Poprzednie częściHogwart - nowa historia cz. I
Pokaż listęUkryj listę

Hogwart - nowa historia cz. LV - to twoja sprawka?

- O ja pierdolę...rozumiem, że to wygląda...

- Chyba twój kochanek pierdoli.

- Harry, to nie tak! - krzyknęła wciągając sukienkę i pobiegła za narzeczonym. - Czekaj!

Po chwili przypomniała sobie, że właśnie prawie zabiła się spadając ze schodów i musiała na chwilę przystanąć, by uspokoić oddech i ponownie nie runąć na ziemię.

- Błagam cię!

Jednak Wybraniec najwyraźniej nie zamierzał jej słuchać, gdyż wyrobił sobie zdanie o tej sytuacji.

- Tyle dla ciebie robiłem! Kochałem cię, rzuciłbym się za tobą w ogień! A ty?!

- Nie było tak jak myślisz! Wytłumaczę ci to.

- Bardzo ciekawe - prychnął, a do oczu napłynęły mu łzy. - Planowaliśmy razem przyszłość, o ile dobrze pamiętam! Który to już raz mnie zdradzasz?!

- Ani razu - wypłakała. - Spadłam ze schodów i rozcięła mi się sukienka, a on mi po prostu...

- A w tej bajce były smoki?!

- Harry...- próbowała złapać oddech.

- i jeszcze bezczelnie kłamiesz mi prosto w oczy?! Po co to tyle ciągnęłaś?! Było się z nim zaręczyć, kiedy cię o to prosił! - ryknął, a kolejne łzy ściekały po jego policzku. - Byłem strasznie głupi, że dałem się nabrać na coś takiego, Skyler!

- Daj mi dokończyć...

- Nie zasługujesz na to. Jesteś zwykłą dziwką - rzucił i odszedł zostawiając ją zapłakaną na środku korytarza. Właśnie usłyszała od swojego narzeczonego takie słowa...Świat rozmazał ej się przed oczami. Chciała wykrzyczeć, że to wina Aishe, ale to ona poszła na ten durny bal z Malfoyem. Potter na prawdę miał głęboko w dupie jej "bajeczki". Zebrała w sobie resztki sił i zrozpaczona wróciła do dormitorium.

- Czyżby Złoty Chłopiec strzelił focha? - zakpił blondyn.

Nie odpowiedziała, jedynie spięła dziurę w sukience agrafką i skierowała się do wyjścia.

- Obraziłaś się na mnie, Skyler? - udał głupiego.

- Nie no, co ty...Przecież wszystko jest w idealnym porządku. Co z tego, że mój narzeczony mnie znienawidził, nazwał dziwką i zostawił?!

- I gdzie tu moja wina?

- A moja?! - wydarła się na cały głos zanosząc szlochem. - Jak ty wszystko umiesz zepsuć!

Ponownie opuściła pomieszczenie i skręciła w stronę Wielkiej Sali. Po drodze wpadła na Rona, który obdarzył ją surowym spojrzeniem. Najwyraźniej już o wszystkim się dowiedział.

- Ron?

- Nie wierzę w to, co zrobiłaś. Teraz będziesz u mnie szukać poparcia?

- Powiedzcie mi, że to tylko sen, proszę.

- Sama zgotowałaś sobie takie piekło! Myślałem, że jesteś inna, ale wszyscy ślizgoni są tacy sami!

W tym momencie wolała, żeby ktoś ją uderzył, bo była pewna, że to boli mniej. Wszyscy się od niej niesłusznie odwrócili. Nikt nawet nie dał dojść do słowa. "Co ja komu zrobiłam?"

***

Zdenerwowany do granic możliwości Harry odnalazł na sali czekającą w napięciu Naomi.

- Znalazłeś ją? Wszystko w porządku?

Nie powiedział ani słowa, bo zauważył biegnącą za nim Cassandrę. Była strasznie blada i nie wyglądała najlepiej. Widząc ją stojącą kilka metrów od nich w ułamku sekundy złapał rudą w pasie i wpił się w jej usta. Naomi od razu poczuła ciepło i napięcie kumulujące się w okolicach podbrzusza wywołane pocałunkiem Pottera. Zawsze tak bardzo tego pragnęła, Harry był chłopakiem jej marzeń, a jednocześnie zakazanym owocem, narzeczonym przyjaciółki, głównym bohaterem jej fantazji. Podobał się jej odkąd pamiętała. A teraz miała go przed sobą, jednak przypomniała sobie o Cassandrze. Nie może jej tego zrobić. Gdy tylko odzyskała świadomość, czyli po kilku sekundach, odepchnęła bruneta krzycząc:

- Potter, co ty sobie wyobrażasz?!

Nie wiedział, co powiedzieć. Miał świadomość, że postąpił źle.

- Gdybyś wiedziała, co ona sobie wyobraża.

Naomi spojrzała na ślizgonkę wzrokiem z mieszanką zdziwienia i strachu.

- Chodź - złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę łazienki na pierwszym piętrze. - O co chodzi? Ej, nie płacz...

- Oskarżył mnie o zdradę - wydusiła Kasa i zjechała na podłogę.

- To wyjaśniałoby jego zachowanie sprzed kilku chwil...Ale dlaczego? Zrobiłaś to?

- Nie! Po prostu to tak wyglądało... Teraz oni wszyscy mnie nienawidzą!

- Spokojnie. Oddychaj...- uspakajała dziewczynę i wybierała chusteczką jej łzy. - Poczekaj chwilę, ochłoniesz i porozmawiamy.

- Chodzi o to, że szłam po schodach i minęłam Aishe i ona... podstawiła mi nogę, spadłam na ziemię, Malfoy zaniósł mnie do dormitorium... Okazało się, że rozcięłam sobie dość mocno skórę na brzuchu - pokazała jej ranę i dziurę w czerwonej kreacji. - Zdecydował, że to opatrzy, musiał ją i zdjąć...i wtedy wszedł Harry - jąkała się rycząc co sekundę.

- Wtedy pomyślał, że go zdradzasz z Malfoyem?

Nastolatka tylko pokiwała głową i szybko ukryła twarz w dłoniach rozmazując makijaż.

- Mówiłaś mu jak było?

- Od razu za nim poleciałam, ale nie dał mi dojść do słowa. Nazwał mnie jedynie dziwką. Z resztą nie on jeden... kiedyś zrobił to i Draco. Ron też nie chce mnie znać. Czegoś dalej nie rozumiem.

- Czego? - zapytała ruda.

- Czemu odepchnęłaś Harry'ego? Przecież wiem, że zawsze o tym marzyłaś.

- Jak to?! Przecież to TWÓJ narzeczony! - oburzyła się. - A ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką i chcę twojego szczęścia. Zaraz do niego pójdziemy i wszystko mu wyjaśnisz. Nie będzie miał wyboru i będzie musiał cię posłuchać! Już ja o to zadbam!

- Uwielbiam cię, rudości ty moje! Każdemu życzę takiego kogoś jak ty - mocno ją przytuliła wycierając ostatnie łzy.

***

Draco stracił ochotę na dalszą zabawę i siedział w dormitorium razem z Zabinim. W pewnym momencie weszła też Pansy poszukująca czarnoskórego.

- Tutaj jesteście, moje Smoki i Diabły - wkroczyła do środka z ogromnym uśmiechem na ustach.

Blondyn najwyraźniej nie był zadowolony z jej towarzystwa, bo w jednej chwili zamilknął i westchnął ciężko:

- Czego tu szukasz?

Spojrzała na niego smutno po czym usiadła obok niego.

- Ja już taka nie jestem, Draco. Zmieniłam się.

Zmarszczył brwi nie za bardzo wiedząc o co chodzi.

- Nie rozumiem cię, Parkinson.

- Ja mam imię... Powtarzam ci, zmieniłam się, to przez wojnę. Zdecydowałam, że nie chce już być tylko Mopsicą-Która-Lata-Za-Malfoyem. Zrozumiałam, że mnie nie chcesz i nie będę ci więcej truć dupy - burknęła.

- Wow, nie spodziewałem się tego nigdy usłyszeć - zaśmiał się Zabini.

- Co wy? Jesteście razem?

- W żadnym wypadku! - zaprzeczyła Pansy. - Ale nie ciesz się przedwcześnie, Draco. Masz przecież swój fan club i Aishe jest tobą mocno zainteresowana.

- No i dobrze - odparł i wyciągnął ognistą. - Polać wam?

- Jeszcze się pytasz - parsknął Blaise. - Ale masz uważać na nią.

- W sensie?

- To moja kuzynka, więc masz jej chamsko nie wykorzystać, Smoku. Tak żeby jej nie zrobić krzywdy, zrozumiano? Do tego użyj sobie inne dziewczyny, ale nie ją.

- Dobra, dobra, już nie sikaj, Diabełku.

- Zdrówko! - wzniosła toast Pansy.

- Taką ciebie wolę, Parkinson - przyznał blondyn i pociągnął porządnego łyka z kieliszka. Nagle poczuł przeszywający ból i aż krzyknął.

- Co ci?

- Kurwa, nie wiem - odwinął rękaw i spojrzał, że jego źródłem jest znak Śmierciożercy.

- Wzywa cię - powiedziała Parkinson.

- Jakbym jeszcze mało dla niego zrobił - wkurzył się Draco.

- To wszystko to...twoja sprawka? - chciała wiedzieć siedemnastolatka.

- Tsaaa...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kobra 09.12.2016
    <3 Zostawiam 5. :-*
  • Enchanteuse 09.12.2016
    Świetnie oddaje klimat potterowskiego uniwersum. Przyczepię się jedynie do "uspakajała" - tak się mówi potocznie i warto wiedzieć, że to błąd. Uspokajała , jeśli już.
    Mimo to masz 5 ;) .
  • Igi 09.12.2016
    Dzięki ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania