#GOD Rozdział 12-Bezsilność

Przyklęknąłem obok Eskulapa wpatrując się w ranę na torsie Danaiela. Nie wyglądało to dobrze. Mój milczący kompan nawlókł nić na igłę i wprawnymi ruchami począł zszywać krawędzie rozcięcia. Następnie mężczyzna obwiązał bandażami klatkę piersiową rannego. Pomogłem Eskulapowi przenieść Danaiela na śpiwór by mógł w spokoju wypoczywać. Przykryliśmy go i powoli ruszyliśmy w stronę ogniska by chociaż częściowo się ogrzać. Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w płomienie. Nadal zastanawiało mnie czym to wszystko było. Snem? Przywidzeniem? Iluzją? Czy może prawdą? Moim ukrytym wcieleniem? Cielesną formą mojej wściekłości? "Nie jesteś godny by na mnie patrzeć". Dlaczego to "Coś" miało o sobie tak wysokie mniemanie. Było potężne, zbyt potężne bym mógł je kontrolować.

- Co się z tobą stało? - wymamrotał cicho Eskulap przerywając ciszę.

No właśnie... co się ze mną stało?

- Sam nie wiem - odparłem po chwili wahania- usłyszałem głos, ukryty gdzieś wewnątrz mnie, który twierdził, że chce mi pomóc... zgodziłem się, oddałem mu moje ciało na czas walki. Nie miałem wyjścia... musiałem was ochronić.

Eskulap powoli pokiwał głową delikatnie obracając ją i wpatrując się w ciemność pomiędzy drzewami. Usłyszałem stłumione westchnięcie. Przy ognisku nastała niezręczna cisza więc powoli podniosłem się, ruszając w stronę ciała Waśni. Może miał przy sobie coś co dostarczy nam informacji o miejscu pobytu jego braci. Uklęknąłem próbując nie wpatrywać się w rozrzucone dookoła, wnętrzności Jeźdźca. Wepchnąłem dłoń do jednej z wielu kieszeni płaszcza. Pusto. Z coraz większym zdenerwowaniem przetrząsałem kieszonki trupa. Nie znalazłem nic, kompletnie nic. Usiadłem na piętach opuszczając głowę. Zawiodłem ich wszystkich. Zginiemy tu bo byłem zbyt głupi by utrzymać Jeźdźca przy życiu na tyle długo by chociaż zdradził nam swoje tajemnice. Chwyciłem za poły płaszcza czując narastającą we mnie bezsilność, którą postanowiłem wyładować na najbliższej rzeczy. Szarpnąłem kilkukrotnie miotając bezwładnym ciałem Waśni. Poczułem swędzenie pod powiekami. Uderzyłem pięścią w pierś mężczyzny pochylając się. Krople łez upadły na śnieg tworząc w nim malutkie ślady.

- DLACZEGO... NIE MOŻESZ... NAM... NIC... POWIEDZIEĆ!? - wykrzyczałem łamiącym się głosem.

Byłem kompletnie zdruzgotany, znów zawiodłem. Eskulap podszedł, powoli przyklękając obok mnie.

- Spójrz - oznajmił trzymając w dłoniach kawałek papieru - prawie odfrunął. Wypadło w momencie gdy szarpałeś tego trupa. To chyba ważne.

Przetarłem oczy, pociągnąłem żałośnie nosem i uniosłem kartkę na wysokość oczu.

- Eskulap... - powiedziałem cicho - jesteś genialny...

Kątem oka ujrzałem uśmiech na twarzy mojego kompana. Złapał kartkę na której zaznaczone było miejsce następnego spotkania Jeźdźców.

- Wiem- odparł dumnie mężczyzna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Tanaris 18.02.2017
    Chwila załamania, chęć troski i silna przyjaźń :) Jak tylko będę na lapku dam zasłużone 5 ;)
  • Alentin 18.02.2017
    Dziękuje :)
  • BeerAfterShow 18.02.2017
    Bardzo ciekawy tekst :D Czekam- 5 :)
  • Alentin 18.02.2017
    Dzięki :D
  • Stern 18.02.2017
    Jak zwykle fajowe! Ode mnie jak zwykle piąteczka :D
    Tylko trochę dłuższe by się przydało...
  • Alentin 02.03.2017
    Dziękuje i postaram się w najbliższym czasie napisać coś dłuższego :D
  • A. Hope.S 07.05.2019
    Właśnie. ta bezsilność, czasem daje ci kopasa w dupasa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania