Grillowanie

Każdego roku kiedy na termometrze słupek rtęci przekraczał dwadzieścia kresek i zbliżał się piątek, a synoptycy zapowiadali ładną pogodę rozpoczynaliśmy sezon grillowania. Zaczynało się jak zwykle od rozpalania paleniska i nagle okazywało się , że wszyscy są specjalistami od rozniecania ognia, ustawiania rusztu na odpowiednią wysokość, przyprawiania i obracania kiełbasek czy karczku. Asortyment z wieprzowiny nie ograniczał się tylko do tych dwóch łakoci i dochodziły inne rodzaje mięsa oraz wyroby wędliniarskie. Gama produktów, które można było w ten sposób skonsumować stale się powiększała i w niedługim czasie rola specjalisty od grillowania ograniczyła się do podkładania opału i wyciągania z foli przyprawionych gotowych dań. Jednak w międzyczasie w tradycyjne produkty wkradła się moda na grillowane warzywa. Początkowo do konsumpcji zielska była zachęta ze strony naszych żon i partnerek w formie nakazu. Męska część towarzystwa niechętnie, lecz będąc stroną bardziej ugodową przystawała na innowacyjne jedzenie i konsumowała je, solidnie przy tym odkażając alkoholem usta. Niejednokrotnie tak się składało, że grill był używany co tydzień od wiosny do jesieni. Jedynym ograniczeniem do ulubionego spędzania czasu było zimno i słota.

Podczas ostatniego grillowana w ubiegłym roku w połowie spotkania nasz najlepszy specjalista od obracania potraw na ruszcie poczuł się źle. Jego zasłabnięcie było kompletnym zaskoczeniem dla wszystkich, ponieważ jako jedyny z towarzystwa od pewnego czasu nie wypił nawet piwa. Najprawdopodobniej winna była wszystkiemu jego nowa dziewczyna, która nie tolerowała osób spożywających alkohol nawet w niewielkich ilościach. Tylko w naszym odczuciu jej postawa i chęć pozbawienia nasz kolegi wynikało z niedobrego charakteru oraz chęci całkowitego uzależnienia go od siebie. Zamieszanie spowodowane nieprzyjemną dla wszystkich sytuacją doprowadziło do nagłego zakończenie biesiady i gremialne dostarczenia kompana na oddział ratunkowy miejskiego szpitala. Niestety do zakończenia badań nikt nie doczekał, ponieważ przez obsługę zostaliśmy poproszeni o zachowanie ciszy i opuszczenie budynku.

Wczesną wiosną wystarczyło trochę słońca i koniec tygodnia by jak co roku zorganizować grilla. Telefony, sms i maile poszły w ruch i płynnie przebiegło organizowanie. Podczas pierwszego tegorocznego spotkania plenerowego nagle został poruszony nigdy wcześniej nieomawiany temat poważnej choroby jaką jest rak. Byliśmy w towarzystwie wszyscy silni, młodzi i wydawało się nam, że oprócz przeziębienia nic nam nie grozi. Jednak okazało się jak bardzo jesteśmy w błędzie i dolegliwość równie dobrze może dotknąć któregoś z nas. W taki sposób wszyscy dowiedzieliśmy się jaki okrutny los spotkał naszego przyjaciela. Nagle stracił nie tylko zdrowie i pieniądze, lecz znacznie więcej. Jedynymi, którzy mogli mu pomóc byliśmy my i solidarnie podzieliliśmy się obowiązkami. Każdy mógł i chciał coś od siebie mu dać, a najwięcej potrzebował towarzystwa i wsparcia. Wizyty u specjalistów i na onkologii wymagały transportu, ponieważ osłabiony nie powinien prowadzić samochodu.

Wielki szpital z rozbudowaną onkologią zrobił na mnie przytłaczające wrażenie tym bardziej, że większość pacjentów stanowili moi rówieśnicy czyli ludzie sporo przed trzydziestką. Oczywiście byli i starsi, lecz z drugiej strony pacjentami stali się dzieci. Rejestracja sprawnie dzieliła skierowanych na grupy albo podgrupy i przydzielała kolejność wizyt w poszczególnych gabinetach. Korytarze pełne były pacjentów i osób im towarzyszących, a najczęściej mówiono o rodzinach i chorobie. Nigdy wcześniej nie miałem możliwości przebywania w takim miejscu i najchętniej omijałbym je z daleka. Jednak byłem i starałem się ze wszystkich sił by moje towarzystwo przyniosło koledze choć trochę odskoczni od cierpienia. Jednak temat rozmowy o przyczynie powstania raka, jaki się pojawił po szesnastej za sprawą niewielkiego radia trzymanego w ręce przez jednego z pacjentów trzydziestego kwietnia, był mi szczególnie bliski jako amatora na potrawy grillowane. Spiker radia Zet informował słuchaczy o zaleceniach pokontrolnych komisji europejskiej po sprawdzeniu węgla i brykietu drzewnego używanego do grillowania. W związku z wykryciem w opakowaniach kawałków plastiku, zanieczyszczeń i znacznych ilości rakotwórczych substancji konsumenci powinni nabywać opał tylko z certyfikatem.

- Teraz się obudzili – powiedział starszy jegomość, głosem pełnym pretensji.

- Lepiej późno niż wcale, przynajmniej innych ostrzegą albo dadzą im do myślenia – dodała siedząca obok niego kobieta.

- Bzdury tylko gadają, przez nich mam problem z wędzeniem drewnem mięsa, a do niego używam zawsze liściastego i wysezonowanego o odpowiedniej wilgotności. Teraz na każdą partię wyrobów i to tylko na rynek krajowy, muszę uzyskiwać każdorazowo zgodę na odstępstwo od norm unijnych – podniesionym głosem prawie wykrzyczał oburzony inny pacjent.

- A iglastym można wędzić? – zapytała przechodząca pielęgniarka.

- Nie, ponieważ drewno iglaste na w sobie dużą zawartość żywicy i z tego powodu nawet nie nadaje się do palenia w domowych piecach ze względu na większe dymienie – odpowiedział masarz.

Rozmowa za i przeciw dyrektywami unijnym zaczynała przebiegać w sposób chaotyczny tak jak inne tego typu i nic by z niej nie wynikło gdyby nie odezwał się bardzo szczupły młody mężczyzna.

- Podczas spalania drewna powstaje znaczna ilość często niebezpiecznych związków. Podstawowe z nich to tlenki azotu, tlenki węgla oraz pyły, będące główną przyczyną smogu. Powstają też fenole, aldehydy oraz węglowodory, które dzielą się na kilkaset odmian i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Jednak do najbardziej toksycznych zaliczane są benzopireny, ponieważ są to substancje rakotwórcze, powodujące zaburzenie procesów genetycznych komórek.

Cisza jaka po jego słowach zapanowała mogłaby być doskonałym przykładem dla niegrzecznych dzieci. Przez dłuższy czas nikt nie ośmielił się zabrać głosu i wykazać się swoją niewiedzą. Nagle wszyscy usłyszeliśmy słowa młodej pozbawionej włosów na głowie dziewczyny, sądząc po wieku licealistki.

- Proces grillowania wymaga energii, która jest podstawą wszystkich reakcji chemicznych. Najczęściej jako opału wykorzystuje się węgiel drzewny albo powstały z niego brykiet, który wyrabia z drewna. Drzewo podczas rośnięcia pochłania dwutlenek węgla i akumuluje go w sobie wraz z innymi związkami chemicznymi. Podczas spalania oddaje gaz w ilościach jakie zostały w nim zmagazynowane. Dlatego bardzo ważne jest gdzie wyrosło i nigdy nie powinno się wytwarzać węgla drzewnego z drewna pochodzącego z miejsc szczególnie zanieczyszczonych. Jednak nikt nie kontroluje skąd wytwórcy pozyskują drewno do wytwarzania węgla drzewnego i jakiego rodzaju lepiszcza używają do produkcji brykietu.

- Wychodzi, że dobrze zrobiłem kupując grill gazowy – przerwał dziewczynie otyły jegomość.

- Tak i nie - dodała panienka – jeżeli cały proces ograniczyłby pan do grzania samych rusztów z pewnością najmniej wydzieliłoby się z gazu dwutlenku węgla, ponieważ gaz ziemny to prawie czysty metan. Tylko kładąc kiełbasę do pieczenia należałoby pamiętać, że ona w sobie zawiera pół tablicy Mendelejewa. Wysoka temperatura uwalnia substancje lotne i aromatyczne uwodzące ludzi.

- Co masz na myśli panienko? – zapytała zaniepokojona słowem uwodzić, starsza pani trzymająca różaniec w dłoni.

- Kiedy położy się mięso na ruszcie wytapia się z niego tłuszcz i spalając się w ogniu wydziela węglowodory aromatyczne, a one niszczą strukturę komórek i mają właściwości rakotwórcze. Jednak nasze kubki smakowe zostają pobudzone i pragniemy zjeść przypieczony smaczny kąsek nawet gdy jest zbyt mocno spalony. Inną niebezpieczną substancją w mięsie jest saletra służąca do jego peklowania. Kiedy zostanie poddana procesowi wypiekania, rozpada się na krótsze polimery, które mają właściwości rakotwórcze. Niestety nie jest to koniec niebezpieczeństw jakie czekają w pobliżu grilla na obsługujących go ludzi, którzy wdychają aż szesnaście różnych szkodliwych substancji tysiące razy przekraczające normy dla miejskiego powietrza. Obliczono, że ten co dwadzieścia razy w ciągu roku obsługuje grill opalany brykietem drzewnym, jest narażony na prawdopodobieństwo zachorowania na raka płuc o dziewięćdziesiąt procent.

- A ja myślałem, że raka płuc dostaje się tylko z palenia papierosów – powiedział charczącym głosem, wyniszczony chorobą mężczyzna.

- Mnie straszą, że jem za dużo, za tłusto, za słodko, bez warzyw owoców i z tego powodu w niedługim czasie stanę się jednym z jedenastu milionów osób, które każdego roku w ilościach zgonów wyprzedzają palaczy - powiedział śmiejąc się jak z najlepszego dowcipu otyły jegomość towarzyszący wyraźnie cierpiącej starszej pani.

Przysłuchując się wymianie zdań na korytarzu przed gabinetami uświadomiłem sobie, że w życiu mam trochę szczęścia. Nigdy nie jestem w stanie przebywać dużej w pobliżu ogniska albo grilla. Wystarczy trochę dymu i czuję się podwędzony, wtedy bardzo pieką mnie oczy i skóra. Ubranie przesiąknięte zapachem nie jestem w stanie nosić, być może jest to spowodowane jakąś alergią. Jednak ciche słowa wypowiedziane przy końcu korytarza zachwiały moją pewność.

- Śmierć czyha na nas nawet w oleju z pierwszego tłoczenia.

Tym razem dałem się sprowokować i zapominając o wrodzonej nieśmiałości do rozmów publicznych zapytałem.

- Dlaczego skoro mówi się o nim, że jest bardzo zdrowy?

- Byłby zdrowy gdyby do wysuszenia rzepaku przed zbiorem nie stosowano Roundup – usłyszałem w odpowiedzi.

Nic mi ta nazwa nie mówiła i chcąc uzyskać zrozumiałą odpowiedz skorzystałem z Internetu. Już po przeczytaniu kilku linijek tekstu miałem więcej pytań niż uzyskałem odpowiedzi, skoro zwierzęta mogą być karmione spryskaną paszą, ponieważ okres karencji nie dotyczy. Dlaczego więc nie można stosować tego środka w Stanach Zjednoczonych gdzie go wynaleziono, a ilość spraw wytoczonych producentowi i wygranych przez poszkodowanych przytłacza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania