Głód (Na powitanie)

Witajcie ponownie! Cieszę się, że znów tu jestem. Miłej lektury

***

 

Otworzyłem oczy. Spojrzałem w sufit, rozmazany poranną dezorientacją. Jakbym znajdował się w kokonie sennych mar, z którego właśnie się wydostałem, ale kawałki błon wciąż oblepiały moją twarz. Przetarłem maskę, tę nieprawdziwą zasłonę mojej osobowości, po czym usiadłem na łóżku. Światło, wpadające przez zabite deskami okno, przytuliło moje blade stopy. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się temu zjawisku. Spodziewałem się jasnej poświaty, a tymczasem otaczała mnie brudna, przytłumiona żółć, kojarząca się z kilkudniowym moczem. To oznaczało tylko jedno. Słońce przegrało kolejną bitwę o panowanie na nieboskłonie. Pokonane chyliło się ku zachodowi, by ustąpić miejsca ciemności. Nadchodzi noc, kolejna, plugawa noc. Spałem ponad dobę… Znowu… Oparłem łokcie na chudych kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Półdługie, tłuste włosy zwiesiły się jak przegniła firana, przetkana brudem i siwizną, otaczając mnie swoich odorem. Wziąłem głęboki wdech i gwałtownie wstałem. To był błąd. Pokój zawirował, a ja straciłem grunt pod nogami. Nie byłem pewny, czy to mój brak sił, czy też deski podłogi rozstąpiły się, a obleśne, lepkie macki chwyciły mnie za kostki, by wciągnąć mnie do królestwa śmierci.

 

Leżałem na podłodze, ciężko dysząc i szukając w sobie odrobiny energii. Po kilku próbach chwyciłem za pościel i podciągnąłem się z powrotem na łózko. Wysiłek ten o mało nie rozerwał mi płuc. Zaniosłem się kaszlem. Miałem wrażenie, że żebra mi pękły, a okruchy wbijały się w organy, szatkując tkani i wypełniając moje wnętrze potokiem krwi. Gdy już doszedłem do siebie, powoli stanąłem na drżących nogach. Widok pościeli uderzył mnie jak cios z otwartej dłoni w twarz. Pomięte, brudne prześcieradło, całkowicie przesiąknięte szkarłatem. Wiedziałem skąd się wzięła… Wiedziałem doskonale, ale odsuwałem tę myśl. Jaki ja byłem naiwny…

 

Odwróciłem wzrok. Powoli skierowałem się w stronę drzwi. Dokładnie obejrzałem zamki, sprawdziłem grube łańcuchy i obmacałem grube deski. Zamknięte. Oparłem czoło o drewnianą powierzchnię, głęboko oddychając. Dostrzegłem coś na podłodze. Skrawek brudnej kartki kamuflował się obok sterty szmat, leżącej za drzwiami. Schyliłem się. Pusty żołądek zwinął się w konwulsjach, próbując zwrócić sam siebie. Po chwili udało mi się dojść do siebie. Spojrzałem na karteczkę, a moje serce ścisnęło się w ogromnym żalu. Bestia, stworzona z bulgoczącej masy przerażenia, zacisnęła swe szpony na każdym moim organie, wbijając pazury coraz głębiej i głębiej.

 

Łza, która popłynęła po moim policzku, stworzyła jasną smugę na brudnej, zapadniętej twarzy. Ruszyłem w stronę łazienki. Otworzyłem drzwi, uderzyłem plecami o kafelki i zsunąłem się po nich, siadając na podłodze.

 

- Cześć kochanie – Szepnąłem.

 

Nie odpowiedziała. Oczywiście, że nie. Jej nagie ciało leżało w wannie, zanurzone w brudnej, śmierdzącej wodzie. Brąz, czerwień, czerń i masa ohydy, jakby kąpała się w mieszance krwi, flegmy i ropy. Nie czułem już smrodu, przyzwyczaiłem się do niego. Spojrzałem w jej puste, zasnute mgłą, oczy i lekko się uśmiechałem. Mój wzrok, jak zwykle, powędrował do wgniecenia nad uchem, z którego wypełzało zakrzepłe ścierwo, coś, co kiedyś było jej mózgiem. Skóra w kolorze mieszaniny ziemi i zgnilizny. Otwarte usta, jak czarna, bezdenna otchłań, w której zaczęły gnieździć się larwy, ściągała moją uwagę, ale nie chciałem tam patrzeć.

- Znalazłem liścik. Przeczytam ci go – Odezwałem się w końcu - Kochani rodzice. Zabrałem John’a, będziemy bezpieczni. Nie martwcie się, kochamy was. Arthur – Głęboko westchnąłem – Patrz, jakie mam dorosłe dzieci. Kto by pomyślał! Nigdy się nie przyzwyczaję…

 

Przez chwilę milczałem, patrząc na swoją żonę.

 

- Widzę, że ty też nie możesz się przyzwyczaić…

 

Nagle poczułem potworny ból. Prochy przestają działać. Jakby w żyłach mojej ręki popłynęła roztopiona cyna, spalając zakończenia nerwowe. Strumień bólu dążył do czarnej dziury, skrytej gdzieś między tkankami, która pochłaniała wszystko, wyginała kości, zasysała komórki, doprowadzała do szaleństwa. Spojrzałem na swoje prawe ramię. Opatrunek przesiąknięty był krwią, która spływała, aż do palców. Zerwałem materiał osłaniający paskudną ranę, w której widoczne były ślady zębów. Ramie było opuchnięte, nabrzmiałe od ropy i paliło żywym ogniem. Infekcja niszczyła moje ciało, pożerała mnie od środka, zalewając zgnilizną, która zaczęła mnie dławić.

 

- Potrafisz gryźć słoneczko – Szepnąłem, patrząc jak ślady zębów pulsowały, wypluwając kolejne porcje krwi. Przymknąłem oczy. Byłem zmęczony, tak bardzo zmęczony. Chcę spać… Tylko ten głód…

 

Trzy dni później.

 

- James! James wyłaź! – Mężczyzna stał przed drzwiami domku jednorodzinnego i zaglądał do środka, trzymając w pogotowiu rewolwer.

 

Nagle ze schodów zszedł jego kolega. W jednej ręce trzymał strzelbę, a w drugiej brudny plecak.

 

- I co?

 

- Nic – Odpowiedział James. Miałem nadzieję na coś ciekawego znajdę w ostatnim pokoju. Był zablokowany, ale udało mi się dostać do środka.

 

- Słyszałem, że strasznie się trzaskasz…

 

- Musiałem rozwalić te drzwi. W środku był jeden sztywny, ale wnętrze jego czaszki wytapetowało łazienkę.

 

- Nie było nic ciekawego?

 

- Nic… Tylko on i trup w wannie.

 

- Cholera! Chodź, zwijamy się. Twoje trzaski ściągną kolejnych.

 

Odeszli, nie odwracając się za siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • elenawest 01.02.2016
    Super :-) taki the walking dead przełożony na papier, ale bez obrazków :-D 5
  • Chris 01.02.2016
    Walking Dead zawsze jest dobrym wzorem (nawet bardzo!), choć tematyka zombii zainteresowała mnie o wiele, wiele wcześniej :)
  • elenawest 01.02.2016
    Chris no rozumiem ;-) ja bardzo lubię ten serial, choć ostatnio nie mam jak go oglądać :-(
  • Rasia 01.02.2016
    No proszę, proszę :) Któż to się pojawił! Miło Cię znowu widzieć :) No to ja standardowo zajmę się błędami:
    "Spojrzałem w sufit, rozmazany poranną dezorientacją" - bez przecinka
    "firana, przetkana brudem i siwizną, otaczając mnie swoich odorem" - swoim*
    "Nie byłem pewny, czy to mój brak sił, czy też deski" - bez pierwszego przecinka, drugi jest dobrze, bo "czy" pełni funkcję powtórzenia
    "z powrotem na łózko" - łóżko*
    "okruchy wbijały się w organy, szatkując tkani" - tkani? :o
    "Wiedziałem skąd się wzięła…" - przecinek po "wiedziałem"
    "kamuflował się obok sterty szmat, leżącej za drzwiami" - bez przecinka
    "siebie. Po chwili udało mi się dojść do siebie." - siebie x2
    "- Cześć kochanie – Szepnąłem." - przecinek po "cześć" i szepnąłem*, z małej, bo czynność gębowa :)
    "Otwarte usta, jak czarna" - bez przecinka, porównanie proste
    "Przeczytam ci go – Odezwałem się w końcu" - mała litera i kropka
    "która spływała, aż do palców" - bez przecinka
    "Ramie było opuchnięte" - ramię*
    "- Potrafisz gryźć słoneczko – Szepnąłem" - przecinek po "gryźć", mała litera
    "James wyłaź!" - przecinek po "James"
    "- Nic – Odpowiedział James." - mała litera
    "Miałem nadzieję na coś ciekawego znajdę w ostatnim pokoju." - podejrzewam, że miało być "że coś ciekawego znajdę"? :)
    Trochę się uzbierało, ale zostawiam 4,5 czyli 5, bo Twoje opisy są cudowne. Zauważyłam, że wpadasz na bardzo trafne, ale raczej nietuzinkowe porównanie i to mi zaimponowało. Świetnie oddajesz realizm całej sytuacji i ogólnie... fajnie, że znów zdecydowałeś się coś napisać :)
  • Chris 01.02.2016
    Masz rację! Powbijałem te wielkie litery, dopiero teraz to zobaczyłem. Dzięki za czujność i cieszę się, że Ci podobało :)
  • Lucinda 01.02.2016
    Jejku, wchodzę na opowi i pierwsze, co widzę, to Twoje opowiadanie. Nie mogłam uwierzyć, że wróciłeś. A jak już tu zajrzałam, to niektóre fragmenty musiałam czytać po dwa razy, bo aż nie mogłam się skupić (naprawdę mnie zaskoczyłeś :) ), ale tekst jest świetny (tylko ta moja radość trochę nie pasuje do klimatu :D). Fajnie znowu przeczytać coś w Twoim stylu, pomysłowymi, budzącymi wyobraźnię porównaniami i realistycznymi opisami. Bardzo mi się podoba:) Błędy wypisała Rasia, mnie już tylko pozostaje zostawić 5:)
  • Chris 01.02.2016
    Dziękuję! Można się radować, będąc oblepioną flakami, więc wszystko pasuje :)
  • Angela 01.02.2016
    Witaj ponownie, strasznie cieszę się że Wróciłeś. Fantastycznie znowu przeczytać coś Twojego : ) 5
  • Chris 02.02.2016
    Hej Angela :) Bardzo mi miło!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania