Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Granice wytrzymałości - Epizod I - DRUM &BAS

Oddaję w Wasze ręce pierwszy z serii krótkich epizodów, których genezy należy upatrywać

w głębokiej frustracji i bezsilności. Nie jest to bynajmniej frustracja samego autora -

on zdołał się szczęśliwie na nią uodpornić. Jest to raczej próba uchwycenia pewnych zachowań i reakcji człowieka wrażliwego, uwikłanego w rzeczywistość zdominowaną przez drapieżniki jego gatunku. Jednym słowem autor spróbuje wejść w różne role by sprawdzić co by mógł uczynić, gdyby nie nabył wspomnianej wcześniej odporności.

Z góry przepraszam za wulgaryzmy i brutalne opisy. Wydaje się, że wobec telewizyjnej codzienności będą wydawać się pisane niczym elementarz pierwszoklasisty.

Pozdrawiam serdecznie tych nielicznych, którzy wytrwają do końca. Zapewne gdzieś pod podszewką obojętności kryją się w nich demony, jakich doświadczą bohaterowie tych krótkich opowieści.

*

 

Jestem Natan. Stoję przy drzwiach wejściowych do mojego mieszkania. Nasłuchuję. Patrzę w wizjer. Nasłuchuję. Patrzę w wizjer. Przygryzam wargi.

Za chwilę dokonam strasznej rzeczy. Czekałem na to bardzo długo.

Jest dwudziesta pierwsza dwadzieścia jeden. I piętnaście, szesnaście, siedemnaście sekund...

W przedpokoju półmrok. W całym mieszkaniu ciemno. Prawa ręka drętwieje. Kusza jest ciężka, solidna. Przebija na wylot trzycentymetrową deskę sosnową. Naciąg ma straszną moc, jest wykonany z kawałka resoru samochodowego. Strzały mam cztery. Wykonałem z gładkich prętów zbrojeniowych średnicy ośmiu milimetrów. Zaostrzyłem na końcu na szlifierce.

Matka leży w pokoju. Słyszę jej słaby, świszczący oddech. Ostatnie stadium raka – dogorywa. Pogodziłem się z tym.

Oprę na chwilę kuszę o ścianę.

Dlaczego los nas tu rzucił, mamo?

Budynek jest czteropiętrowy plus parter. Przerobiony z hotelu studenckiego na budynek wielorodzinny, mieszkalny. Po obu stronach klatki schodowej, na każdym piętrze w lewo i w prawo wąskie korytarze, a w każdym z nich po dwanaście mieszkań po dwadzieścia trzy metry kwadratowe – sześć na jednej ścianie i sześć na drugiej. Dwadzieścia cztery mieszkania na piętrze, sto dwadzieścia mieszkań w budynku, średnio w każdym po trzy osoby...

Mieszkamy na ostatnim piętrze.

Mdła żarówka wisi na korytarzu. Jej światło rzuca rozproszoną wiązkę przez wizjer do mojego mieszkania. Rzygam tym światłem od dwudziestu lat. Kuszę zrobiłem sam. Tutaj nie wzywa się policji. Trzeba mieć coś do obrony. Chciałem mieć prawdziwy pistolet, ale za drogi i tylko nielegalnie. Wiatrówka? - śmiech na sali. Nóż? - nie pomoże. Kusza może odstraszyć.

Prosiłem go wiele razy – nie zliczę już nawet ile... Pierwszy raz zachowałem się słabo. „Dzień dobry. Przepraszam, ale mam prośbę do pana. Czy mógłby pan ściszyć muzykę?”

Kurwa. Wyszedłem na jakiegoś geja albo prawiczka...Kurwa...

Drugi raz podałem powód mojej prośby. „Matka umiera...Te basy...trzęsie się cały budynek”

Następnym razem wydymał mnie bez mydła. Powiedział krótko, jak mężczyzna: „Kurwa spierdalaj cwelu jebany. W moim domu będę robił co będę chciał kurwa cwelu. Spierdalaj!”

Spierdoliłem. Schowałem się jak mysz. Zrozumcie. Ważę pięćdziesiąt sześć kilo. Mieszkam z matką. Nie mam kobiety. Wstydzę się. A ten gość wyszedł rok temu z więzienia. Wszędzie tatuaże. Gruby kark. Atleta. Nie boi się niczego. Gdy dyma swoją babę, całe piętro słyszy. Żadnych oporów. Codziennie gra muzyka. Bas, długie pasmo, niska częstotliwość dobrze rozchodzi się po ścianach. Trochę o tym czytałem. W dzień powszedni na okrągło od szesnastej do dwudzieste trzeciej. Są przerwy na kolację i wyjście gdzieś po coś. Wtedy jest cicho jak makiem zasiał. Ale to tylko przerwy...

W piątki i soboty do białego rana. W niedziele krócej, bo w poniedziałek idzie do roboty. Idzie do roboty...

Pisma do spółdzielni, prośby do sąsiadów o wspólną reakcję, policja. W efekcie jestem teraz blokowym wymoczkiem, któremu wszystko przeszkadza.

Chciałbym opowiedzieć Wam coś fajnego. Na przykład, że byłem w jakimś egzotycznym miejscu. Palmy, plaża, piękne opalone kobiety. Samochody błyszczą w słońcu. Ich pachnące nowością wnętrza. Nocne kluby. Nocne życie. Ja też mam swoje nocne życie...tutaj na północy dzikiego kraju, sam z półtrupem matki...

Dzisiaj to zakończę. Mam czterdzieści lat i wystarczy. Wiecie co? Zacząłem niedawno wierzyć w reinkarnację. Poważnie. Dlatego przestałem się tak bardzo bać. Kiedyś będę kimś innym...

Jest!Psssyt! Wyłączył muzykę. Wyjdzie z siatką pustych puszek lub butelek. Pójdzie po nowe. To znaczy dzisiaj już nie pójdzie. Wiele razy wyobrażałem sobie tę chwilę. Ale to nie to samo, co się w niej znaleźć. Trzęsę się. Ale się nie wycofam. Idę jak zakluczy drzwi. Idę. Teraz.

Nawet skurwiel nie patrzy w moją stronę. Jestem dla niego powietrzem. Kurwa. W takiej chwili powinien błagać mnie o litość. Kurwa nie wziąłem kuszy. Szybki powrót do przedpokoju. Gnój już się odwrócił i idzie do wyjścia z korytarza. Krótkie spodenki, jakby szedł na siłownię. Łańcuszek na szyi, śnieżnobiały podkoszulek na ramiączka, śnieżnobiałe skarpetki. Chód bujany – nie od piwa. Genetyczny chód dzikiego zwierza, z najważniejszymi na świecie potrzebami.

„Chuju!” - krzyczę.

„Szmato jebana” - mówię jego językiem. Celuję prosto między oczy. Patrzy kurwa i chyba nie do końca rozumie co się dzieje. Naciskam cyngiel.

Świst pręta. Odległość jest nieduża. Powinienem trafić. Ale żeby zwolnić naciąg trzeba jednak mocno się napiąć i to wpływa na celność. Pręt poszedł nie tak jak chciałem. Trafił w bydlę ale w pachwinę. Odrzuciło go ale się skurwiel trzyma na nogach. Ja pierdolę. Czy krew może być taka czarna i gęsta? Sączy się powoli. Skurwiel w końcu się osuwa na podłogę.

Naciągam kolejną strzałę. Podchodzę jak łowczy do postrzałka. Wiecie, że on w ogóle nie krzyczy?Chyba jest w jakimś rodzaju szoku. Napinam linkę do końca. Mam teraz jakby więcej siły. Krew pulsuje we mnie jak nigdy dotąd. Jestem jakby na haju...

„Fffuuhhhh-byp” - tak brzmi krótki lot strzały. Wbija się w głowę. Bydlę trzepie kończynami i milknie. Od tej pory będzie cisza...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Anonim 08.04.2019
    Momentami jest nieźle, ale brak warsztatu jest widoczny. Bardzo prosty język, taki: miałem, bałem, zastrzeliłem. Co za tym idzie: słabe opisy i sporo błędów. To na minus. Opowiadanie ma potencjał. Jest historia, są bohaterowie. Podróż od puntu A do punktu B odbywa się niemal bezproblemowo. Wiedziałeś co chcesz osiągnąć i podejrzewam, że nie zaplanowałeś tej sytuacji. To na plus. Długo skrywana frustracja przekształca się w nienawiść i to jest świetny temat opowieści. Sam ostatnio popełniłem miniaturkę motywowaną w podobny sposób. :)
    Powodzenia w pisaniu.
    Pozdrawiam.
    M.
  • NihiluśSmurf 08.04.2019
    Nie czytałem całości, ale dla mnie "miałem", "bałem", "zastrzeliłem" i "bardzo prosty język" to akurat pozytywne aspekty pisania. Po co komplikować nazywanie myśli, czy czynności? Brzytwa Ockhama, elo.
  • Anonim 08.04.2019
    NihiluśSmurf Po to, żeby zbudować klimat, i żeby ktoś kiedyś nazwał to Literaturą.
  • NihiluśSmurf 09.04.2019
    Klimat to se możesz budować wentylatorem w pokoju równie dobrze. Rozumiem, że jesteś wyznawcą jedynych prawilnych zasad stylistycznych. Wiesz, kiedyś słuchałem wywiadu z deskorolkowym zjazdowcem brazylijskim - moim zdaniem mistrz ponad mistrze w swoim fachu. Zapytano go, co najbardziej lubi w deskorolce, a on odpowiedział, że wszystkie style jazdy i trików. Że ta różnorodność to jest walor, nie przeszkoda. Czaisz? Zbudowałeś sobie jakiś fałszywy obraz Literatury przez wielkie L, który nijak nie przystaje do rzeczywistości, bo literatury to nie jest dyscyplina elitarystyczna. Każdy ma prawo i możliwość wypowiedzieć w niej interesujące treści bez znajomości słownika języka polskiego na pamięć. Chcesz czytać burżujskie frazy, to co robisz na opowi? Do opery sobie zasuwaj na spektakle, albo za literaturę Dehnela lub Twardocha się chwyć - tam masz tego pełno. Proponuję również zapoznac się z rozprawą Heideggera na temat różnic między pojęciami "Poesie" und "Sagen". Czy jak idziesz po mleko do sklepu, to wybierasz najbardziej krętą drogę? Wiesz, niektórzy w literaturze szukają konkretu, takiego mleka właśnie, a to, że Ty szukasz tzw. okrągłych zdanek, choć Cię nie dyskredytuje, to nie upoważnia Cię równiez do wygłaszania bzdur o Literaturze przez wielkie "L". Taki jesteś mądry, to podaj mi jedyną prawilną definicję literatury i przekonaj mnie, że ja mam równiez taką. Przecież niby znasz się, przecież potrafisz. Lol. Literatura to nie wyścigi, chłopcze. Tam, gdzie Ty nie znajdziesz nic ciekawego, ktoś może znaleźć interesującą wskazówkę na życie. Nie zapominaj o tym, wygłaszając kolejne napuszone frazy świadczące o Twojej tzw. drobnomieszczańskiej mentalności.
  • swen norwald 09.04.2019
    Dzięki za komentarze. Z obydwu wyciągnąłem konkretne wnioski.
  • Kapelusznik 13.04.2019
    HA~!
    Ok. Pewnie jak Marzyciel bym nie zostawił suchej nitki, ale z wytłumaczeniem i wprowadzeniem w pełni rozumiem
    Sam napisałem tekst "Jeb@ć Was Wszystkich" - na Boże Narodzenie, w zbliżonym stanie mentalnym - więc tu chylę czoła
    Podoba mi się w tym przypadku ta prostota i szczerość narracji - cenię ją wysoko.
    Nie zmienia to jednak faktu, że, dla rozwoju, mógłbyś spróbować napisać taki tekst raz jeszcze, ale w stylu który spodobałby się Marzycielowi - tylko propozycja - ale jeśli używając tego stylu, nadal chcesz się rozwijać - może być to ciekawe wyzwanie.
    Zostawiam serdeczną 5 i kłaniam się nisko
    Pozdrawiam
    Kapelusznik

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania