdy taka horda weszła w las, żadna roślina nie była bezpieczna. Często rozpalali ogniska nie bacząc, że las może się zapalić. Niszczyli przy tym krzaki, młode drzewa ćwicząc na nich swoją broń. Skrzat nie mógł zrozumieć, dlaczego te także przecież leśne stworzenia, tak odwdzięczały się drzewom za ich gościnę. Postanowił poszukać śladów borsuka. Zaczął dokładnie oglądać krzaki, trawę, korę na powalonych pniach. Po jakimś czasie trafił wreszcie na jego ślad.

Mam Cię szkodniku, już mi nie uciekniesz, wiem, że gdzieś tu jesteś – mruknął do siebie i

ruszył szybszym krokiem. Trop był świeży, zwierzę musiało tedy przechodzić całkiem niedawno.

W pewnym momencie zobaczył go. Zwierz stał czujnie na dwóch łapach. Już miał do niego przemówić, kiedy jego wzrok powędrował w miejsce gdzie patrzył borsuk. Meril zaniemówił z wrażenia. Tuż obok leżał przykryty gałęziami człowiek. Skrzat przestraszył się nie na żarty. Z wrażenia nie zwrócił nawet uwagi na to, że borsuk uciekł chowając się w wysokiej trawie.

Uciekać! - pomyślał - ale dlaczego, przecież ten człowiek leży, może jest martwy. Nie namyślając się podszedł po cichu do niego.

To jeszcze młody człowiek, chłopiec - Meril nachylił się nad nim.

Oddycha, to pewnie żyje, ale ma dużego guza na głowie, musiał porządnie oberwać – nagle odskoczył, bo chłopiec poruszył się.

Co robić? Co robić? - myśli w głowie skrzata pędziły jak oszalałe.

Przecież go tak nie zostawię – szepnął cicho. Nagle pewna myśl przyszła mu do głowy

Wiem, pobiegnę do Gederona. On będzie wiedział co zrobić.

Teraz kiedy już podjął decyzję, zrobiło mu się raźniej. Powoli delikatnie zdjął przykrywające chłopca gałęzie. Kiedy skończył widać było, że ubranie było mocno zniszczone, a do tego poplamione czymś czerwonym. Naraz aż podskoczył z wrażenia.

Ale ze mnie gapa, przecież nikt nie mógł tak się przykryć gałęziami sam. Ktoś musiał zostawić tu tego człowieka, tak aby można było go odnaleźć. Nagle ujrzał kawałek kory wetknięty za pazuchę ubrania. Wyciągnął go i skierował w stronę słońca. Na korze były wyryte jakieś znaki, których jednak nie umiał odczytać. Wzdrygnął ramionami i postanowił zabrać korę i pokazać Gederonowi. Tak nazywał się rosnący w głębi lasu potężny dąb, który od wielu wieków był opiekunem wszystkich drzew w tym lesie.

Czekała go długa droga, to też schował korę do kieszeni i ruszył szybko w las. Nie był już jednak tak spokojny i beztroski jak chociażby rano tuż po przebudzeniu. Widok leżącego chłopca nie dawał mu spokoju. Czuł się dziwnie niespokojny. Pamiętał co mu mówiła jego babcia.

Z ludźmi są zawsze kłopoty, oni nie potrafią żyć w pokoju. Ciągle toczą wojny i nie potrafią spokojnie żyć jeden z drugim, a wciągają w nie także innych, takich jak my.

Takie myśli towarzyszyły skrzatowi aż do pięknej zielonej polany, na której bujna zielona trawa kołysała się ładnie w porywach wiatru. Meril podszedł do starego drzewa, skłonił się głęboko i rzekł.

Czcigodny Gederonie wybacz, że zakłócam twój spokój, ale muszę Ci powiedzieć coś bardzo

ważnego! - po chwili usłyszał niski basowy głos.

- Mów

Merlin opowiedział o swoim rannym odkryciu. Kiedy skończył Gederon rzekł cicho:

- Pokaż mi korę – skrzat wyciągnął ją z kieszeni i wyciągnął przed siebie. Jedna z gałęzi oplotła ją i wzięła ze sobą. Przez chwilę panowała całkowita cisza przerywana tylko zwykłymi odgłosami lasu.

- Merilu, znasz te znaki? - dobiegł głos dochodzący z drzewa.

- Nie. Ojcze drzew – odparł zgodnie z prawdą skrzat.

- No tak, wy skrzaty mieszkacie tu już bardzo dawno, ale te znaki są jeszcze starsze

- A chciałbyś wiedzieć, co oznaczają?

- Tak czcigodny

- To patrz, widzisz ten pierwszy - gałąź podsunęła korę tuż przed nos skrzata.

- Widzę - skrzat przypatrzył się uważnie.

- To bardzo stary znak z czasów kiedy byłem jeszcze młodym, smukłym drzewem, a w tej okolicy nie było jeszcze ani ludzi, ani was skrzatów. To pozdrowienie i wyrazy szacunku. Drugi znak to prośba o pomoc, o ukrycie czegoś lub kogoś. Trzeci znak oznacza zło, bardzo potężne zło. Rozumiesz?

- Nie - Meril jakoś nie potrafił tego ogarnąć.

Ach, wy skrzaty, nie potraficie logicznie myśleć – z drzewa dobiegł odgłos przypominający śmiech.

Ten, kto zostawił tu chłopca, a był nim czarodziej którego znam od bardzo dawna, (poznaje po woni czarów, którymi pachnie kora) prosi mnie, abym ukrył go przed złymi mocami które będą go szukać.

Czarodziej! Prawdziwy czarodziej – krzyknął radośnie Meril.

Tak mój mały, prawdziwy. To wielki przyjaciel drzew, pamiętam jak kiedyś pomagał mojemu dziadowi wypędzić kopaczy z lasu. Ale dość tego, musimy mu pomóc. Słuchaj, pójdziesz do chłopca, on niedługo się obudzi, nie jest ciężko ranny, tylko potłuczony. Przyprowadzisz go do mnie. Rozumiesz!

Tak czcigodny, już lecę! - Meril wyraźnie zadowolony z siebie pobiegł na skraj lasu. Zastał chłopca śpiącego wśród gałęzi. Podszedł do niego i delikatnie potrząsnął za ramie.

Człowieku obudź się, obudź się – lecz ten ani drgnął. Skrzat bardziej energicznie potrząsnął za ramię. Jednak dopiero po którymś razie chłopiec otworzył oczy. Wyraz strachu pojawił się na jego twarzy.

Nie bój się, jesteś bezpieczny w naszym lesie. To ja Cię znalazłem. Jestem skrzatem. Mam na imię Meril. Gederon przysłał mnie po Ciebie - wyrzucił z siebie bardzo szybko.

Gdzie ja jestem - dobiegł cichy głos.

Mówiłem już, jesteś w naszym lesie, bezpieczny. Nie musisz już się niczego obawiać

A kto to jest ten Ge-coś tam?

To bardzo mądre i stare drzewo, które opiekuje się tym lasem.

Przez chwilę panowała cisza, aż wreszcie skrzat nie wytrzymał.

Jak się tu znalazłeś? Kim jesteś? Jak masz na imię? - Meril zarzucił chłopca pytaniami. Ten

nie od razu odpowiedział. Cały czas patrzył zdziwionym wzrokiem to na las, to na dziwna małą istotę, która mówiła ludzkim głosem. I choć wcześniej nigdy nie widział skrzata, czuł, że ten dziwny mieszkaniec lasu nie jest dla niego groźny. Powoli uniósł się i usiadł. Musiał poczuć ból, bo dotknął ręką guza na czole. Przez chwilę wahał się, ale postanowił opowiedzieć swoją historię.

Na imię mam Maciek, jestem synem kowala z wioski Sara, która leży daleko stąd w innym lesie. Byłem razem z przyjaciółmi: czarodziejem Arlimem, Borkiem i rycerzem Oganem w zamku księcia Erama, kiedy armia Orków, Jorgotów, Goblinów i innych paskudnych stworów przybyła pod zamek i rozpoczęła oblężenie. Po kilku tygodniach Arlim stwierdził, że trzeba iść po pomoc, bo zamek już długo nie wytrzyma. Miał jechać tylko on i kilku rycerzy, ale ja przez swoją głupotę postanowiłem do nich dołączyć. Opuściłem się po linie z murów. Kiedy się zorientowali, Ogan wziął mnie na swojego konia i bardzo cicho zaczęliśmy przekradać się przez linię wroga. Przez dłuższy czas udawało nam się omijać ich posterunki. Niestety w pewnym momencie jeden z koni głośno zarżał, czymś przestraszony. To nas zdradziło. Ze wszystkich stron rzuciło się na nas wielu Jorgotów i Goblinów. Wszyscy chwycili za miecze, aby się przez nich przebić. Po ciężkiej walce w której dwóch rycerzy zginęło, wyrwaliśmy się. Mając konie, które jakimś cudem nie były ranne zaczęliśmy uciekać. Za nami ruszyła cała chmara paskudnych stworów. Ścigali nas zawzięcie i doszliby, gdyby nie czarodziej Arlim który często stawał na drodze pogoni i rzucał potężne zaklęcia, które zatrzymywały goniących tak skutecznie, że jak tylko zobaczyli czarodzieja, to stawali bojąc się jechać dalej. Niestety, to dawało tylko krótkie chwile wytchnienia. W pewnej chwili koń Ogana potknął się i spadłem na ziemię. Obudziłem się w tych krzakach. Więcej nie pamiętam - skończył swoją opowieść Maciej.

Byłeś bardzo odważny Maćku, ale mogłeś zginąć - skrzat patrzył z podziwem na chłopca.

Jak się czujesz? Dasz rade iść? - spytał, widząc że każdy ruch powoduje grymas bólu na twarzy młodzieńca..

Nie wiem, spróbuje - odparł chłopiec. Powoli wstał i delikatnie zrobił pierwszy krok, a później następny.

Jestem cały obolały, ale iść mogę – Maciek czuł ból przy każdym ruchu, ale postanowił wytrzymać.

No to ruszamy, to miejsce nie jest zbyt bezpieczne. Tuż obok przebiega trakt z którego w każdej chwili mogą przyjść ci, którzy Cię ścigali.

Dobrze skrzacie, prowadź

Po chwili zniknęli w najbliższych krzakach. Szli bardzo wolno, to też kiedy dotarli do polany na której stał dąb słońce już zachodziło. Podeszli pod drzewo. Stalo tam jeszcze kilku mieszkańców lasu.

Jestem czcigodny, a to chłopiec o którym mówiłem - rzekł cicho Meril.

Sprawiłeś się dobrze, każ podejść człowiekowi bliżej i niech na razie nic nie mówi - rzekł groźnie Gederon.

Dobrze, Ojcze drzew - odparł skrzat i szepnął do chłopca.

Maćku podejdź blisko do czcigodnego Gederona i nic nie mów. Chłopiec widocznie przestraszony, skinął tylko głową i podszedł do drzewa. W chwilę później całkiem bezwiednie położył obie dłonie na pniu. Panowała całkowita cisza. Nikt z obecnych nie odważył się zakłócić jej choćby szeptem.

Młodzieniec był przestraszony nie na żarty poleceniem które przekazał skrzat, ale czuł, że musi to zrobić. Całkiem bezwiednie położył obie dłonie na szorstkiej korze. Trwał tak długo, aż poczuł jak fala ciepła przepływa przez jego ręce. Jednocześnie opanowało go dziwne uczucie spokoju i szczęścia. W tej chwili zapomniał o walce, Orkach, przyjaciołach. Czuł się wolnym od wszystkich złych uczuć. Po chwili jednak ta fala ciepła zniknęła i stał znów przestraszony pod wielkim drzewem. Nagle Gederon rzekł już dużo bardziej ciepłym głosem.

Ten człowiek ma czyste serce, nie jest wrogiem lasu. Nie zna naszej mowy, a więc ty Merilu będziesz tłumaczył. Przekaż mu, że witamy go tu w naszym lesie jak przyjaciela i postaramy się pomóc jak tylko będziemy mogli.

Maćku. Czcigodny dąb kazał Ci przekazać, że wita Cię jak przyjaciela i pomoże ukryć się tu tak długo, aż twoi przyjaciele nie przyjdą po Ciebie.

Te słowa ucieszyły chłopca, ale nie usunęły jego wątpliwości.

Dziękuje ... - tu chłopiec zawahał się jakiego użyć słowa mówiąc do drzewa

- Panie, ale nie wiem dlaczego tu się znalazłem i kto kazał mnie tu ukryć. Skrzat powtórzył słowa Gederonowi. Ten milczał przez dłuższą chwilę a potem zadał kilka pytań. Rozmawiali tak przez jakiś czas, aż wreszcie Meril zwrócił się do chłopca.

Czcigodny kazał Ci przekazać, że zostawił Cie tu czarodziej. Musiałeś zostać ranny przy

upadku z konia i nie mogłeś jechać dalej. Mag nie chciał, aby złapali Cię Orkowie i dlatego położył na ziemi i przykrył gałęziami wierząc, że prędzej czy później ktoś Cię odnajdzie. Czarodziej zostawił wiadomość, napisaną bardzo starym pismem, którego oprócz mnie nikt tu by nie odczytał. W nim była prośba, abym Cię ukrył przed tą zgrają, która was goniła. Napisał także, że jak będzie mógł, to przyjdzie.

Maciek znacznie już spokojniejszy zaczął wreszcie rozumieć co mu się przytrafiło.

Skrzacie, spytaj drzewo, czy zna czarodzieja Arlima - spytał po chwili.

Dąb długo milczał, ale w końcu odpowiedział.

Arlim, Arlim, nic mi to nie mówi, może to kolejne z jego imion. Ja znam go pod imieniem Arygor, ale to nie ważne. Znamy się już od bardzo dawna, z czasów kiedy was ludzi nie było jeszcze w naszej krainie. Nie było nawet skrzatów. Czarodzieje to dziwne istoty, są z nami już od zarania dziejów. Można powiedzieć, że pilnują porządku, choć nie zawsze tak jest. Ten który Cię tu zostawił jest mi szczególnie bliski, bo jest wielkim przyjacielem lasów. Pomógł nam już nieraz, choć ostatnio dawno tu nie gościł, ale teraz nastały takie paskudne czasy, że pewnie ma na głowie ważniejsze sprawy.

Młodzieniec już tego nie słyszał, bo był tak zmęczony, że oparł się o drzewo i zasnął.

Widząc to dąb przerwał opowieść i zwrócił się do skrzata.

Merilu przygotuj posłanie tu na polanie, pomóż chłopcu się położyć, bo już zasnął. Tej nocy ja będę go pilnował. Ty pójdziesz do swojej wioski i przyniesiesz mu coś ciepłego do założenia, noce są jeszcze zimne, a ludzie nie mają kory, ani futra.

Lecę czcigodny! - skrzat już chciał biec do swojej wioski, ale dobiegł go głos Gederona

Czekaj, to nie wszystko, choć raz nie spiesz się. Jak już będziesz w wiosce, uprzedź skrzaty, żeby uważały, bo w pobliżu kręcą się Orki i Gobliny, a sam rozejrzy się czy nic tam nie dzieje się. Tylko nikomu ani słowa o chłopcu. Rano masz być z powrotem. Ty znalazłeś naszego gościa i tobie chciałbym powierzyć opiekę na d nim – kiedy skrzat usłyszał te słowa przestraszył się i chciał zaprotestować.

Ale Ojcze drzew, zawsze mówiłeś, że jestem nicponiem, który tylko ugania się za zwierzętami i nie robi nic pożytecznego

Dalej tak uważam, ale czas byś wydoroślał. Masz teraz do tego wyjątkową okazję. A do tego tylko ty znasz ludzką mowę tak dobrze, żeby normalnie z nim rozmawiać. Nie chcesz chyba, aby całymi dniami chodził sam po lesie nie mając się do kogo odezwać. No dosyć tego. Tak zdecydowałem i koniec.

Ale czcigodny...

Zmykaj skrzacie i bacz byś mnie nie wkurzył, bo będziesz żałował – przerwał mu surowym głosem Gederon.

 

P.S. To kolejny fragment Armezis, tym razem z dialogami i opisami. Prośba taka sama jak poprzednio. Czy to jest coś warte czy nie ??? Czy nadaje się do poprawy.

Następne częściGederon Część II Gederon III

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Dekaos Dondi 12.12.2017
    Ogólnie mi się podoba. Tak troszkę stylem: ''Władcę Pierścieni'', którą czytałem trzy razy. Raczej płynnie się czyta. Na ewentualne błędy, nie patrzyłem. Trochę mi brakuję- przerywników - jakiegoś zła - które widzi czytelnik - ale jeszcze nie - bohaterowie.
    Np: W krzakach coś się poruszyło. Żółte oczy obserwują Merila. Ich właściciel jest cierpliwy. Jeszcze nie czas. Zdąży.
    Chociaż taki krótki przerywnik - co jakiś czas - i od razu więcej emocji. i Trochę więcej dialogów. Sorry - że tak ja tu swoje odczucia. Pozdrawiam 5
  • Ozar 12.12.2017
    Dekaos Dondi. Dziękuje za komentarz i dodam, że trafiłeś w setno. Otóż kiedyś wysłałem jedno z moich opowiadań do gościa, który pisze i wydaje fantasy. Odpisał mi, że czytając mój tekst odniósł wrażenie, że wzoruje się na starych pisarzach, takich z lat 50/60 max 70, którzy pisali prostą fantasy bez tych dzisiejszych udziwnień. Dla mnie fantasy to droga i magia i tak staram się pisać. Co do zła, to jest dalej i to sporo, ale nie chciałem tu wrzucać 50 stron na raz.
  • Zaciekawiony 12.12.2017
    Dobrze, że pojawił się kawałek dialogu. To znaczy dobrze zapisanego - przy większości wypowiedzi brakuje myślników zaczynających, stąd pierwsze wrażenie, że nie ma tu dialogów.

    Faktycznie wygląda mi to na bardzo klasyczne fantasy. Ale nie jest to nic złego, i na takie jest miejsce w literaturze. Jak na razie fragmenty wydają się bardzo obiecujące, realia wyglądają na przemyślane, nie wiem jak wygląda reszta fabuły, czy wydarzenia się kleją, ale skoro masz już całość, to jest co przerabiać. Oczywiście trzeba przejrzeć tekst pod kątem przecinków i powtórzeń, tu na przykład zdarzyło ci się dwa razy opowiedzieć to samo:
    "W chwilę później całkiem bezwiednie położył obie dłonie na pniu. Panowała całkowita cisza. Nikt z obecnych nie odważył się zakłócić jej choćby szeptem.

    Maciej był przestraszony nie na żarty poleceniem które przekazał skrzat, ale czuł, że musi to zrobić. Całkiem bezwiednie położył obie dłonie na szorstkiej korze. " - przypuszczam, że powtórzyłeś to bezwiednie.

    A jak wygląda sam początek, pierwszy rozdział czy prolog? Mam nadzieje, że nie zaczynasz blokiem opisów świata.
  • Ozar 12.12.2017
    Zaciekawiony. Dziękuje za komentarz, Myślniki były, ale tu ich nie ma. Nie wiem jak to rozumieć. Może coś nie tak z techniką. Co do początku, to rzeczywiście zacząłem od dalszych rozdziałów, nawet nie wiem dlaczego. Jak byś chciał poczytać powiedzmy pierwszy rozdział to napisz do mnie rodgar25@wp.pl , to Ci zapodam tekst. Byłbym bardzo wdzięczny za opinie, bo jak wiesz to stary tekst, ma ponad 300 stron i szukam sensu i chęci, żeby się za niego wziąć. Nie chcę tu wrzucać większego tekstu, bo jak sam wiem nikt nie lubi czytać 50 stron z kompa, a do tego nie chcę zarzucać portalu swoimi tekstami.
  • Karawan 12.12.2017
    Niszczyli przy tym krzaki, młode drzewa ćwicząc na nich swoją bronią. - albo broń albo bronie - inaczej trzeba zmienić szyk; Ćwicząc na nich swoją bronią, niszczyli...
    każ podejść człowiekowi bliżej i niech na razie niech nic nie mówi - o jeden niech za daleko ;)
    Uwaga osobista - nie podoba mi się Maciej skoro "To jeszcze młody człowiek, chłopiec" . Maciek, Maćko, a może z wiejskim przydomkiem (co ułatwi ciąg dalszy opowieści)... syn kowala, może "smolony"? albo "nabity" ( tak czasem mówią na takich co to widać, że budowy mięsistej). Proszę jednak pamiętać, ze to Twój tekst, a moje ino sugestyje ;))
  • Ozar 12.12.2017
    Karawan. Dziękuje za komentarz. Ja każdy komentarz traktuje poważnie i z szacunkiem dla komentującego. Właśnie po to, zapisałem się na ten portal, żeby się uczyć, poprawiać styl itd. Jak zapewne wiesz jestem historykiem z zamiłowania. Staram się przelewać wiedze na komputer. Uczyłem się sam 20 lat pisać artykuły i coś tam umiem. Jednak z prozą idzie mi gorzej i dlatego cieszy mnie każda uwaga.
    A co do Macieja, to masz rację. Chłopak ma 16 lat i Maciej brzmi zbyt poważnie. Zresztą już zastanawiałem, czy tego tak polskiego imienia nie zmienić.
  • MarBe 15.12.2017
    Podobnie jak wcześniej chętnie zapoznam się z resztą. 5
  • Ozar 16.12.2017
    Jak poprawię to Ci podrzucę całość.
  • Tu też ciekawie. Faktycznie klimat z "Władcy pierścienia" , a ja myślałem, że Ty to głównie historia i jej pochodne. No no :)5
  • Ozar 25.02.2018
    Dzięki za wizytę. Historia tak, ale moją drugą kochanką jest fantasy i to już od dziecka. Kiedyś tylko czytałem, teraz próbuje pisać. Dzięki że wszedłeś bo zapomniałem wrzucić kolejną część hahahahahahaha
  • Ozar toś ty widzą Casanowa :))))
  • Ozar 25.02.2018
    Maurycy Lesniewski Hahahahaha no coś w tym jest, ale to akurat teksty z lat 1993-95 obecnie poprawiane i może kiedyś coś większego się narodzi...
  • jolka_ka 07.09.2018
    Szukałam i w końcu trafiłam na coś, co nie jest zaproszeniem do dyskusji, artykułem, wierszem kogoś innego etc. Powinieneś wstawiać więcej swoich tekstów, Ozar ;) Pozdrawiam.
  • Ozar 07.09.2018
    jolka Tak szczerze mówiąc moja proza jest znacznie gorsza niz artykuły, tak mi się wydaje. Poczytaj może Majora Konstantego Kuzniecowa - to moja ulubiona postać i napisz co sądzisz? Chciałem pisac dalej, ale nie było zainteresowania, a szkoda.
  • jolka_ka 07.09.2018
    Obadam.
  • Ozar 07.09.2018
    jolka_ka Byłbym bardzo wdzięczny to takie pomieszanie wojny a horrorem, ale mało tam strzelanin których kobiety zazwyczaj nie lubią.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania