Poprzednie częściHigh School Night - cz.1

High School Night - cz.3

Czas się zatrzymał. W mojej głowie znikli stojący obok mnie Akira i Dolores. Byłam sama. Cisza była nie do zniesienia. Głowa mnie bolała coraz bardziej. To wszystko jest chore. Ta szkoła to dom wariatów. Czemu tu jestem? Dlaczego ja?

Zamknęłam oczy.

Przypomniała mi się nic nie znaczącą scena z przeszłości. Po prostu miłe wspomnienie świętej pamięci babci.

Trzymała mnie za rękę. Uśmiechała się. Siwe włosy opadały na jej zmęczone powieki. Mówiła do mnie. Nie pamiętam co. Ruch warg w wspomnieniu jest jednak bardzo wyraźny.

-Głupia dziewucha! Mówię do Ciebie!

Rozejrzałam. Przede mną stał blondyn, ewidentnie poddenerwowany. Tuż obok niego stała Dolores wpatrując się we mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Już lepiej? - zapytała delikatnym tonem.

Pokiwałam głową.

-Jesteś tu ze względu na krew, która w Tobie płynie. Gen aktywował się u Ciebie, więc można powiedzie, że zostałaś

wybranką losu - mówiła powoli, jakby ważąc każde słowo.

Akira zacisnął mocno zęby przez co jego kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne. Wąż ostrzegawczo zasyczał. Odsunęłam się od niego.

-Twoi przodkowie mieli w sobie magię, ty odziedziczyłaś ten przywilej. Nadzieja, twój ród należał do przywoływaczy. Będziesz mogła zawierać pakty, a potem wzywać demony w razie niebezpieczeństwa.

Zaśmiałam się nerwowo. Demony? Tyle lat chodzę po tym świecie i jakoś nigdy żadnego nie widziałam. Nagle pojawiam się w jakiejś pieprzonej szkole i niby dzięki temu stałam się kimś innym?!

-Gdyby potwory istniały dawno już bym je widziała!-warknęłam zaciskając pięści.

Nie wiedziałam na kogo się złoszczę. Na Dolores? Akirę? Ta druga opcja brzmi kusząca jednak to też nie on był powodem. Denerwowało mnie to, że nic nie wiem. Każdy coś ode mnie chce, a ja nic nie rozumiem. Nawet nie mam pojęcia jakim cudem się tu znalazłam! Myślałam, że to była zwykła pomyłka, a jednocześnie szansa by udowodnić coś rodzicom. Nikt nie wspominał o jakiś zagrożeniach.

-Bo twój tatuaż dalej się nie ujawnił-powiedział chłopak pokazując palcem węża na swojej szyi. Zwierzę wydawało się jakby chcieć dotknąć jego palca, jednak nie był wstanie uwolnić się z jego skóry.

Zacisnęłam usta.

-Dlatego tu jesteś, mamy Ci pomóc zrozumieć kim jesteś.

Wiem kim jestem! Zwykła nastolatką, która czasem przesadza na imprezach z alkoholem. Dziewczyną, która przez papierosy dostanie wcześniej czy później raka. Umrę jako stara babcia z gromadką wnuków przyjeżdżających do mnie na Wigilię. W mojej przyszłości nie ma miejsca na bajki dla dzieci.

Pochłonięta własnymi myślami nie zauważyłam, gdy Dolores dotknęła mojej dłoni. Cień w kształci orła na jej ręku zbliżył się niebezpiecznie blisko mojej skóry. Nagle wszystko się zatrzymało. Niebieskie światło rozbłysło z miejsca, w którym kobieta mnie dotknęła. Odsunęła się ode mnie, a ja miałam wrażenie, że ktoś przyłożył do mojej skóry rozpalony węgielek. Zdławiłam krzyk i zamknęłam oczy. Nie wiem ile tak stałam, ale niemiłe uczucie wreszcie odeszło. Otworzyłam oczy. Na skórze nie było śladu przypalenia. Wpatrywałam się w nią chwilę, aż w końcu ujrzałam to. Czarna pantera machała ogonem wpatrując się we mnie. Wyglądała tak samo jak orzeł Dolores lub wąż Akiry, problem był jeden, ona była na mojej skórze! Zamruczała cicho i położyła się chowając głowę za rękaw mojej bluzki. Zatkało mnie.

-Akira, idź ją teraz oprowadzić.

Chłopak westchnął znudzony.

-I po cholerę mi była rola przewodniczącego.

Pchnął mnie w kierunku drzwi i po chwili byliśmy poza biurem. Nie odzywałam się. Ciągle patrzyłam na ruszający się ogon pantery.

-Co tak stoisz jak idiotka? Idziemy! - warknął i ruszył przodem nawet nie odwracając się za mną.

Nie wiem czemu, ale poszłam za nim. Nie chciałabym zostać teraz sama.

Wyszliśmy na dziedziniec. Wyglądał on jednak teraz inaczej. Był wypełniony uczniami. Niektórzy powoli ruszali palcami, a woda unosząca się obok nich powtarzała ich ruchy. Inni unosili się nad ziemią. Moją uwagę przykuł zielonowłosy chłopak. Rzucił się przed siebie, a po chwili na jego miejscu stał czarny wilk o zielonych oczach. Spojrzał na mnie po czym pobiegł w las.

Oddech.

Jeden.

Drugi.

Trzeci.

Oddychaj.

Nie rozumiałam co działo się wokół mnie. Nie chciałam tego rozumieć.

-Chodź, wybierzesz sobie demonika.

Spojrzałam na blondyna i cofnęłam się o krok.

De

mo

ni

ka

Powtarzałam w głowie to zdrobnienie, ale dalej nie wiedziałam co to oznacza.

-Jestem Akira, pochodzę od demona władającego błyskawicami- Beriala, jestem dzieckiem zrodzonym z kobiety i mężczyzny, ale moja prababka została małżonką Beriala. W ten sposób część jego mocy została przekazana mi.

Spojrzałam na swoje ręce. Pantera znikła, ale to nie to mnie martwiło. Posiadam geny demona?

Chłopak jakby czytając mi w myślach powiedział.

-Ty nie jesteś potomkinią demona. Twoją daleko krewną była bogini Ognia - Shiredai. Jako, że od tysiącleci nie pojawiał się w Waszej rodzinie żaden posiadacz genu zgadujemy, że twoja moc będzie bardzo niewielka. Prawdopodobnie jedyne co będziesz w stanie zrobić o zawrzeć pakt z youkai. Nawet ogień nie będzie chciał służyć komuś o tak żałosnej mocy jak ty.

Byłam w niewielkim stopniu potworem. Powinno mnie to cieszyć, jednak w środku zagotowała się we mnie krew. Słowa chłopaka głęboko mnie uraziły. Sama nie byłam wstanie stwierdzić czemu.

-Teraz czas poznać imię biedaka, który będzie z Tobą związany-westchnął i podszedł do mnie o krok za blisko- przegryź kciuk zębami i pozwól by krew skapnęła na kostkę, wezwanie będzie wtedy uaktywnione. Jedyne co będziesz musiała zrobić to przypomnieć sobie imię zwierzęcia na twoim ciele i je wykrzyknąć. Proste, prawda?

Przekrzywiłam głowę na bok i spojrzałam na panterę, która wydawała się zachwycona obrotem spraw.

-A co jeśli nie przypomnę sobie imienia?

-Zginiesz, albo to ja Cię zabiję. Okażę się, że jednak masz w sobie za mało krwi Shiredai.

Wyprostowałam się. Jak to zginę?! Sami mnie tu ściągnęli, pokazali świat, którego nie chciałam znać, a teraz blondyn mówi, że dalej mogę umrzeć.

Spojrzałam na chłopaka, który w ręku trzymał pistolet.

-No dalej, czas Ci się kończy.

Kierował nim prosto we mnie. Jeden strzał, a ja nigdy więcej nie zobaczę moich rodziców, braci, sąsiadów, znajomych. Umrę.

Wdech.

Wydech.

Powoli zaczęłam zbliżać kciuk do ust.

Raz.

Dwa.

Trzy.

Przegryzłam skórę dość głęboko. Skrzywiłam się, zabolało. Pantera zaryczała głośno, a krew powoli zaczęła skapywać na szarą kostkę. Czerwone plamy zamieniały się w czarne i samoistnie powoli układały się w pentagram. Po chwili z pentagramu wybuchł ogień, a wokół nas rozległ się głośny warkot.

Gdy płomienie nieco opadły przede mną stał biały lis o dziewięciu ogonach. Wokół niego poruszały się niebieskie płomyki. Spoglądał na mnie spod żółtych ślepi. Przykucnął i po chwili rzucił się wprost na mnie.

-Hashi! - wykrzyknęłam nic nie myśląc.

Pantera wyprostowała się i również rozpędziła się w stronę zakończeń moich palców. Widziałam już tylko zęby lisa tuż przed moją twarzą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Louis 21.10.2017
    bardzo fajne opowiadania piszesz, jest parę błędów interpunkcyjnych, ale i tak mi się podobało :) Czkam na więcej. 5 :)
  • Alesta 18.11.2017
    super czekam na kolejne 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania