Poprzednie częściRozdział I

Rozdział III

Chłopiec podszedł cicho do zagrody. Na niebo zakradała się powoli noc, a pierwsze gwiazdy rozjaśniały swoim blaskiem okolicę. Rozejrzał się jeszcze i stwierdził, że nie widzi księżyca.

Wiedział, że musi zrobić to co planował, pomimo że był ledwo żywy ze zmęczenia. Wyminął śpiące pod nogami kury i koguta. Przeszedł obok świni, leżącej leniwie i czekającej, aż młode opiją się jej mlekiem. Przystanął pod ścianą i wyszeptał:

– Jesteś tu?

– Jestem. – po chwili coś zaczęło się gramolić ze sterty siana, którą żywiły się zwierzęta. Niecierpliwe dłonie rozrzuciły dookoła wiązki siana i pociągnęły za sobą resztę ciała, razem z nogami. Postać otrzepała się z uwierającej słomy i wreszcie przed Strzałkiem stała dziewczyna.

Chłopiec bez słowa podał jej chleb i wodę.

W sennych ciemnościach zagrody rozległo się mlaskanie i ciamkanie, przerywane westchnieniami ulgi. Poza tym trwała cisza.

– Jak się nazywasz? – zapytał łamanym saskim.

– Nie wiem.

– Nie pamiętasz?

– Nie – odpowiedziała lekceważąco i skupiła się ponownie na chlebie.

– Myślałem dzisiaj nad tym co mówiłaś i chyba kłamiesz. To niemożliwe, żebyś była w tym mieście kilka lat i nikt cię jeszcze nie zauważył. Nawet ja cię wcześniej nie widziałem, a znam sporo ludzi. – stwierdził powoli, ważąc każde słowo.

– Nie wierzysz mi? Trudno.

Strzałek usilnie zastanawiał się, co jeszcze powiedzieć. Ta dziewczyna była dziwna. Nie chciała kompletnie rozmawiać, ciągle wzruszała ramionami i tylko pałaszowała. Nie wiedział co o tym myśleć.

Minął już miesiąc, odkąd podarował jej chleb. Jesień nadciągała powoli, a na polach ostatni spóźnialscy wieśniacy kosili zboże. Egbert dotrzymał słowa i udał się następnego dnia do klasztoru, gdzie spędził czas jakiś na rozmowie z opatem. Strzałek nie miał pojęcia o czym tak długo rozmawiali, ale gdy kowal wrócił, oznajmił coś całkiem zaskakującego. Oto wraz z opatem zdecydowali się pomóc chłopcu w wyborze właściwej drogi i nauczyć go więcej o zasadach dotyczących jałmużny i Boga chrześcijan. Strzałek nie miał innego wyboru i musiał przytaknąć, ale nie miał ochoty słuchać o obcym dla siebie Bogu. Nauka ta polegała jednak na czymś innym, niż sobie wyobrażał. Opat przydzielił mu jakiegoś zakonnika potrafiącego rozmawiać po słowiańsku, który najpierw wypytał chłopaka co już wie. Kiedy Strzałek opowiedział mu o wszystkim co usłyszał z domu rodzinnego, zakonnik złapał się za głowę. Powoli zaczął tłumaczyć że to nie tak, Bóg nie jest okrutnikiem, jest natomiast miłosierny i wszechmocny. Wiele można zdziałać z jego pomocą. Opowiedział też o świętej księdze, zwanej Biblią. Chłopiec pierwszy raz w życiu widział tyle papieru naraz. Ostatecznie zaczął uczyć się liter, co okazało się być nader ciekawe. W wolnych chwilach kreślił poznane litery patykiem po ziemi.

Kiedy widział już, że nie grozi mu żadna pomsta z niczyjej strony za rozdawanie chleba, coraz częściej natykał się na dziewczynę i karmił ją. Zaczęła też mówić pojedyncze słowa, powoli i chrapliwie. Tłumaczyła, że przez wiele miesięcy nie miała do kogo się odezwać. Współczuł jej i podawał kolejne kromki. Wraz ze zbliżającą się jesienią, poprosiła go, by gdzieś ją przezimował. Opowiadała trochę o straszliwych nocach, gdy leżała zakopana w śniegu na ulicy. Czasami udało jej się nocować w zagrodach na podgrodziu, albo w podobnych miejscach. Strzałek wpadł więc na pomysł, by noce spędzała wraz ze zwierzętami w zagrodzie, a wczesnym rankiem uciekała przed przybyciem domowników. Był pewny, że ta tajemnica długo nią nie pozostanie, ale liczył się każdy dzień. Powiedział, że wiosną zastanowią się, co dalej robić. Przytakiwała gorliwie w odpowiedzi.

Któregoś razu zapytał czemu prześladuje ją Brunon wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia. Strzałek był bardzo ciekaw, po co ta banda miałaby dokuczać jakiejś dziewczynie, to nie miałoby sensu. Chłopakowi, to co innego, ale dziewczynie? Przecież to takie delikatne, bronić się nie potrafi, więc po co?

Tego wieczora oznajmił, że będzie ją nazywał Cichą, jako że niewiele mówi. Wypowiedziała je kilka razy na głos, jakby sprawdzając czy dobrze brzmi, po czym powiedziała że jej się podoba i roześmiała się. Pierwszy jej śmiech, jaki Strzałek zapamiętał.

Wkrótce potem chłopiec miał zamiar wracać do chaty, a Cicha miała ponownie zakopać się w sianie i czekać świtu. Wtedy jednak usłyszeli jakieś kroki i rozmowę. Zamarli w przerażeniu.

Coś podeszło pod ścianę zagrody i zastukało. Rozległ się śmiech, a dwójka dzieci zadrżała. Strzałek rozglądał się po kątach, szukając sam nie wiedział czego.

– Jesteś tam? – zapytał jakiś niski głos. Te same słowa sam powiedziałem jeszcze niedawno, pomyślał chłopiec. Nie odzywali się, milczeli.

Powtórne stukanie i powtórne pytanie.

Strzałek rozpoznał po głosie Brunona i serce podeszło mu do gardła. Co robić? On chyba o wszystkim wie i zaraz tu będzie. Po bladości na twarzy dziewczyny zrozumiał, że ona też go rozpoznała.

– Jeśli się nie odezwiesz, to tam wejdę i zawołam kowala!

Spojrzał na nią z pytaniem w oczach. Pokręciła głową w milczeniu.

Nie mogę ryzykować, że pan Egbert się dowie o wszystkim, pomyślał.

– Odezwij się do nich. – wyszeptał w jej kierunku, a potem zbliżył się do niej na czworakach i wyszeptał ponownie.

– Jestem! – powiedziała drżącym ze strachu głosem.

Śmiech.

– To wspaniale. – śmiech potroił się, aż zawdzięczało im w uszach. – Wyjdź stamtąd, musimy porozmawiać i to szybko.

Cicha skuliła się w najciemniejszym kącie. Nie miała żadnego zamiaru opuszczać zagrody przed świtem.

– Śpiesz się, bo zawołam strażników! – znów rozległo się niecierpliwe postukiwanie o drewno.

– Czego od niej chcecie!? – zawołał w końcu Strzałek, myśląc, że i tak wiedzą, że tu jest.

– Ty też tam jesteś?

Znów ten chóralny, skrzeczący śmiech.

– Chłopaki, ten plugawy poganin też tu jest, słyszeliście? Zabijmy ich razem, to tylko poganie, Bóg będzie zadowolony!

Przez chwilę cała banda szeptała coś do siebie, aż wszyscy czterej zaczęli walić w drzwi i mówić coraz głośniej.

– Czego od niej chcecie? – powtórzył Strzałek. – Jak odpowiecie, to otworzę!

– Słyszeliście, chłopaki? Ten pies mówi mi, co mam robić!

Zadźwięczało mu w uszach. Podniósł się ze złości i zamierzył pięściami na niewidzialnego przeciwnika.

– Czemu nas tak nienawidzicie! – wysyczał z wściekłością.

– Boście parszywe pogany, na piekło skazane! Lepsi od ciebie zginęli, z twoimi rodakami walcząc!

Strzałek rzucił pytające spojrzenie na Cichą. Ta otuliła kolana ramionami i zdawała się go nie słyszeć.

– Mordercy! – głos mówił dalej – Mnisi i ojciec mówili, że wszystkie pogany są takie same, złe i przeklęte na wieki przez Boga! Zabić was to dobry uczynek!

Chłopiec załamał się pod kolejnymi ciosami. Siadł na ziemi i nie wiedział co robić. Śmierć otacza go właśnie ze wszystkich stron i dowiedział się, że jest przeklęty przez tego ich Boga! Zakonnik mówił, że ten Bóg jest miłosierny, który z nich więc kłamie?

Nagle pomyślał – skoro oni używają swojego Boga przeciw mnie, to ja użyję swojego!

– Jeśli stąd nie odejdziecie, Światowid was pokara okrutną śmiercią! Weles z radością weźmie was do siebie! – dawno nie wypowiadane imiona bogów dźwięczą z podwójną mocą w jego uszach. Rozpiera go dawno nie widziana duma i siła. – Ześle na was kary, o jakich jeszcze nie słyszeliście i nie będziecie!

– Ucisz się! – tym razem głos zabrzmiał poważniej. Na zewnątrz zawiał wiatr, delikatnie unosząc liście z ziemi.

Banda zaczęła szeptać między sobą. Gdzieś tam daleko zawył wilk. Któryś z chłopaków wziął to za zły omen, bo zaczął uciekać.

– Wracajcie! To tylko poganin! Co nam zrobi!

– Idźcie stąd, bo zwołam tu zaraz wszystkie psy i każę im was zagryźć! – dodał Strzałek.

Brunon został sam.

– Przyjdę tu jeszcze! – wrzasnął z zawiścią. – Jeśli wtedy jej nie oddasz, wszystko powiemy kowalowi! Wiemy już, gdzie ją trzymasz! – głos oddalił się.

Strzałek usiadł ponownie z wrażenia. Udało mu się zasiać postrach w tej bandzie samymi słowami! Postraszył ich bogami, zawyły wilki i uciekli! To było tak piękne i proste, że nie mógł w to uwierzyć. Bardzo dziwne. Jeśli ja naprawdę to wywołałem? Jeżeli bogowie mnie wysłuchali i te wilki zesłali specjalnie dla mnie?

Powstał z miejsca, pełen euforii. Miał ochotę wybiec i rzucić się na nich i pokazać im, że to oni są okrutni, a nie my. Uradowany, spojrzał na dziewczynę.

Płakała cicho w kącie, pełna strachu. Łzy, grube i ciężkie, spływały po policzkach.

– Nie martw się! – podszedł do niej. – jesteśmy bezpieczni! Bogowie mnie wysłuchali i ich pogonili! Jesteśmy bezpieczni!

– Na… naprawdę?

– Tak! Teraz już muszę iść bo noc coraz większa, a i pochodnia wkrótce się wypali. Śpij dobrze!

Strzałek cicho wyszedł z zagrody i rozejrzał się dookoła. Wszędzie cisza, ani śladu napastników. Poszedł spać, pełen dobrych myśli.

Następne częściRozdział IV Rozdział V Rozdział VI

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • kigja 14.08.2020
    Wspaniałe opowiadanie! Wciąga od pierwszego do ostatniego wersu. Cieszę się, że je przeczytałam.
    Tylko tytułu nie zrozumiałam, czy oznacza 3 rozdział, czy w Trójcy Jedynej?
    Bardzo polubiłam bohatera tej historii napisanej na 5.
    Pozdrawiam
  • kigja 15.08.2020
    Zaczęłam czytać od końca, więc pędzę do samego początku.

    Gdyby tytuł został napisany w całości nie byłoby pomyłek, bo poprzednie rozdziały wyświetliłyby w kolejnej części.
    Pozdrawiam
  • Mateusz0090 23.08.2020
    Dzięki za uwagę, już poprawiam :)
    Co do tytułów rozdziałów, przed każdą cyfrą rzymską dodałem słowo "rozdział", więc nie powinno być już pomyłek.
  • Bajkopisarz 15.08.2020
    „mu o wszystkim co usłyszał z domu rodzinnego, zakonnik złapał się za głowę. Powoli zaczął tłumaczyć mu,”
    2 x mu, oba zbędne
    „się, że ta tajemnica długo nią nie pozostanie, ale liczył się każdy dzień. Powiedział, że wiosną zastanowią się,”
    3 x się
    „ją, czemu prześladuje ją”
    2 x ją, pierwsze zbędne
    „dawno nie wypowiadane imiona bogów dźwięczą z podwójną mocą w jego uszach. Rozpiera go”
    To przejście na czas teraźniejszy to nie jest dobry pomysł, nie pasuje. Skakanie po czasach to ogólnie trudna sprawa i lepiej unikać.

    Zasady pisania dialogów do weryfikacji, bo są błędy. Zaimków nadużywasz, niestety.
    W treści bardzo dobrze, umiejętnie wplecione pytanie, czemu Brunon uwziął się na dziewczynę. Nie ma odpowiedzi, więc jest zachęta by dalej czytać.
    Dobrze też kreślisz temat wierzeń. Zarówno Brunon jak i Strzałek czują się jednocześnie mocni i słabi w swej wierze i konflikt na tym tle, gdyby nie był tak śmiercionośny, mógłby być nawet zabawny w swym absurdzie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania