Twarda szkoła życia, od kuchni. Mocne i dobre, przede wszystkim jednak prawdziwe. Widzę obrazy, które malujesz słowem, brutalne do bólu... dla mojej wrażliwości, to szok. Niemniej czekam na ciąg dalszy...
Pozdrawiam.
Zakładam, że te podwaliny z obrazów jednak w ktorymś momencie odbiją ku szeroko pojętej grozie lub czemuś pochodnemu. Tego wymagał gatunek TW i, mimo że nieco to rozkręciłem, ciągle mnie on obowiązuje. Zobaczymy, jak tam dalej będzie szło.
Dziękuję pięknie za wizytę.
Pozdrówki.
Canulas oglądałam chyba wszystkie filmy z Bruce Lee, to jak poezja sztuki walki... widziałam drastyczne do bólu sceny, brutalność itd. Dlatego możesz iść na maksa.
betti, zapewne pójdę, jednak czy eskalacją bedzie przemoc, to nie wiem. W sumie się przyznam, że mam wizję na pół strony do przodu, dlatego dobrze mi się pisze. Fajnie tak coś popisać bez nadmiernego usztywnienia i konwencyjno-gatunkowych ram.
Akurat do takich rzeczy muszę mieć odpowiednie buty, których obecnie nie mam, ale które cyklicznie powracają. Zawsze jednak okraszę jakąś skazą, bo inaczej nie umiem.
„Całość bazuje na poniższym zestawie, choć przesadnym byłoby stwierdzenie, że czerpie z niego garściami” :D
Mój przerost ambicji, że hohoho napiszę jeszcze raz, tym razem z cheerleaderką, staję się coraz bardziej odległym majakiem, więc nie przejmowałabym się wielce na Twoim miejscu (Jest bokser? Jest!)
„Znacie taką pseudo śmieszną sytuację, swoistą grę słów, kiedy to, chociażby w filmie, gość o ksywie Wielki jest tak naprawdę kurduplem, a typ, którego wołają Malcem, nie mieści się w drzwiach?” – taa, znam parkę, ona Pikul, on Wielgus, z wyglądu – zupełnie na odwrót
„Jakieś: "Dobry wieczór. Czy mógłby pan zejść ze stołu? Albo: Przepraszam, czy mogą państwo przestać się dymać, bo dwadzieścia pięć osób chciałoby w spokoju móc się odlać? – cudzysłów się otworzył, ale się nie zamknął
„Nie, że bardzo mizerny, ale na pewno w odniesieniu do innych dinozaurów” – znowu! Dinozaury mnie otaczają ostatnio, ale nie o tym - łazi mi odkąd napisałam dinozaurzo-sadystyczne tw po głowie T-Rex, cały czas, na zapętleniu ( to od tyranozaur rex, prawda?). To jest przekapitalne imię. Przekapitalne. Jak D-Man w Golemie, był taki. Zresztą, mam manię krótkich imion (Max, Lea itp.) i se musze wymyślić takie X-imię!
Kuniec dygresji.
„Fakt, że szpagat poprzeczny robił nawet po siódmym kielichu, a obrotówkami zamiatał wyższych od siebie, dowodzi, że się nadawał” – nic nie rozumiem, ale brzmi profeszionel
„a dymy były dosć często” – dość*
„Tego feralnego wieczora, w zasadzie nocy, te sto czterdzieści kilogramów szaleństwa” – maciupeńko mi się gryzie sąsiedztwo tego/te
„* Stanie – w żargonie, skrót od stania na bramce. Stania na bramce nie będę roztłumaczał. Idźta do jakiegooś klubu i rzućta czymś w kogoś dużego, będzieta wiedzieć” – hahahaha :D
„Mocujemy się w parterze. Czuję, że słabnę. Że jeszcze dziesięć, góra piętnaście sekund i olbrzym zamknie obwód, lub w ogóle mnie wykręci na plecy, przechodząc do duszenia. Tego boję się najbardziej, bo jeśli sędzia nie zdąży zareagować, może być po mnie. Nie, że od razu śmierć, ale kalectwo możliwe. Przez coś takiego jeden strażak ze Świnoujścia już nigdy nie zgasi nawet pieprzonej zapałki. Roślina od szyi w dół” – „zamknie obwód” brzmi co najmniej ciekawie, git, że zwróciłeś uwagę na możliwość kalectwa, to czasem nawet gorsze, mam znajomą co skoczyła z wiaduktu, połamała się od pasa w dół (z naciskiem na miednicę), jakoś ją poskładali, dycha i łazi, ale nie był to najlepszy z jej pomysłów (Boże nie powinnam chyba komentować, mam dziś dygresyjny dzień). Wracając – jestem w tym punkcie i jest gites, opko do ulubionych zaliczam bez mrugnięcia okiem. Klimat mi się widzi bardzo.
„Okręcić mnie. Przewinąć jak cholernego noworodka. Na szczęście toniemy w pocie i gówno z tego, więc wraca do sukcesywnego okładania. Podwójną gardą zbijam, co tylko mogę, ale gdzieś dwa na pięć przechodzą. Kątem oka spoglądam na sędziego, zdając sobie sprawę, że mam minimum wstrząs mózgu albo i przechodzę właśnie wylew, bo zamiast jego głowy widzę króliczy pysk” – to jest gites, zatrzymanie chwili w tym całym potno-krwistym szale i rzut okiem na sędziego, bene
„i na każdym praskim podwórku, typu studnia” – studnia? U Was się nie mówi „kwadrat”?
„Szum, błyski fleszy, mop zmywający krew i ekstra lala spacerująca z wielkim kartonem, na którym czarna dwójka oznacza, że za minutę ponownie startujemy na poligon. Dwa dzikie konie prosto z dwóch różnych stajni. Historyk Rzymski was okpił. Nie śle się pozdrowień Cezarowi, idąc na pewną śmierć” – ten fragment wyżej blednie, ten jest lepszy!
Pacz, a Ty masz coś a la cheerleaderkę, piknie.
Jezu, poszłabym na taką walkę, tuż za te sznurki, czy czym tam się otacza ring, czy tam oktagon czy jakkolwiek się to zwie. Mogłabym na takie paczać. Na porody nie mogę (nawet te migawki w pastelowych reklamach), a na takie bym mogła. Jestem nienormalna.
Pierwsza część podobała mi się bardziej. Trochę zawodu poczułem, gdy przeczytałem ciąg dalszy po "I wtedy stało się to:.." z pierwszej części. Takie zawieszenie obiecywało coś więcej. Trochę jakby opowiadanie straciło nieco prądu. Ale brawa za język i wirtuozerską narrację.
Twój odbiór jest więcej niż zasadny. Wydaje mi się, że (choć bardzo miły) komentarz pod pierwsza częścią był lepszy niż sama cześć. Oczywiście to bardzo miłe, że az tak Ci siadł i tego w żaden sposób nie neguję, bo i mi czasem coś bardzo siądzie, ale tekst nie próbuje udawać czegoś więcej niż jest. Dalsze części będą się około tematycznie kręcić.
Dzięki piękne.
Twoja aktywność cieszy.
Se sprawdzam czy aby nie dodałeś tekstów.
Tak więc poniższy po powyższych nic poza piątką nie zaoferuje, bo jakoś dziwnie niczego godnego oplucia nie dostrzega. Dziękuję zatem za historię i myślę, ze mały (faktycznie najmniejszy) z bramkarzy bardzo by Twoje pisanie pochwalił, co niniejszym za Niego czynie ;) Dzięki.5
Ufff dobra z wielkim opóźnieniem komentuję te TW, ale lepiej późno niż wcale
czy coś
Klimat jeszcze z 1 części skojarzył mi się trochę z pulp fiction i "historią złotego zegarka", dokłądniej to trochę jakby Bruce mógł sobie myśleć. Brakło tylko histori wartościowej rzeczy schowanej między pośladkami!
Co ja się będę rozpisywać, masz we mnie fankę (jak pojedziesz kiedyś w tournee czytać swoje teksty to mogę też jechać i rzucać na scenę dobrej jakości arkusze papieru czy co tam się rzuca pisarzom) 5!
Pozdrówki
Dobra jestem pod wrażeniem drugiej części tak jak pod po pierwszej albo i bardziej, mimo że spodziewałem się, że dojdzie do walki, Twój jej opis jest zajebisty, bardzo wiarygodny i naturalny.
Oczywiście czekam na kolejną rundę, tzn część.
Pzdr
Miałam małą przerwę w czytaniu, ale udało mi się dokończyć i powiem, że warto było :)
Na boksie ani innych sztukach walki się nie znam, ale poczuła tę adrenalinę. Ten strach, że za moment braknie oddechu...
pięć wstawione, pozdrawiam :)
Can, napisałam tak, bo po pierwszej leciałam do drugiej, a tu ciągle ktoś mnie odrywał od czytania, że myślałam, że nie uda mi się dotrzeć do końca. Udało się i było warto wracać te kilka razy, by skończyć - to też napisałam - to była pochwała i równocześnie wytłumaczenie, że kolejny kom wpisałam po godzinie, jakbym czytała ślimaczym tempem.
Dalsza część mojego wpisu mówi sama za siebie, nie musiałeś się upewniać :)
A ja też tak napisałam, może głupio i niejasno, sama nie wiem, jak bym to odczytała na twoim miejscu - sorki :)
Jest pochwałą - też dla mnie, że mimo przeciwności losu, postawiłam na swoim :)
Pozdrawiam i nie daj się pokonać :)
KarolaKorman , hmmm, wieeeesz, ja żartowałem. Nie posądzam Cię o "nizacność". Se lubię czasem żartować. To podobno oszukuje głód, a jak jest ciemno, to jestem głodny.
W sumie jak jasno, to też.
Dzienks, miss Kej. Kej.
Padłam ofiarą głodowego żartu :) albo żartu oszukującego głód :) A ja tak się tłumaczyłam, że to moje tłumaczenie wyszło dłuższe niż wcześniejszy komentarz - dałam się nabrać i dobrze, śmiej się, ja teraz też się uśmiałam, a teraz bay, idę z uśmiechem spać :)
Witam
Goliat z opisu wygląda jak wieprzyk, powyżej metra już można skierować do rzeźni.
Jedynie co lubię w tych walkach to wejście przy muzycie i patrzenie się w oczy zawodników. Jest to mieszanka sterydowo-psychologiczna. Dwa samce i rozjuszony tłum.
Muszę kiedyś pooglądać walkę kobiet, czy tam też jest ten moment.
Sekundy lecą, a on zauroczony kręcącą dupą laską. Wstawaj chłopie i walcz!
trzy sztuki walki na perfecto, kotlet wege na obiad i miły uśmiech w pakiecie... świetne danie, trzy w jednym
Ale zostałam pochłonięta. Mistrzowsko prowadzisz akcję. Twoja znajomość tematu powoduje, że treść tekstu jest zajebiście wiarygodna. Trzyma w napięciu. Bohaterowie nie są jednolici i bezcharakterni. Kreujesz fantastyczne postacie, tchniesz duszę, tworzysz chemię. Płodzisz świetne teksty w tak krótkim odstępie czasowym, dla mnie jest w chuj imponujące, bo ja nie umiem.
Zostawiam piątkę i lecę czytać dalej.
Pozdrawiam.
Dzięki Nimfetka. Chyba stworzenie dobrych podwalin z wiary, to najlepszy komplement jaki mogłaś mi napisać. Dziękuję Ci ślicznie.
Tekst nie jest super, ale bardzo dobrze mi się go pisze.
No jakoś tak.
Jakieś: "Dobry wieczór. Czy mógłby pan zejść ze stołu? Albo: Przepraszam, czy mogą państwo przestać się dymać, bo dwadzieścia pięć osób chciałoby w spokoju móc się odlać?" - nie wiem, jak to jest z cytowaniem wypowiedzi. Po 'stołu' nie ma końca cudzysłowu, po 'albo' nie ma początku kolejnego, jest po dwukropku z wielkiej litery...
Nie wiem, trza to ogarnąć, a nie jestem pewna jak.
Pozostawiam Ci to więc tylko, pod wątpliwość.
''Teraz jest era fit-gości, co to trzy sztuki walki na perfecto, kotlet wege na obiad i miły uśmiech w pakiecie.'' - Hahahahahaha <3. Piękne.
''Nie, że bardzo mizerny, ale na pewno w odniesieniu do innych dinozaurów.'' - 'w odniesieniu' zmieniłabym na 'w porównaniu', nie wiem. Kosmetyczna rzecz. Pierdoła. Ale się zatrzymałam, to dopisałam do wątpliwości.
Gwiazdka do stania na bramce - dałabym po całym tekście. Tak się wpieprza to wtrącenie w połowie, a potem wracamy do tekstu. Po co się wybijać. Nie ma tu podziału na strony.
''Ok. Bo mnie delikatnie poniósł galop wydarzeń.'' - jak to 'galop wytarzeń', Mister Can? Przecież retrospekcja była, didaskalia, ewnetualnie - przedstawienie postaci Guliwera, zwał jak zwał. Niemniej jakaś dygresja, wybicie z galopu wydarzeń. Teraz dopiero wracasz.
''Koniec świata odmierzany w sekundach. Mojego świata.'' - piękne. Przyspieszenie, kumulacja. (I wcześniej w samym początku też był świetny zabieg; ''coś jeszcze było na pewno, ale nie mogę sobie przypomnieć'' - jakiś taki komunikat. Naturalność postaci, brak sztywności. Byczo.)
Aaa, teraz widzę, że gwiazdki dajesz sukcesywnie po każdej 'części'.
No jeśli taki system, i prowadzony konsekwentnie - to może serio dobrze. Gwiazdek sporo, gdyby więc się zebrały po całości tekstu...Fakty, byłby to może nazbyt już spory gwiazdozbiór.
Piękna końcówka. Strasznie adrenalinowy ten tekst. Jest lepiej i lepiej. Mnie siadło o wiele bardziej niż część pierwsza, porwało, wciągnęło.
Powiem tak - to nie jest tekst, co mną szarpie. Ale rozrywka przednia.
Nie jest tekst co Tobą szarpie i się zupełnie nie dziwię, bo Twe literackie preferencje już jako tako znam. I tak jesteś zaskakująco łagodna.
Cudzysłów dołożę, a odniesienie zamienię na porównanie.
Co zaś się tyczy galopu, prawdopodobnie zmienię na "gslop wspomnień.". Ostatnio łapię się na tym,, że czasem wypowiedzi i myśli bohatera mam zbyt wymuskane.
U Adama T podpatrzyłem taki styl, celowych napowtórzeń, silnie polany sosem kolokwialności i przynajmniej chcę zobaczyć z czym to się je..
Takie pisanie zakłada pewną celowość w błędnym czy nieadekwatnym zapisie. Na razie jednak w tym raczkuję.
Zresztą, jeśli robię cztery błędy, trudno uznać, że piąty jest zapisem celowy, więc być może z tego pomysłu wyjdę.
Dziękuję pięknie. Mnie się też dwójka widzi bardziej.
Całość ma charakter oczywiście fikcji, zwłaszcza że ma iść ku groźnie, ale pewne drobiazgi są zrodzone na kanwie autentycznych wydarzeń. Moich przeżyć, bądź zasłyszeń.
Pozdrox
''Jezu, poszłabym na taką walkę, tuż za te sznurki, czy czym tam się otacza ring, czy tam oktagon czy jakkolwiek się to zwie. Mogłabym na takie paczać. Na porody nie mogę (nawet te migawki w pastelowych reklamach), a na takie bym mogła. Jestem nienormalna. ''
Wreszcie jestem.
Mi o wiele bardziej podoba się ta część, w moim odczuciu jest zwyczajnie lepsza. Dobrze poprowadzona narracja, która wodzi czytelnika za nos i optymalna ilość opisów walki, w tym niezbyt wiele okropieństw (a wiadomo, że czasami potrafisz być baaardzooo dosadny w opisach).
Filmy z elementami walki - lubię.
Gry typu "Mortal Kombat" - uwielbiam!
Oglądać na żywo walki - nie lubię.
Fajnie, że zrobiłeś masę przypisów. Jestem laikiem w tym temacie, więc trochę w głowie mi się rozjaśniło. Widzę, że jest część trzecia, więc od razu tam idę :)
Pozdro, Can!
Komentarze (42)
Pozdrawiam.
Dziękuję pięknie za wizytę.
Pozdrówki.
http://www.opowi.pl/kikuty-radosci-okruchy-usmiechow-a39588/
To była moja jedyna próba połączenia romansu z... czymś.
Wyszło średnio dość
Mogą być buty.
Mój przerost ambicji, że hohoho napiszę jeszcze raz, tym razem z cheerleaderką, staję się coraz bardziej odległym majakiem, więc nie przejmowałabym się wielce na Twoim miejscu (Jest bokser? Jest!)
„Znacie taką pseudo śmieszną sytuację, swoistą grę słów, kiedy to, chociażby w filmie, gość o ksywie Wielki jest tak naprawdę kurduplem, a typ, którego wołają Malcem, nie mieści się w drzwiach?” – taa, znam parkę, ona Pikul, on Wielgus, z wyglądu – zupełnie na odwrót
„Jakieś: "Dobry wieczór. Czy mógłby pan zejść ze stołu? Albo: Przepraszam, czy mogą państwo przestać się dymać, bo dwadzieścia pięć osób chciałoby w spokoju móc się odlać? – cudzysłów się otworzył, ale się nie zamknął
„Nie, że bardzo mizerny, ale na pewno w odniesieniu do innych dinozaurów” – znowu! Dinozaury mnie otaczają ostatnio, ale nie o tym - łazi mi odkąd napisałam dinozaurzo-sadystyczne tw po głowie T-Rex, cały czas, na zapętleniu ( to od tyranozaur rex, prawda?). To jest przekapitalne imię. Przekapitalne. Jak D-Man w Golemie, był taki. Zresztą, mam manię krótkich imion (Max, Lea itp.) i se musze wymyślić takie X-imię!
Kuniec dygresji.
„Fakt, że szpagat poprzeczny robił nawet po siódmym kielichu, a obrotówkami zamiatał wyższych od siebie, dowodzi, że się nadawał” – nic nie rozumiem, ale brzmi profeszionel
„a dymy były dosć często” – dość*
„Tego feralnego wieczora, w zasadzie nocy, te sto czterdzieści kilogramów szaleństwa” – maciupeńko mi się gryzie sąsiedztwo tego/te
„* Stanie – w żargonie, skrót od stania na bramce. Stania na bramce nie będę roztłumaczał. Idźta do jakiegooś klubu i rzućta czymś w kogoś dużego, będzieta wiedzieć” – hahahaha :D
„Mocujemy się w parterze. Czuję, że słabnę. Że jeszcze dziesięć, góra piętnaście sekund i olbrzym zamknie obwód, lub w ogóle mnie wykręci na plecy, przechodząc do duszenia. Tego boję się najbardziej, bo jeśli sędzia nie zdąży zareagować, może być po mnie. Nie, że od razu śmierć, ale kalectwo możliwe. Przez coś takiego jeden strażak ze Świnoujścia już nigdy nie zgasi nawet pieprzonej zapałki. Roślina od szyi w dół” – „zamknie obwód” brzmi co najmniej ciekawie, git, że zwróciłeś uwagę na możliwość kalectwa, to czasem nawet gorsze, mam znajomą co skoczyła z wiaduktu, połamała się od pasa w dół (z naciskiem na miednicę), jakoś ją poskładali, dycha i łazi, ale nie był to najlepszy z jej pomysłów (Boże nie powinnam chyba komentować, mam dziś dygresyjny dzień). Wracając – jestem w tym punkcie i jest gites, opko do ulubionych zaliczam bez mrugnięcia okiem. Klimat mi się widzi bardzo.
„Okręcić mnie. Przewinąć jak cholernego noworodka. Na szczęście toniemy w pocie i gówno z tego, więc wraca do sukcesywnego okładania. Podwójną gardą zbijam, co tylko mogę, ale gdzieś dwa na pięć przechodzą. Kątem oka spoglądam na sędziego, zdając sobie sprawę, że mam minimum wstrząs mózgu albo i przechodzę właśnie wylew, bo zamiast jego głowy widzę króliczy pysk” – to jest gites, zatrzymanie chwili w tym całym potno-krwistym szale i rzut okiem na sędziego, bene
„i na każdym praskim podwórku, typu studnia” – studnia? U Was się nie mówi „kwadrat”?
„Szum, błyski fleszy, mop zmywający krew i ekstra lala spacerująca z wielkim kartonem, na którym czarna dwójka oznacza, że za minutę ponownie startujemy na poligon. Dwa dzikie konie prosto z dwóch różnych stajni. Historyk Rzymski was okpił. Nie śle się pozdrowień Cezarowi, idąc na pewną śmierć” – ten fragment wyżej blednie, ten jest lepszy!
Pacz, a Ty masz coś a la cheerleaderkę, piknie.
Jezu, poszłabym na taką walkę, tuż za te sznurki, czy czym tam się otacza ring, czy tam oktagon czy jakkolwiek się to zwie. Mogłabym na takie paczać. Na porody nie mogę (nawet te migawki w pastelowych reklamach), a na takie bym mogła. Jestem nienormalna.
Dobra! Kcę drugą rundę!
Ritha, tego typu podworka sa ze wszystkich stron otoczone kamienicami.
Jak pokoj scianami.
Wrazenie studni, zamknieta przestrzen. Stad nazwa.
Dzięki piękne.
Twoja aktywność cieszy.
Se sprawdzam czy aby nie dodałeś tekstów.
a dymy były dosć często
powinno być:
a dymy były dość często
czy coś
Klimat jeszcze z 1 części skojarzył mi się trochę z pulp fiction i "historią złotego zegarka", dokłądniej to trochę jakby Bruce mógł sobie myśleć. Brakło tylko histori wartościowej rzeczy schowanej między pośladkami!
Co ja się będę rozpisywać, masz we mnie fankę (jak pojedziesz kiedyś w tournee czytać swoje teksty to mogę też jechać i rzucać na scenę dobrej jakości arkusze papieru czy co tam się rzuca pisarzom) 5!
Pozdrówki
Cud porównanie.
Oczywiście czekam na kolejną rundę, tzn część.
Pzdr
Na boksie ani innych sztukach walki się nie znam, ale poczuła tę adrenalinę. Ten strach, że za moment braknie oddechu...
pięć wstawione, pozdrawiam :)
Dalsza część mojego wpisu mówi sama za siebie, nie musiałeś się upewniać :)
A ja też tak napisałam, może głupio i niejasno, sama nie wiem, jak bym to odczytała na twoim miejscu - sorki :)
Jest pochwałą - też dla mnie, że mimo przeciwności losu, postawiłam na swoim :)
Pozdrawiam i nie daj się pokonać :)
W sumie jak jasno, to też.
Dzienks, miss Kej. Kej.
Właśnie strugam
Goliat z opisu wygląda jak wieprzyk, powyżej metra już można skierować do rzeźni.
Jedynie co lubię w tych walkach to wejście przy muzycie i patrzenie się w oczy zawodników. Jest to mieszanka sterydowo-psychologiczna. Dwa samce i rozjuszony tłum.
Muszę kiedyś pooglądać walkę kobiet, czy tam też jest ten moment.
Sekundy lecą, a on zauroczony kręcącą dupą laską. Wstawaj chłopie i walcz!
trzy sztuki walki na perfecto, kotlet wege na obiad i miły uśmiech w pakiecie... świetne danie, trzy w jednym
Pozdrawiam
Zostawiam piątkę i lecę czytać dalej.
Pozdrawiam.
Tekst nie jest super, ale bardzo dobrze mi się go pisze.
No jakoś tak.
Jakieś: "Dobry wieczór. Czy mógłby pan zejść ze stołu? Albo: Przepraszam, czy mogą państwo przestać się dymać, bo dwadzieścia pięć osób chciałoby w spokoju móc się odlać?" - nie wiem, jak to jest z cytowaniem wypowiedzi. Po 'stołu' nie ma końca cudzysłowu, po 'albo' nie ma początku kolejnego, jest po dwukropku z wielkiej litery...
Nie wiem, trza to ogarnąć, a nie jestem pewna jak.
Pozostawiam Ci to więc tylko, pod wątpliwość.
''Teraz jest era fit-gości, co to trzy sztuki walki na perfecto, kotlet wege na obiad i miły uśmiech w pakiecie.'' - Hahahahahaha <3. Piękne.
''Nie, że bardzo mizerny, ale na pewno w odniesieniu do innych dinozaurów.'' - 'w odniesieniu' zmieniłabym na 'w porównaniu', nie wiem. Kosmetyczna rzecz. Pierdoła. Ale się zatrzymałam, to dopisałam do wątpliwości.
Gwiazdka do stania na bramce - dałabym po całym tekście. Tak się wpieprza to wtrącenie w połowie, a potem wracamy do tekstu. Po co się wybijać. Nie ma tu podziału na strony.
''Ok. Bo mnie delikatnie poniósł galop wydarzeń.'' - jak to 'galop wytarzeń', Mister Can? Przecież retrospekcja była, didaskalia, ewnetualnie - przedstawienie postaci Guliwera, zwał jak zwał. Niemniej jakaś dygresja, wybicie z galopu wydarzeń. Teraz dopiero wracasz.
''Koniec świata odmierzany w sekundach. Mojego świata.'' - piękne. Przyspieszenie, kumulacja. (I wcześniej w samym początku też był świetny zabieg; ''coś jeszcze było na pewno, ale nie mogę sobie przypomnieć'' - jakiś taki komunikat. Naturalność postaci, brak sztywności. Byczo.)
Aaa, teraz widzę, że gwiazdki dajesz sukcesywnie po każdej 'części'.
No jeśli taki system, i prowadzony konsekwentnie - to może serio dobrze. Gwiazdek sporo, gdyby więc się zebrały po całości tekstu...Fakty, byłby to może nazbyt już spory gwiazdozbiór.
Piękna końcówka. Strasznie adrenalinowy ten tekst. Jest lepiej i lepiej. Mnie siadło o wiele bardziej niż część pierwsza, porwało, wciągnęło.
Powiem tak - to nie jest tekst, co mną szarpie. Ale rozrywka przednia.
Cudzysłów dołożę, a odniesienie zamienię na porównanie.
Co zaś się tyczy galopu, prawdopodobnie zmienię na "gslop wspomnień.". Ostatnio łapię się na tym,, że czasem wypowiedzi i myśli bohatera mam zbyt wymuskane.
U Adama T podpatrzyłem taki styl, celowych napowtórzeń, silnie polany sosem kolokwialności i przynajmniej chcę zobaczyć z czym to się je..
Takie pisanie zakłada pewną celowość w błędnym czy nieadekwatnym zapisie. Na razie jednak w tym raczkuję.
Zresztą, jeśli robię cztery błędy, trudno uznać, że piąty jest zapisem celowy, więc być może z tego pomysłu wyjdę.
Dziękuję pięknie. Mnie się też dwójka widzi bardziej.
Całość ma charakter oczywiście fikcji, zwłaszcza że ma iść ku groźnie, ale pewne drobiazgi są zrodzone na kanwie autentycznych wydarzeń. Moich przeżyć, bądź zasłyszeń.
Pozdrox
Taką samą myśl miałam, btw.
Mi o wiele bardziej podoba się ta część, w moim odczuciu jest zwyczajnie lepsza. Dobrze poprowadzona narracja, która wodzi czytelnika za nos i optymalna ilość opisów walki, w tym niezbyt wiele okropieństw (a wiadomo, że czasami potrafisz być baaardzooo dosadny w opisach).
Filmy z elementami walki - lubię.
Gry typu "Mortal Kombat" - uwielbiam!
Oglądać na żywo walki - nie lubię.
Fajnie, że zrobiłeś masę przypisów. Jestem laikiem w tym temacie, więc trochę w głowie mi się rozjaśniło. Widzę, że jest część trzecia, więc od razu tam idę :)
Pozdro, Can!
To odpisuję Elo.
Dziena.
(4 miesiące, no)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania