Głębia strachu - "POCZĄTEK KOŃCA" r. 10 (cz. 3)

Wędrujemy już na tyle długo, by odczuwać dyskomfort towarzyszący każdemu krokowi. Nie jesteśmy przygotowani na warunki panujące na lądzie, a kombinezony, które miały nas chronić, zostały w sektorze. Jak na razie na naszej drodze nie pojawia się żaden demon, co nie wydaje się normalne. Kiedyś obawiałam się spotkania, z którymś z nich, teraz ich nieobecność wzbudza we mnie jeszcze większy niepokój.

Podążając za Karpińskim, myśli zaprzątają mi wspomnienia. Teraz zrównane z ziemią budynki, kiedyś stanowiły centrum miasta, które tętniło życiem nawet nocą. Parkowe ławki zajmowali staruszkowie albo zakochani ze skrępowaniem patrząc sobie w oczy. Place zabaw oblegane przez rozbawione dzieciaki, umazane na twarzach od czekoladowych lodów, były niczym machina napędzająca cały system. Czy kiedykolwiek uda się nam poskładać przeszłość, by móc planować przyszłość? Może tak miało być, może zawsze konieczne są zmiany? „Cena jest wysoka, ale warto ją ponieść”, w głowie dźwięczą mi słowa pana Adamczyka. Wtedy sądziłam, że się myli, że jego podejście do sprawy jest karygodne, teraz rozpamiętywanie tych słów jest niczym prawda uderzająca we mnie z ogromną siłą. Nie czuję wyrzutów sumienia za to, jak ich potraktowaliśmy, lecz targają mną wątpliwości czy nasze impulsywne zachowanie było naprawdę potrzebne. A co jeżeli dany nam czas wykorzystalibyśmy na zebranie niezbędnych informacji? Być może wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Teraz Anita i Marek są w pułapce, z której nie ma ucieczki w towarzystwie popleczników Morawskiego, gotowych wykonać każdy rozkaz. Nie potrafię wyzbyć się wizji, jakie podsuwa podświadomość.

- Daleko jeszcze? – pyta Jonatan.

- Nie. Mamy się spotkać tam. – Karpiński wskazuje palcem na ruiny jednego z trzech kominów fabrycznych.

Dawniej ogromnych rozmiarów konstrukcja, teraz przypomina wysokością domek z poddaszem, a czerwone cegły tworzą swego rodzaju kamienisty dywan, który sprzeciwia się każdemu, naszemu krokowi, chybocząc się pod naciskiem w różne strony.

Perspektywa ponownego zobaczenia ojca wydaje się obiecująca. Po mimo żalu, jaki do niego czuję, potrzebuję go. Wcześniej nie zastanawiałam się nad tym jak musiało być mu ciężko. Dostrzegałam wyłącznie jedną stronę medalu, drugą nawet nie odwracając.

- Jesteśmy na miejscu – oświadcza trener i rozgląda się wokół. – Mam nadzieję, że zaraz się zjawią, bo nie mam zamiaru was niańczyć. Chcę już coś powiedzieć, kiedy za ruin wyłaniają się dwie postacie.

- Nie będzie takiej potrzeby. – Głos taty, kroczącego w naszą stronę sprawia, że tama puszcza i choć na chwilę staję się ponownie zwyczajną Emilką, biegnącą w objęcia ojca.

Silny uścisk jego ramion daje niczym niezmącone poczucie bezpieczeństwa. Wtulam się w niego, a on gładzi mnie po posklejanych włosach. Tak bardzo za tym tęskniłam!

- Tato, przepraszam.

- Wiem kochanie, ja także – mówi, kiedy ściskam go wokół pasa. Kątem oka dostrzegam, jak Jonatan wita się z panem Adamczykiem i uśmiecham się na widok poklepywania przez nich po plecach. – Dziękuję. – Tata kieruje słowa do Karpińskiego, który minimalnie kiwa głową.

- Co teraz? – dopytuję.

- Najpierw pójdziecie z nami, a potem wszystkiego się dowiecie – odpowiada ojciec Jonatana.

- A co z trenerem? – Tate chyba dziwi moje pytanie.

- Także idzie. Jest nam potrzebny.

 

Nie liczyłam na krótką drogę do miejsca, do którego nas zabierają, ale na pewno nie brałam pod uwagę powrotu nad brzeg morza. Z daleka widzę przewrócony diabelski młyn, ale to nie on okazuje się naszym celem, a niewielki nasyp kilkanaście metrów dalej i nagle dostaję olśnienia, takiego nieprzyjemnego uczucia deja vu. To właśnie w jednym z moich snów stałam na nim, otoczona masą ludzi nic nie robiących sobie z zagrożenia, które czaiło się wszędzie. Wtedy zginął pierwszy trener.

- Pomóżcie mi – prosi ojciec, odsuwając ciężki głaz, pod którym kryją się małe, metalowe drzwiczki. – Emilia idziesz za mną potem Jonatan, Karpiński i na końcu...

- Ja – uzupełnia pan Adamczyk. – Uważajcie na głowy – dodaje.

Stwierdzenie „Uważajcie na głowy” wydaje się nad wyraz trafne. Tunel jakim przyszło nam podążać ma może około półtora metra wysokości, co nie pozwala na przyjęcie wyprostowanej sylwetki. Biedny Jonatan – myślę. Musi być mu na pewno niewygodnie zważywszy na jego wzrost. Jednak bycie wysokim nie jest takie fajne jak miał to w zwyczaju podkreślać za czasów szkolnych. Jeśli wyjdziemy z tego cało, przypomnę mu o tym. Wewnątrz jest wilgotno i ciemno. Nikłe światło, jakie dają latarki naszych ojców pozwala wyłącznie na znikome rozeznanie w otoczeniu, więc ślepo kroczę za tatą. Po około trzydziestu metrach wydrążonych w ziemi, tunel zaczyna się powiększać do tego stopnia, że możemy się wyprostować. Zatrzymujemy się przed kolejnymi drzwiami nie posiadającymi klamki, zamka, czegokolwiek czym można by je otworzyć od wewnątrz.

Mam już zadać pytanie, kiedy pan Adamczyk zaczyna w nie uderzać, wystukując jakiś szyfr.

Nie czekamy długo na odzew i słyszymy trzask odblokowywanych zamków. Kiedy otwierają się metalowe wrota, czuję się jakbym zobaczyła ducha.

- Witajcie dzieciaki – uśmiecha się pułkownik.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Louis 10.09.2017
    O kurczę! Tego się nie spodziewałem! Ale mnie zakoczyłaś! Czekam na kolejne części z niecierpliwieniem :) 5
  • Louis 10.09.2017
    zaskoczyłaś*
  • Marzycielka29 10.09.2017
    :) Cieszę się, że się udało i dziękuję. Taki był zamysl. Już powoli zbliżam się do zakończenia opowiadania. Myślę, ze beda jeszcze ze trzy rozdziały i epilog.
  • Pasja 10.09.2017
    Dobrze, że już są razem. Ale co tam robi pułkownik? Pozdrawiam 5)
  • Marzycielka29 10.09.2017
    Dzięki serdeczne, ano niespodzianka :D
  • Stern 10.09.2017
    Powróciłem! W sumie to akcja nieźle się rozwinęła, od mojej ostatniej wizyty. Ciekwy zwrot akcji z tym pułkownikiem, tak trzymaj.
  • Marzycielka29 11.09.2017
    Miło, że jesteś! Dziękuję.
  • Agnieszka Gu 27.10.2017
    Pułkownik? Ale zaskoczenie :)
  • Marzycielka29 29.10.2017
    Fajnie, że zaskoczenie się udało. Nie chciałam, aby wszystko do końca bylo oczywiste:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania