Głębia strachu - "POCZĄTEK KOŃCA" r. 10 (cz. 1)
To jest dopiero niespodzianka. Karpiński nam pomógł, ale czy to znaczy, że jest po naszej stronie? Wydaje mi się, że on nie gra w żadnej drużynie. Po prostu walczy o przetrwanie, a jakimi sposobami, to już jego sprawa, grunt, że teraz ocalił nam tyłki.
Przez resztę drogi nie spotykamy nikogo. Cieszy mnie to, ale również niepokoi. Normalnie o tej porze korytarze są pełne żołnierzy, którzy oprócz misji na ladzie mają także swoje obowiązki tutaj. Może śmierć pułkownika ma z tym jakiś związek. Wiem natomiast jedno. Muszę z Anitą dotrzeć pierwsza do informatyków, za nim zrobi to major.
Kiedy dochodzimy pod drzwi centru sterowniczego, one rozsuwają się jak na zawołanie. Wchodzimy do środka, a we wnętrzu jest cicho i spokojnie. Nie ma w nim nikogo oprócz nas i włączonego monitora, na którym miga okienko hasła. Spóźniłyśmy się – myślę i czuję, jak łzy napływają mi do oczu. Powodzenie ucieczki zależało właśnie od Michała i Maćka, bez ich pomocy wszystko przestaje mieć sens. Zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić i pozostaje jedno, poddać się i wziąć całą winę na siebie. Tylko tak pomogę reszcie.
- Wracamy – oświadczam przyjaciółce.
- O czym ty mówisz? Teraz, kiedy jesteśmy tak blisko?
- Anita! Rozejrzyj się. Nie ma ich tutaj. Być może już nie żyją albo major ich torturuje, jak sądzisz, jakie mamy szanse? Morawski to potwór. – Opieram się o jedną ze ścian i osuwam się po niej, kucając i opuszczając głowę. Karolczyk podchodzi do mnie i odgarnia mi włosy, które zasłaniają twarz.
- Emilia, a jaką gwarancję da nam poddanie się? – Spojrzenie Anity, aż przeszywa. Jest tak pewna siebie,a zarazem tak bardzo zdesperowana.
- Żadnej, ale nie pozwolę wam cierpieć za moją głupotę, nigdy więcej.
Mam wrażenie, że ta rozmowa nie ma sensu, nie przekonam jej do swoich racji dopóki nie pozna całej prawdy, ale nie mam czasu nawet na to. Podnoszę się z kucek, biorę głębszy wdech i dłużej nie debatując, podchodzę do przycisku uruchamiającego alarm w całym sektorze. Kiedy żołnierze przybędą sprawdzić co się dzieje, ja udam, że wzięłam Anitę za zakładniczkę.
- Nie rób tego! Zastanów się raz jeszcze. Ktoś przecież musiał otworzyć nam te drzwi i jeżeli sądzisz, że major nie wie co się dzieje, to jesteś w błędzie. Może jemu właśnie o to chodzi. Może taki ma plan. Uważasz, że oszczędzi kogokolwiek z nas? Ja nie i nie poddam się. Wierzę, że informatycy żyją, a ty jeszcze chwilę temu byłaś pewna, że nam pomagają, więc jeśli tak było, to nie zostawiliby nas bez konkretnego powodu lub punktu zaczepienia. Na pewno widzieli, jak po nich idą i zdążyli odblokować wejście tutaj. Mam w dupie o czym nie wiem i to, co sadzisz o ratowaniu nas. Przestań robić z siebie ofiarę, bo wszyscy jesteśmy w tym szambie. – Stoję osłupiała. Nigdy jej takiej nie widziałam. To tak, jakby oaza spokoju zmieniła się w wulkan. Waham się co zrobić. Po jej słowach już nie wiem co jest lepsze. – Błagam cię! Nie pozwól wygrać Morawskiemu, nie dopuść do jego triumfu. Musi istnieć jakieś wyjście, klucz, cokolwiek.
- No tak! – Ożywiam się. – To jest to, słowo klucz. Anita, jesteś genialna! – Podchodzę do jedynego, włączonego komputera.
- Naprawdę? – Dziwi się.
- Masz rację. Hasło. Specjalnie zostawili ten sprzęt włączony. Tylko skąd mamy wiedzieć co wpisać? – Zaczynamy się rozglądać po biurku. Anita przeszukuje szuflady, ja tablice, na których poprzyczepiane są kolorowe karteczki. Nie znajdujemy, jednak nic, co mogłoby pasować. Dlaczego choć raz nie może być łatwiej. Szlag!
- Emilia...
- Nie gadaj tylko szukaj – mówię, nie odrywając wzroku od zapisków.
- Nie znajdziemy tego! – Przerywam, kiedy zmienia ton na ostrzejszy. – Nie sadzę, żeby coś tak ważnego zostawili na wierzchu. Wątpię, aby nawet to zapisali.
- W takim razie co proponujesz?
- Musi to być coś, co łączy nas i ich. Coś o czym major nie wie.
Obie zasępiamy się, pogrążając w rozmyśleniach. Mam wrażenie, że trwa to wieki, a im więcej staram się wymyślić, tym zwiększa się pustka w głowie. Zaczynam przemierzać pomieszczenie w tę i z powrotem. Żołądek skręca mi się w ciasny supeł. Kiedy po raz kolejny pokonuję dystans od drzwi do monitora, dostaję olśnienia. Jedyną rzeczą o jakiej nie ma pojęcia Morawski to o tym, że mój tata i Jonatana ojciec żyją. Nie wiem, jaki ma to związek z zamiarami majora, ale na pewno nie jest mu to na rękę. Bez słowa nakierowuję kursor w okienko „Hasło” i wpisuję „TATA”. Ekran rozjaśnia się, a pulpit zapełnia najróżniejszymi skrótami. Sprawdzam wszystkie ikony po kolei, ale dopiero za piątym razem trafiam na kody do poszczególnych kwater. Na szczęście każdy jest podpisany nazwiskiem zamieszkującego. Wciskam ten należący do chłopaków, ale nic się nie dzieje, żadnej informacji o otwarciu. Ponawiam proces odblokowania, niestety to samo. Patrzę na Anitę, która nerwowo ściska kciuki, aż bieleją jej knykcie. Wiem co musimy zrobić, ale najpierw upewniam się, że winda na powierzchnię pozostanie dostępna. Włączam system odcięcia blokad i wylogowuję się dla pewności.
- Damy radę wrócić? – Anita rozumie, że tylko ręcznie wpisując kod, wydostaniemy Marka i Jonatana, co wiąże się z powrotem na teren już przez nas spalony.
- Musimy – odpowiadam i opuszczamy centrum.
Pierwsze kilka metrów pokonujemy bez problemów. Mimo, że nic się nie dzieje, zachowujemy czujność. Jedyne czym dysponujemy, to paralizator, który przy ataku kilku żołnierzy na raz i tak nie zda egzaminu. Docieramy do miejsca, w którym Karpiński unieszkodliwił Zalewska, ale nie ma po nich śladu co oznacza, że musiał ją gdzieś ukryć. Ciekawe czy nadal jest w pobliżu, chyba podświadomie bym tego chciała. Niestety za moment przekonuję się, jak się mylę. Tuż za zakrętem, tym samym, w którym tkwiłyśmy za nim trener nam pomógł stoi właśnie on w towarzystwie pięciu mężczyzn z bronią w rękach.
- Emilia, nie uciekniemy im. – Przerażenie Anity udziela się również mnie i z nieukrywaną niechęcią przyznaję jej rację.
Przyszłyśmy tutaj w konkretnym celu. Do przewidzenia był fakt ich obecności. Obawiałam się tego całą drogę, złudnie mając nadzieję, że się mylę. Nie wchodzi w grę wydostanie się stąd bez chłopaków, a i tak wątpliwe jest powodzenie choćby naszej ucieczki.
- Zapraszam bliżej drogie panie – mówi mój trener, po czym patrzę, jak otwiera kwaterę Jonatana i Marka.
Dwóch wojskowych wchodzi do środka, by po chwili wyjść z powrotem na korytarz z zakutymi w elektroniczne kajdanki naszymi kompanami.
- Puść mnie zakało! – krzyczy i szarpie się Jonatan do momentu, aż zauważa mnie i Anitę.
Marek stoi spokojnie, jakby miał w tym ukryty plan. Dopiero, kiedy skuwają i nas zaczyna wyrywać się z uścisku żołnierza i splotu na nadgarstkach. W końcu milkniemy wszyscy czworo, jakbyśmy zdali sobie sprawę z tego, że żadne krzyki i błagania nam nie pomogą, a mogą jedynie zaszkodzić. Może się poddaliśmy, nie widząc już sensu dalszej walki. Z drugiej strony czy kiedykolwiek istniała szansa na wydostanie się stąd? Nigdy tak, jak nigdy nie mówiono nam całej prawdy. Oszukali nas najbliżsi, przełożeni. Oszukał nas świat, twierdząc, że jesteśmy panami swojego losu.
- Zaczynajcie – wydaje polecenie Karpiński i wskazuje ruchem głowy jednemu z mężczyzn czarną i metalową teczkę. Zanim orientujemy się co robią, coś lodowatego zostaje nam wstrzyknięte w tętnice szyjną i z każdym uderzeniem serca rozchodzi się dalej, dając nieprzyjemne uczucie zimna i osłabienia. Ostatnim co pamiętam jest obraz rozmazanej twarzy trenera.
Komentarze (13)
"Dopiero, kiedy skuwają i nas zaczyna wyrywać się z uścisku żołnierza i splotu na nadgarstkach." - Tutaj chyba zjadłaś gdzieś przecinek, bo chwile myślałem o co chodzi w tym zdaniu :). 5
Tak więc, jak mówiłam, czekam na więcej. Przy okazji, co do swojej Granicy zastanawiam się, czy czekać do wtorku i trzymać się schematu, czy przyspieszyć z tym dodawaniem, bo epilog mam już w głowie, a dwie części ostatniego rozdziału zapisane na telefonie, ale nie chciałabym też, żeby wyszło za szybko z tym dodawaniem, tym bardziej, że nie wiem, czy później ich nie usunę... A Ty jak uważasz z tym tempem dodawania? Bo jak by nie patrzeć, jesteś najbardziej wytrwałą czytelniczką mojego opowiadania :D
Dobra, nie ględzę już :P Zostawiam piąteczkę i czekam na następną część :)
Ale się porobiło ;) A poważnie, super opowiadanie. Lecę dalej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania