w piździeć.- "c" na ostatku a nie "ć"
Nie będę się mondrował: To taki atrybut dalszych części : "Poprzednie byli lepsze". Ale, że sam tak nie potrafię to wszelkie gaduły zbędne - pięć.
Znaczy wg mnie tyle, że, skoroś czytającego przyzwyczaił niejako do akcji, to relacja już nie kręci i nawet incydencik nie jest w stanie zastąpić poprzedniego pożaru krwi i żądzy: "Ło rany i co dali?". Pozdrawiamus ;)
Dziękuję pięknie Panu Karawanu. Literówkę nareperowałem. Zejście z obrotów jest zamierzone w myśl, że podczas dłuższej jazdy muszą być przystanki.
Pozdrox
Przyszłam się do Ciebie uspokoić.
(Starocie w terminie późniejszym, Heban ważniejszy)
„13 miesięcy po walce. Początek grudnia” – Jezusicku, a czemu to nie jest słownie 13, jak Ty lubisz słownie?
„Mniej więcej trzynaście miesięcy temu zarobiłem ponad czterdzieści kafli” – ok, tamto widocznie jest takim nagłówkiem, cofam
„Nie dowiedziałem się jaki pakiet krzywd dla mnie przyrządził, bo ostanie słowa pożarła dźwiękoszczelność gabinetu” – taa, miodek na nerwuszki takie czytusiać
„Miało to miejsce zaraz po tym, jak jedna ekipa z Błonia wyjebała na lejce podpięte jeepem chyba ze sześć bankomatów, więc w modzie była gotówka” – hahaha, pięknie ujęte
„Miał nieszczególnie sympatyczną manierę czy może nawyk zasysania powietrza co dwa słowa, czym mnie delikatnie denerwował” – ciekawy niuans, obrazowy
„I że w ogóle <sssyk> panie, kurwy dzisiaj <sssyk> nie młodzież” – dobry zabieg, git, kupuję
„W tym momencie na wyjałowionej z organizmów planecie pozostał już tylko zmęczony życiem, mały, nieważny "ja", bezustannie cmykający taryfiarz i szpachlowane przy nadkolach, jebiące szlugami auto, które już nawet nie próbowało udawać, że mknie przez miasto” – ładne, serduszkiem mię zakolebotało
„Była jak burdel w bloku, u kresu sobotniej nocy. Nie udawała” – w bloku naprzeciwko mojego mają różową żarówkę, zastanawiam się czasem, czy ktoś siedzi w takim, kurde, różowym świetle (bez jaj), czy może jaki biznes :D
„O gościu, co to miał masę szczęścia, ale i równocześnie porównywalną do niej masę pecha. Patrząc neutralnym okiem postaci namalowanej na płótnie, coś jak, kurwa mać, ja” – to też warte skopiowania
„Mietki Mirki oraz Bogdany są” – dałabym przecinek pomiędzy Mietki i Mirki
„Że przekosowany Stanisław jest jedynie metaforą, rany od noża środkiem stylistycznym mającym unaocznić grozę pracy w tej branży” – i tu ładnie
„Teraz.
Nadal początek grudnia” – dobre te nagłówki, konkretne
„Kawa, a w zasadzie lura z automatu w rogu sklepu, wzrusza na to wszystko ramionami. Dobrze wie, że jest warta sporo poniżej dwójki i nie oczekuje cudów. Tak osiągamy kompromis” – i tu, ooo, dobrze zrobiłam, że tu przylazłam
O Pizdeczce też spoczi, podoba mi się pisanie jak prawda prosto w ryj, bez ą ę wypada/nie wypada, wkomponowuje się w klimat opka, aprobuję bardzo
„Szczurek nie był zbyt bystry, bo w końcu mógł przewidzieć, że ktoś w końcu zapyta na chuj czterdziestokilogramowej narkomance trzydzieści kilo trzcinowego cukru dziennie” :DDD
„( nie, nie, prędzej: ZAŻYCZYŁ SOBIE)” – spacja po nawiasie niepotrzebna
A tak w ogóle to:
„Idą święta, więc kierownik Pizdeczka zażyczył sobie ( nie, nie, prędzej: ZAŻYCZYŁ SOBIE)” – przykład perfekcyjnego użycia caps locka, od razu przed oczami Pizdeczka, który ZAŻYCZYŁ SOBIE :D
"Przemo! "Dokładnie – tam spacja nie z tej strony
‘"Przemo! "Dokładnie tak. Czarny marker i pierdolony wykrzyknik” :DD
„Podchodzi. Lustruje. Myśli. Nie ma bladego pojęcia, że właśnie wstrzymuję oddech, bo brzydzę się dzielić z nim powietrze” – znowu, chłopie, zazdraszczam, serio, nie zawistnie, zazdraszczam, bo czuć radość z pisania
„burczę spode łba, ocierając się o dolną granicę dobrego smaku” – i to
„Pensja niska. Trzy stówy robią różnicę” – taa, trzy stówy robią różnicę ;D
„Myślę jednak sekundę, a wredne spojrzenie Pizdeczki pozwala mi podjąć trop. Sudoku vs Heban: jeden – zero” – hahahahahahhahhahaha
„Chwilę milczymy, a potem świat obiega kolejne, jebane, "taaaa" :DD (ej, jaki masz zestaw? Wrzuć to pod tw, tu jest tak zajebisty humor, że komedie będziesz miał z głowy i nie, nie że jest to komedia, po prostu naszpikowane humorystycznymi wstawkami, aż iskrzy)
Dobra a propo fabuły, zmiana klimatu, niezaspokojona ciekawość ma (dlaczego walka została przerwana?), ale poza tym uwag nie mam (choć bokserskie sceny mi się baaaardzo podobały, będzie on jeszcze walczył?) Opisy gęste, obrazy walą po gałach - taksówkarz/ta nowa robota/wsio, według mnie poziom utrzymany. Oki, obadamy dalej, jak to pociągniesz.
Komentarz idealny na zakwasy, ale. Mimo zmęczenia do jednego się Ch ialem odnieść.
Kurde, wyjelas to z trzeba stówami i załapałem, ale pisałem o tym kompletnie bezwiednie. Zupełnie nie w oparciu o żywot mój marny, doczesny.
Świetnie to wyciągnęłaś.
Dobra, dotarłam.
Myślałam, że walka zostanie przerwana, a później wznowiona. Ktoś ich poklepie mocno po twarzach i każe się skupić. Ewentualnie, walka zostanie przesunięta na inny dzień, a tu zdziwko! Zaprowadzili ich pod komisję... Fess. I bogaty koleś, spadł do tłumu zwyczajnych ludków. Widać, że mu to nie pasi, ale mógł nie dać się wciągać w dyskusje na ringu, wtedy pewnie wciąż liczyłby gruby hajs i wszystko by mu się zgadzało.
W ogóle, rozumiem, że jego kariera zakończona? Skoro pracuje w sklepie?
Właściciel sklepu jest psychiczny. Tylko psychicznie skrzywieni mają takie dziwne manie, jak ustawianie kolorystyczne i w ogóle.
Can, będzie kolejna?
Jasne, że będzie, bo na końcu nie ma tupnięcia! :D
Pozdro!
PS: Mam śmieszkowy nastrój, a sam napisałeś u góry, że nie będzie śmieszkowo... Chyba nie dogadałam się z literkami.
Będzie kolejna.
Spadł jak spadł. Się wyjaśni.
Kierownik zmiany nie jest właścicielem sklepu. To taki najemników jak Heban ino szczebel wyżej.
Tak, mogli ich poklepać, ale jest jak jest. To w końcu ma iść w kierunku horołu.
Dziękuję pięknie. Padam do sandała, cmokając w trzon najbrudniejszego palucha.
Canulas, jak babcię kocham, bardzo ładnie. :) Wciąga od samego początku, a opis myśli bohatera powoduje, że sam czytelnik może się nim poczuć. B. fajne.
. Szczurek nie był zbyt bystry, bo w końcu mógł przewidzieć, że ktoś w końcu zapyta na chuj czterdziestokilogramowej narkomance trzydzieści kilo trzcinowego cukru dziennie.
W tym zdaniu rzuciło mi się na oczy podwójne ''w końcu'', może coś z tym zrób, bo za blisko siebie.
Ogólnie nie jest źle, przybliżyłeś postać Hebana, całkiem niegłupia postać, nietuzinkowa, co prawda liczyłam na jakieś mordobicie, ale to prędzej czy później nieuniknione, prawda?
No dobra nie będę gadał, że to nie pierwsza, nie druga... że niby tam akcji dużo a tu mniej, bo wiem, że trza czasem sinusoidę w dół pociągnąć coby można z niższego pułapu... No wiesz o co comprende, co Ci będę gadał. Dla mnie bardzo spoko część i oczywiście 5
Pzdr
oczywiście czekam na nexta
Nieudolna walka przekształciła życie Hebana od stóp do głowy. Może tamten okres był niespodziewanym łutem szczęścia, takim prosto od losu? A sam główny bohater powrócił do rzeczywistości, od której wyswobodzenie zabiegał tak bardzo?
Postacie są cholernie dobrze poskładane w pełną całość. Złożone i niejednolite. Wydarzenia niejednostajne.
Fajnie se Hebana poczytać w drodzę z wakacji. Pięć.
Miłego.
Dzień dobry
Wreszcie dotarłam i jestem dla Hebana bardzo pozytywnie nastawiona. Nie rozumiem, czy nie doczytałam dokładnie; dlaczego walka niedokończona?
Tak złotówy zawsze mają układy z tymi paniami. w końcu dowożą towar.
A co do pomysłu na życie w pakowaniu burbonów, to Polak potrafi. Szkoda, że Szczurek tak skończył?
Przemo? znajomy kierownik. Niech sobie zatrudni architekta wnętrz.
Barzdzo ciekawy opis głownego bohatera i jego posady. Spokojna bez walki część. Nic tutaj nie jest oderwane, wszystko ma swoje znaczenie i pewnie jeszcze Szczurka zobaczymy.
Jak zawsze dynamiczny, plastyczny język. Nawet nie będę robił wyimków, bo po pierwsze nie lubię, a po drugie musiałbym wyimczyć prawie cały tekst. Odczułem zmęczenie. Nie swoje oczywiście, ale Hebana. Warszawa w nie najciekawszym świetle. Ta proza jest niepowtarzalna. Może się podobać albo nie, ale nie może być obojętna. Na świecie już powinien być znany ten sposób pisania jako styl Canulardo. Najpierw myślałem, że poprzednie części podobały mi się bardziej, ale nie. Zobaczyłem w Hebanie kogoś kto już całe lata temu po jednej z największych porażek w swoim życiu chodził w nocy po najmroczniejszych zakamarkach Lublina i szukał guza. A może czegoś więcej. Ta część jest mi bardzo bliska.
Dziękuję pięknie. Aż sobie sam wróciłem, żeby trochę odświeżyć. Tekst będzie (mam nadzieję) kontynuowany. Chwilowo jestem gdzie indziej każdą z powłok. Piękne dzięki za krzepiące słowa. Fajnie znaleźć coś swojego gdzieś. Tak myślę, bo pewności nie mam.
Komentarze (39)
Nie będę się mondrował: To taki atrybut dalszych części : "Poprzednie byli lepsze". Ale, że sam tak nie potrafię to wszelkie gaduły zbędne - pięć.
Znaczy wg mnie tyle, że, skoroś czytającego przyzwyczaił niejako do akcji, to relacja już nie kręci i nawet incydencik nie jest w stanie zastąpić poprzedniego pożaru krwi i żądzy: "Ło rany i co dali?". Pozdrawiamus ;)
Pozdrox
(Starocie w terminie późniejszym, Heban ważniejszy)
„13 miesięcy po walce. Początek grudnia” – Jezusicku, a czemu to nie jest słownie 13, jak Ty lubisz słownie?
„Mniej więcej trzynaście miesięcy temu zarobiłem ponad czterdzieści kafli” – ok, tamto widocznie jest takim nagłówkiem, cofam
„Nie dowiedziałem się jaki pakiet krzywd dla mnie przyrządził, bo ostanie słowa pożarła dźwiękoszczelność gabinetu” – taa, miodek na nerwuszki takie czytusiać
„Miało to miejsce zaraz po tym, jak jedna ekipa z Błonia wyjebała na lejce podpięte jeepem chyba ze sześć bankomatów, więc w modzie była gotówka” – hahaha, pięknie ujęte
„Miał nieszczególnie sympatyczną manierę czy może nawyk zasysania powietrza co dwa słowa, czym mnie delikatnie denerwował” – ciekawy niuans, obrazowy
„I że w ogóle <sssyk> panie, kurwy dzisiaj <sssyk> nie młodzież” – dobry zabieg, git, kupuję
„W tym momencie na wyjałowionej z organizmów planecie pozostał już tylko zmęczony życiem, mały, nieważny "ja", bezustannie cmykający taryfiarz i szpachlowane przy nadkolach, jebiące szlugami auto, które już nawet nie próbowało udawać, że mknie przez miasto” – ładne, serduszkiem mię zakolebotało
„Była jak burdel w bloku, u kresu sobotniej nocy. Nie udawała” – w bloku naprzeciwko mojego mają różową żarówkę, zastanawiam się czasem, czy ktoś siedzi w takim, kurde, różowym świetle (bez jaj), czy może jaki biznes :D
„O gościu, co to miał masę szczęścia, ale i równocześnie porównywalną do niej masę pecha. Patrząc neutralnym okiem postaci namalowanej na płótnie, coś jak, kurwa mać, ja” – to też warte skopiowania
„Mietki Mirki oraz Bogdany są” – dałabym przecinek pomiędzy Mietki i Mirki
„Że przekosowany Stanisław jest jedynie metaforą, rany od noża środkiem stylistycznym mającym unaocznić grozę pracy w tej branży” – i tu ładnie
„Teraz.
Nadal początek grudnia” – dobre te nagłówki, konkretne
„Kawa, a w zasadzie lura z automatu w rogu sklepu, wzrusza na to wszystko ramionami. Dobrze wie, że jest warta sporo poniżej dwójki i nie oczekuje cudów. Tak osiągamy kompromis” – i tu, ooo, dobrze zrobiłam, że tu przylazłam
O Pizdeczce też spoczi, podoba mi się pisanie jak prawda prosto w ryj, bez ą ę wypada/nie wypada, wkomponowuje się w klimat opka, aprobuję bardzo
„Szczurek nie był zbyt bystry, bo w końcu mógł przewidzieć, że ktoś w końcu zapyta na chuj czterdziestokilogramowej narkomance trzydzieści kilo trzcinowego cukru dziennie” :DDD
„( nie, nie, prędzej: ZAŻYCZYŁ SOBIE)” – spacja po nawiasie niepotrzebna
A tak w ogóle to:
„Idą święta, więc kierownik Pizdeczka zażyczył sobie ( nie, nie, prędzej: ZAŻYCZYŁ SOBIE)” – przykład perfekcyjnego użycia caps locka, od razu przed oczami Pizdeczka, który ZAŻYCZYŁ SOBIE :D
"Przemo! "Dokładnie – tam spacja nie z tej strony
‘"Przemo! "Dokładnie tak. Czarny marker i pierdolony wykrzyknik” :DD
„Podchodzi. Lustruje. Myśli. Nie ma bladego pojęcia, że właśnie wstrzymuję oddech, bo brzydzę się dzielić z nim powietrze” – znowu, chłopie, zazdraszczam, serio, nie zawistnie, zazdraszczam, bo czuć radość z pisania
„burczę spode łba, ocierając się o dolną granicę dobrego smaku” – i to
„Pensja niska. Trzy stówy robią różnicę” – taa, trzy stówy robią różnicę ;D
„Myślę jednak sekundę, a wredne spojrzenie Pizdeczki pozwala mi podjąć trop. Sudoku vs Heban: jeden – zero” – hahahahahahhahhahaha
„Chwilę milczymy, a potem świat obiega kolejne, jebane, "taaaa" :DD (ej, jaki masz zestaw? Wrzuć to pod tw, tu jest tak zajebisty humor, że komedie będziesz miał z głowy i nie, nie że jest to komedia, po prostu naszpikowane humorystycznymi wstawkami, aż iskrzy)
Dobra a propo fabuły, zmiana klimatu, niezaspokojona ciekawość ma (dlaczego walka została przerwana?), ale poza tym uwag nie mam (choć bokserskie sceny mi się baaaardzo podobały, będzie on jeszcze walczył?) Opisy gęste, obrazy walą po gałach - taksówkarz/ta nowa robota/wsio, według mnie poziom utrzymany. Oki, obadamy dalej, jak to pociągniesz.
Kurde, wyjelas to z trzeba stówami i załapałem, ale pisałem o tym kompletnie bezwiednie. Zupełnie nie w oparciu o żywot mój marny, doczesny.
Świetnie to wyciągnęłaś.
Zartuje przecie, po prostu serio brakuje mi Maxa w glowie. Nakrecał mię.
Myślałam, że walka zostanie przerwana, a później wznowiona. Ktoś ich poklepie mocno po twarzach i każe się skupić. Ewentualnie, walka zostanie przesunięta na inny dzień, a tu zdziwko! Zaprowadzili ich pod komisję... Fess. I bogaty koleś, spadł do tłumu zwyczajnych ludków. Widać, że mu to nie pasi, ale mógł nie dać się wciągać w dyskusje na ringu, wtedy pewnie wciąż liczyłby gruby hajs i wszystko by mu się zgadzało.
W ogóle, rozumiem, że jego kariera zakończona? Skoro pracuje w sklepie?
Właściciel sklepu jest psychiczny. Tylko psychicznie skrzywieni mają takie dziwne manie, jak ustawianie kolorystyczne i w ogóle.
Can, będzie kolejna?
Jasne, że będzie, bo na końcu nie ma tupnięcia! :D
Pozdro!
PS: Mam śmieszkowy nastrój, a sam napisałeś u góry, że nie będzie śmieszkowo... Chyba nie dogadałam się z literkami.
Spadł jak spadł. Się wyjaśni.
Kierownik zmiany nie jest właścicielem sklepu. To taki najemników jak Heban ino szczebel wyżej.
Tak, mogli ich poklepać, ale jest jak jest. To w końcu ma iść w kierunku horołu.
Dziękuję pięknie. Padam do sandała, cmokając w trzon najbrudniejszego palucha.
(biegaj!)
Co drugi dzień robię około 10 kilometrowy spacer. I czekam aż ciut się ochłodzi :(
Pozdrówka.
W tym zdaniu rzuciło mi się na oczy podwójne ''w końcu'', może coś z tym zrób, bo za blisko siebie.
Ogólnie nie jest źle, przybliżyłeś postać Hebana, całkiem niegłupia postać, nietuzinkowa, co prawda liczyłam na jakieś mordobicie, ale to prędzej czy później nieuniknione, prawda?
Pozdrawiam.
I co do powtórzenia, też prawda. W domu już będąc, pokombinuję przy tym.
Dziękuję pięknie za wizytex.
Pozdrówka
Pzdr
oczywiście czekam na nexta
Postacie są cholernie dobrze poskładane w pełną całość. Złożone i niejednolite. Wydarzenia niejednostajne.
Fajnie se Hebana poczytać w drodzę z wakacji. Pięć.
Miłego.
Wreszcie dotarłam i jestem dla Hebana bardzo pozytywnie nastawiona. Nie rozumiem, czy nie doczytałam dokładnie; dlaczego walka niedokończona?
Tak złotówy zawsze mają układy z tymi paniami. w końcu dowożą towar.
A co do pomysłu na życie w pakowaniu burbonów, to Polak potrafi. Szkoda, że Szczurek tak skończył?
Przemo? znajomy kierownik. Niech sobie zatrudni architekta wnętrz.
Barzdzo ciekawy opis głownego bohatera i jego posady. Spokojna bez walki część. Nic tutaj nie jest oderwane, wszystko ma swoje znaczenie i pewnie jeszcze Szczurka zobaczymy.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Miłego dnia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania