Historia Adgara – Początki Kruka cz. 2

Dziękuję za opinię. Nawiązanie do Wiedźmina oczywiście jest. Jednak głównym założeniem jest zaczerpnięcie wszystkich fantastycznych istot z mitologii słowiańskiej. Mam nadzieję, że z czasem uda mi się całkowicie odgrodzić historie Adgara od histori Geralta.

 

- Wstań! – rozkazała pierwsza z driad.

Posłusznie wykonałem rozkaz, nie szczędząc groźnej miny.

- Czego chcecie? – warknąłem

- Zamknij się i idź! – z wyraźnym trudem odpowiedziała istota.

Rozejrzałem się wokół szukając możliwości ucieczki, driady szybko to zauważyły. Zrobiło się ciemno…

 

Dzień 783

Miasto Driad, Quittainen

 

Obudziłem się przywiązany do filaru podtrzymującego szubienicę, na której właśnie zawisł jakiś człowiek, na oko czterdziestoletni, widać, że był wcześniej torturowany. Ehh… i tyle z „neutralności” driad.

Dwa metry po prawej, jak i po lewej stały dwie, po szybkim zorientowaniu się w sytuacji, odrzuciłem od razu możliwość ucieczki. Pewnie i byłbym w stanie zabić te dwie, ale w rogach placu stały kolejne, a na dachach pewnie ustawili jeszcze jakieś łuczniczki, podsumowując… pewna śmierć, lepiej zaczekać na rozwój sytuacji.

Driady zobaczywszy, że się ocknąłem powiedziały coś do siebie swoim językiem. Szkoda, że nie znam ich mowy…

Rozwiązały mnie, tłum, który w tym czasie powoli zbierał się na placu, stał cichy i nieruchomy, żadnych wyzwisk, rzucania przedmiotami… dziwne.

Widząc co się szykuje, jak prowadziły mnie po schodach na szubienicę, jeszcze raz rzuciłem okiem na możliwości… ponownie żadnych nie ujrzałem. No cóż – pomyślałem, każdy kiedyś musi umrzeć, szkoda tylko, że nie wiem dlaczego, nie licząc mojego przeklętego lenistwa, oczywiście. Zawiązały mi sznur na szyi, tłum dalej stał cicho, bez emocji, nie licząc pary driad, które miały na twarzy coś w rodzaju determinacji, ale także żalu.

- Powiedźcie mi chociaż dlaczego mam umrzeć!? – krzyknąłem w tłum, jednocześnie kierując wzrok na istotę, jako jedyną odróżniającą się. Widocznie ich przywódczyni – pomyślałem.

- Krew za krew – powiedziała spokojnie, dusza za duszę, mrok za mrok.

- Co do…

- Przybył posłaniec, pani. Mam złe wieści, ludzie rozpoczęli szturm na Quittainen. – oznajmiła zdyszana driada.

- Szykować się do obrony. – spokój z twarzy przywódczyni nawet na chwilę się nie ulotnił, była wręcz zrezygnowana. – jego zamknąć, Ty i Ty – wskazała na dwie driady – pilnujcie, żeby nie uciekł.

Dwie istoty odprowadziły mnie do celi, głębokiej celi.

 

Następne co było słychać to krzyk konających, płomienie trawiące miasto i szczęk oręża… i tak w kółko, nawet nie wiem ile siedziałem w mroku.

 

Dzień ***

Loch

 

Nie wiem nawet ile tu już siedzę, driady co rusz znikały i się pojawiały, przynosząc mi jedzenie. Dobrze, że chociaż o tym nie zapomniały. Zabrały mi broń i pancerz, ale zostawiły kartki i przybory do pisania. Chociaż mam co robić.

Codziennie słyszę jęki konających, krzyki i płacz rodzin poległych, we wiosce wrze, driady zaczęły się burzyć. Miasto stało na progu wojny domowej.

/wyblakły tekst/

 

- Wstawaj! – rozkazała strażniczka – idziemy.

Posłusznie wykonałem polecenie.

Zaprowadziły mnie przed oblicze przywódczyni.

- Twoi ludzie atakują mój Quittainen! Opowiesz mi o wszystkim…

- Czekaj. Jacy moi ludzie? Nie mam z nimi nic wspólnego. Spokojnie podążałem szlakiem, prowadzącym przez las, a Wy podczas snu mnie zaatakowałyście! W dupie mam ludzi, głupców, którzy plątają się w wojny. Jest Was dużo, nie powinniście mieć problemów z pokonaniem garstki błaznów.

- Było nas dużo, ale Twoi ludzi skutecznie zmniejszali naszą ilość, teraz pozostała nas garstka. Ale do rzeczy. Kto jest ich przywódcą? Jaki mają plan na ten atak? Jakie są ich słabe punkty? Gadaj robaku.

- TO NIE SĄ MOI LUDZIE! – powtarzam. Słabe punkty? Zawsze jest jeden główny – strach. Wypuśćcie mnie, a pomogę Wam ich pozabijać. Słyszałem co się dzieje w mieście. Grozi Wam bunt, potrzebujesz każdego wolnego miecza.

- Dlaczego mam Ci zaufać? To tylko słowa, nie mam gwarancji, że mnie zaraz, jak oddamy Ci broń, nie zabijesz ciosem w plecy.

- Nie masz wyboru. Możesz mnie spróbować zabić, ale możesz też wykorzystać. Widziałem rannych, jest ich cała masa. Sami sobie nie poradzicie. Wybieraj.

- Jeżeli zrobisz jeden niewłaściwy ruch, moje strażniczki naszpikują Cię strzałami. – Lasuna, przynieś mu broń. Nie patrz tak na mnie, wiem co robię!

- Jeszcze jedno… jak Cię zwą?

- Adgar, mów mi Adgar.

- Jestem Berisi, Adgarze.

Zza drzew zaczęła wybiegać fala ludzi, setki wojowników. Otrzymałem broń, i rzuciłem się w wir walki, za sobą usłyszałem tylko cichy rozkaz obrony miasta. Berisi wiedziała, że nie mają szans, wiedziała co je czeka. Ale i tak nie straciła spokoju.

Kolejna godzina zlała mi się w jedno, szczęk oręża, krzyk poległych i rannych i krew… dużo krwi. Ludzie wygrywali, driada za driadą ginęła. Zabiłem dziesiątki z nich, ale to było za mało. Wiedziałem, że przegraliśmy. Stanąłem po niewłaściwej stronie.

Wiedziałem co trzeba zrobić.

Kiedy walka się uspokoiła i pozostały ostatki driad. Dołączyłem się do grupki ludzi okrążającej jedną z ostatnich, żyjących istot. To ja zadałem ostatni, zabójczy cios… Jak ona się nazywała…? Lasuna? Tak, chyba tak – pomyślałem. To ona oddała mi broń…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • szopciuszek 18.09.2019
    Hej, pomysł wydaje się być nawet całkiem fajny z tym bestiariuszem. Można by z tego zrobić serię opowiadań, mógłbyś wtedy poćwiczyć pisanie, skupić się na szczegółach i wszystko dopracować. Bo tutaj wygląda to na razie tak, że lecisz do przodu z akcją. Czytelnik nie za bardzo ma sie wtedy jak wczuć w całą sytuację.

    Lepiej by było gdybyś założył konto. Na pewno więcej osób by się wypowiedziało. Mógłbyś odpowiadać na komenty itp.

    Mniej wielokropków - dobrze.
    Wy, Ciebie etc - z małej litery, czyli wy, ciebie
    Zdarzają się powtórzenia

    Fabuła:
    Już pisałam, że za szybko lecisz :(
    "Rozejrzałem się wokół szukając możliwości ucieczki, driady szybko to zauważyły. Zrobiło się ciemno…" - rozejrzał się tylko i od razu nokaut - dla mnie trochę niezrozumiałe
    Na końcu też sprawa przyłączenia się do atakujących - chyba widzieli jak zabija ich ludzi, więc trudno sobie wyobrazić, żeby mu to uszło płazem

    A i jeszcze ja bym zaczęła od walczenia/zetknięcia sie z takimi stworami, ktore tak jednoznacznie nie kojarzą sie z wiedźminem. Albo niech ten swiat czy chociaz stosunki miedzyludzkostworodriadzie etc byly inne od wiedźminskich.

    Z plusów to pomysł z Lasuną.

    Pamiętaj, że to tylko moja opinia i autor może słuchać lub nie. ;)
  • KrukS 19.09.2019
    Hej, dzięki za porady.
    "wy", "ciebie" itd. - Napisałem tak celowo, chcąc oddać brak szacunku osoby, która wypowiada te słowa.
    "Na końcu też sprawa przyłączenia się do atakujących - chyba widzieli jak zabija ich ludzi, więc trudno sobie wyobrazić, żeby mu to uszło płazem" - Fakt :D. Jednak mam już pomysł, jak to rozwiązać. W kolejnej części, która jest jeszcze nieopublikowana zacząłem powoli tłumaczyć "dziwne" zachowania ludzi w jego otoczeniu.
    Mam nadzieję, że z czasem uda mi się oddalić wszelkie podobieństwa, które mogą kojarzyć się z Wiedźminem.

    Dzięki za uwagę, abym zwolnił akcję. Tak na pewno zrobię.
  • szopciuszek 19.09.2019
    A, bo mi chodziło o to, że "ciebie", "was", etc to właśnie wersja poprawna. Wielką literą w listach raczej. ;) Ale oczywiście można zastosować i w innych sytuacjach.
  • Zaciekawiony 23.09.2019
    "Widząc co się szykuje, jak prowadziły mnie po schodach na szubienicę, jeszcze raz rzuciłem okiem" - masz tutaj trochę mylący Trochę lepiej by to brzmiało:
    "Widziałem co się szykuje, i gdy prowadziły mnie po schodach na szubienicę, jeszcze raz rzuciłem okiem"

    " kierując wzrok na istotę, jako jedyną odróżniającą się." - a czym się odróżniała? Bo opisu ani zdania. Nazwanie jest "istotą" wręcz myląco sugeruje, że to nie driada, tylko jakieś inne stworzenie.

    "- Krew za krew – powiedziała spokojnie[. – D]usza za duszę, mrok za mrok." - skleiła ci się tu narracja z drugą częścią wypowiedzi

    "oznajmiła zdyszana driada." - która sobie tam wcześniej dysząc stała i czekała na dobry moment. Bo opisu o tym, że jakaś driada wpadła na plac i skierowała się do przywódczyni, ani słowa.

    "- Szykować się do obrony. – [S]pokój"
    "była wręcz zrezygnowana. – [J]ego zamknąć" - popsuł ci się zapis dialogu. Skończyłeś wypowiedzi prawidłowo kropką, ale nie zacząłeś reszty od dużej litery

    "Jest Was dużo, nie powinniście " - powinnyście. Chyba że są tam jeszcze jacyś męscy Driadzi, o których nie wspominasz.

    "- Było nas dużo, ale Twoi ludzi" - ludzie

    "powtarzam. [ - ] Słabe punkty?" - ponownie, po wstawce narracyjnej jest dalsza część wypowiedzi, której nie zaznaczasz.

    "Zza drzew zaczęła wybiegać fala ludzi," - to jak właściwie wyglądały wcześniejsze ataki? Miasto nie miało umocnień, więc wojownicy wpadali między domy i rąbali jak popadnie? Dziwne więc, że miasto się w ogóle utrzymało.

    " Dołączyłem się do grupki ludzi okrążającej jedną z ostatnich, żyjących istot." - a pozostali wojownicy nie zauważyli nagłej zmiany frontu, zdecydowanie wyróżniającego się, jedynego męskiego i ludzkiego obrońcy miasta, którego ciężko by było nie zauważyć. I tak popełniłeś niekonsekwencję, mało prawdopodobny przebieg zdarzeń, mający jedynie doprowadzić do zamierzonej sytuacji końcowej. Im więcej będzie takich chwytów, gdy wiesz, że to nie brzmi wiarygodnie, ale i tak piszesz, bo nie wiesz jak przejść dalej, tym słabsza i bardziej dziurawa będzie fabuła.

    Zapisywanie zaimków osobowych od dużej litery to właśnie forma grzecznościowa, podkreślająca szacunek. Stosuje się ją w listach, ciężko jest stosować ją w słowie mówionym.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania