Gin - Ostatni prawdziwy mag cz.1

Sparował kolejny cios, po czym wystrzelił w swojego przeciwnika deszcz ognistych pocisków. Nie miał czasu skupić się na żadnym silniejszym zaklęciu, gdyż znowu został zasypany gradem ciosów. Gdyby tylko znalazł chwilę, by się skoncentrować. Wymierzył cios w bok, ale przeciwnik był na to gotowy. Sparował go, wytrącając Gina z równowagi, a następnie wykonał szybkie pchnięcie. Ostrze zatrzymało się pięć centymetrów od jego szyi, odbijając się od niewidzialnego pola siłowego, otaczającego ciało Gina. Impet uderzenia, odrzucił go, prawie powalając na ziemię. Wykorzystując swój własny pęd, odbił się od ziemi, wykonał salto i staną pewnie na nogach. Nabrał przy tym odpowiedniego dystansu. Zyskał chwilę, której potrzebował. Powietrze zaiskrzyło, po czym niezliczona ilość błyskawic uderzyła w stojącego parę metrów dalej mężczyznę.

- Nieźle ci poszło. - powiedział Gin, podnosząc Galinatraxa.

- Gdybyś nie był ode mnie silniejszy nie zasługiwał byś na moją siostrę - zaśmiał się.

- Czyli już ci przeszło?

- Mi tak, ale moi pobratymcy raczej tego nie zaakceptują tak łatwo. Związek człowieka ze smokiem to rzadkość. A mówimy tu o siostrze władcy.

- Wiesz co Gal. W sumie to ci nie mówiłem, ale wszyscy byli zachwyceni jak o tym usłyszeli. No wiesz, jestem w końcu wybrańcem Ater, najsilniejszym magiem.

- Mogłem się tego po nich spodziewać. I nie mów do mnie Gal. Jestem w końcu władcą smoków.

Jego ciało zaczęło się zmieniać. Pojawiły się łuski. Z okolic pleców zaczął wyrastać ogon. Ciało powiększało się i wydłużało. Chociaż transformacja była niesamowita, to w niektórych momentach Ginowi zbierało się na wymioty. Po chwili przed nim stał wielki jak góra złoty smok. Machnął skrzydłami i powoli wzbił się w powietrze. Co wątlejsze drzewa w okolicy wyrwało z korzeniami.

- Netri kazała przekazać, że będzie po południu. - powiedział smok i po chwili zniknął za górami.

Gin usiadł jak stał. Walka z Galinatraxem trwała chyba z godzinę. Wcześniej musiał zasilić parę filarów. Zbliżał się moment odnowienia bariery. Był więc wyczerpany. Powietrze nad nim zamigotało. Nim zdążył zareagować, nad nim otworzył się portal, a z niego wyskoczył obrzydliwy stwór, który wyglądem przypominał wywróconego na drugą stronę goryla. Ginowi udało się przyzwać swojego chowańca, gdy stwór implodował. Pozostawił po sobie portal, który zasysał wszystko z ogromną siłą. Zanim cokolwiek zdołali zrobić, Gin i chowaniec zostali wessani do środka, a portal zniknął.

 

Wyleciał z ciemności i upadł na trawę, a obok niego Tori, jego chowaniec, który normalnie wyglądał jak duży worg, lub ogromny wilk. Teraz jednak był to zwykły kundel. Leżąc na trawie Gin poczuł coś dziwnego.

- Tori?

- Tak Panie?

- Wyczuwasz w powietrzu magię?

- Nie za bardzo.

- A Ater w moim ciele.

- Też nie.

- A wiesz co się w ogóle stało?

- Jeden z Nich próbował wciągnąć cię do swojego wymiaru. Udało mi się go powstrzymać, ale zawiśliśmy na długi czas w niebycie. W końcu udało mi się nas wyciągnąć, ale chyba część twojej duszy wraz z Ater się rozdzieliła no i.

- Wyczuwasz smoki? - przerwał mu Gin

- Mistrzu przecież ty możesz to zrobić.

- Mam mało magii. Chyba ta część mojej duszy zawierała większość mojej mocy. A przez brak magii w tym miejscu ledwo mogę się zregenerować.

- Nie wyczuwam smoków. Tylko resztę starej magii w powietrzu.

- Ile zajmie zanim Oni się przedrą?

- Rok. Może dwa.

Gin wstał i się otrzepał. Była noc, ale było zagadkowo jasno. Z każdej strony biła łuna światła. Blisko biegła ścieżka, a przy niej stały latarnie.

- Tori?

- Tak?

- Ile lat byliśmy uwięzieni?

- Myślę, że tak koło tysiąca.

- To czemu tam leżysz? Już dość odpoczywaliśmy. Teraz się zbieraj. Musimy wszystko odkręcić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania