Głębia strachu - "KONIEC" r. 12 (cz. 1)

„Nie poznaję cię córeczko. To moja wina. Nie powinienem na to pozwolić. Stałaś się...”.

Słowa taty, wypowiedziane zaraz po omówieniu strategii, ranią niczym ostrze noża, wbijane powoli coraz głębiej. Nie dokończył zdania, ale nie musiał, wiem co chciał powiedzieć – potworem.

Siedzę na brzegu łóżka, czekając na znak pułkownika. Nie zastanawiam się ile czasu jeszcze zostało. Spędzam go na obserwacji. Patrzę, jak mama karmi moją siostrę, której pulchne paluszki ciągną ją za włosy. Grześ z Brunem wygłupiają się w towarzystwie Jonatana, a ten udaje mechanicznego byka. Chłopcy starają się nie spaść z jego pleców, co wygląda komicznie. Pani Kwiatkowska poleruje srebrne sztućce, które musiała zabrać z domu. Wkłada w to wiele uczucia. Pewnie mają dla niej wartość sentymentalną i są jedyną pamiątką dawnego życia, natomiast jej mąż zacięcie walczy z naprawą prowizorycznej lampki, jaka chybocze się na boki. Matka Jonatana uśmiecha się, obserwując jego wygłupy. Ciekawe o czym teraz myśli? Na pewno jest szczęśliwa z odzyskania jedynego syna i jednocześnie załamana, że już niedługo ponownie ją opuści.

Tękalski wyjaśnił nam, że dzisiejsza misja nie będzie miała na celu jedynie odbicia przyjaciół i pozostałych sojuszników, a także pokonania majora. Naszym celem jest również przejęcie sektora. Niestety będzie to trudne, zważywszy na fakt kontroli umysłów znajdujących się w nim ludzi. Ojciec Jonatana uważa, że wystarczy wydobyć od Morawskiego informację, gdzie znajduje się główny nadajnik i wyłączyć go. Oby się nie mylił, w przeciwnym razie sektor stanie się naszą gigantyczną trumną. Musimy pamiętać także o mieszkańcach Sopotu, którzy są pod wpływem manipulacji fal radiowych i wystarczy rozkaz, aby z przestraszonej masy ludzi, stali się niebezpieczną bronią w rękach majora, który gotów jest poświęcić setki istnień byle tylko dopiąć swego. Pomiędzy wesołymi krzykami braci słychać, jak ojcowie, kapral i pułkownik szykują się do walki. Dźwięk załadowywanej broni przyprawia mnie o gęsią skórkę, ale jednocześnie oznacza, że zaraz ruszamy. Wstaję i podchodzę do chłopców. Całkiem niedawno zastanawiałam się, jak to będzie ich zobaczyć. Baa czy w ogóle ich zobaczę, a teraz muszę się z nimi żegnać.

- Chłopaki! – mówię głośno, aby mnie usłyszeli pomiędzy okrzykami radości. Przerywają zabawę i chyba pojmują co się dzieje, bo ich buzie zaczyna szpecić smutek, a w spojrzeniach pojawia zaduma. – Chciałam wam coś powiedzieć – zaczynam, czując jak drga mi głos.

- My wiemy – zaczyna Bruno, schodząc z pleców Jonatana. – Idziecie nakrzyczeć na tego złego pana, tak? – Kiwam głową, bo słowa więzną mi w gardle.

- Ale wrócisz? I tatuś? – pyta Grześ. Co mam mu odpowiedzieć? Że nie wiem, że ten zły pan może na zawsze odebrać im nas? To zdrowo popieprzone!

- Pewnie, że wrócą i ja też. Ktoś w końcu musi być bykiem. – Jeszcze nigdy nie byłam tak wdzięczna kompanowi, „chłopakowi”. Adamczyk szturcha zaczepnie Grześka w ramię, na co ten się rozpromienia.

- Chodźcie tu – proszę i przytulam ich najmocniej jak potrafię.

Mama oszczędza mi słownych pożegnań. Gdy Krysia usypia, przykrywa ją kocem i z rodzicielką przywieramy do siebie. Wtulam twarz w jej włosy i zaciągam się ich zapachem. Pojedyncze kosmyki łaskoczą mnie w nos i przecieram go, co zauważa mama i całuje mnie w czubek głowy.

- Gotowi? – Do pomieszczenia wchodzi Tękalski.

Chyba nigdy nie będziemy, bo czy można przygotować się na ewentualną śmierć?

- Musimy ruszać – mówi tata i podchodzi do mamy. Gładzi jej twarz zewnętrzną stroną dłoni, a ona przyciska do niej policzek. Boże, to wygląda jak pożegnanie. Ojciec stara się w ten sposób dodać matce otuchy, ale wiem, że ona i tak się boi. Dlaczego nas to spotkało?! Państwo Adamczykowie stoją w trójkę, tuląc się do siebie. Karpiński z pułkownikiem niecierpliwią się. Kapral na pewno także o marzy o chwili, gdy będzie mógł być blisko żony i córki. No właśnie. A co jeżeli nie uda się nam zdobyć sektora? Jeśli ucieczka nie będzie możliwa? Wtedy ci wszyscy ludzie jak te potulne owce podążą za Morawskim, wielbiąc go i nieświadomie zatracając siebie. W największym niebezpieczeństwie będą jednak nasi bliscy. Major nie pozwoli na ich dalszą egzystencję. Gdy tylko odkryje tę kryjówkę, zostaną wyeliminowani z idealnego społeczeństwa, a on osiągnie swój cel.

- Pospieszcie się – nakazuje pułkownik. – Zaczyna się ściemniać, a nie chce dodatkowych niespodzianek.

 

Idziemy wąskim korytarzem. Na szczęście ten, prowadzący od kryjówki do sektora, jest dostatecznie wysoki i nie musimy pochylać głów. Instynktownie czuję, że jesteśmy coraz bliżej, bo serce z każdą kolejną sekundą łomoce mocniej. Mogłabym porównać te uczucie do tego, kiedy spotkałam się twarzą w twarz z Albastorem. Po kilkunastu metrach zatrzymujemy się. Tękalski wciska ciąg liczb na podświetlanej, małej tablicy. Drzwi rozsuwają się, a znajomy metaliczny zapach uderza w moje nozdrza. Na razie wszystko idzie tak jak zaplanowaliśmy. Pomieszczenie jest puste i panuje w nim absolutna cisza. Wchodzimy do środka, rozglądając się dla pewności. W rogu pod ścianą stoi duża skrzynia. Pan Adamczyk otwiera ją i wyciąga broń oraz znane mi już komunikatory. Podaje je nam i prosi o ich założenie. Włączamy elektroniczne ustrojstwo, a maleńkie diody okalające jego tarczę zaczynają migać we wszystkich barwach tęczy, jakby cieszyły się na nasz widok.

- Czy każdy pamięta co, do niego należy? – pyta Tękalski, szykując się do wyjścia. Kapral chyba nie jest zadowolony z faktu towarzyszenia mu. Mimo tego poprawia małą słuchawkę umoszczoną w uchu i staje obok niego.

Nie ma sensu powielania tematu. Nasze zdeterminowanie i gotowość zaczynają uwierać jak za ciasne gacie. Nie chce myśleć nad tym, co nas czeka, lecz stanie w miejscu jest jeszcze gorsze. Działając, nie ma czasu i miejsca na strach, wahanie, jedynym co może zaprzątać nas umysł, to szybka analiza, jak nie dać się zabić. Moment, w którym otworzą się drzwi stanie się początkiem walki o wolność.

Przekraczam próg i sprawdzam czy korytarz jest pusty. Jedyny dźwięk, jaki z niego dochodzi, to burczenie maszyny odpowiadającej za dostarczanie tlenu. Ja, Jonatan i nasi ojcowie, do pierwszego zakrętu poruszamy się wolno, ale już za rogiem nie będziemy niewidzialni i anonimowi, i dlatego za nim skręcimy, odbezpieczamy butle, które mają stworzyć zasłonę dymną i wyrzucamy je, czekając na efekt ich działania. Teraz na pewno Morawski wie, że intruz wtargnął do sektora, ale może jedynie domniemać kim on jest. Minimalną przewagę daje nam świadomość dezorientacji majora. Zapewne zakłada, że zdrajca musi być mieszkańcem podwodnej twierdzy, bo nikt inny nie ma możliwości dostania się tutaj. Zakrywamy twarze kawałkiem materiału, który musi wystarczyć, aby zabezpieczyć nasze drogi oddechowe, mimo tego drażniące opary wywołują nieprzyjemne i uciążliwe uczucie drapania w gardle.

Nie oglądamy się za siebie. Przed nami kolejny skręt i następne wyrzucane pojemniki. Głośne syknięcie i ponownie korytarz zasnuwa szara mgła. Jeszcze tylko kilka metrów i pułkownik, podążający za nami znajdzie się w centrum sterowniczym. Nie jestem pewna czy kroki, jakie słyszę należą do niego czy kogoś przed nami. Nie czekam długo na odpowiedz, kiedy mocny cios w głowę odbija się potwornym, pulsującym bólem w okolicy skroni. Ledwo utrzymuję się na nogach. Chwilowo zamroczona, staram się wyostrzyć rozmyty obraz przed oczami. Ktoś odpycha mnie w bok i uderzam plecami o ścianę.

- Nie ruszaj się stąd! – rozpoznaję głos Jonatana.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Louis 24.09.2017
    To się zaczęło... Połykałem tekst bez oddechu :) mega napisane :) ciekawe jak to teraz się skończy, czy uda im się i kto zaatakował emilię
    ??
  • Marzycielka29 24.09.2017
    Twoje komentarze naprawdę motywuja :) Dziekuje i cieszę sie, ze wciąż udaje mi sie podsycac ciekawość.
  • Louis 24.09.2017
    Marzycielka29 Staram się, bo lubię czytać głebie strachu i ubolewam nad tym, że zbliża się ku końcowi... Chociaż tego końca i tak nie mogę się doczekać, ale tylko z ciekawości jakie będzie zakończenie. Bo w głowie wciąż pełno wersji :P
  • Marzycielka29 24.09.2017
    Louis sama nad nimi debatuje, które bedzie lepsze:) Nastapi pewien moment, w którym bede musiała zdecydować. Jest to o tyle trudne, ze bardzo sie od siebie różnią.
  • Louis 24.09.2017
    Marzycielka29 Wierzę, że wybierzesz to najlepsze :)
  • Pasja 24.09.2017
    Taki rodzinny spokój i ciepło zamienia się w niebezpieczną akcję. Czy im się uda, czy pokonają mózg całego zła. No i ten cios w Emilię, ale Jonatan ciągle jest blisko. Pozdrawiam serdecznie 5)
  • Marzycielka29 24.09.2017
    A ja serdecznie Ci dziekuje. Fajnie jest mieć dla kogo pisac :)
  • Agnieszka Gu 06.10.2017
    Jestem pod wrażeniem. Dialogi nie wymuszone, czyta się łatwo, lekko i przyjemnie. Akcja ciekawie się rozkręca. Pozdrawiam :)
  • Marzycielka29 06.10.2017
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania