Głębia strachu - "KONIEC" r. 12 (cz. 2)

Kiedy odzyskuję ostrość widzenia, nadal w powietrzu unosi się dym, rzadszy, ale jednak wciąż uciążliwy. Teraz dostrzegam brak pułkownika i kaprala. Podnoszę się mimo prośby Adamczyka i po omacku szukam broni. Gdy już trzymam ją pewnie w dłoniach, kładę palec na spuście. Korzystam z tego, że przeciwnicy są zaaferowani walką i nie zwracają na mnie większej uwagi. Staram się ustawić lufę pod właściwym kątem, celując w nogę mężczyzny szamoczącego się z moim ojcem. Niestety jest to ciężkie i nie potrafię uchwycić momentu, w którym będę mogła bezpiecznie oddać strzał, nie raniąc taty. Jonatan na podłodze okłada pięściami przeciwnika. Pan Adamczyk obrywa kilkakrotnie, ale ostatecznie wygrywa. Jestem sparaliżowana strachem. Wiem, że powinnam się skoncentrować, zrobić coś, ale nie potrafię. Dodatkowo bezsilność doprowadza mnie na skraj wytrzymałości nerwowej. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle. Boję się.

„Emilko, czasami coś wydaje się nam proste, ale kiedy dochodzi do momentu, w którym musimy to zrobić, wszystko zaczyna wyglądać inaczej. Każdy ma prawo do strachu, lecz tylko od ciebie zależy czy go pokonasz, czy pozwolisz mu zniszczyć swoje marzenia”. Obserwując całą szamotaninę, jakbym była wyrwana z kontekstu, przypominam sobie słowa nauczycielki prowadzącej kółko teatralne w czwartej klasie. Byłam przekonana, że zagranie Julii to błahostka. Niestety przeliczyłam się, widząc w dniu przedstawienia ogrom ludzi gnieżdżących się w sali gimnastycznej. Towarzysząca mi wtedy panika była podobna do tej, jaką czuję teraz, choć na pewno łatwiejsza do pokonania. W tamtej chwili chodziło wyłącznie o przezwyciężenie tremy, teraz jeśli czegoś nie zrobię, zginą ludzie. Skoro nie poddałam się tamtego dnia, to teraz także dam radę! Biorę głęboki wdech i rzucam się na żołnierza, z którym nadal walczy z tata, lecz za nim zdołam wyciągnąć paralizator przyczepiony do paska, on korzysta z chwili zachwiania ojca i wyrywa mi broń, oddając strzał.

- Nie! – krzyczę, kiedy tata upada na podłogę, a jego mundur nasiąka krwią w okolicy brzucha.

Nagle wszyscy zastygają. Kucam przy ojcu, który trzyma rękę na ranie i ciężko oddycha, drżąc na całym ciele. Pochylam się nad nim.

- Zróbcie coś! – błagam, ale tato zaprzecza, jakby nie chciał, abyśmy tracili czas na ratowanie go. Wszyscy, poza mną rozumieją to, i jak gdyby nigdy nic dalej starają się przedostać przez mur, jaki tworzą pachołki majora, których z każdą chwilą przybywa.

- Uciekajcie – szepcze ojciec, i traci przytomność.

- Tato, do cholery, spójrz na mnie! – Potrząsam za jego ramiona, nadal pochylając się nad zakrwawionym ciałem. Nic to nie daje.

Przegrywamy te starcie, a ja tracę coś więcej niż rodzica i powodzenie akcji. Cząstka mnie umiera wraz z życiem ojca. Ginie bezpowrotnie, zamykając za sobą bramę. Jeśli do tej pory istniała we mnie choć odrobina z dawnej Emilii, tak teraz powstaję z popiołów jak feniks, bezduszna i pozbawiona litości. Podnoszę się z kucek i z tańczącym mi teraz obłędem w oczach, wcelowuję broń w każdego, kto nie należy do „swoich”. Nie zastanawiam się, nie waham. Strzał goni strzał. Kule świszczą, wygrywając śmiertelną melodie do tańca z kostuchą. Jonatan podbiega do mnie i próbuje wyrwać karabin. Błaga, abym przestała, tłumacząc, że żołnierze nie są sobą. Nie interesuje mnie to. Staję się głucha, ślepa, nastawiona na zemstę. I nawet on nie jest w stanie przeszkodzić mi w tej samozwańczej misji.

Po kilku minutach nastaje cisza. Adamczyk z ojcem patrzą to na mnie to na podłogę usłaną ciałami. Lufa od mojej broni jest gorąca, a we mnie buzuje adrenalina, jakiej jeszcze nigdy nie czułam.

- Musimy iść dalej – oświadczam, bez cienia wyrzutów i stawiam kroki pomiędzy plątaniną rąk i nóg.

- Dlaczego to zrobiłaś? – pyta Jonatan, wciąż stojąc w miejscu. – Wiedzieliśmy, że może tak być. – Staję odwrócona do niego plecami. Mimo wszystko ciężko mi spojrzeć mu w oczy. – Myślisz, że nam jest lekko? – nadal milczę. - Ogłuchłaś?! – Dopiero kiedy podnosi głos, odwracam się do niego.

- Nie – mówię beznamiętnie – ale przegrywaliśmy, a dzięki mnie mamy jeszcze szansę. W dupie mam te całe fale radiowe. Nie pozwolę, aby ktokolwiek więcej zginął z moich bliskich! A teraz albo idziecie ze mną albo wracajcie. Ja podjęłam decyzje. Teraz kolej na was.

 

 

Przepraszam za zwłokę ;)

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Pasja 04.10.2017
    Emilia widząc rannego, może umierającego ojca wpada w szał i dokonuje zemsty na żołnierzach, którzy tak naprawdę są zaprogramowani. Czy ojciec przeżyje i czy podejmą decyzję rzuconą przez dziewczynę. Wygląda na to jakby przejęła dowodzenie. Pozdrawiam serdecznie 5:)
  • Marzycielka29 04.10.2017
    Dzięki. Chyba zle to napisalam, bo ojciec bohaterki umarł. Musze to dopracować.
  • Pasja 04.10.2017
    Marzycielka29 no coś z tym musisz zrobić, bo po strzelaninie Adamczyk z ojcem patrzą to na mnie , to na podłogę. I stąd taki wniosek. Miłego
  • Louis 04.10.2017
    pasja "- Uciekajcie – szepcze ojciec, i traci przytomność.
    - Tato, do cholery, spójrz na mnie! – Potrząsam za jego ramiona, nadal pochylając się nad zakrwawionym ciałem. Nic to nie daje. Przegrywamy te starcie, a ja tracę coś więcej niż rodzica i powodzenie akcji. Cząstka mnie umiera wraz z życiem ojca" - tu jest opis śmierci ojca.
    A stwierdzenie Adamczyk z ojcem oznacza że Jonatan ze swoim ojcem :).
    Swoją drogą fajne opowiadania. Powoli do końca. Ciężka droga przed nimi, ale się ułoży. Pozdrawiam 5
  • Marzycielka29 05.10.2017
    Louis dziękuję. Liczyłam właśne na to, że tekst zostanie odebrany tak jak zrobiłeś to Ty, ale czytając to samej, jednak czegoś mi zabrakło w kwestii śmierci pana Edelmana. Muszę nad tym popracować, niestety ostatnio kiepsko z czasem.
  • Marzycielka29 05.10.2017
    Dziękuję także za anonimowe 5
  • maga 08.10.2017
    Czytało się bardzo płynnie. Tak jakby tekst był zamagnetyzowany, bo nie mogłem oderwać wzroku. 5:)
  • Marzycielka29 09.10.2017
    maga miło Cię widzieć ;) Cieszę się, że część się spodobała i pomalutku zmierzam do końca.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania