Inna niż wszyscy a jednak ślizgonka 5

Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale mam pracę na różne godziny i sami rozumiecie. Przepraszam, za jakiekolwiek błędy. Poprawiajcie mnie jak coś. Tytuł, jest metaforą. No to ciasteczka zaczynajmy ;-)

 

Rozdział 5 " O co, chodzi? "

 

Obudziłam się momentalnie, zlana potem. Próbowałam uspokoić oddech, ale na nic zdawały się moje próby. Po pewnym czasie się uspokoiłam i dopiero wtedy spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 06:43. Wzięłam rzeczy i poszłam pod prysznic. Umyłam się i ubrałam czarną koszulkę z napisem Miszczuniu, czarne dresy, a na to mundurek. Włosy rozczesałam i rozpusciłam, zostawiając ich długość. Uwielbiam, moje piękne, rude włosy, które w połączeniu z zielonymi oczętami, dają zniewalający efekt. Wyszłam z lazienki i obudziłam Mionkę.

- Hej. Trzeba wstawać, no chyba, że chcesz się spóźnić na lekcje. - powiedziałam z uśmiechem

- Już wstaję. - odpowiedziała zaspana, po czym ruszyła w stronę łazienki.

Po około 10 minutach wyszła i razem ruszyłyśmy w stronę Wielkiej Sali. Po drodze śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy tak, że na kogoś wpadłam.

- Prze... Przepraszam. - wydusiłam z siebie, bo nade mną stał nie kto inny jak Snape

- Niemożliwe - powiedział bardziej do siebie - Lily. - Jego oczy wyrażały troskę, rozpacz i żal.

Otrząsnął się i poszedł przed siebie, mówiąc niewyraźne zdania.

- No nieźle - zaczęła. - Snape nie wlepił Ci ujemnych punktów. To niemożliwe. - złapała się za głowę

- Dobra, niemarudź. Lepiej już chodźmy.

Udaliśmy się w stronę Wielkiej Sali i usiedliśmy na swoich standardowych miejscach. Ja pomiędzy bliźniakami, którzy próbowali mnie roześmiać, a Herm, gdzie MIĘLI siedzieć Harry i Ron. Co to za Lily? O co chodziło Snapeowi? Co to za koszmar? A może... Jednak moje przemyślenia przerwał Ron, który nie ukrywał, że nie był zadowolony. Nawet nie zauważyłam, gdy McGonagall przyniosła nam plany lekcji.

- O co Ci chodzi Ron? Przecież to tylko plan lekcji. - zaczęłam chichotać

- Nie rozumiesz ? Pierwszy dzień, a już mamy 2h transmutacji eliksiry, latanie i zaklęcia? I to wszystko z ślizgonami. Oni są najgorsi. Jeszcze ten Snape. O Merlinie. On tak bardzo podważa ślizgonów. - jęczał Ron

- Przestań marudzić, bo przynudzasz. Zaraz tu przez Ciebie usnę. A swoją drogą Hermi chodź po książki. - wysłałam, wzięłam tosta i wyszłam.

Na lekcji transmutacji przepisywalismy fragment tekstu. Nagle do sali wpadli zdyszani Harry i Ron.

- Jak dobrze, że McGonagall nie ma. - zaczął i w tej chwili przemieniła się z kota w człowieka. Próbowałam się nie zaśmiać z miny Rona. Normalnie szczęka mu opadła.

- Może już usiądziecie, czy będziecie dalej tak stali? - spytała McSztywna, a oni tylko pokręcili głową i usiedli do ławki za nami.

Po lekcji wyszłam z chłopakami i skierowaliśmy się do lochów, gdzie lekcje prowadził Snape. Mionka dołączyła do nas i powiedziała, że musiała się zapytać o coś McGonagall. Usiedliśmy w ławkach. Tym razem całą czwórką usiedliśmy do jednej ławki. Nastał dzwonek i posłusznie nastała cisza. Nikt się nie odważył powiedzieć ani słowa. Nagle do sali wparował Snape.

- Nie będzie żadnego machania różdżką, ani niczego innego. Pokażę wam jak uwięzić sławę, pieniądze, a nawet pokonać śmierć. Chyba ktoś już to wszystko potrafi i może już opuścić moją klasę. Czy raczej nie chce poznać tajników eliksirów. Potter! Zadam kilka pytań. Co mi wyjdzie, jeżeli dodam sproszkowanego korzenia Asfoldeusa do nalewki z piołunu? - widziałam, że Harry nie wie, o co chodzi.

- Nie wiem panie profesorze. - odezwał się Harry, a Snape jakby się uśmiechnął drwiąco

- Aha! Najwyraźniej sława to nie wszystko. A jaką jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?

- Nie wiem. - odpowiedział

- Ostatnie. Gdzie będziesz szukał, jeśli Ci powiem, żebyś znalazł mi bezoar? - uśmiechnął się krzywo

- Tego też nie wiem. - odpowiedział smutno

- Minus za każde nieodpowiedziane pytanie 3 pkt. Razem -9 pkt

- No to pięknie. - powiedziałam do siebie

- No to może panna odpowie mi na pytania panno...

-(t.n.) - odpowiedziałam

- No to proszę. Jaka jest różnica między tojadem, a mordownikiem żółtym?

- Nie ma żadnej różnicy, ponieważ to jedna i ta sama roślina, zwana również akonitem. - mina Snapea dużo mówiła

- Gdzie będziesz szukała, jeśli Ci powiem, żebyś znalazła mi bezoar? - zadał pytanie

- Ymm... To kamień tworzący się w żołądku kozy, chroni on przed wieloma truciznami. - w końcu mi się przypomniało, ale skąd ja to wiedziałam?

- Dzięki pannie (t.n.) Gryffindor zyskuje 6 pkt. Wracamy do lekcji! - wydarł się

- On jest nienormalny. - powiedziałam do chłopaków, gdy wychodziliśmy z sali

- Skąd ty to wiedzialaś? - zaczął Harry

- W sumie... To nawet sama nie wiem. Dobra chodźmy na boisko, bo zaraz będzie dzwonek. - i w ten sposób udaliśmy się na boisko, gdzie czekała pani Hooch

- Na co czekacie?! Stańcie po lewej stronie miotły i krzyknijcie Do Mnie.

Tak też zrobiłam. Niespodziewałam się, że miotła już za pierwszym razem trafi do mojej do mojej prawej ręki. Co dziwnego Harry miał to samo, boni oczywiście Pan Wielki Malfoy. Rona miotła miotła miotła się po ziemi, aż wreszcie uderzyła go w głowę. Nauczycielka się na mnie dziwnie patrzyła i mamrotała coś pod nosem niewyraźnego, ale usłyszalnego "Czysty Ojciec, ale wygląd matki".

- No dobra. Teraz przełużcie nogę przez miotlę i się odepchnijcie!

Newilovi coś nie wyszło i poleciał w górę. Niestety los sprawił, że spadł i chyba skręcił sobie nadgarstek.

- Wszystko dobrze? Oj chyba skręciłeś nadgarstek, lepiej chodźmy do Pani Pomfrey. Jeżeli ktoś wsiądzie na miotłę, to wyleci z szkoły szybciej, niż zdąży powiedzieć Quidditch! - i poszła z Newilem Longbottomem

Po paru chwilach ciszy usłyszałam drwiący głos Malfoya.

- O patrzcie. Tłuścioch zgubił swoją przypominajkę. - uśmiechnął się wrednie

- Oddaj to Malfoy! - zdziwiłam się (jak i reszta), bo razem z Potterem krzyknęliśmy to w tym samym czasie.

- Ocho. Zakochańce. No to w takim razie proszę bardzo, lećcie za nią. - rzucił ja z miotły, na której leciał

- Dawaj Harry! Ruszamy! - polecieliśmy za kulką. Byłam równie szybka, co Harry, ale on byl szybszy.

- Ola! Łap! - rzucił do mnie i poleciał. Ja nie myśląc, przeleciałam obok jakiś okien i podałam Potterowi, a on do mnie po chwili. I w ten sposób w bardzo krótkim czasie wylądowaliśmy na ziemi.

- Potter (t.n.) za mną! - krzyknęła do nas McGonagall i ruszyła w przeciwną stronę.

- No to pięknie. - powiedziałam bardziej do siebie

Szliśmy tak w ciszybaz profesorką, aż pod pewną salę. McSztywna, kazała nam zostać, a sama poszła, by za chwilę wrócić z pewnym bardzo przystojnym chłopakiem.

- Oliver. Znalazłam Ci szukającego i ściągającą. - powiedziała z dumą nauczycielka

Popatrzyłam się z Harrym po sobie, to na uradowaną profesorkę, to na Olivera.

- No to zobaczymy, co z was będzie. Ty mógłbyś się nadać. Jesteś chudy, małybi szybki z pewnością, ale ty... Co do Ciebie mam wątpliwości. Też jesteś chuda mała, ale możesz być szybsza. No dobra. Zobaczmyna treningu dzisiaj o 18:30. Tylko bądźcie. Dowidzenia pani profesor. - powiedział i wyszedł

- No. Możecie już iść na lekcje. powiedziała uradowana

Szliśmy w ciszy, do sali od zaklęć. Weszliśmy spóźnieni z minami mówiącymi O co chodzi lub WTF?

- No, dobrze, że już jesteście. Usiądziecie razem w tamtej ławce i otworzcie książki na stronie 10 i ćwiczcie zaklęcie Wingardium Leviosa. - znów to spojrzenie

Poszliśmy w wskazane miejsce, usiedliśmy i wyciągnęliśmy różdżki. Otworzyłam książkę i chciałam zacząć ćwiczyć to zaklecie. Przeczytałam je kilka razy i powtórzyłam w pamięci, patrząc na pióro, na którym cwiczyliśmy. Co się stało? Tego tona sama nie wiem. Mówiąc zaklęcie w pamięci i patrząc na pióro, ono samo lewitowało, za pomocą moich oczu. No i oczywiście spojrzenia padły na mnie. Jako jedyna z Mionką udało nam się, więc to nie mały wyczyn.

- Ola, jak ty to zrobiłaś? - usłyszałam głos nauczyciela

- Ale co? - spytałam po chwili, gdy "położyłam" pióro na miejsce

- No Twoje pióro unosiło się w powietrzu, bez różdżki. To nie mały wyczyn. Tego uczy się w szóstej klasie. To magia werbalna. Brawo. Dzięki pannie (t.n.) Gryffindor zyskuje 10 pkt. - powiedział

Siedziałam sobie spokojnie w ławce i usłyszałam urywek rozmowy Rona i Hermi.

- Nie LeviosAA... Tylko LeViosa

- No to w takim razie pokaż, jak jesteś taka mądra.

- Wingardium LeviOsa. - pokazała różdżką delikatnie na pióro.

- Proszę, kolejna mądra w klasie. Kolejne 10 pkt dla Gryffindoru. - usłyszałamdzwonek, więc razem z Harrym i Ronem wyszliśmy z klasy na obiad, bo był koniec lekcji. Mionki znów z nami nie było.

- Słyszeliście ją? Nie LeviosAA tylko LeviOsa. - zaczął smiesznie pokazywać, ale niestety usłyszała to brązwłosa i pobiegła w stronę (jak się domyśliłam) lazienki dziewcząt.

- No pięknie Ron. Jesteś niemożliwy. - powiedziałam

- Przejdzie jej. Lepiej chodźmy na obiad.

I razem poszliśmy. W miarę jedzenia, coś mi ciągle nie pasowało. Bolała mnie głowa. Próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale po prostu się nie dało. Podrapałam ją delikatnie, ale było jeszcze gorzej. Nagle do Wielkiej Sali wpadł jak torpeda, zdyszany Quirrel i zaczął mówić, a raczej się jąkać.

Ooo... Olbrzym www toaaalecie ddziewwczyn. - po czym padł jak długi na ziemię, co oznaczało, że zemdlał.

- Hermiona! - krzyknęłam ja Ron i Harry

Dumbledore kazał wszystkim prefektom zaprowadzić nas do dormitorów. Prześlizgnęliśmy się przez ludzi i popiegliśmy do łazienki. Widok był okropny. Rozwalone kabiny i umywalki. Podbiegłam do Hermiony, a Harry rzucił się na trola, wybijając mu różdżkę w nos. Ron, nie wiedział, co zrobić, więc razem z Mionką pokazaliśmy mu zaklecie Wingardium LeviOsa i pokazałam na maczugę, którą miał w lewej ręce. Tak też zrobił. Maczuga mu wyslizgnęła się z ręki i uderzyła go prosto w głowę i olbrzym runął, jak długi na podłogę, razem z maczugą. Po chwili do łazienki przybiegli Snape McGonagall i Dumbledore.

- Co tu się dzieje? - zaczęła McSztywna

- Pani profesor, to moja wina. - zaczęła brązwłosa. Byłam zdziwiona, bo kłamała nauczycielowi w oczy - Sądziłam, że poradzę sobie sama z tym trolem, ale się nie udało. Oni mi pomogli i go pokonali. - zakończyła

- No dobrze. Harry Ron i Ola zyskują 15 pkt, dla Gryffindoru, ale odejmuje 5 pkt Hermionie. A teraz marsz do dormitori! - zarządziła McGonagall

I tak też zrobiliśmy. Byłam tak zmęczona tym dniem, że poczłapałam do dormitorium i glebłam jak długa na łóżko.

O godzinie 17:07 sie obudziłam. Chciał, nie chciał, przebrałam się z szat w szare dresy, czarną koszulkę, trampki i związałam włosy w warkocza. Wyszłam, na boisko, gdzie czekał Harry. Po chwili dołączył się do nas Oliver.

- Dobra. Zaczniemy od Harrego. To jest tłuczek, to kafel, a to znicz. - wskazywał na poszczególne przedmioty. - Ciebie tylko interesuje znicz. - wypuścił go - Twpim zadaniem, jest go złapać w jak najkrótszym czasie. Weź ten kafel i rzuć w tamtą obręcz. - tak Harry zrobił i przerzucił - No, bardzo dobrze. Ola, teraz twoja kolej. Ty będziesz ściągającą. Spróbujesz. Usiadziesz na moją miotłę i zrób 30 okrążeń w jak najkrótszym czasie. Zobaczymy, ile Ci to zajmie. - poleciałam. Liczyłam okrążenia i przy 23 zaczęłam jeszcze szybciej lecieć, dobijając do 30 zleciałam z gracją na ziemię.

- I jak mi poszło?- spytałam pełna obaw, bo Oliver tylko się złapał za głowę i pokrecił niedowierzając

- Byłaś niesamowita. Pobiłaś rekord szkoły. Twój czas to 3:42, a rekord szkoły to 3:52, ustalony przez Billa Weasleya. - powiedział uradowany - Macie to jak w banku. Gratulacje. A teraz inne rzeczy. Teoria. Drużyna składa się z dwóch pałkarzy, Freda i Geogra weasley, szukającego, czyli Ciebie Harry, trzech ściągających, czyli Alicja Spinet, Angelina Johnson i Ciebie Ola i obrońca, czyli ja. Każdy ma swoje zadanie. Ja wiadomo, bronię, palkarze odbijają tłuczki w stronę przeciwników, ty Harry szukasz znicza, a gdy go znajdziesz, to próbujesz go złapać, a ściągające strzelają gole, dzięki taktyce, którą opanujemy za tydzień o godzinie 17:45. A teraz możemy się zbierać, bo robi się ciemno. Chodźmy. - i w taki sposób dostałam się do drużyny.

W pokoju wspólnym zastałam dużo ludzi np. Ron, Hermiona, bliźniacy Weasley i ich brat Percy, Lee Jordan, którego znam z wyglądu i starsi z czwartej i piątej klasy.

- I co? - spytał Ron

- Dostaliśmy się! - krzyknęłam uradowana

- Gratulacje! - krzykneli bliźniacy - Robimy balangę!

- O nie. Ja idę spać , bo mnie wszystko boli. Kiedyś to nadrobimy. - chciałam już iść, ale Fred mi przerwał

- Ola. Możemy jutro pogadać? W sensie ty, ja i George? Chcielibyśmy Ci coś pokazać. - uśmiechnął się

- Okej. To jutro po szkole w Pokoju Wspólnymvo 16:00. Pasuje? - oddałam uśmiech

- Pasuje. Do jutra. - oddałam uśmiech

Weszłam i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Po około 15 minutach przebrałam książki na jutro, czyli Historia Magii, zielarstwo, eliksiry i OPCM. Wzięłam rzeczy i poszłam się umyć. Później położyłam sie spać.

*SEN* (Narrator)

Kobieta znów śpiewała dzieciom piosenkę, która była przepełniona miłością i troską. Mężczyzna podszedł do kobiety i znów ja przytulił, kobieta to odwzajemniła. Nagle tę sielankę przerwał chuj rozwalanych drzwi. Mężczyzna zbiegł na dół i krzyknął:

- Lily! Uciekaj z dziećmi!

Znów ten chuj. Ciało mężczyzny upadło na podłogę. Kobieta próbowała cokolwiek zrobić, lecz było to na marne, bi drzwi legły w gruzach. Mężczyzna podszedł do kobiety. Przerażający widok. Twarz prawie biała, niczym u trupa, oczy posiadające tylko kreski zamiast źrenic i brak nosa, tylko szparki.

- Odsuń się głupia! Odsuń, puki Cu życie miłe!

- Proszę zabij mnie zamiast ich. Proszę!

Znów zielone światło, znów opadające ciało. Mężczyzna podszedł do dzieci, lecz coś nie pasowało. Zielony błysk wypowiadany przez słowa Awada Kedavra spowodowało, że bliźniaki nie umarły, lecz zostały im ślady. Zostały ślady w kształcie błyskawicy na czole. Mama dziewczynka również zniknęła.

*KONIEC*

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • ola1402 18.07.2017
    Sorry za tego chuja. Miało być huk ;-)
  • ola1402 19.07.2017
    Piszcie jakieś komentarze, bo nie wiem czy dalej pisać ;-)
  • Leorein 25.08.2017
    Hej ;D jedziemy z opinią, bo ogólnie pomysł mi się podoba ale mam kilka uwag ;D
    "- Przestań marudzić, bo przynudzasz. Zaraz tu przez Ciebie usnę. A swoją drogą Hermi chodź po książki. - wysłałam, wzięłam tosta i wyszłam.
    Na lekcji transmutacji przepisywalismy fragment tekstu. Nagle do sali wpadli zdyszani Harry i Ron."
    zmianę scenerii jakoś rozdzielaj... nie wiem, gwiazdkami *** albo chociaż dodatkowym pustym akapitem ;) Tekst wygląda wtedy nieco lepiej no i łatwiej się czyta ;)
    po drugie, wprowadź więcej mięska między dialogami. Dialog to samo w sobie nic złego, ale nie zawsze wiemy, co robią w tym czasie bohaterowie. Na co patrzą? Może się krzywią? Uśmiechają? Idą gdzieś? Potkną się o coś? Kto ich mija? Na co dzień otacza nas masa bodźców. Film przekazuje je obrazem. Ty musisz zrobić to słowami. Wprowadź nas w swój świat, przedstaw swoich bohaterów inaczej, niż tylko ich opisami. Daj czytelnikowi wyrobić sobie o nich własne zdanie. ( Tak, mądrze się, a sama mam z tym problem. Może Tobie uda się wprowadzić te rady w życie z lepszym skutkiem, niż mnie;) )
    Będę do Ciebie zaglądać od czasu do czasu;D
    trzymam kciuki !
    Moc uścisków

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania