Iljon czekająca ratunku
Unosiła się wśród szumiącego beztrosko, soczyście ubarwionego listowia. Chwilami obniżała swój wątły lot i niepostrzeżenie muskała przesiąknięte wilgocią, mszaste podłoże. Pomimo osłabienia, zwinnie omijała przestrzenie, gdzie rozlewający się żar morderczej gwiazdy, muskałby zabójczym promieniowaniem jej wątłą osnowę. Potężna gęstwina zacienionego boru była sprzymierzeńcem w niespokojnym pędzie. Przenikała przez nią, niewidoczna dla niewprawnego oka, gdzieniegdzie tylko rzucając swą półprzeźroczystą postacią, nikły cień. Sunęła ku krytym spróchniałymi strzechami domostwom, w nieodległej, cichej wsi. Niesiona instynktem, wyczuwała życiodajną energię, jaką potrafiły wytwarzać ciała zamieszkujących to miejsce istot. Aura falującej energii niosła się daleko poza rejon ich bytowania. Dotarła i do jej głębokiej jaskini, rozbudzając ją z wielowiekowego letargu. „Czas się posilić” – zawirowało w, instynktem podszytym, umyśle. To wtedy wyruszyła…
Na polanę dotarła umęczona sromotnie. Opadła na wilgotny, trawiasty dywan, pokrywając go śliską powłoką. Przeniknęła wzdłuż łodyg ku podłożu i przylgnęła do chłodnej, przynoszącej ukojenie, brunatnej ziemi. Zmysłami wyczuwała drżenie ziarenek w gruncie, wywołane stąpaniem istot we wsi. Zawyła przeciągle na myśl o czekającej ją ekstazie.
***
Wieczorny wiatr, jęczącym świstem od boru niesiony, przemierzał zaułki między niezbyt gęsto rozstawionymi domostwami.
— Do chaty wejdź, dzieciaku marudny — dźwięczny głos matki, niósł się i mieszał z innymi odgłosami. W końcu, utrudzona całodziennym znojem i ostatecznie skończywszy zaganiać gdaczące ptactwo do sąsiedniej izby, zniknęła w ciemnym wnętrzu swojego siedliska. W drewnianej budowli roznosiła się cała feria zapachów, od drewna palonego w kamiennym piecu, poprzez susz ziół i grzybów, rozwieszonych wzdłuż ścian, aż po pot utrudzonych mieszkańców. Maluch wleciał w półmrok izby głównej, upadając z krzykliwym uśmiechem na jeden ze stosów skór niedźwiedzich, ułożonych pod ścianą. Brodaty, słusznej postury woj i ojciec rodziny, nie zwracając nań zbytniej uwagi, posilał się, siedząc przy potężnej, z bali zbitej, ławie. Nadchodził wieczór i do pomieszczenia, oświetlanego ogniskiem i łuczywem wetkniętym po przeciwnych stronach w metalowe uchwyty, wlatywało rozbrzęczałe latające robactwo. Woj groźnie spojrzał w kierunku drzwi i bezdźwięcznym ruchem ręki, nakazał je zastawić.
— Czas łoże powitać! — ryknął następnie, nasyciwszy głód i wstając od ławy, potężną ręką otarł tłuste usta i plamy łoju spływające po zmierzwionej brodzie. Odstawiwszy mocarne uzbrojenie pod ścianę i umościwszy sobie legowisko ze skór, legł nieopodal ociężale. W chwilę później chrapał tubalnie, mlaskaniem dźwięk snu dopełniając. Matka pogasiła łuczywa, ogień w piecu lekko stłumiła i otuliwszy ciepłem swego ciała, białogłowego, śniącego już od dłuższej chwili młokosa, zasnęła utrudzona. Szeleszcząca cisza ogarnęła, migotliwy od żarzącego się ognia, półmrok izby.
***
Sunęła już od kilku chwil, w nienasyceniu całkiem się zatracając. Dopadłszy skrajnej chaty, szparami wniknęła w półmrok wnętrza. Wypatrzyła go już wcześniej, chłonąc i obserwując z oddali, gdzież to ustanowi sobie miejsce spoczynku. Powoli się przemieszczając, lekko musnęła stopę. Zadrgała. Stopa i ona. Nie ryzykując więcej, opadła na całe jego ciało, pokrywając je cieniutką mgiełką wilgoci, o żelistej postaci. Tym razem nie zdołał drgnąć, ale zapadając w sen coraz głębszy, coraz wolniej oddychać zaczął. Impulsy elektryczne, przepływające zwojami unerwienia w mózgu, poruszające iskrami wyładowań mięśnie serca, płuc i reszty narządów wewnętrznych, niebezpiecznie zwalniały. Ciało, do którego się podłączyła, z trudem radziło sobie z tak nagłym wzrostem zapotrzebowania energetycznego. Przesył gorących wyładowań, łapczywie wykradanych z umierającej istoty, nie ustawał. Wkrótce żywa bateria, niezdolna do nadrobienia umykającej energii, uległa całkowitemu rozładowaniu. Woj zmarł.
***
Nieskrępowana zabójczym działaniem termojądrowej kuli ognia, sunęła bezszelestnie w mroku. Wpatrując się w rozgwieżdżone niezliczonymi biliardami jasnych iskier niebo, koiła rozedrgane myśli nadzieją. Do obecnego domu, wyżłobionego spływającymi kaskadami wód ciemnych i krętych korytarzy, wróciła nie niepokojona. Zanim wniknęła do środka, przyjrzała się jeszcze raz rozgwieżdżonemu firmamentowi. Zadrgała, falując iskrząco. Zapadając w letarg, ostatnimi iskrami naładowanego energią żelowego ciała, snuła marzenia.
„Wśród tej otchłani, Iljon dom, przy maleńkiej i chłodnej, gwieździe niebieskiej, rozkołysany migota. Wysłana wiadomość, z rozbitego na orbicie pojazdu, za kilka neonów dotrze do celu. Wtedy przyślą pomoc dla Iljon. Powrócę do domu ja.”
***
— Mamo, zobacz jak tu ciemno!
— Nie chodź tam! Miałeś się tylko wysikać. Ta dziura wygląda na głęboką, więc nie podchodź, bo jeszcze wpadniesz. Mówię do ciebie. Wracaj i wskakuj do auta, bo tata znów będzie się denerwował!
Rozbudzona dziecięcym śmiechem, drgnęła. Poderwawszy się, sunąc niemrawo, dotarła do brzegów jaskini. Szybko się jednak cofnęła, uskakując przed morderczym żarem żółtej gwiazdy. Iskrząc resztkami energii, zastygła w bezruchu na skraju wejścia, wczuwając się w otoczenie. Zadziwiona brakiem żywiołowej roślinności, dającej jej niegdyś ratujący życie cień, falowała niecierpliwie. Wygłodniała, po kilkuwiekowym letargu, teraz czekała zmroku aby ponownie wyruszyć na żer…
Komentarze (22)
Opadła na wilgotny, trawiasty dywan, pokrywając go śliską powłoką. - jej zakamuflowany sposób duszenia ofiary i ekstaza dla niej.
W drewnianej budowli roznosiła się cała feria zapachów, od drewna palonego w kamiennym piecu, poprzez susz ziół i grzybów, rozwieszonych wzdłuż ścian, aż po pot utrudzonych mieszkańców. - cudowny zapach grzybów poczułam i wachlarz zapachów u mojej babci. Dziękuję.
Woj groźnie spojrzał w kierunku drzwi i bezdźwięcznym ruchem ręki, nakazał je zastawić. - a zastawiaj sobie i tak nic nie usłyszysz.
Szeleszcząca cisza ogarnęła, migotliwy od żarzącego się ognia, półmrok izby. - cudne.
Nie ryzykując więcej, opadła na całe jego ciało, pokrywając je cieniutką mgiełką wilgoci, o żelistej postaci. - ładna taka śmierć pod zimnym kojącym ból, kompresem. Chyba bardziej spokojniejsze umieranie niż nasze.
Przesył gorących wyładowań, łapczywie wykradanych z umierającej istoty, nie ustawał. - to właśnie ta ekstaza dla nieziemskiej istoty.
Przejmujące zakończenie w cudzysłowie i jakie plastyczne ukazanie domu Iljon.
Przejście do czasów współczesnych niczym przeskok, a jednak gdzieś w szczelinach ciemności czekała ona... Czekała zmroku aby ponownie wyruszyć na żer… bo gdyby nie słońce, pewnie chłopczyk byłby jej.
Świetnie napisane i tak płynnie przychodzisz w inne sceny.
Ukłony dla Autorki:)
na skaju wejścia?
Dziękuję za obszerną, i bardzo obrazowo przedstawioną analizę utworu.
"skaj" natychmiast poprawiam :)
Serdeczności :))
W ogóle, bardzo się ucieszyłem, widząc kategorię. Szkoda, że nie ma jedynki w tytule. No, ale. Wpływasz na nowe wody. Zostań na nich dłużej.
Klimatyczny tekst.
Musisz naprawdę, naprawdę lubic sci-fi. To dobrze, bo na dobre sci-fi zawsze jest deficyt.
Pozdro A.Gu.
A dalsze części? Cóż. Ja już tak widać mam, że najpierw coś napiszę"epizodycznego" a później zlatuje na mła 100 pomysłów, co dalej. Tak było z Baśką, Asteroidą (ale tu wiedzy muszę więcej nabyć... ) i tak być może będzie i z Ilją ;) Może prolog skrobnę - bom dziś w nocy go wyśniła. Grzech zmarnować ;)) Obaczymy :) Póki co, dzięki żeś się wypowiedział :)
"Zawyła _____ na myśl o czekającej ją ekstazie."
"— Do chaty wejdź, dzieciaku marudny — _____ Głos matki, niósł się i mieszał z innymi odgłosami. W końcu, utrudzona znojem i ostatecznie skończywszy zaganiać _____ ptactwo do sąsiedniej izby, zniknęła w ciemnym wnętrzu swojego siedlisk"
I tak dalej...
Tekst bardzo tajemniczy, właściwie nie wiadomo o czym opowiada - przydałoby się rozwinięcie przystanku przy drodze, natychmiast wracasz do efemeryczności kiedy czytelnik chciałby żebyś złapała go wreszcie za rękę. Są też błędy logiczne. Na przykład:
"Zmysłami wyczuwała drżenie ziarenek w gruncie, wywołane stąpaniem istot we wsi." - nie ma zmysłów odpowiadających za "wyczuwanie drżenia ziarenek" - jest jeden, mianowicie - dotyk. "Wyczuwała drżenie ziarenek w gruncie, wywołane stąpaniem istot we wsi." - to jest lepsze. Oszczędzaj słowa a styl naprawdę się poprawi, zaufaj mi ;]. Jeżeli jest to forma życia z innej planety, zjawa bądź cokolwiek innego - musisz to wyjaśnić. Znaki zapytania piętrzą się i piętrzą...
Ja zdecydowałbym się na nieco inną formę... Jednak ode mnie mocne cztery plus!
Co do zmysłów: drżenie ziarenek można poczuć - dotyk lub ... usłyszeć przy pomocy wyczulonego zmysłu słuchu - drżąc, zderzają się o siebie - a ponieważ mówimy o istocie "nie z tego świata", więc nie możemy tego wykluczyć... Idąc dalej tą drogą, drżenie cząsteczek gruntu może powodować zmiany ciśnienia w strefie obejmującej to zjawisko, związane z lokalnymi zmianami gęstości. Nasz "kosmiczny bohater" może posiadać zmysł - jakiś biologiczny detektor - umożliwiający rejestrowanie takich wahań. Tego nie wiemy. Nie chcę porównywać organizmu i zdolności Iljon do człowieka, bo nie o to tu idzie. Jedno jest pewne - wiemy, że różni się diametralnie, choćby w sposobie pozyskiwania energii, czyli raczej w innych aspektach, pewnie również występują znaczne różnice.
Co do użycia "innej formy tekstu" - to przyznaję, iż był to eksperyment. Wkroczyłam na nowe, nieznane mi wody. Widać, sporo pracy jeszcze przede mną. Może następnym razem pójdzie lepiej.
Pozdrawiam serdecznie :)
Eksperyment to najlepsza droga prowadząca do poznania, moje niektóre teksty nie nadają się do publikacji... Są zbyt dziwne. Ale to bardzo przyjemne pisanie, takie bez stawiania granic i wewnętrznego krytyka, co to zwykle stoi za plecami... I dźga w bok. :)
A co jeszcze wspanialsze, są tacy co wydali taką prozę. Zwykle, dla bezpieczeństwa, zasłonięci manifestami. Ukształtowali współczesną literaturę.
Czego i Tobie życzę.
"niebyt gęsto" - chyba niezbyt
Ciekawy i zagadkowy tekst w szerokim rozmiarze czasowym i o konieczności ładowania energii, co może prowadzić do końca życia napotkanych istot, w tym wypadku woja. Ilyon to ciekawa postać, ale jej imię nawiązuje do Troi. Czy będzie to nowa wersja opowieści o wojnie trojańskiej na ziemi i galaktyce, a głównym problemem stanie się zdobywanie energii do życia.
Pozdrowienia
A o nawiązaniu do Troi - to mnie zaskoczyłaś. Imię Iljon - zmyśliłam - albo może, gdzieś dawno temu zasłyszałam i powtórzyłam - pamięć i/lub podświadomość lubi płatać czasem figle :) Bardzo ciekawą koncepcje nakreśliłaś.
Może kiedyś o tym pomyślę w takim szerokim ujęciu... Bardzo inspirujący komentarz. Dziękuję i pozdrawiam :)
Nie mogę znaleźć - :"szkolony mundurek" - chyba szkolny...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania