Inna niż wszyscy, a jednak ślizgonka 6

Rozdział 6 "Harry ma siostrę??"

W końcu się obudziłam. Głowa bolała mnie jak cholera. Dotknęłam się jej. Przeraziłam się. Znak błyskawicy, który się tak jakby wypalał. Bolało jak cholera.

- O nie. Muszę iść do Dumbledorea. O co chodzi do cholery? - pomyślałam

Popatrzyłam na zegarek. Godzina 05:43.

- Chyba już nie śpi. Chyba.

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Droga do dyrektora nie była długa. Bez przeszkód się tam dostałam. Jakie było hasło? Nie wiem, nagle mnie oświeciło.

- Magiczne psikusy. - powiedziałam

Gargulce się odsunęły, ukazując schody prowadzące na górę. Byłam spokojna. Zapukałam do drzwi. Chwila ciszy. Chciałam znów zapukać, lecz usłyszałam "Proszę" i weszłam.

- Co cię Olu do mnie sprowadza o tak wczesnej porze? - spytał - Usiądź. - wskazał na krzesło

- Nie wiem od czego zacząć. - próbowałam powiedzieć

- Może od początku? - uśmiechnął się

- No dobra. Więc nie wiedziałam, że jestem czarownicą. Dowiedziałam się niedawno. Moi rodzice mi o tym nie powiedzięli. Kiedy tu przyjechałam, każdy się na mnie dziwnie patrzy, bp, prof. Snape, kiedy na niego wpadłam mówił coś tam "Niemożliwe, Lily' i poszedł, później na lekcji latania pani Hooch, mówiła " Czysty ojciec, ale wygląd matki ", a jeszcze na zaklęciach prof. Flitwich się na mnie patrzył. Było coś jeszcze, a mianowicie magia werbalna. Kiedy na zaklęciach ćwiczyliśmy Wibgardium Leviosa, ja bez użycia różdżki, ale za pomocą oczu, to moje pióro lewitowało w powietrzu. I do tego jeszcze pobiłam rekord szkoły w Quidditchu, bo miałam 3:42, a rekord to 3:52. To chyba na tyle. Więc o co chodzi? - skończyłam swój monolog

- Wiedziałem, że to musisz być ty. Twoimi rodzicami...

- Aha jeszcze coś - przetrwałam mu - Przepraszam. Śnią mi się koszmary. Mianowicie jeden i ten sam. Kobieta spiewa dzieciom piosenkę, później przychodzi mężczyzna i jest wszystko Happy. Ale przerywa huk drzwi i mężczyzna, kiedy jest na dole krzyczy "Lily uciekaj z dziećmi". Matka próbuje zabarykadować drzwi, ale nie wychodzi jej to. Ktoś dostaje się do środka, a mianowicie mężczyzna, bez nosa, z szparkami i takimi dziwnymi oczami, który ma strasznie bladą cerę. Zabija kobietę, a później podchodzi do dzieci. Chce je usmiercic, ale coś nie wychodzi i znika. Dzisiaj było coś jeszcze coś, że bliźniaki miały bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Co jest najlepsze, że ja mam taką samą i też tu. - pokazałam mu bliznę

- Teraz jestem ba 100% pewny, że to, za kogo Cię uważano, to nieprawda. Na początku sądziliśmy, że jesteś dzieckiem Michała i Edyty, ale Twoimi rodzicami są James i Lily Potter. Tak, jesteś siostrą Harrego. Urodziłaś 31 lipca wtedy, kiedy Harry. Jesteście dziećmi, które przeżyły. Gdy tylko Cię zobaczyłem, wiedziałem, że to ty. Nazywasz się naprawdę Lily Luna Potter. Twoje sny, to dowód na to, że ty Harry i Voldemort jesteście powiązani. Twoja różdżka, którą masz w bucie zmieniła się na powiązaną, czyli taką samą, którą ma Harry i Czarny Pan. Teraz już znasz całą prawdę. A tak wogóle, to gratulacje dostania się do drużyny. Mam nadzieję, że tym razem Gryffindor wygra. Nie żebym faworyzował czy coś... Poddaję się. - dał ręce w geście obronnym. Zasmiałam się - Możesz już iść. Dowidzenia.

 

- Dowidzenia. A tak jeszcze jedno. Mogę powiedzieć...

- Możesz. - przerwał mi

Wyszłam. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy co. Po jedno, wszystko się wyjaśniło, ale po drugie mam jeszcze więcej na głowie. Co mam teraz zrobić? Wiem. Powiem Harremu, tylko jak? Mam pomysł, ale to później. Teraz muszę iść do dormitorium. Weszłam i zobaczyłam, że Mionka już nie śpi.

- Gdzieś ty była? Martwiłam się. - uścisnęła mnie

- A trochę tu, trochę tam. - próbowałam ominąć temat

- Dobra, chodź. Lepiej się przebierz, bo mamy tylko 20 min do śniadania. - powiedziała

Pierwsza lekcja NUDNA jak duabli. Tylko gadanie i gadanie. Już usypiałam. Na zielarstwie przesadzalismy Mandangary i znowu coś się stało Newilovi, bo one strasznie krzyczą, a jemu spadły nauszniki i uszkodził sobie coś. Za to eliksiry... To było coś.

- Potter- usłyszałam Snapea na lekcji. Popatrzyłam się na niego. - Co ja Ci mówiłem? Co? Tu ma bus czysto. A ty co się tak patrzysz? - zwrócił się do mnie

- Bo nie wiem, czy pan mówi do mnie, czy do niego. - odpowiedziałam

Jego zrenice sie rozszerzyły. Popatrzył się na mnie. W jego oczach widziałam radość, smutek, przerażenie, ale co dziwne miłość. Nagle zobaczyłam coś w jego oczach, a raczej tak jakby wspomnienie. Dziewczyna, która jest strasznie zła na chłopaków. Jeden z nich zaczął.

- Evans. Nie przesadzaj. Umyjemy mu włosy. Chłoszczyść! - zaklęcie podziałało. Zaczęło mu musi włosy i zęby.

- Potter! Przestań. - krzyknęła rudowłosa

- Nie potrzebuje pomocy takiej głupiej szlamy jak ty Evans! - krzyknął poszkodowany

- Przeproś Snape! - krzyknął Potter. Dziewczyna pobiegła zapłakana przed siebie.

Nagle znalazłam się spowrotem w sali lekcyjnej.

- Zostajesz pp lekcji na 10 min. Jasne? - oparł się o ławkę

- Tak profesorze Snape. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.

Po lekcji posłusznie siedziałam w ławce, aż drzwi się zamkną, a ostatnia osoba posłała mi przerażone spojrzenie. Każdy sądził, że jest okrutny, kara za byle co, że nie ma serca, ale ja wiedziałam, że jest inaczej. Że przez cały czas się obwinia. Ale o co? A tak wogóle co to było?

- Jeżeli o tym komuś powiesz, będzie z tobą źle. - zaczął

- Czy pan mi grozi? - lekko sie wystraszyłam, ci może zrobić. Może mnie otruć "przypadkiem", a co mu tam siedzi w głowie.

- Nie, absolutnie. Po prostu nikt jeszcze nigdy... A z resztą. Tobie mogę powiedzieć. - wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. Dzieliła nas tylko ławka. - Więc Lily tak jak i ty nie wiedziała, że jest czarownicą. Dopiero ja jej to uświadomiłem. Kochałem, kocham i będę kochał całe życie. Zaczęło się od niewinnego "Cześć", a ja już wiedziałem, że to ona, że to ta jedyna na całe życie. Ja ją kochałem, a ona była tylko, no właśnie TYLKO przyjaciółką. Przez lata się przyjaźniliśmy, aż zacząłem maczać palce w Czarnej Magii. Nawet nie wiesz, jak ja nie mogę spojrzeć sobie w oczy, przez to co robiłem. Z roku na rok nasza przyjaźń stawała się coraz slabsza. W ten dzień było po SUM-ach. Świeciło słońce, a ja powtarzałem do eliksirów pod drzewem. Podszedł ten głupi Potter z jego bandą do mnie i się śmiali. Ich ulubiony kawał to hak lewituję w powietrzu. Wtedy podbiegła Lily i się darła ba Pottera. A później... - nie wytrzymał, popłakał się i wtedy nie wiem dlaczego i po co, ale go przytuliłam. Wiedziałam, że tego potrzebuje. Potrzebuje wsparcia. Ten niewinny przytulas, był dla niego czymś więcej, był pociecha. Ku mojemu zdziwieniu oddał przytulaska i tylko powiedział:

- Tęsknię za Lily. Tak bardzo mi jej brakuje. - i wtedy zadzwonił dzwonek na lekcje

- Do zobaczenia profesorze. - wyszłam

Co to było? Po co ja to zrobiłam? On tego potrzebował! Tak, to napewno. Z każdym krokiem, im byłam bliżej sali od OPCM, tym gorzej się czułam. Weszłam chwilę po dzwonku i przeprosiłam profesora za spóźnienie. Usiadłam w ławce z Harrym, a blizna paliła niczym ogień. Nie czułam się najlepiej.

- O co chodziło? - spoglądnął na mnie Potter

No właśnie Potter. Jak ja mam mu to powiedzieć? "Hej Harry. Posłuchaj, masz siostrę. Cieszysz się?" To byłoby głupie.

"Później" odpisałam na kawałku pergaminu. Popatrzył się na mnie zdziwiony, ale tylko wrócił do poprzedniego zajęcia, czyli do niczego.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania