Historia pewnego worka cz.1
Fragment I
Mistrz kazał mi zanieść ten worek do Kapłanki, ale nawet nie wspomniał co w nim się znajduje. Czułem, że był bardzo ciężki i zżerała mnie ogromna ciekawość co też on zawiera. Resztkami silnej woli powstrzymywałem się, aby nie zajrzeć do środka.
W połowie drogi spotkałem Gbura. Oczywiście musiał mnie zaczepić. Inaczej nie byłby sobą.
- Hej! Szczypior! Co tam niesiesz w tym worku? Jakieś skarby? - jak zwykle zaczął ze mnie drwić. - Może mi pokażesz co jest w środku?
I nie czekając na odpowiedź skoczył w moją stronę w celu dobrania się do mojego worka. Nie zdążył się jednak do niego wystarczająco zbliżyć, bo po drodze jego twarz spotkała się z moją pięścią. Nie mam pojęcia dlaczego go uderzyłem. To chyba musiał być jakiś nagły impuls. Zazwyczaj jestem bardzo spokojnym człowiekiem. Chudym, niskim i nikomu nieszkodzącym.
Gdy pod wpływem mojego uderzenia, Gbur zachwiał się i poleciał do tyłu zderzając się przy okazji z ziemią, na jego twarzy widać było wyraźne zdziwienie. Bo jak to się stało, że ja, słaby cienias Szczypior, mogę mu tak mocno przywalić. Przecież to dla Gbura zniewaga. I widziałem w jego oczach tę złość i chęć odwetu. Gdy zauważył jak patrzę na jego porażkę, potwarz i zniewagę od razu skoczył na równe nogi i po prostu się na mnie rzucił. Zwalił mnie z nóg, a ja trochę oszołomiony, wypuściłem worek z ręki, który upadł na ziemię. I wtedy właśnie rozległ się głośny TRZASK. Ja i Gbur jednocześnie znieruchomieliśmy. W jednym momencie zdaliśmy sobie sprawę z tego co to oznacza. Złość Mistrza jest straszna i zawsze źle się kończy. Co w takim razie mieliśmy teraz z tym fantem zrobić?
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania