I to by było.

Wszystko milknie wokół nas.

O pustą przestrzeń rozbił się czas.

I coraz mniej jest nas, w nas.

Słowa już nie leczą, a zadają ból.

Wczoraj wypowiedziane kocham, umarło.

W połowie drogi, przez ocean prawd.

Bo my już nie umiemy.

A może nie chcemy też.

Rozmawiać ze sobą, tak by ginął dźwięk.

 

I to by było chyba już na tyle.

Ty i ja już nie istniejemy, od lat.

Bo jak zatrzymywać chwilę, nie nauczył nas czas.

Więc to już jest koniec.

To ostateczna wojna bez powrotnych szans.

Nie mamy już nic do stracenia.

Pora iść osobną drogą do własnych gwiazd.

 

Wszystko milknie wokół nas.

Zatrzymał się nawet w przelocie wiatr.

By popatrzeć jak, znów ranimy się.

Jak róża traci ukochany swój cierń.

I jak anioł znów nam tłumaczy, że nie warto ranić się.

Ale dzisiaj, to nie pomoże już.

My już nie potrafimy.

Rozumieć się bez zbędnych słów.

 

I to by było już na tyle.

Ty i ja nie istniejemy już od lat.

Bo jak zatrzymywać chwilę, nie nauczył nas czas.

Więc to już jest koniec.

To ostateczna wojna bez powrotnych szans.

Nie mamy już nic do stracenia.

Pora iść osobną drogą, do własnych gwiazd.

 

Już słońce się rozbiło.

O jeziora tafli szkło.

A moje serce pękło.

Bo bez ciebie.

Było jak bez króla tron.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania