Historia z cylindra: Polityka terroru - Szaleństwo, Głupota, czy Zimna Kalkulacja?

Polityka terroru – Szaleństwo, Głupota, czy zimna kalkulacja?

 

Na wszystkich bogów pod ziemią, na ziemi i w niebiosach…

KONIEC EGZAMINÓW…

 

Trudno o lepszy moment by napisać o polityce TERRORU? Nie zgodzicie się? :)

 

Tak, więc: Polityka terroru, jest tematem poniższego Artykuliku. Omówię w nim kolejno: Cechy polityki terroru, przykłady tejże polityki, a na sam koniec, moje przemyślenia.

 

Jakie są cechy polityki terroru? Cóż, charakterystyka jest dość prosta. Dzięki dominującej przewadze militarnej i organizacyjnej, prowadzi się masowe, albo skoncentrowane działania mające wywoływać strach wśród populacji i doprowadzić do ich podporządkowania się jednostkom prowadzącym politykę. Sposobów by osiągnąć tenże cel, jest wiele: od tajnej policji, przez jednostki porządkowe i armię, po wyspecjalizowane jednostki do likwidacji „punktów oporu”.

Jaki wpływ ma polityka terroru? Z mojej wiedzy historycznej wywnioskowałem że istnieją następujące punkty w umyśle danej społeczności. Zaznaczam że nie muszą one występować po sobie w kolejności, a jedynie pojawiają się one w większości przypadków.

1. Szok – niedowierzanie, że dane działania są przeprowadzane.

2. Strach – zrozumienie zaistniałej sytuacji powoduje ona strach i nadwyrężenie nerwów. W tym miejscu społeczność zastanawia się co zrobić.

3. Decyzja – gdzie społeczeństwo się dzieli, na tych którzy decydują się walczyć, a tych którzy ze strachu bardziej cenią swoje życie.

4. Stagnacji – opór się nie poddaje, ale nie zadaje wystarczająco dużo strat. Ci którzy nie walczą natomiast żyją w strachu.

5. Poczucie końca – Sytuacja jest tragiczna. Trudno zadecydować co robić. Wielu próbuje uciekać. Wielu bojowników porzuca broń, ponieważ ich umysł nie wytrzymuje, ale równie wielu do bojówek dołącza.

6. Ostatni szturm – w rozpaczy, złe warunki sprawiają że ludzie pokonują strach i atakują wroga, nie są jednak zorganizowani – jeżeli wróg ma lepszą organizację, najpewniej nie uda im się wygrać.

7. Akceptacja – pokonani potulnie zginają karki.

8. Walka o przegraną sprawę – Niewielu nadal walczy. Pochłonięci przez, cóż, szaleństwo, rzucają się z motyką na słońce.

9. Nowa nadzieja – narodziny nowego pokolenia.

I tak w kółeczko, dopóki koło nie pęknie, wraz z żelazną pięścią polityki terroru…

…a przynajmniej to moje spojrzenie na sprawę. Faktem jest jednak że trudno znaleźć przykład, gdzie to samo pokolenie, podejmuje dwie próby przeciwko uciskowi, kiedy pierwsze przegrało.

 

Jakie mamy przykłady polityki terroru?

Więcej niż można by się spodziewać. Tradycja tejże polityki dochodzi aż do X wieku p.n.e. do imperium Nowo Asyryjskiego, które tutaj pokrótce omówię. Na wydziale historycznym, dość ironicznie imperium Asyryjskie nazwano: starożytnymi nazistami, przez ich naprawdę brutalną politykę. Imperium to miało faktyczny „kult terroru”, jeśli można to tak nazwać. Do króla i wyższych urzędników zawsze zwracano się w strachu i przerażeniu. Okazywanie strachu przed władcą było tam odpowiednią formą zwracania się do władcy. Istniała też bardzo rozbudowana propaganda, która uwieczniała wszędzie gdzie mogła obrazy spalonych miast, burzenia murów i nabijania głów na pal. Wraz z tym, Asyrja przeprowadzała masowe deportacje, mieszając różne społeczności, osłabiając opór lokalny – „Divide et Impera” – „Dziel i Rządź” – w tym przypadku nabiera zupełnie nowego wymiaru. Co jest ciekawe jednak w polityce terroru Asyrii? To że nie prowadzili tak wielkich zniszczeń. Proces zdobywania danego regionu często ograniczał się do wejścia asyryjskiej armii, ponieważ wzbudzała ona taki strach, że wielu władców poddawało się bez walki. Dla zapewniania zwycięstwa, państwo Asyryjskie rozprzestrzeniało Mit bezlitosnej armii asyryjskiej, by zapewnić sobie łatwe zwycięstwa. Oczywiście nie wszystko było kłamstwem. Jeśli miasto od razu się nie poddawało, palono wioski dookoła miasta i masowo mordowano wieśniaków, prezentując ich truchła przed murami miasta. Jeśli to nie sprawiało, że miasto się poddało, wzywano mieszkańców by oddali głowę króla w zamian za ocalenie skóry. Dopiero kiedy wszystkie środki terroru zawiodły, niszczono miasto, masakrowano i zniewalano mieszkańców. Strategia była bardzo skuteczna i na całkiem długi okres zapewniła Asyrii dominację na Bliskim wschodzie. Jednakże rozpad wewnętrzny, problemy administracyjne i ostatecznie, atak imperium Nowo-babilońskiego, Medów i Scytów, doprowadziły, że Starożytni Naziści upadli… problem w tym że imperium nowo-babilońskie – Nie było wiele lepsze. Dość ironicznie, okres znacznie spokojniejszy przyniosło dopiero imperium Perskie, co dość mocno kłuci się z obrazem tegoż imperium, dzięki greckim dziełom i kulturze, która to stała się jednym z fundamentów kultury Europejskiej.

A jak już o tym regionie mówimy, warto wspomnieć o Aleksandrze wielkim. Nie prowadził on masowej polityki terroru, ale kilka razy ją użył. Raz wyszło mu to na zdrowie, a raz wywołało sporo problemów. Jak dobrze wiemy, Filip II, ojciec Aleksandra Wielkiego, w 336 p.n.e. po zdobyciu hegemonii nad Grecją kontynentalną, wezwał do ataku na Imperium Perskie, został on jednak zamordowany. Jak można się domyśleć, polis takie jak Teby, Ateny czy Sparta, tylko na to czekały, by spróbować odzyskać utraconą dominację. W odpowiedzi Aleksander, jeszcze nie Wielki, przeprowadził oblężenie Teb… i je doszczętnie zniszczył. Szok jaki tym wywołał zapewnił mu posłuszeństwo wszystkich polis greckich, które nie chciały się go słuchać. W tym przypadku terror okazał się skutecznym narzędziem, jednakże w przypadku walk w Fenicji, nie było tak dużo sukcesów. Miasto Tyr, odmówiło otworzenia bram przed Aleksandrem, co wymusiło na nim przeprowadzenie długiego oblężenia i zniszczenia miasta. W odpowiedzi, wielbiący wolność, handel, autonomię i swoje miasta, Fenicjanie z innych miast, postanowili stawić zaciekły opór. Większość miast musiała zostać oblężona i zniszczona. W przypadku Fenicjan, terror nie wywołał strachu, a nienawiść, pogardę i chęć walki do samego końca, jako że nie żyło im się źle pod berłem Perskim, a grecy byli ich starymi rywalami.

Trudno mi wskazać wiele różniące się przypadki w latach późniejszych. Rzym nie stosował polityki terroru zbyt często, kiedy jej używał, z zasady spotykał się z zaciętym oporem, który musiał siłą uciszyć, często kosztem wielu strat. Republika Rzymska miała wiele problemów, ale z zasady „narzucała” sojusz i nie stosowała terroru. Osobiście mam trudności nazwanie zniszczenie Kartaginy, polityką terroru, gdzie Rzymianie przecież nie starali się przestraszyć Kartagińczyków, a ich zniszczyć, co jest znaczącą różnicą. W okresie średniowiecza, dochodziło do prowadzenia polityki „terroru”, szczególnie w okresie krucjat, przeciw Żydom, którzy z ewakuowali się na w miarę bezpieczny wschód. Obok mamy wojny religijne i wojnę 30 letnią, gdzie na rozkaz Cesarza wyrżnięto większość Czech, a i tak nie zapewniło to pełnego podporządkowania się. Na terenach Unii Polsko Litewskiej, mamy przykład margrabiów, gdzie koronę bierze Jeremi Wiśniowiecki, zwany: Jeremą, albo Młotem na Kozaków, nie bez przyczyny. Patrząc na okresy późniejsze, polityka terroru nie była używana w Europie, bardziej na terenach kolonii, używając zwyczajnie znacznie bardziej zaawansowanej technologii, niż tą którą posiadali miejscowi. Jak dobrze wiemy, z idiotycznej ilości powstań i walk, polityka ta była mało skuteczna i to bardziej krwawe mordy i wymęczenie powstańców, niż strach zapewniał posłuszeństwo wobec potęg kolonialnych. Zaznaczam że do polityki terroru, nie zaliczam „kulturkampfu” na terenach polskich. Były to działania anty-polskie i anty-katolickie, nie będę się kłócił, ale były one wykonywane przez administrację i urzędników, a nie żołnierzy i zmasowany ostrzał kulami armatnimi. Była to forma ucisku, ale daleka od polityki terroru znana z następnego wieku.

Przeskoczmy tu do XX wieku, gdzie mamy trzy, tak TRZY, główne reprezentacje polityki terroru: Rewolucyjna, Faszystowsko-Nazistowska i Zachodnia.

Rewolucyjna polityka terroru, jest chyba jedną z „najlepszych” i najbardziej skutecznych, jeśli można tak powiedzieć. Terror miał wiele warstw i form, używając wszystkich narzędzi do zapewnienia prowadzenia ucisku: armia, tajna policja, obozy pracy, ciche „wypadki i zniknięcia”, prawa, zasady i propaganda. Wszystko wytworzyło niesamowicie potężną sieć, której mało kto próbował się przeciwstawić. Najlepszym przykładem moim zdaniem jest: Wielki Głód na Ukrainie, gdzie na najżyźniejszych ziemiach europejskich, panował głód, przez wolę Jednego Człowieka. Zaraz obok tego pojawia się „Wielki Skok” w Chinach Mao, gdzie jako część zmian, pozwolono na otwarcie umysłu i pozwoleniu krytykowania rządów, co pozwoliło na przeprowadzenie bardzo skutecznych łapanek. Trzeba było śmierci tych Tyranów oraz bardzo długiego okresu kryzysu wewnętrznego, by zaledwie jeden, z dwóch potworów upadł. Chiny nadal stoją i mają się całkiem nieźle. Komuniści wiedzieli gdzie uderzyć, mieli genialny wywiad, znacznie lepszy od ich faszystowskich, czy zachodnich znajomych. Ucinali głowę wężowi, a następnie wywoływali strach, pilnując by ten nie przerodził się w nienawiść. Świetnym przykładem jest wejście Armii Czerwonej do Polski, gdzie likwidowano oficerów podziemia, a nie wszystkich partyzantów. Zarówno w 1939, po zajęciu wschodniej Polski, jak i w 1945, przeciw komunistą nie narodził się skuteczny ruch oporu, ponieważ ci momentalnie zlikwidowali tych, którzy mogli go prowadzić. Nawet „Żołnierze Wyklęci”, w moich oczach to jednostki walczące za „straconą sprawę”, od samego początku nie mogący wygrać, ale też nie mogący się poddać, ponieważ wiedzieli jaki los ich czeka jeśli ich złapią.

Faszystowsko-Nazistowska polityka terroru, była nieporównywalnie słabsza w porównaniu do tej używanej przez komunistów. Główny problem? Naziści byli zbyt bestialscy i brutalni, podobnie Japończycy. W przypadku komunistów, terror miał formę gigantycznego cienia, który pochłaniał tych, którzy próbowali zapalić świeczkę, terror faszystów opierał się na podpalaniu i strzelaniu do wszystkiego co uważali za niechciane. Ich polityka terroru była zbyt chaotyczna, nieprzemyślana i całkowicie pozbawiona wyczucia, w przeciwieństwie do komunistów. Komuniści przeprowadzali precyzyjne ataki na najważniejsze punkty potencjalnego oporu, a następnie rzucali cień. Faszysci natomiast robili odwrotnie, atakowali wszystkich, a następnie rzucali cień na tych co stawiali opór. Było to mało skuteczne, ponieważ im bardziej byli brutalni i im bardziej wskazywali, że nikt nie umknie przed rzezią, tym silniejszy tworzyli opór. W Europie mamy przykłady wielkich ruchów oporów, powstania w tym powstanie Żydów warszawskich, czyli społeczności najmocniej terroryzowanych. W Chinach, Gwałt Nankinu wywołał jedynie jeszcze silniejszy opór Chińczyków. Strach zniknął, zastąpiła go nienawiść, co było raczej niepożądane i było częściową przyczyną ich upadku.

Przypadek Zachodu jest bardziej skomplikowany, ponieważ ubierali to swe akcje w ładne słówka. Nie mówię tutaj o zbombardowaniu Drezna – przypadek jest dobrze znany i mocno kontrowersyjny, ale trochę poczytałem i po dowiedzeniu się, że ofiar było nie 100 tys., nie 200 tys. i nie 300 tys. jak wielu niby-historyków pisało, a jakieś 20 tys. jak wskazały badania samych niemieckich historyków, wynajętych przez Drezno, by sprawdzić jakie były faktyczne straty, trudno nazwać mi to polityką terroru. Polityką terroru nazwałbym natomiast Wietnam i działania USA. Napalm, masowe bombardowania i niszczenie wiosek by podać kilka. Proponuję poszukać mapy przeprowadzonych nalotów przez USA w Wietnamie – prawie cała mapa jest czerwona. Dość ironicznie, próby te okazały się nawet bardziej fatalne dla Zachodu, niż dla Faszystów, ponieważ vietkong, dość szybko zauważył jak skuteczne jest prowadzenie polityki terroru, przeciw amerykańskim żołnierzom. W tym przypadku mówimy chyba o najbardziej skutecznym „odbiciu” polityki terroru, wobec tego który jej używał na masową skalę.

 

Z moich osobistych przemyśleń. Uważam że polityka terroru miała wiele wcieleń i udowodniła swoją skuteczność w licznych sytuacjach, jednakże znaczna część tych którzy podejmowali się wprowadzenia tejże polityki, nie miała pojęcia jak ona działa. Wielu nie potrafiło zauważyć tej cienkiej granicy, gdzie strach, przemieniał się w nienawiść, tworząc najbardziej bezlitosną formę oporu, która wykorzystywała te same techniki, przeciw tym którzy zaczęli je wprowadzać. Jeśli dochodzi do tego, oznacza to tylko jedno – polityka terroru zawiodła i trzeba zrobić wszystko by się z niej wycofać. Niestety, mało który partyzant, widząc słabość przeciwnika, do którego czuje już nienawiść, odłoży broń. Walka zwykle toczy się do końca, aż jeden z walczących nie padnie trupem, albo osoba trzecia nie pojawi się na ringu, by wesprzeć jedną ze stron. Reasumując: polityka terroru to wspaniałe narzędzie, zapewniające dominację - potrzeba jednak wielkiej inteligencji i subtelności, by wiedzieć jak używać tego ostrza, by samemu się nie zranić.

 

Zachęcam do komentowania i dyskusji.

Pozdrawiam

Kapelusznik

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Bogumił 18.06.2019
    Masz piątkę bez czytania. Wpadnę później.
  • Bogumił 18.06.2019
    Trochę za ogólne. Co do Persów to jestem zdania że stosowali taki sam zamordyzm jak wszyscy w tamtych czasach. Może punktowy ale zamordyzm.
  • Kapelusznik 18.06.2019
    Na całkowicie mniejszą skalę - i tak ogólnie - polityka terroru to bardzo szeroki temat, w przyszłości mogę skupić się na pojedynczych przypadkach - ale gdybym się tu skupiał za bardzo na wszystkim to i ze 100 stron mogło by wyjść
  • Bogumił 18.06.2019
    Kapelusznik wart opisać historię tych antycznych imperiów pojedynczo i dokładniej.
  • Marian 19.06.2019
    "walk w Finicji" ->" walk w Fenicji"
    "zapewniające dominacji" -> "zapewniające dominację"
    "W przypadku komunistów, terror miał formę gigantycznego cienia, który pochłaniał tych, którzy próbowali zapalić świeczkę, terror faszystów opierał się na podpalaniu i strzelaniu do wszystkiego co uważali za niechciane".
    To jest najlepsze zdanie z całego tekstu.
  • Kapelusznik 19.06.2019
    Dzięki za uwagi
    Poprawione
  • Kastor 19.06.2019
    Hm, w pewnym sensie słowo terror ma znaczenie pejoratywne. Ale gdyby nie terror, który wprowadzili Pinochet, czy choćby Franco, żeby daleko nie szukać, to zarówno Chile czy Hiszpania z czasów tych dyktatorów, gdyby znalazły się pod terrorem czerwonych spłynęłyby krwią jak ZSRR w czasach Lenina, czy Stalina. Terror bolszewicki był obłędny i w pewien sposób nieracjonalny, bo uderzał nawet we własne zasoby ludzkie, niszcząc je w imię obłąkańczych ideologii. Terror hitlerowski był racjonalny, dotykał komunistów, Żydów (jedno i to samo), jakichś innych malkontentów utrudniających zwycięstwo, jeśli chodzi o opozycję wewnętrzną. Natomiast często irracjonalny, jeśli chodzi o podbite narody, szczególnie wschodu, bo tu wynikał z ideologii.
  • Kapelusznik 19.06.2019
    Co do Franco się zgadzam
    Co do komunistów i faszystów - nie
    Było dokładnie na odwrót
    Sowieci byli mistrzami polityki terroru
  • TrzeciaRano 19.06.2019
    Tytuł jest iście Ozarowy. Tekst bardziej na zasadzie "jak mówię - tak piszę", ale wiedzę niewątpliwie masz.
  • Kapelusznik 19.06.2019
    "Artykulik"
    Prawda?
    Nie Artykuł.
    To nie jakieś wielkie dzieło historyczne - to łatwo przyjmująca się porcja jakieś wiedzy historycznej
  • Ozar 21.06.2019
    Polityka terroru. Sorka, ale kaoś przegapiłem twój tekst.
    Szok.
    No cóż, szok w takim wypadku dotyczy tych, którzy nie zdają sobie sprawy, że coś takiego może nastąpić. Czyli u nas np. 90% populacji, bo tylu ludzi nie wie, co się dzieje w kraju!
    Strach. No to jest pochodna szoku. Większość zaczyna się bać wtedy, kiedy cos tam zaczyna kumać, zazwyczaj za późno.
    Decyzja. Tu mamy raczej wyjątkowe przypadki, bo większość nadal nie wie, co się dzieje.
    Stagnacja. To już bardziej sensowne od decyzji. Większość patrzy na to, co się dzieje jak krowa na helikopter, nie wiedząc, o co chodzi. Pojawia się wszechobecny strach, który powoduje rzeczywistą stagnację.
    Poczucie końca. Tu już strach obezwładnia większość zmuszając ludzi do biernego patrzenia na to, co się dzieje. Bojówki piszesz! Już ich praktycznie ma, bo ludzie są tak przestraszeni, że nie popierają niczego, co mogłoby im zaszkodzić.
    Ostatni szturm. No tu już mamy ostatni kat tragedii. Walczą tylko ci, którzy jeszcze w coś wieżą mimo totalnej klęski.
    Akceptacja. Przy dobrej propagandzie i dobrze stosowanej zasadzie kija i marchewki zginają karki prawie wszyscy tak cirka 95% populacji.
    Walka o przegraną sprawę. Tu mamy szczątki tych, którzy jeszcze w cos wierzą i chcą walczyć mimo zerowych szans na wygraną. Tacy zawsze się znajdą, ale nie stanowią praktycznie żadnej siły.
    Nowa nadzieja. No cóż, nowe pokolenia młodych ludzi to zawsze szansa na coś rewolucyjnego. Wszystko zależy od siły tego młodego pokolenia ale także od propagandy. Czyli o ile dadzą się zmanipulować, a o ile będą w nich grać uczucia buntu i zmiany.
    Reasumując każda dyktatura oparta o terror może istnieć tak długo, jak propaganda plus służby specjalne, policja i wojsko są w stanie kontrolować społeczeństwo. Jak coś w tym schemacie nie zadziała to może dojść do rozruchów a te mogą obalić dyktaturę, co wcale nie oznacza demokracji, bo zawsze władze może przejąć kolejny dyktator.
  • Kapelusznik 21.06.2019
    Dokładnie
    Miło że ci się spodobało
    A co o moich porównaniach historycznych myślisz?
  • Ozar 26.06.2019
    Kapelusznik Kapelusznik. Sorka, ale przegapiłem twój komentarz. Terror był, jest i zawsze będzie. Podałeś trzy przykłady i dobrze, bo są w miarę świeże. Jednak trudno w kilku zdaniach skomentować czy to komunizm, nazizm, czy obecny, choć trochę inny terror w choćby UE. Ale spróbuje.
    Komunizm
    Według wielu historyków, politologów i innych badaczy komunizm był i nadal jest najbardziej krwawym ustrojem w historii świata. System ten można porównać do jednego wielkiego więzienia, co szczególnie widać było w ZSRR za czasów Stalina czyli od 1927 do 1953 roku. Później terror wyraźnie się zmniejszył, ale w zasadzie trwa nadal, choć teraz w bardziej utajnionej wersji. Przywódcy komunistyczni uważali swój system za najwyższą formę istnienia społeczeństwa. Taka dewiza sprawiała, że nawet najbardziej bzdurne i wręcz bezsensowne posunięcia takie jak choćby kolektywizacja, która doprowadziła do Wielkiego Głodu była uważana za coś wspaniałego, nowoczesnego i zgodnego z ideologią komunistyczna. Naród został poddany totalnej inwigilacji, dzieci donosiły na rodziców, sąsiad na sąsiada, mąż na żonę, kolega na kolegę z pracy, oficer na oficera. Ludzie żyli w wiecznym strachu, bo nikt nie wiedział, czy nagle nie pojawią się żołnierze NKWD, a to oznaczało albo śmierć, albo wywóz gdzieś daleko na Syberię co w zasadzie tylko przedłużało agonię.
    Komunizm upodlił i sponiewierał naród rosyjski. Doprowadził do praktycznego rozerwania więzów rodzinnych, koleżeńskich i wszystkich innych form, które zbliżają ludzi do siebie.
    To bardzo wielki temat, mógłbym tak pisać i pisać, ale żeby nie przedłużać komentarza na końcu cytat jednego z naszych najlepszych oficerów AK Jana Piwnika „Ponurego”
    Zapytany na jednej z odpraw jak widzi dalsza walkę z Niemcami i ewentualnie z Rosjanami po ich wejściu na tereny Polski powiedział bez owijania w bawełnę.
    - Niemcy są butni i głupi i zazwyczaj można ich oszukać, bolszewicy natomiast są jak jadowite żmije sprytni i bezwzględni” To z nimi dopiero będziemy mieli poważne kłopoty”
    To były prorocze słowa porucznika, który niestety zginął w czerwcu 1944 roku.
    Tyle na razie. W wolnej chwili opisze nazizm i UE.
  • Nefer 24.06.2019
    Jak powiedział pan de Talleyrand (a on o terrorze coś wiedział, bo podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej był najpierw jego ofiarą, by później samemu terror stosować – z pewnym umiarem zresztą): „Przy pomocy bagnetów można zrobić wszystko, z wyjątkiem jednego. Nie da się na nich usiąść”. Czyli, terror to narzędzie skuteczne, ale gdy raz się już zacznie, to staje się tygrysem na którym pędzimy. Trzeba nieustannie podkręcać spiralę, szukając kolejnych wrogów i ofiar (przykład Stalina wydaje się tutaj najbardziej instruktażowy, ale wcale nie jedyny). W końcu jednak zawsze coś pęka (może nie od razu, może dopiero po kilku pokoleniach, jak w przypadku Asyrii) i cały gmach wali się w gruzy. Bo ostatecznie żadne państwo, żaden rząd czy ustrój oparte na terrorze nie trwały wiecznie, a większość upadła dość szybko. Oczywiście, marna to pociecha dla tych, którym wypadło akurat żyć w złym miejscu i czasie, ale ogólna zasada wydaje się słuszna. A „usiąść na bagnetach”, czyli poluzować w takim czy innym momencie, też już się nie da. Bo ofiary uznają to za dowód słabości, a funkcjonariusze terroru (na których opiera się w końcu tego rodzaju władza) poczują dezorientację i niepokój. I mogą okazać się mało zdecydowani w krytycznej chwili próby. Zamordystyczna władza upada zwykle wtedy, gdy mięknie i próbuje się zliberalizować.
    Ciekawi mnie natomiast wstęp. Czyżbyś uważał egzaminy studenckie (i to na kierunku historycznym, bo kilka razy o takowych studiach wspominałeś) za formę „terroru”? :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania