"Głową muru nie przebijesz" - na bitwę składu oceniającego #3

Piotr ciężkim krokiem wszedł na korytarz. Sto metrów dzielące go od sali rozpraw nr 8, zdawało się być najdłuższą drogą jaką miał w życiu przebyć. Spod lekko przyprószonych siwizną skroni niechlubnie wydostały się dwie kropelki potu, połyskując jak na złość w odbiciu światła padającego na hol przez starodawne, zakończone półkolami okna dziewiętnastowiecznego gmachu. Twarz miał bledszą niż zwykle, sińce pod oczami nadzwyczaj wyraziste.

Karnacja, która była jego przekleństwem, chwilę tylko po okresie letnim triumfowała przez większość roku, rysując przekłamany obraz wiecznego umęczenia lub niewyspania. Już w szkole podstawowej nauczyciele co wywiadówkę pytali rodziców " czy syn się wysypia", "a może on coś bierze"...

 

Przed salą siedziała "żonka" w towarzystwie przybranej mamusi i obecnego "dupcyngera" - przyjaciela rodziny. Cała trójca posłała Piotrowi spojrzenie pełne pogardy, jadu i nienawiści.

- Głową muru nie przebijesz - wysyczała Kaśka z szyderczym uśmiechem.

Adwokat nachylił się szybko, szepcząc kobiecie coś do ucha i w jednej chwili wredny grymas ustąpił zbolałej minie cierpiętnicy. Czarny żakiet i ciemna bluzka pomagały upozorować ten obraz zrozpaczonej matki, rażąco jednak kolidując z krwisto czerwonymi szponami i ilością złota na każdym niemalże palcu. Poza ta jednak trwać musiała bez skazy mimicznej, ponieważ korytarzem podążał właśnie trzyosobowy skład sędziowski.

 

Z drugiego końca korytarza czteroletni chłopczyk puścił mocną dłoń dziadka i pędem puścił się w stronę Piotra. Kiedy dopadł ojca, malutkimi rączkami objął jego nogę, wczepiając się mocno w materiał. Mężczyzna przykucnął, obejmując chłopca i przytulił go do piersi. Nie wstydził się już swojego strachu, ani lekko przepoconej ze zdenerwowania koszuli. Chciał tylko tak trwać i trwać do końca świata. Z oczu syna i ojca popłynęły łzy, łzy skrywane gdzieś głęboko przez ostatnie długie dwa lata.

- Tatusiu, czy ja będę musiał iść do mamy i tego pana i już cię nie będę widywał - łkając zapytał maluch.

- Nie wiem synku, nie wiem.

 

- Marek!!! Chodź tu natychmiast! - wrzasnęła Kaśka nie mogąc już dłużej opanować złości - W tej chwili!

Adwokat znowu pochylił się nad kobietą. Ta zastygła i natychmiast powróciła do pozy cierpiętnicy. Stojący pod oknem "dupcynger" Grzegorz krzywił się i ciskał piorunami w swoją konkubinę.

 

Trzy dostojne osoby w togach nachyliły sie ku sobie otwierając drzwi do sali rozpraw nr 8.

 

---------------------------------------------------------------------------------

 

- Po zapoznaniu sie z materiałami dowodowymi.....

 

Piotr patrzył w stół. Nie mógł podnieść głowy, ciśnienie rozsadzało czaszkę, pulsowało w skroniach i z tyłu głowy. Do uszu dolatywały tylko skrawki zdań, strzępy wypowiedzi składu sędziowskiego.

- Wobec rezygnacji reprezentującego powódkę.... i ustalonej linii obrony..... zeznań świadków...

 

Spocone, drżące dłonie przekładały zmęczone pióro między sobą, w głowie zaczynało huczeć, krawat blokował dostęp powietrza wrzynając się gdzieś pod grdykę.

- Z winy powódki.... i orzeka... kosztami sądowymi...alimentami obciążyć...ustala widzenia w co drugi weekend oraz każdy czwartek tygodnia....

 

Piotr czuł wszechogarniająca ciemność, plamy przed oczami robiły się coraz większe i większe, było duszno, tak strasznie duszno.

- Uznaje rozprawę za zakończoną!

Trzykrotny huk młotka przerwał mękę mężczyzny, która za moment mogłaby skończyć się na oiom-ie. Zawstydzony przetarł rękawem krople potu nieelegancko ozdabiające stół, rozglądając się się po sali niczym małe, nic nie rozumiejące dziecko.

Mamusia wbijając szpony w plecy Kaśki pchała ją szybko w stronę wyjścia, rzucając dookoła nienawistne spojrzenia.

- Żebyś zdechł palancie! - krzyknęła w drzwiach była już żona, unosząc ponad głowę środkowy palec.

 

- Może pan iść, wszystko dobrze - usłyszał nad sobą głos sędziego.

- Tak, już po wszystkim, dobrze się pan czuje? - zapytała sędzina.

- Tak, chyba tak - wymamrotał Piotr.

- Przebił pan jednak ten mur - sędzia poklepał mężczyznę po ramieniu - dostał pan szansę o jaką w naszym kraju nie jest łatwo. Niech jej pan nie zmarnuje, bo tak naprawdę wygrał ją pana syn - swoją miłością do pana. Proszę o tym nigdy nie zapomninać. Czeka pana wielkie wyzwanie i ogromna odpowiedzialność ciąży na pana barkach.

 

------------------------------------------------------------------------------

 

Kiedy wyszedł na korytarz było już prawie pusto. Babcia ocierała łzy radości i ulgi. Z kolan dziadka zeskoczył jasnowłosy czterolatek o zbyt bladej karnacji i pędem ruszył w stronę ojca.

 

Kamilowi - tata

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Pasja 27.01.2018
    Tak masz rację. Przeważnie opiekę nad dzieckiem przejmuje matka. Ale w tym wypadku myślę, że sąd wydał dobry wyrok.
    Rodzinka byłej żony była bardzo wyrazista i pewna siebie. Bardzo dobry tekst przekazując, że można jednak przebić mur.
    Pozdrawiam serdecznie
  • riggs 27.01.2018
    Dziękuję -fragment życia
  • Alladyn 27.01.2018
    Prześlij plik z tekstem na adres e-mail Składu Oceniającego (plik, nie link do tekstu na Opowi). Poza tym, zgodnie z regulaminem, ta publikacja powinna się ukazać dopiero jutro.
  • riggs 27.01.2018
    przepraszam, pierwszy raz to się troszkę zamotałem. Wysłałem tekst z prywatnego maila z linkiem. Nie wiem czy dobrze. Z drugiej strony jutro będę cały dzień w trasie i mogłoby się nie udać. Sprawdźcie proszę czy link doszedł, a ja się następnym razem poprawię - obiecuję.
  • riggs 27.01.2018
    alladynie - jeżeli w związku z niedotrzymaniem regulaminu nie weźmiecie pracy pod uwagę - zrozumiem - moje niedopatrzenie. Temat był fajny
  • riggs 27.01.2018
    juz wysyłam plik
  • Alladyn 28.01.2018
    riggs, powinieneś dodać plik z tekstem opowiadania w załączniku do maila. A nie wysyłać maila z tekstem :) Trochę to jednak różnica :)
  • Karawan 29.01.2018
    Gratuluję odporności. Miałem to samo gdym zaczynał na opowi. Będzie dobrze !

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania