O kurde. Teraz trochę rozumiem Twe wymagania. Wywijasz słowem iście Wołowyjowsko. Klimat, kondensacji myśli. Nie mam dziś formy do miotania ochami i achami, ale napitalny tekst.
Podwaliny w sensie: krytykuj tylko wtedy, jeśli też tworzysz?
No niekoniecznie.
Wystarczy oczytanie jako takie.
Większość znanych mi krytyków literackich, muzycznych, malarskich etc. pozostawała poza opiniowaną działką.
Canulas, wydaje mi się nieskromnie, że na forum z tyloma codziennie spływającymi tekstami taki ktoś jak ja... jest użyteczną odmianą;), a ostatni komentarz 20.06.09.12.
Wrotycz, znaczy, ja tam się cieszę, że wrzuciłem, bo zaspokoiłeś jakąś tam cześć mej ciekawości, ale, jak mówię, nie jest to czynnikiem warunkującym zasadność komentowania. To dwie osobne sfery, choć gdzieś tam się przenikają albo przynajmniej stykają.
No proszę co za ala interferencja destruktywna, powrót do punktu zero, cofka, „laserowe" cięcie struną. Dziękuję... wiedziałam, że mi się spodoba.Cieszę się że podzieliłeś się swoimi wizjami.I tytuł też fajny:)
Tak wróciłam dodać, co umknęło do podkreślenia: cudny początek i te Skanowanie Systemu trwa ;) tak mi kurczę z Bogusławem trochę się pewna rzecz skojarzyła(nie znasz, mniejsza o to, ale w skórcie " wszechinformacja - nośnik informacji dla całości i o całości zamieszczony w wirowej formie energii. "I stała się światłość" Czyli wszechinformacja.";))).
Kalaallisut, mega wdzięcznym za interpretację. Taka energia wpisana przed powstaniem Systemu, skanująca w chyba dobrej zmianie status quo wszechświata.
Dzięki.
Przeczytałam tekst niedługo po tym, jak się pojawił, ale to nie był dobry czas na pisanie komentarza, więc obiecałam sobie, że zrobię to później. I jestem :) Temat jest abstrakcyjny i nawet nie jestem pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam, ALE - siła tekstu polega dla mnie na czymś innym, nie na temacie, a na pojedynczych zdaniach, które rezonują z czymś we mnie i zostają. Na przykład to: "Wszystko co pojedyncze wchodziło głęboko w siebie, zbiorowe wiązało się bardziej." - od czasu przeczytania wraca do mnie, pojawia się nagle i bez zapowiedzi :) Ja tak mam z niektórymi piosenkami - nie wiem do końca, o czym są, ale mają wersy, które mnie poruszają, słucham i czekam na nie. I to są często moje ulubione piosenki:) Jedna z tych piątek była ode mnie. Pozdrowienia, Wrotycz!
Bardzo ciekawy kawałek tekstu. Aż chciałoby się potraktować go jako wstęp do powieści pełną gębą. Tymi kilkoma zdaniami odmalowałeś tak wiele obrazów i wizji, że aż grzech nie popłynąć z falą ich wybuchających, nie do końca sprecyzowanych, kształtów.
W mojej ocenie bardzo ok kawałek tekstu!
Naprawdę? :)
Próba opisu nietypowego końca, więc trudno o ciąg dalszy. Chyba, że jakiś pomysł pozwoli na ruszenie z posad...
Bardzo dziękuję za ocenę.
Pozdrawiam.
Często opowiadania rozpoczyna się właśnie takim, nie do końca klarownym, nietypowym zakończeniem aby można było nim ponownie zaskoczyć wracając nieco wcześniej, nim koniec nastąpił. I od autora zależy, czy zostawi szansę, nadzieję czytającemu, czy też nie... Ja pewnie miałbym parę pomysłów, ale to oczywiście twój tekst, i jeśli uznasz go za zamkniętą całość, jest jak najbardziej ok.
Można od epilogu kolejno skanowanych światów 'uciec' w fabułę, np. dajmy na to bohaterowie poza Układem Słonecznym (w trakcie penetracji Kosmosu) obserwują zmiany po przejściu Struny.
Nie wiem jednak, czy udźwignę.
Zobaczę:)
Dzięki za powrót.
Powiem tak. Nie lubię sajensu fikszyn, ale lubię tematy postapokaliptyczne i tematy apokaliptyczne. I ty tę apokalipsę łączysz z pograniczem naprawdę dobrej poezji. Piszesz świadomie.
"W kolejnej nanosekundzie zdechła cyberprzestrzeń. Sieć radiowo-telewizyjna. Świat stracił swoje dodatkowe oczy. A potem oślepło każde widzące stworzenie." - Lubię Twoją dynamikę. Szczególnie wtedy, gdy jest ona przesiąknięta bezczelnym szykiem.
"Do żadnej paniki w ekosystemach nie doszło. Wszystko co pojedyncze wchodziło głęboko w siebie, zbiorowe wiązało się bardziej." - Tutaj super. Cisza po burzy. Ziemia rodzi się do życia ponownie. Człowiek i jego dziedzictwo stało nieznaczacym, pyłem kosmicznym, jakimś miesiącem w odbiciu do istnienia całego wszechświata. Zjawiskiem diabelsko nieważnym. Demonstrujesz okrucieństwo bycia kosmicznym pstryczkiem pośród jego gigantyzmu. Rozumnym stryczkiem, który ma obowiązek ustąpić miejsca innemu pstryczkowi, który wkrótce rozwinie własny rozum, dla którego wydawać się będzie, że również jest wytworem potrzebnym.
To jest dobry kawał tekstu.
Pięć.
Niewyobrażalne ogromy przestrzeni i my, ten mały wirujący punkt, w niej.
W Twoim wieku sf pochłaniałam zachłannie, ale masz rację Glissando jest z pogranicza.
Ja za to nie cierpię fantasy. Rzeczywistość przerasta wszystkie baśnie.
Dzięki, Nim, naprawdę dobry koment. Uświadomił mi, gdzie czegoś w tekście zabrakło.
Wysilone. Niby coś się dzieje, ale tak naprawdę Nuda. Statyczny opis pozornie dynamicznych zmian, tylko że tej dynamiki nie czuje się tutaj w ogóle. Proporcja między wylanym potem a efektem (powtarzam proporcja, nie samo opowiadanie) przypomina wysiłki jednej z największych miernot portalu - betti. Tamta twórczość (w szczególności poezja, o której wspomniany user nie ma pojęcia) to wiadro szczyn, tutaj nie jest aż tak źle, ale nie przez aspekt pozytywny lecz negatywny. Tam jest żenujący infantylizm myślenia, którego tutaj na szczęście brak. Przyjrzyj się na teksty Agnieszki GU - tam kosmos pulsuje, drży, wchodzi w głowę i odbiorca staje się naprawdę elementem Wszechświata. Tu nie cyberprzestrzeń zdechła, ale cała opowiastka.
Aby zmniejszyć ewentualne napięcie między Tobą a mną, które być może pojawi się po tym komentarzu, przytoczę historyjkę, którą Julianne Moore opowiada Sylwkowi w jednym z moich ulubionych filmów. Może ją znasz, może nie.
Był sobie ptaszek, który zapomniał odlecieć na południe. Przyszła sroga zima i ptaszek zaczął zamarzać. Na szczęście zjawiła się krowa i nasrała na ptaszka. Krowi placek otulił skrzydlate stworzenie, które rozgrzane zaczęło śpiewać z radości. Śpiew usłyszał kot. Złapał ptaszka w łapki, wylizał z gówna, a następnie zjadł. Historyjka niesie dwa morały:
1) Nie każdy, kto cię obsra jest Twoim wrogiem i nie każdy, kto Cię z gówna oczyści jest Twoim przyjacielem
2) Jeżeli siedzisz w gównie po uszy, siedź cicho
Jest jeszcze jedna warta uwagi prawda w tej historyjce. Krowa i byk, uogólniając: bydło, w przeciwieństwie do wszystkich ptaszków, śpi w oborze na własnym gównie, i tylko może czekać na poczucie obowiązku dobrego gospodarza, który im ściółkę pod kopytkami wymieni, a i boczki obetrze słomą lub umyje, jak nie przymierzając nauczyciel logiką czarne umysły tonące w obezwładniającej głupocie:)
Aż zapiszczałam z radości po zalogowaniu, widząc Twój pierwszy komentarz u mnie:)
I taka ogromna teraz żałość we mnie. Nie sprostałam wymaganiom, no cóż, intelekt taki jak Twój nie jest łatwo zadowolić. Tym bardziej teraz zazdroszczę wszystkim Autorom i Autorkom, których utwory oceniałaś pozytywnie.
Na pewno zajrzę do tekstów Agnieszki GU, sporo polecasz.
:) I jak ja, teraz żuczek z oberwanymi skrzydełkami, mam polemizować z miażdżącą opinią? Nie sprostam płynności Twego wywodu i efektowności porównań w odpowiedzi.
Ograniczę się zatem wyłącznie do twardych faktów, czyli wyimków z Glissando:
1. „ Przechodziło jednostajnym rytmem (…)”
2. „Do żadnej paniki w ekosystemach nie doszło. Wszystko co pojedyncze wchodziło głęboko w siebie, zbiorowe wiązało się bardziej.”
3. „Cokolwiek kiedykolwiek tu zaistniało, obficie karmione barwą dźwięku, już nie pragnęło wyjść poza swój rozmiar. ”
Mam nadzieję, że czytanie ze zrozumieniem powyżej cytowanych fragmentów pozwoli Ci zrozumieć poczynione założenie, czyli: brak dynamiki, w tym fajerwerków, pulsowania, czy straszliwych wstrząsów kolejnych połaci Wszechświata nawiedzanych przez wcześniejszy od Kosmosu – NadEon Struny.
Żadnego końca świata nie było. Trwał, zmieniony i zadowolony maksymalnie.
(ps. Żenujące dla mnie jest konstruowanie opinii opartych na totalnej krytyce innego użytkownika. Betti może tu nie dotrzeć i tym samym nie będzie miała możliwości odparcia, mniemam że inwektyw. Przykre to. Brak klasy.)
Wrotycz nie nabijham się. Żwikiewicz... mam jego jedną książkę, którą jestem zachwycony. A o nim samym czytałem kiedyś, że schrzanił se życie. nałogi...
Wiem, przeczytałam o nim co nieco w necie dzięki Tobie. Rzeczywiście recenzje są fantastyczne. Trzeba będzie się zapoznać, choć mi ostatnio do sf nie po drodze.
Dzięki.
,,Następnie wirującym szronem pokryły się soczewki teleskopów, lunet, lornet, lup i okularów,'' - tu na przykład czuć, jak to ładnie płynie brzmieniowo.
Końcówka bardzo piękna.
,,Cokolwiek kiedykolwiek tu zaistniało, obficie karmione barwą dźwięku, już nie pragnęło wyjść poza swój rozmiar.''
Kojarzy mi się.. jakby z jakiegoś programu Discovery o kosmosie, zrobiono poezję.
Ostatnio w jakimś tam sensie, zainspirował mnie Twój tekst: ''Wyzwanie''. Ten zapewne też. Jak mnie coś napadnie, to chociaż spróbuje.
Jeżeli nie napadnie - to nie spróbuje:))
Trudno mi rzec dokładnie, na czym ma polegać podobieństwo. Ale coś musiało zadziałać. Tylko co?
''Lustro Śladów''. Kiedyś z ''Lustrem'' - było podobnie.
No, no. Mała, wielka uczta. Pyszna obfitość słów i ćwiczenie dla mózgu w moim przypadku, bo musiałam parę razy czytać, żeby wyłapać, co tu się zadziało. :)
:) Przeczytałam po długim czasie i stwierdziłam że zdziwieniem, że nie tylko bohaterowie z kartek ożyją.
No nie, uważam, że czytanie Quill City wymaga znacznie większego zaangażowania :)
Dzięki.
Komentarze (49)
No niekoniecznie.
Wystarczy oczytanie jako takie.
Większość znanych mi krytyków literackich, muzycznych, malarskich etc. pozostawała poza opiniowaną działką.
Dzięki.
: )
W mojej ocenie bardzo ok kawałek tekstu!
Próba opisu nietypowego końca, więc trudno o ciąg dalszy. Chyba, że jakiś pomysł pozwoli na ruszenie z posad...
Bardzo dziękuję za ocenę.
Pozdrawiam.
Nie wiem jednak, czy udźwignę.
Zobaczę:)
Dzięki za powrót.
"W kolejnej nanosekundzie zdechła cyberprzestrzeń. Sieć radiowo-telewizyjna. Świat stracił swoje dodatkowe oczy. A potem oślepło każde widzące stworzenie." - Lubię Twoją dynamikę. Szczególnie wtedy, gdy jest ona przesiąknięta bezczelnym szykiem.
"Do żadnej paniki w ekosystemach nie doszło. Wszystko co pojedyncze wchodziło głęboko w siebie, zbiorowe wiązało się bardziej." - Tutaj super. Cisza po burzy. Ziemia rodzi się do życia ponownie. Człowiek i jego dziedzictwo stało nieznaczacym, pyłem kosmicznym, jakimś miesiącem w odbiciu do istnienia całego wszechświata. Zjawiskiem diabelsko nieważnym. Demonstrujesz okrucieństwo bycia kosmicznym pstryczkiem pośród jego gigantyzmu. Rozumnym stryczkiem, który ma obowiązek ustąpić miejsca innemu pstryczkowi, który wkrótce rozwinie własny rozum, dla którego wydawać się będzie, że również jest wytworem potrzebnym.
To jest dobry kawał tekstu.
Pięć.
W Twoim wieku sf pochłaniałam zachłannie, ale masz rację Glissando jest z pogranicza.
Ja za to nie cierpię fantasy. Rzeczywistość przerasta wszystkie baśnie.
Dzięki, Nim, naprawdę dobry koment. Uświadomił mi, gdzie czegoś w tekście zabrakło.
Napisać można wszystko, przestrzeń łaskawa. Ale ja piszę o tym, co mnie interesuje.
Dzięki za ocenkę.
Aby zmniejszyć ewentualne napięcie między Tobą a mną, które być może pojawi się po tym komentarzu, przytoczę historyjkę, którą Julianne Moore opowiada Sylwkowi w jednym z moich ulubionych filmów. Może ją znasz, może nie.
Był sobie ptaszek, który zapomniał odlecieć na południe. Przyszła sroga zima i ptaszek zaczął zamarzać. Na szczęście zjawiła się krowa i nasrała na ptaszka. Krowi placek otulił skrzydlate stworzenie, które rozgrzane zaczęło śpiewać z radości. Śpiew usłyszał kot. Złapał ptaszka w łapki, wylizał z gówna, a następnie zjadł. Historyjka niesie dwa morały:
1) Nie każdy, kto cię obsra jest Twoim wrogiem i nie każdy, kto Cię z gówna oczyści jest Twoim przyjacielem
2) Jeżeli siedzisz w gównie po uszy, siedź cicho
Miłeg dnia.
Aż zapiszczałam z radości po zalogowaniu, widząc Twój pierwszy komentarz u mnie:)
I taka ogromna teraz żałość we mnie. Nie sprostałam wymaganiom, no cóż, intelekt taki jak Twój nie jest łatwo zadowolić. Tym bardziej teraz zazdroszczę wszystkim Autorom i Autorkom, których utwory oceniałaś pozytywnie.
Na pewno zajrzę do tekstów Agnieszki GU, sporo polecasz.
:) I jak ja, teraz żuczek z oberwanymi skrzydełkami, mam polemizować z miażdżącą opinią? Nie sprostam płynności Twego wywodu i efektowności porównań w odpowiedzi.
Ograniczę się zatem wyłącznie do twardych faktów, czyli wyimków z Glissando:
1. „ Przechodziło jednostajnym rytmem (…)”
2. „Do żadnej paniki w ekosystemach nie doszło. Wszystko co pojedyncze wchodziło głęboko w siebie, zbiorowe wiązało się bardziej.”
3. „Cokolwiek kiedykolwiek tu zaistniało, obficie karmione barwą dźwięku, już nie pragnęło wyjść poza swój rozmiar. ”
Mam nadzieję, że czytanie ze zrozumieniem powyżej cytowanych fragmentów pozwoli Ci zrozumieć poczynione założenie, czyli: brak dynamiki, w tym fajerwerków, pulsowania, czy straszliwych wstrząsów kolejnych połaci Wszechświata nawiedzanych przez wcześniejszy od Kosmosu – NadEon Struny.
Żadnego końca świata nie było. Trwał, zmieniony i zadowolony maksymalnie.
(ps. Żenujące dla mnie jest konstruowanie opinii opartych na totalnej krytyce innego użytkownika. Betti może tu nie dotrzeć i tym samym nie będzie miała możliwości odparcia, mniemam że inwektyw. Przykre to. Brak klasy.)
Nie nabijaj się:)
Dzięki.
,,Następnie wirującym szronem pokryły się soczewki teleskopów, lunet, lornet, lup i okularów,'' - tu na przykład czuć, jak to ładnie płynie brzmieniowo.
Końcówka bardzo piękna.
,,Cokolwiek kiedykolwiek tu zaistniało, obficie karmione barwą dźwięku, już nie pragnęło wyjść poza swój rozmiar.''
Kojarzy mi się.. jakby z jakiegoś programu Discovery o kosmosie, zrobiono poezję.
Miło.
Przegapiłem taki tytuł?:)
Fajnie, że podeszło.
Dziękuję:)
Jeżeli nie napadnie - to nie spróbuje:))
''Lustro Śladów''. Kiedyś z ''Lustrem'' - było podobnie.
No nie, uważam, że czytanie Quill City wymaga znacznie większego zaangażowania :)
Dzięki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania