Grzesznik Prolog

*Od Autora*

Wszystko w tym tekście było bardziej lub mniej zaplanowane. Historia tutaj przewlekać się będzie z czystą fantasy, mojego autorstwa, jak i tą z różnych źródeł. Myślę, że fabuła, jak i styl przypadną wam do gustu. I to chyba tyle. Miłego czytania.

 

Ludzie mówią, że spowiedź uwalnia duszę od ciężaru popełnionego grzechu. Nigdy w życiu nie słyszałem większego kłamstwa. Grzech, nawet najlżejszy — z tych, za które wystarczy powiedzieć, przepraszam, jest niezmywalną hańbą na naszej egzystencji. Ktoś mógłby powiedzieć „Żyję bez grzechu”, ale co to za życie? To właśnie złe występki sprawiają, że nuda dnia codziennego nie ingeruje w nasz świat. Co byśmy zrobili bez wyrzutów sumienia i nocnych koszmarów, które drążą w naszej psychice głębokie dziury. To dzięki nim stajemy się lepsi lub gorsi, oczywiście w zależności od tego, jakim człowiekiem jesteśmy. Bez grzechu życie jest po prostu nudne i pozbawione koloru, ale co ja, zwykły śmiertelnik mogę o tym wiedzieć, zapytacie. Otóż nie jestem śmiertelnikiem, a już w szczególności nie jestem zwykły. Nazywam się Julian Emilio Abraham von Gütenberg, ale świat kojarzy mnie pod bardziej dźwięcznym imieniem, jakim jest Van Helsing i jestem najbardziej grzesznym człowiekiem na świecie. Rozwieję twoje zbędne pytania czytelniku — z prawdziwym Van Helsingiem, łowcą potworów i rycerzem kościoła łączy mnie tyle, co węża dusiciela może łączyć z myszą polną. Jeden z nas poluje na drugiego. Nie zdradzę, którym jestem, bo żebyś mógł poznać odpowiedź, musiałbym opisać historię mego życia na grubych zwojach pergaminu, którego łączna długość owinęłaby naszą planetę dziesięciokrotnie. No cóż... przynajmniej spróbuję.

To był rok pięćdziesiąty pierwszy przed Chrystusem. Na tronie upadającego już wówczas hellenistycznego Egiptu zasiadła siedemnastoletnia wtedy Kleopatra VII, którą tytułowano Królową, Nową Boginią, Boginią Miłującą Ojca, Boginią Miłującą Ojczyznę. Gdybym powiedział, że była dobrą i wspaniałą rządzącą, bez dwóch zdań, skłamałbym. Zaraz po przejęciu władzy poślubiła, jak nakazywała tradycja, swojego brata, z którym planowała panować nad Klejnotem Nilu. Jednak skończyło się to tylko na planowaniu. Z powodu wielu intryg dworskich Kleopatra uciekła do Palestyny, by zdobyć poparcie i pomoc w odzyskaniu tronu. To wszystko znalazła w ramionach Cezara, któremu powiła syna, którego później wykorzystała, by utrwalić swoje prawa do korony. I tu można by rzec, zaczyna się moja historia.

W czasach starożytnych byłem kapłanem Seta, egipskiego boga ciemności. Moja wiara i poświęcenie były na najwyższym szczeblu w mojej hierarchii wartości, więc bardzo szybko ze zwykłego mnicha stałem się arcykapłanem. Już wtedy na świecie pojawiali się pierwsi egzorcyści, odpędzający sługusów Anubisa i inne pomniejsze diabły. Rzecz jasna nie byłem wyjątkiem, a moja wiedza na ten temat została wyryta na ścianach piramidy Cheopsa. Z początku nie było to łatwe zadanie, albowiem jako sługa Seta byłem kojarzony z osobą, która przywołuje nieszczęścia, a nie je odpędza. W końcu jednak zostałem zauważony przez Królową, która poprosiła mnie o uwolnienie jej syna z rąk demonów. Naturalnie nie miałem żadnego wyboru, więc przystąpiłem do pracy. Nie był to trudny przypadek, w ogóle nie był to nawet demon. Chłopczyk walczył po prostu z silną gorączką i majaczył, wykrzykując „Zabije cię” i inne, gorsze przekleństwa. Za mój poświęcony czas zostałem jednak hojnie nagrodzony. I nie mówię tu o złocie, tylko o wdziękach młodej Kleopatry, która — nie wiedzieć czemu — zauroczyła się moją osobą.

Nie zrozum mnie źle, czytelniku, ale w tamtym okresie nawet mając dwadzieścia pięć lat, nie wyglądałem dobrze. Skóra na mojej twarzy była blada i chropowata. Oczy, dziś niebieskie, dawniej były szare i pozbawione blasku. Byłem kościsty i przygarbiony od ciężkich szat. A może raczej od braku tężyzny fizycznej. Tak czy owak, nagrodą za uleczenie młodego księcia była noc w ramionach Kleopatry, która bardzo szybko zmieniła zdanie, gdy Cezar nakrył nas w ich wspólnym łożu. To nie mogło mieć szczęśliwego zakończenia. Zostałem skuty i odprowadzony do świątyni, gdzie szerzący horyzonty wiary bracia wykonali na mnie najgorszy wymiar kary — pochowanie żywcem.

Może teraz się tego nie stosuje, ale dawniej nikomu nie radziłbym doświadczyć tego uczucia. Moje ciało zawinięto w bandaże, zostawiając otwór na oczy i nos. Ułożony w złotym sarkofagu patrzyłem, jak kapłan unosi urnę pełną pełzających skarabeuszy, a jego asystent odczytuje słowa klątwy. Według niej miałem nigdy nie zaznać prawdziwego smaku życia.

Pochowany w czeluściach świątyni boga Seta, czekałem na wybawienie, rzucając się na wszystkie strony, przeklinając świat i wrzeszcząc z bólu, czując, jak żuki wyżerają moje ciało. I tak przez ponad tysiąc pięćset lat.

Pewnie głowisz się teraz, co to ma wspólnego z moim imieniem, Van Helsingiem i wspomnianym na samym początku grzechem. Nie dziwie ci się, ale to historia na zupełnie inną okazję. W końcu wspomniałem, że spisanie mojego życia to nie lada wyczyn...

Następne częściGrzesznik Rozdział 1

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • anonimowa 18.07.2016
    Zostawiam pięć i czekam na ciąg dalszy :)
  • Tina12 18.07.2016
    Niezwykle wciągające. Czekam na cd.
    5
  • Marzycielka29 18.07.2016
    Napiszę tylko, że to moje ulubione klimaty :) Zostawiam 5 i wyczekuję kolejnej części.
  • KarolaKorman 18.07.2016
    Świetny prolog, brawo :) Sam początek, tak pomyślałam czytając, mógł być inspiracją do tekstu Lotty ,,Noc'', do którego miałam przyjemność, zajrzeć wcześniej, ale to tylko moja fantazja :) Zgrabnie przedstawiłeś swój początek i czekam, co wydarzyło się później, 5 :)
  • alfonsyna 18.07.2016
    Prolog bardzo obiecujący, może się w związku z tym skuszę na ciąg dalszy, zobaczymy. ;) Gdzieś tam tylko drobne literówki widziałam, braki ogonków np. "Zabije cię" - zabiję; "Nie dziwie ci się" - dziwię, ale poza tym chyba nie ma jako takich błędów, narracja jest płynna, w miarę zgrabnie poprowadzona, więc w sumie mogę dać 5 na dobry początek. :)
  • lestat 18.07.2016
    Zachęcające na tyle, że muszę to napisać... krótko.... czekam na więcej.
  • GeraltRiv 19.07.2016
    Hah, w końcu publikujesz coś sensownego. Powiem szczerze nie mam nic do twojego Huku Aniołów, ale Grzesznika jak najbardziej przejżę. Mogę ci śmiało zostawić 5
  • Ewoile 22.07.2016
    Jeśli dostałabym książkę i w środku zastała taki właśnie prolog, myślę, że skusiłabym się na zajrzenie do pierwszego rozdziału, by sprawdzić cóż takiego się z tego "wykluje". Samo "Helsing" skojarzyło mi się z Abrahamem Van Helsingiem, postacią stworzoną przez Brama Stokera, a także z popularną niegdyś mangą "Hellsing", w której członkowie organizacji o tejże nazwie, zajmowali się likwidacją potworów (wampirów) - czy stąd czerpałeś inspirację, czy jest to może zwykły zbieg okoliczności? Styl jest dobry, czytało się przyjemnie, do kolejnych części zajrzę na pewno. Pozdrawiam i życzę weny ;))
  • Okropny 22.07.2016
    Nigdy nie uwierzę w zbieg okoliczności w kwestii nazwiska "Helsing".

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania