Poprzednie częściHuk Aniołów ~ Prolog

Huk Aniołów ~ Rozdział 5

Jako że jutro nie mam czasu - wstawiam dziś.

 

Wyjątek Katriny...

 

Patrzyłam, jak odpływa, a moje serce przepełniał żal. Widziałam biały żagiel z czerwonym krzyżem, który stopniowo malał, zbliżając się do linii horyzontu. A gdy już całkiem straciłam go z oczu, mimo próśb matki i niani, stałam dalej, w nadziei na znak. Tylko nie wiedziałam jaki.

Następnego dnia humor miałam jeszcze gorszy. Ubrałam się w najlepszą sukienkę, związałam włosy w kucyk, zaparzyłam herbatę i udałam się do pokoju gościnnego, gdzie ostatni raz tak naprawdę widziałam Shaya. Usiadłam na łóżku i w kompletnej ciszy myślałam nad tym, co usłyszałam dwa dni temu. Przecież to mógł być każdy, słyszałam w głowie. Znałam ryzyko, jakiego podjął się ojciec. Skoro los chciał, że akurat trafił na Anioła, to tak musiało być. Dlaczego mi nie powiedział? Może źle zrobiłam, przedstawiając mu się. Gdyby znał mnie tylko jako Katrinę, pewnie mógłby zostać.

Ze łzami w oczach opuściłam pokój i pobiegłam na plażę, w miejsce, gdzie to się zaczęło. Po drodze unikałam wszystkich mieszkańców i pracowników rezydencji, wliczając w to nianię, starego rybaka i własnej matki. Nawet jeśli poznała prawdę, nie powinna rozegrać tego w ten sposób. Są inne sposoby, pomyślałam, przeskakując nad ostatnim schodkiem.

Na miejscu czekała mnie niespodzianka — stara beczka, na której przypłynął Shay stała oparta o jeden z głazów, a do jej ścian ktoś przybił list. Podchodząc bliżej, zobaczyłam, że to ten sam kawałek szpady, który oddałam chłopakowi. Ostrożnie zerwałam kopertę i przeczytałam na głos:

 

„Katrino

Tydzień nie wystarczył, bym wiedział co zapisać na kartce, więc tylko te dwa, krótkie słowa:

Kocham Cię

Shay”

 

— Mało romantyczne, ale szczere — skomentował rybak, który wyrósł za moimi plecami.

— Czytał pan to? — spytałam, a rumieniec momentalnie zniknął z mojej twarzy. Schowałam list do kieszeni.

— Panienka raczy wybaczyć, ale ciekawość, co mógł napisać dwunastolatek, zwyciężyła zdrowy rozsądek.

— To pana nie usprawiedliwia.

Mężczyzna zgarbił się mocno i teatralnie zasłonił twarz dłońmi.

— To się już więcej nie powtórzy. Przysięgam.

— Na co przysięgasz?

— Na co? — Rybak podrapał się w potylicę. — Na miłość panienki i panicza.

— Teraz się pan nabija — powiedziałam, nie kryjąc uśmiechu.

— Skądże znowu. Szczera przysięga i jeśli mogę doradzić. Na pani miejscu płynąłbym z nim albo zapomniał. To może być za duża walka emocjonalna dla panienki.

— Dziękuję.

I tak wieczór spędziłam sama w pokoju gościnnym, jedząc ciastka, pijąc herbatę, ściskając kawałek szpady i myśląc o nim.

Czy go jeszcze spotkam?

Następne częściHuk Aniołów ~ Rozdział 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tina12 13.07.2016
    Mam nadzije, że go spotka.
    5
  • persse 14.07.2016
    Co prawda mie czytałam poprzednich rozdzialow (ale zaraz pewnie to zrobie), ale historia wydaje sie ciekawa, fajny dialog rybaka z dziewczyna ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania