Gwiazdorskie marzenia: Rozdział 4 - Bądźmy szczerzy

Na pierwszy miesiąc pobytu w obozie muzycznym Alex nie mogła narzekać. W studio nagraniowym szło jej naprawdę nieźle, a DJ powtarzał, że jeszcze kilka takich dobrych tekstów i Alex może cieszyć się z pierwszej płyty. Problem w tym, że teraz, kiedy czuła przygnębienie z powodu kłótni z Chrisem, nie miała głowy do tego, aby zacząć coś tworzyć. Timon, co spotkanie, przypominał jej jak ważne jest to, żeby rozwijała swoje słownictwo, ponieważ dzięki temu jej piosenki będą trafiać do większej ilości ludzi.

 

Reszta zespołu US5, a także Zoe traktowała już Alex jak członka rodziny. Mimo, że Chris nadal nie przebywał w towarzystwie dziewczyny, próbowała się pocieszać faktem, że oprócz niego ma jeszcze piątkę przyjaciół, na których może polegać.

Któregoś dnia Richie zaproponował Alex aby razem z nim zaczęła rano biegać do pobliskiego lasku, o którym wspomniał wcześniej Chris.

-Chyba się wkręciłeś w to bieganie. –stwierdziła Alex wpuszczając Richie’ego do środka. Usadowiła się ponownie na sofie, a chłopak podążył za nią.

-Myślę, że dobrze jest dbać o siebie… To jak? Dasz się namówić? –zapytał z nadzieją w głosie. Alex spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Jeszcze nigdy nie wykonywała żadnych ćwiczeń, aby poprawić wygląd swojej sylwetki, z natury była szczupła i wcale nie musiała się dużo o to starać.

-Niech będzie. –powiedziała w końcu po chwili ciszy. Richie uśmiechnął się szeroko, a następnie z kieszeni wyjął mały wyświetlacz, który wręczył dziewczynie.

-To pulsometr. Załóż go na ramię zanim zaczniemy biegać. Musimy kontrolować stan naszego organizmu. –wyjaśnił Richie tonem znawcy. Alex parsknęła śmiechem, ale przyjęła prezent myśląc, że to wcale nie najgorszy pomysł.

 

Następnego ranka budzik obudził ją dość wcześnie, ponieważ umówiła się tak z Richie’im. Postanowiła jednak wypić chociaż kawę, która w jakiś sposób pobudzi ją do biegania. Schodząc po schodach Alex spojrzała w okno, a jej nastrój błyskawicznie się pogorszył. Na zewnątrz padał mały deszczyk, ale chmury wskazywały na to, że zapowiada się mocne lanie. Alex miała nadzieję, że Richie odwoła trening, ale i tak postanowiła napić się kawy skoro już wstała. Dopiero kwadrans później rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyna szybko je otworzyła patrząc, jak Richie ocieka z deszczu.

-Gotowa? –zapytał z szerokim uśmiechem, widocznie taki deszczyk nie sprawiał mu problemu.

-Och, myślałam, że przez deszcz nie będziemy biegać… -wymamrotała Alex zawiedzionym głosem, ale posłusznie wzięła bluzę oraz czapkę, po czym wyszła z domu za chłopakiem.

-Nic z tych rzeczy! –zaśmiał się Richie kiedy zaczął się w końcu rozciągać. Alex poszła za jego przykładem, a już pięć minut później wyszli razem za ogrodzenie. –Uważaj na fotoreporterów. –wyszeptał Richie puszczając Alex pierwszą przez bramę. Alex rozejrzała się dokładnie i zauważyła troje ludzi z aparatami ukrytych w pobliskich krzakach. –Jutro wszyscy będą pisać, że coś nas łączy. –dodał zgryźliwie, a zaraz po tych słowach zaczął biec zachęcając gestem Alex aby podążała za nim.

 

Biegali mniej więcej trzy kwadranse po lasku, który okazał się ciemny i cichy. Drzewa rosły tam bardzo gęsto, a więc deszcz nie przedzierał się tak mocno jak po drodze, kiedy oboje tu biegli. Przez ten czas zdążyli okrążyć jezioro cztery razy, w końcu zatrzymali się siadając na wielkich głazach niedaleko pomostu. Richie wyjął z kieszeni małą buteleczkę, po czym podał ją dziewczynie.

-Dzięki. –bąknęła Alex próbując złapać oddech, po chwili jednak wypiła duży łyk wody. –Chyba za szybkie tempo… -wymamrotała pochylając się nad kolanami. Richie zaśmiał się krótko i także wypił duży łyk wody.

-I tak jestem pod wrażeniem. Za pierwszym razem zatrzymałem się co najmniej pięć razy, a ty dotrwałaś do końca. –uśmiechnął się w stronę Alex, a ona odwzajemniła to trzymając się za bok, gdzie pojawiła się kolka. –Kiedyś zabiorę tu mojego ojca, uwielbia łowić ryby. –dodał po chwili Richie wskazując na jezioro.

-Taak, mój tata też lubił łowić… -wymamrotała Alex odwracając wzrok.

-Co znaczy lubił łowić? Już się tym nie interesuje? –dopytywał się Richie marszcząc czoło. Alex nie odpowiedziała od razu, ale po jakimś czasie uznała, że nie może tak długo zbywać chłopaka.

-On… Nie żyje… Razem z moją mamą zginęli w wypadku samochodowym pięć lat temu. –powiedziała cicho patrząc gdzieś na drzewa, nie na chłopaka, który wyraźnie się zmieszał.

-Och… To znaczy… Bardzo mi przykro… -po chwili podszedł do Alex i krótko ją przytulił. –Na pewno było i jest ci ciężko, ale wyglądasz na silną dziewczynę. Jak sobie poradziłaś?

-Musiałam pójść do pracy, aby opłacić rachunki. Oprócz moich rodziców nie miałam już nikogo. Żadnych ciotek, dziadków… Być może jest ktoś, z kim moi rodzice po prostu nie utrzymywali kontaktu, ale… Nic mi o tym nie wiadomo. Sprawiam pozory silnej, w głębi jestem całkowicie wyniszczona. Ta szansa… Bycie piosenkarką, to może być moja jedyna szansa, aby jakoś odbudować swoje życie. –Alex przerwała na chwilę, westchnęła kilka razy, po czym zdecydowała się spojrzeć na swojego towarzysza. –Ale teraz mam was, czuję się jakbym miała rodzinę. –Richie uśmiechnął się szeroko, a zaraz za nim to samo zrobiła Alex.

-Cieszę się, że jesteś z nami. –powiedział krótko wciąż uśmiechnięty, a następnie wziął Alex za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia z lasku.

 

Wieczorem Alex nie czuła się za dobrze więc spędziła godziny samotnie w łóżku odmawiając tym samym wspólnej kolacji z przyjaciółmi. Była pewna, że bieganie podczas deszczu tak pogorszyło jej stan zdrowia, od razu zażyła sporą dawkę leków aby zapobiec pogłębieniu się choroby. Kiedy postanowiła ułożyć się już do snu, usłyszała pukanie do drzwi swojej sypialni. Wychrypiała tylko ciche „Proszę!”, a już w następnej chwili uśmiechała się na widok całej piątki, która przybyła aby ją odwiedzić.

-Mimo, że jesteś chora, nadal chcę się z tobą umówić! –zawołał Izzy śmiejąc się głośno, po czym usiadł obok dziewczyny.

-Jak się czujesz? –zapytał Jay przysuwając sobie krzesło do łóżka, na jego kolanach usadowiła się Zoe, obejmując chłopaka swoim ramieniem.

-Bywało gorzej. –wymamrotała krótko rzucając krótkie spojrzenie na Richie’ego. Tylko on wiedział o czym mowa więc chłopak kiwnął tylko głową. Alex ucieszyła się w duchu, bo to oznaczało, że nie wyjawił nikomu tego, czego dowiedział się od niej przed paroma godzinami.

-Przynieśliśmy ci coś ciepłego do jedzenia. –powiedział w końcu Mikel przerywając chwilę ciszy. Podsunął dziewczynie opakowany talerz, a kiedy Alex rozerwała papier zauważyła, że są na nim jej ulubione naleśniki. Uśmiechnęła się szeroko patrząc na przyjaciół.

-Jesteście kochani. Wszyscy! –zawołała, na co cała gromada głośno się zaśmiała. Izzy nawet na chwilę przytulił się do Alex, ale szybko odskoczył, po tym jak dziewczyna kichnęła w chusteczkę. Przez resztę wieczoru oglądali jakieś filmy, które Mikel przyniósł ze sobą. Alex czuła się już lepiej mając tak blisko wszystkich ludzi, na których teraz jej zależało. Brakowało jej tylko Chrisa, za którym trochę tęskniła, ale wiedziała, że chłopak nie przyjdzie do niej, nawet wiedząc, że Alex jest chora.

 

Około północy całe towarzystwo się rozeszło. Alex zasnęła na ramieniu Izzy’ego więc reszta uznała, że dziewczyna naprawdę potrzebuje teraz odpoczynku. Tak więc pożegnali się wszyscy z obietnicą, że zajrzą do niej następnego dnia, jeśli nie wydobrzeje. Alex poczuła miłe ciepło w okolicy swojego serca, a kiedy drzwi zamknęły się za całą paczką, ułożyła się wygodniej i nadal z uśmiechem na ustach pogrążyła się w śnie.

 

Następnego ranka Alex wstała w pełni sił. Nie czuła aby cokolwiek jej dolegało, tak jak poprzedniego wieczora. Ucieszyła się będąc w takim stanie, a jej uśmiech powiększył się dzięki słońcu, które teraz wlewało się do pokoju dziewczyny. Lepszego poranka nie mogła sobie wymarzyć. Zeszła na dół kierując swe kroki do kuchni, ale już na schodach słyszała, że nie jest sama w domu. Mianowicie w kuchni ktoś rozmawiał podwyższonymi głosami. Alex zaczęła się skradać pod drzwi, wiedziała, że w każdej chwili ktoś może ją nakryć, ale jakoś nie dbała o to. Przyłożyła ucho do drzwi, a już w następnej sekundzie rozpoznała oba głosy.

-Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć?! –krzyknął Chris, a zaraz potem rozległ się stłumiony trzask. Najwyraźniej Chris walnął pięścią w blat szafek.

-Po co miałabym o tym mówić, czy to takie ważne? –zapytała Amelle swoim spokojnym głosem. Chris wydał z siebie dziwny dźwięk przypominający warczenie psa.

-Jesteś lesbijką, a spotykasz się ze mną! To nie jest ważne? –zapytał ironicznie po chwili ciszy.

-Och, daj spokój! Byłeś moją przykrywką.

-C-co? –wyjąkał Chris. Widocznie nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał z ust kobiety.

-Posłuchaj, nikt nie wie, że jestem… kim jestem. Idealnie pasowałeś do tego, aby ludzie nie wiedzieli o mnie za dużo. Co z tego, że spotykam się z inną kobietą? –Amelle prychnęła jak jakaś kotka, natomiast Chris zaśmiał się sztucznie.

-No pewnie, to żaden problem. –odpowiedział sarkastycznie –Poszłaś ze mną do łóżka, całowałaś mnie…

-No i? Nie jesteś zbyt dobry w te klocki. W ogóle mnie nie podniecałeś. –powiedziała szybko Amelle, a Alex podniosła brwi wysoko do góry, takich słów się nie spodziewała.

-Dobrze wiedzieć. –warknął Chris, a już w następnej chwili Alex musiała odskoczyć od drzwi, bo usłyszała kroki po drugiej stronie. Chris wypadł z kuchni trącając łokciem Alex. Dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę z obecności dziewczyny. Obdarzył ją nienawistnym spojrzeniem trzymając ręce w kieszeniach spodni. –Podsłuchiwałaś! –ryknął rozeźlony. Alex wzruszyła ramionami, a na jej twarz napłynął kpiący uśmieszek.

-Jesteś taki naiwny. –powiedziała cicho, po czym odwróciła się by odejść. Nie zdążyła jednak zrobić kilku kroków, kiedy poczuła silną dłoń na jej ramieniu. –Co ty…

-Jak możesz być taka? –przerwał jej Chris patrząc już nieco spokojniej w oczy Alex. –Nie zrobiłem NIC za co możesz być zła, opamiętaj się.

-Ja także nie zrobiłam nic złego. –odpowiedziała stanowczo Alex wyszarpując ramię z uścisku chłopaka. Chris podniósł brwi do góry.

-Zniszczyłaś coś, na czym tak bardzo mi…

-Przestań! –tym razem to Alex mu przerwała. Miała już dość jego gadania o tym, że pies, którego przyprowadziła do domu rozszarpał cenną koszulkę. Chris cofnął się o krok czując dziwną energię wydobywającą się z ciała dziewczyny. –Wiem, nie powinnam przyprowadzać Hery do waszego domu, ale zrozum, że nie miałam wpływu na to, co ona zrobi! Przecież byłeś ze mną w kuchni!

-Co nie zmienia faktu, że to twoja wina. –skwitował krótko Chris. Pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym odwrócił się i wyszedł z domu trzasnąwszy drzwiami. Alex prychnęła pod nosem. Już teraz była pewna, że nie ma siły, która by ich pogodziła.

 

Minął jeszcze jeden miesiąc, podczas którego Alex nagrała kolejne dwie piosenki. Wróciła jej dawna wena do pisania tekstów, więc zarówno Timon, jak i Henry Drum byli z tego zadowoleni. Pomógł jej w tym trochę Richie, z którym spędzała teraz więcej czasu. Oboje, co drugi dzień, biegli tą samą drogą do lasku, gdzie kilka razy obiegali jeziorko. Właśnie podczas jednego z takich wypadów, kiedy znowu siedzieli niedaleko pomostu, Richie zwrócił się do dziewczyny z pewną prośbą.

-Chciałbym żebyś zaśpiewała mi coś, co kojarzy ci się z twoimi rodzicami. –powiedział z nadzieją w głosie, natomiast policzki Alex pokryły się rumieńcem. Lubiła śpiewać, ale o wiele lepiej czuła się przed większą publicznością. Śpiewając przed chłopakiem była zmuszona, aby od czasu do czasu spojrzeć w jego oczy, które z pewnością będą ją obserwowały. Jednak po namyśle kiwnęła głową, co Richie skomentował tylko szerokim uśmiechem. Alex wzięła głęboki wdech, po czym zaczęła śpiewać:

 

Obudź się rano, weź głęboki oddech i wyrzuć to z siebie

Po prostu zapomnij, że jutrzejszy dzień zamierza kiedykolwiek nadejść

Wszyscy zwlekają i czekają na odpowiedni moment w krótkim życiu,

Ale to twoje życie

 

Możemy krążyć w kółko

Albo możemy biec przed siebie

Nigdy, przenigdy nie pozwól, by ominął cię ten moment

Gdy wszystko, co ma znaczenie jest w ostatecznym rozrachunku

 

Jeśli kogoś kochasz, powiedz mu to natychmiast

Bo twoje serce nie spocznie dopóki nie wyrzucisz tego z siebie

Pozwól słowom, o których marzysz, wyjść z twoich ust

Jeśli kogoś kochasz, musisz natychmiast mu to wyznać

 

Alex przestała śpiewać wpatrując się teraz w chłopaka. Richie przybrał dziwną minę, coś pomiędzy wzruszeniem, a zadowoleniem.

-I jak? –zapytała nieśmiało dziewczyna chcąc za wszelką cenę dowiedzieć się o czym myśli jej przyjaciel.

-To było niesamowite, naprawdę. –odpowiedział dopiero po chwili zaciskając pięści na swoich kolanach –Nigdy bym nie pomyślał, że śmierć rodziców można ubrać w takie słowa. Wspaniałe. –Richie wstał szybko i usiadł obok Alex, po chwili zdecydował objąć ją ramieniem. Alex czuła bijące serce chłopaka, ale nadal nie wiedziała, co ma oznaczać ten gest. –Mam ochotę cię pocałować. –wypalił nagle Richie wyraźnie zawstydzony. Alex otworzyła szerzej oczy, nawet nie wiedziała, czy powinna się odezwać. –Nie zrobię tego. –rzucił w sekundę później Richie wstając z kamienia. Pokręcił głową, po czym odwrócił się plecami do dziewczyny.

-Richie, co ci jest? –zapytała niepewnie Alex podchodząc do niego.

-Po prostu przypominasz mi kogoś… Kogoś, kogo kiedyś kochałem… Chciałem cię pocałować, bo chciałem, żeby wróciło tamto uczucie, ale wiem… Wiem, że przecież nie jesteś... NIĄ. –Richie spojrzał na Alex szklistymi oczami, a na policzkach pojawiły się wielkie rumieńce wstydu.

-Więc, dlaczego nie jesteście razem skoro nadal ją kochasz?

-Cóż, zostawiła mnie dla kogoś innego. Po trzech latach powiedziała mi prawdę, że będąc ze mną tak naprawdę kochała kogoś innego i chce z nim być. Rozumiesz, jak się czułem? Kochałem i kocham tę dziewczynę nad życie, a ona tak mnie zraniła… -Richie ukrył twarz w dłoniach i teraz to Alex lekko go objęła.

-Rozumiem cię doskonale. –wyszeptała mu do ucha mocniej przytulając. Pomyślała sobie, że ostatnio ludzie mają skłonności do bycia szczerym. Najpierw ona sama, później Amelle i Chris, a teraz nawet Richie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania