Handlarz starzyzną

To był gorący, lipcowy poranek. Na zegarze dochodziła dziesiąta, a mimo to temperatura przekraczała już dwadzieścia stopni Celsjusza. Zapowiadał się naprawdę upalny dzień. Pędziłem rowerem w stronę domu, wioząc świeże pieczywo, mleko, oraz wędliny – wszystko to kupiłem chwilę wcześniej w miasteczku. Mieszkałem w starym, drewnianym domu, wraz z rodzicami i dziesięcioletnim bratem – Oskarem. Budynek znajdował się na totalnym odludziu – z jednej strony otoczony lasami, z drugiej polami – z dala od innych zabudowań. Dziurawa, piaszczysta droga, prowadząca na naszą posesję, biegła przez gęsty las. Kiedy z niego wyjechałem, dostrzegłem mojego brata, stojącego na ganku, trzymającego w ręku jakiś worek. Pomyślałem, że chłopiec umiera z głodu i czeka zniecierpliwiony, kiedy wrócę wreszcie ze sklepu i przygotuję śniadanie. Nasi rodzice wyjechali dwa dni wcześniej na dziesięciodniową, zagraniczną wycieczkę, którą wygrali na pewnej loterii. Oznaczało to, że przez pierwsze dwa tygodnie wakacji, będę musiał niańczyć młodszego brata.

– A ty co? Już zdążyłeś się ubrać? – zapytałem Oskara po tym, jak odstawiłem rower. Chłopiec twierdząco pokiwał głową, po czym odparł

– Popatrz, co kupiłem. – Dziesięciolatek wskazał na biały wór, stojący obok.

– Jak to kupiłeś? Kiedy?

– No przed chwilą od tego pana, na pewno się z nim minąłeś.

– Z nikim się nie mijałem, poza tym, kto by tu coś robił o tej porze?

– Widocznie go nie zauważyłeś, albo on skręcił w jakąś leśną ścieżkę. Miał taki wielki wózek i w nim mnóstwo przedmiotów. Zapłaciłem mu z tych pieniędzy, co mama zostawiła w…

– Oskar, poczekaj! – krzyknąłem, czując jak gotuję się z wściekłości. Zanim cokolwiek powiesz, odpowiedz, ile pieniędzy dałeś temu komuś? – Chłopiec lekko poczerwieniał na twarzy, po czym odrzekł

– No chciał za te rzeczy pięćdziesiąt złotych. Ale nie denerwuj się, zobacz jakie fajne przedmioty kupiłem!

Pierwsze co wyciągnąłem z wora, to niewielka miotła z zardzewiałym kijem.

– Będziemy mieli teraz czym zamiatać – powiedział Oskar, szeroko się uśmiechając.

Zmierzyłem brata groźnym spojrzeniem, po czym wyciągnąłem kolejny przedmiot. Tym razem był to średniej wielkości, prostokątny obraz z drewnianą ramą. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Malowidło przedstawiało grządkę pełną pięknych, kolorowych tulipanów. Nad kwiatami latały białe motyle. Na drugim planie dostrzegłem zieloną ławkę, na której siedział chłopiec w czarnym garniturze, czerwonym krawacie i zielonej czapce – tak bardzo nie pasującej do reszty ubioru, której daszek zakrywał większą część twarzy dzieciaka.

– No, ten obraz akurat mi się podoba – powiedziałem, lekko się uśmiechając. Skąd wiedziałeś, że uwielbiam tulipany? – Oskar odwzajemnił uśmiech i wskazał palcem na worek, sugerując, bym wyciągnął jeszcze jedną rzecz, którą nabył chwilę wcześniej.

– Fuj, co to za szkaradztwo? – spytałem, wyciągając z wora rudowłosą lalkę. Kukła ubrana była w fioletową, dziurawą sukienkę, miała takie błękitne, przenikliwe oczy, cuchnęła jak stado skunksów, a na dodatek ten jej ponury wyraz twarzy.

– Kupiłem ją, bo wyglądała na taką smutną. Jest strasznie brzydka i nie chciałbym jej w pokoju, ale nie chcę też, żeby była samotna.

Z początku chciałem iść wyrzucić tę maszkarę do kubła, jednak Oskar błagał mnie, bym tego nie robił. Ostatecznie lalka została. Miotłę oparłem o drzewo, będąc pewnym, że nigdy się nie przyda. Kolorowy obraz z tulipanami powiesiłem na ścianie w werandzie, natomiast lalkę posadziłem na szafie – również w werandzie. Przy śniadaniu zrobiłem Oskarowi kazanie, by już nigdy więcej nie wdawał się w biznesowe układy z obcymi ludźmi – zwłaszcza, kiedy jest sam w domu.

Praktycznie cały dzień spędziliśmy w mieszkaniu. Z powodu wysokiej temperatury, nie byliśmy w stanie zrobić czegokolwiek na zewnątrz. Dopiero wieczorem uruchomiłem kosiarkę i skosiłem trawnik. Oskar pozgarniał trawę na kupki, następnie pomogłem mu umieszczać ją na taczkach i wywozić na kompostownik, znajdujący się za domem. Po tym jak zrobiło się ciemno i wróciliśmy do domu, ze zmęczenia nie chciało się nam nawet jeść. Mój brat poszedł spać pierwszy. Ja wziąłem prysznic, a następnie również udałem się na spoczynek.

W środku nocy obudził mnie wrzask Oskara. Nie zdążyłem nawet zapalić lampki nocnej, kiedy dziesięciolatek wpadł do mojego pokoju i wskoczył mi do łóżka.

– Oskar, co ty wyprawiasz? – spytałem zaspanym głosem.

– Ktoś jest w kuchni na dole. Ktoś tam jest – odparł mój brat drżącym głosem. Był blady jak ściana.

– Ej, spokojnie. To musiał być tylko sen. Wracaj do pokoju.

– Nie, tam ktoś jest. Poszedłem się napić i gdy chciałem zapalić światło, zobaczyłem, że coś chowało się pod stołem.

– Oh przestań, musiało ci się przywidzieć, albo po prostu to był nasz kot.

– Nie to nie był kot! Feliks śpi obok mojego pokoju. No chodź to sprawdzić, bo nie zasnę.

– Oh, no dobra. Chodź ze mną do kuchni i przekonaj się, że nikogo tam nie ma. A jak obudzisz mnie jeszcze raz tej nocy, to nie ręczę za siebie!

Wstałem z łóżka i leniwym krokiem udałem się na dół. Oskar kurczowo trzymał się mojej prawej ręki. Czułem jak walio mu serce.

– I co? Gdzie ten tajemniczy ktoś, którego widziałeś? – spytałem sarkastycznie, zapalając kuchenne światło.

– Coś naprawdę ruszało się pod stołem, przysięgam.

– Coś ci się przywidziało. Dobra, bierz tą wodę i choć spać. Już prawie czwarta, zaraz zrobi się jasno.

Mój brat napił się wody, po czym udaliśmy się z powrotem do góry. Oskar koniecznie chciał iść spać ze mną, ale wbiłem mu do głowy, że to wykluczone. I tak mam małe łóżko – brakowało mi w nim jeszcze tylko spoconego śmierdziela, którego krzyki będą mnie budziły do białego rana.

Kolejny dzień zleciał podobnie leniwie, jak poprzedni. Spędziliśmy go, siedząc w domu i grając na konsoli. Oskar nie wspominał nic o tym czymś, co rzekomo widział w nocy. Ja w zasadzie zapomniałem już o nocnych krzykach brata. Byłem co prawda trochę nie wyspany, jednak trwałem w przekonaniu, że kolejnej nocy wyśpię się jak suseł.

Wieczorem oglądnęliśmy jakąś komedię i o dwudziestej drugiej poszliśmy do swoich pokoi. Ubrałem pidżamę, zasłoniłem okno, po czym zgasiłem światło i położyłem się do łóżka. Po jakimś kwadransie usłyszałem odgłosy chrapania, dochodzące zza ściany. Mijały kolejne minuty, a ja z nieznanych powodów nie potrafiłem zasnąć. Czułem się jakoś nieswojo. Odgłos tikającego zegara, wiszącego na ścianie, doprowadzał mnie do szału. Leżałem tak dobre kilka godzin, nie potrafiąc odejść do krainy snów. W pewnym momencie czułem, że zasypiam. Już w zasadzie zaczynało mi się coś śnić, kiedy usłyszałem czyjeś kroki, tuż za drzwiami pokoju.

– Oskar, czemu nie śpisz?! – krzyknąłem zaspanym głosem, zrywając się i siadając na łóżku. W tym momencie nastała cisza. Usłyszałem stłumiony odgłos chrapania mojego brata, dochodzący zza ściany. Coś mi się przyśniło – pomyślałem i gdy ponownie się położyłem, usłyszałem dźwięk pospiesznych kroków na schodach. To brzmiało, jakby ktoś zbiegał na dół. Półprzytomny wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju.

– Jest tu ktoś?! – krzyknąłem w stronę schodów.

Pamiętam, że wówczas naprawdę się przestraszyłem. Feliks leżał obok drzwi pokoju Oskara, na swoim posłaniu. Byłem pewny, że słyszałem czyjeś kroki. Niepewnie zszedłem na dół i zapaliłem światło w przedpokoju.

– Jest tu ktoś?! – krzyknąłem ponownie, mając nadzieję, że nikt nie odpowie. Zaczynałem się uspokajać, jednak musiałem sprawdzić, czy aby na pewno nikt nie wtargnął do naszego domu. Gdybym tego nie zrobił, to za pewne nie potrafił bym usnąć.

Wszedłem do kuchni, następnie do salonu. Nic nadzwyczajnego nie rzuciło mi się w oczy. Postanowiłem jeszcze sprawdzić, czy drzwi frontowe są zamknięte. Po tym jak wszedłem na werandę i upewniłem się, że zamek jest przekręcony, spojrzałem na rudowłosą lalkę, siedzącą na szafie – dokładnie w tym miejscu, w którym ją posadziłem dwa dni wcześniej. Ta ponura maszkara patrzyła na mnie wielkimi, błękitnymi oczami. Pamiętam, że przeszył mnie wówczas lodowaty dreszcz. Chyba muszę zrobić sobie przerwę od oglądania horrorów – pomyślałem, gasząc światło i udając się z powrotem do góry.

Kolejny dzień był zdecydowanie chłodniejszy, niż poprzednie. Według prognoz upały opuściły na dobre terytorium Polski, co oznaczało, że najbliższe tygodnie będą chłodne i przyjemne. Tamtego dnia postanowiłem nadrobić zaległości w pracach ogrodowych. Najpierw spaliłem stertę poprzycinanych gałęzi, następnie zabrałem się za plewienie grządki z kwiatami. Nie myślałem prawie w ogóle, o tych nocnych odgłosach, które słyszałem. Uznałem je za wytwór mojej wyobraźni. Przecież dom był zamknięty, a zarówno Feliks jak i Oskar spali w najlepsze. Podczas obiadu, czy kolacji mój brat w ogóle nie poruszał już tematu tego czegoś, co niby widział w nocy. On także uznał to za przywidzenie, albo po prostu wymyślił sobie całą tę historie, aby zrobić mi psikusa.

Po kolacji Oskar wziął prysznic i poszedł spać. Ja włączyłem telewizor, otwarłem paczkę chipsów i oglądnąłem dwa odcinki mojego ulubionego serialu. Kiedy skończyłem seans, byłem już okropnie śpiący – właściwie nie chciało mi się wstawać z kanapy i wdrapywać po schodach na górę. Nakryłem się kocem i już miałem zgasić światło, kiedy przypomniałem sobie, że godzinę wcześniej wypuściłem kota na zewnątrz.

– Pieprzony sierściuch – wyszeptałem, wstając z kanapy i ruszając w stronę werandy.

Gdybym nie wpuścił Feliksa do domu, ten miałczałby pod drzwiami całą noc. Nim doszedłem do drzwi frontowych, spojrzałem na zegar, wiszący na ścianie – było kilka minut po dwudziestej trzeciej. Przekręciłem zamek, uchyliłem drzwi i gdy tylko otwarłem usta, żeby zawołać starego kocura, dostrzegłem coś, co sprawiło, że prawie zwymiotowałem. Feliks wisiał jakiś metr przed drzwiami – zawieszony na drewnianej belce. Odruchowo zapaliłem światło przed domem. Na ciało mojego kota padł jasny blask. Dostrzegłem sznurek, zaciśnięty wokół jego szyi, oraz głębokie oczodoły, pozbawione gałek ocznych. Pod zwierzęciem – na drewnianym podeście ujrzałem niewielką kałużę gęstej krwi. Kończyny Feliksa były nienaturalnie powyginane – zupełnie, jakby ktoś połamał mu kości niczym zapałki. Nie potrafiłem znieść tego koszmarnego widoku. Wróciłem na werandę i zamknąłem drzwi. Kto mógł zrobić coś tak potwornego – myślałem. To musiało się wydarzyć, gdy oglądałem telewizję. Przecież godzinę wcześniej mój kot był cały i zdrowy. W pewnym momencie spojrzałem na szafę i znów ją zobaczyłem. Siedziała z tą swoją ponurą miną i gapiła się prosto na mnie. Nagle zwróciłem uwagę na drewniany stoliczek, stojący obok szafy i zamarłem. Leżał na nim kawałek sznurka i nożyczki. Gdy podszedłem bliżej, zorientowałem się, że to ten sam sznurek, na którym ktoś powiesił Feliksa. Nie potrafiłem w to uwierzyć – przecież drzwi były zamknięte. Jak ktoś wszedł… Znów na nią spojrzałem. Oczy tej kukły były takie… niezwykłe, takie ludzkie. Kiedy się w nią wpatrywałem, z każdą sekundą ogarniał mnie coraz większy strach. A co jeśli to ona? – pomyślałem. Może Oskar rzeczywiście coś widział. Może te kroki, które słyszałem…. Chwyciłem się za głowę i ruszyłem w stronę salonu. Zdawałem sobie sprawę, że to jakieś szaleństwo. Chyba zbyt częste oglądanie filmów grozy mi zaszkodziło, ale pomyślałem wówczas, że w naszym domu może przebywać jakaś szatańska siła. Trzecią noc z rzędu wydarzyło się coś nietypowego i trzecią noc z rzędu ta przeklęta lalka siedzi na naszej szafie. Pomyślałem, że najlepiej będzie, jak uciekniemy do babci, jednak szybko sobie przypomniałem, że ta przebywa w sanatorium na drugim końcu Polski. Chciałem zadzwonić do rodziców, ale co niby miałbym im powiedzieć? Że Oskar wydał sporą część pieniędzy na jakąś lalkę, która teraz nas straszy? Po jakichś piętnastu minutach trochę ochłonąłem. Przecież zjawiska paranormalne nie istnieją – pomyślałem. Jakiś chuligan musiał zakraść się pod nasz dom, miał akurat taki sam sznurek i to on zamordował naszego kota, a następnie powiesił go przed samymi drzwiami. Wypiłem szklankę wody i wpadłem na rozsądny pomysł. Postanowiłem wsadzić Feliksa do jakiejś reklamówki i schować za domem, aby mój młodszy brat go rano nie widział. Następnego dnia zakopałbym go w lesie i byłoby po kłopocie – Oskarowi wcisnąłbym kit, że Feliks pewnie wybrał się na jakiś dłuższy spacer. Postanowiłem zrobić coś jeszcze. Mianowicie zabrać tą szkaradną lalkę, wynieść za dom, oblać benzynom i spalić w drobny popiół – tak na wszelki wypadek.

Po kilku minutach stałem nad płonącą kukłą. Co jakiś czas rozglądałem się, czy kogoś nie ma w pobliżu. Byłem jednak przekonany, że zabójca Feliksa uciekł i jest już daleko. Ciało kota schowałem w garażu, mając nadzieję, że do rana nie dobiorą się do niego jakieś ohydne robale. Kiedy czerwony ogień trawił lalkę, spojrzałem na jej twarz. Dostałem gęsiej skórki, widząc jej usta. Miałem wrażenie, że jest o wiele bardziej smutna niż wcześniej. Grymas na jej twarzy był taki przygnębiający. Może wyda ci się to śmieszne, ale zrobiło mi się wtedy smutno. Nie wiedziałem dlaczego. Byłem prawie pewny, że handlarz starzyzną, który trzy dni wcześniej do nas zawitał, nie przyniósł nam w prezencie żadnej diabelskiej siły – przecież takie rzeczy nie istnieją. Pomyślałem, że jeśli się mylę, to jedynym przedmiotem, który może mieć coś wspólnego z siłami zła, jest ta lalka – która powoli zamienia się w kupkę popiołu. Zdradza to jej brzydota. Jeżeli zło można spersonifikować, to wygląda właśnie tak, jak ta kukła – ohydna, brzydka, odrażająca kukła. Tak wówczas myślałem.

Kiedy wróciłem do domu, zdjąłem buty i udałem się do góry. Wszedłem do swojego pokoju i gdy kładłem się do łóżka, sądziłem, że z tych wszystkich wrażeń nie dam rady zasnąć, jednak bardzo się myliłem. Po kilku minutach spałem jak niemowlak.

W środku nocy obudziłem się, słysząc dźwięk tłuczonego szkła. Spojrzałem na zegar – było kilka minut po drugiej. Rozejrzałem się zaspany i szybko doszedłem do wniosku, że coś mi się przyśniło. Ponownie położyłem głowę na poduszce i gdy zamknąłem oczy, znów coś usłyszałem – jakby stłumiony krzyk.

– Oskar! – krzyknąłem. – Mówiłeś coś?! – Brat nie odpowiedział.

Ponownie się położyłem, jednak nie potrafiłem zasnąć. Czułem, że coś jest nie tak. Może należało wezwać policję – pomyślałem. Co jeśli morderca Feliksa czai się gdzieś obok domu? Z drugiej strony, co może zrobić policja? Spisać protokół? Przecież mają ważniejsze sprawy na głowie, niż uganianie się za oprawcami zwierząt. Znów coś usłyszałem. Usiadłem na łóżku i dotarło do mnie, że ktoś jest na parterze. Wyszedłem z pokoju i zauważyłem, że na dole pali się światło.

– Oskar! – krzyknąłem ponownie, jednak nie otrzymałem odpowiedzi.

Wszedłem do pokoju brata i spostrzegłem puste łóżko. Kiedy szedłem na dół, miałem jakieś dziwne przeczucie. Coś było nie tak.

– Oskar, gdzie jesteś?! – Cisza.

Gdy znalazłem się na dole, zobaczyłem, że w kuchni pali się światło. Serce zaczęło mi bić mocniej. Kiedy wszedłem do kuchni, poczułem gwałtowny ścisk w żołądku. Gdyby nie ściana, o którą się oparłem, za pewne rąbnąłbym o podłogę jak długi. Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem. Z początku myślałem, że to sen, jednak z każdą sekundą pojmowałem, że już nie śpię. Wszędzie była krew – na podłodze, ścianach, suficie. Na stole stała butelka z wodą, a pod nim leżały kawałki rozbitej szklanki. Podszedłem na trzęsących się nogach do kuchennego blatu. Na desce do krojenia chleba leżała odrąbana dłoń – po równiutko poobcinanych paznokciach poznałem, że należała do mojego brata. Obok ekspresu do kawy dostrzegłem zakrwawiony tasak do mięsa. Poczułem przypływ adrenaliny. Zrozumiałem, że ktoś tu był chwilę wcześniej i zrobił Oskarowi coś potwornego. Wiedziałem, że muszę uciekać, albo się ukryć. Zadzwonić na policję. Gdy wyszedłem z kuchni, ujrzałem ślady krwi na drewnianym parkiecie, prowadzące prosto do piwnicy. Wyglądało to tak, jakby ktoś ciągnął po ziemi zakrwawione ciało. Nie potrafiąc złapać tchu, podszedłem do uchylonych drzwi, prowadzących do piwnicy. Zajrzałem w bezwzględną ciemność i usłyszałem nagle czyjeś kroki. Ktoś tam na dole zbliżał się pewnie w stronę schodów. Zdałem sobie wówczas sprawę, że te kroki brzmią podobnie, jak te słyszane przeze mnie zeszłej nocy. Stałem tak chwilę sparaliżowany strachem i gdy z ciemności zaczęła wyłaniać się jakaś sylwetka, krzyknąłem na całe gardło i trzasnąłem drzwiami. Puściłem się pędem na werandę w stronę drzwi frontowych. Nim je otworzyłem i wypadłem z tego przeklętego domu, słysząc dźwięk otwieranych drzwi piwnicy, stanąłem jak wryty i ze zdumieniem wpatrzyłem się w kolorowy obraz, który zawiesiłem na ścianie trzy dni wcześniej. Nie zauważyłem nic nadzwyczajnego, prócz jednego, drobnego szczegółu.

Tulipany na grządce wciąż były piękne i kolorowe. Białe motyle bez zmian rozpościerały skrzydełka na tle błękitnego nieba – tak bardzo kojarzącego się z magią beztroskiego dzieciństwa i długich, letnich dni. Jedynie zielona ławka na drugim planie – stała pusta. Zupełnie pusta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Sisi26 03.02.2019
    Ode mnie masz 5 gwiazdek. Dalszego sukcesu życzę. Bardzo lubię czytać Twoje opowiadania, i cieszę się również że tak samo Tobie podobają się moje. Miłego wieczoru. Świetnie!
  • Feliks Dworski 03.02.2019
    bardzo dziękuję
  • Sisi26 03.02.2019
    Nie ma za co. Po prostu ja czytam twoje, ty mam nadzieje moje, gratuluję zawsze daję z siebie całą energię kocham pisać w stylu nowoczesnym, lubię swój styl, a komu się nie podoba trudno, nie muszę pisać jak ktoś na jedno kopyto prawda co nie, a najważniejsze są chęci a ja je mam, i mam wszystkie bardzo ciekawe, w napieciu i bardzo wciągające. Pozdrawiam.
  • Canulas 03.02.2019
    boszzzee
  • Aisak 03.02.2019
    Sisi26 jesteś fenomenalna!!!!!!!!!!!!!!
    i piszesz takie cudowne gnioty, że szok xD
  • Sisi26 03.02.2019
    A Tobie co żal, że ktoś stanął za mną.
  • Aisak 03.02.2019
    Sisi26 nie żal, lecz znajduję pocieszenie, że masz wsparcie i oparcie, tak potrzebne literatowi, a ty jesteś literatem z krwi i kości, prawda?
  • Aisak 03.02.2019
    musiałam sie zalogować, bo jak przeczytałam sisi, to oplułam monitor xD
  • Canulas 03.02.2019
    Szkoda tylko Feliksa, że go wciąga w kabałę.
  • Sisi26 03.02.2019
    Wy tylko wyzywać potraficie.
  • Sisi26 03.02.2019
    Troszkę kultury i pohamowania.
  • Canulas 03.02.2019
    Sisi26, lepsze to niż kraść teksty
  • Sisi26 03.02.2019
    Wiesz co dowalanie tak ci idzie w cenie.
  • Sisi26 03.02.2019
    Ja wolę zachować swą godność.
  • Aisak 03.02.2019
    przepraszam, poniosło mnie :(
  • Sisi26 03.02.2019
    A w ogóle mam kulturę właśnie i schodzę z czyjeś strony nie będę pisać jak wy komuś.
  • Aisak 03.02.2019
    Sisi26 czy logujesz się może ze swoim prywatnym tłumaczem, co by ładnie, klarownie, no wiesz :]
  • Aisak 03.02.2019
    dowalanie tak ci idzie w cenie?
    przetłumaczy ktoś, bo nie łapię myśli...
  • Sisi26 03.02.2019
    Słuchaj nie chcesz nie czytaj, droga wolna więc jak takie gnioty piszę twoim zdaniem to co stale na nich ślęczysz.ZMYKAM.
  • Aisak 03.02.2019
    Sisi26 to ja na nich ślęczę?!
    ojej, nie wiedziałam...
    czytam, żeby złapać humor, i czasami ci sie udaje, Bravo!
  • Aisak 03.02.2019
    idę spać, już późna pora, autorowi jest na pewno smutno, jutro przeczytam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania