inteligentny rower
Inteligentny rower był naszpikowany elektroniką jak dobry keks rodzynkami. Każdy z podzespołów miał super szybki samouczący się mikrokomputer służący do komunikacji z właścicielem przy pomocy syntezatora mowy. Ten skomplikowany system służył poprawie bezpieczeństwa jazdy. Łańcuch mógł przypomnieć właścicielowi o potrzebie nasmarowania. Przerzutka, a właściwie komputerek zintegrowany z przerzutką przypominał o konieczności regulacji, hamulce domagały się wymiany elementów ściernych itp, itd.
Komputery nadzorujące rower (a były one wielkości larwy muchy) nie tylko informowały właściciela o stanie podzespołów. Monitorowały również warunki pogodowe, ukształtowanie terenu, rozumiały też ludzką mowę i uczyły się zachowań i przyzwyczajeń właściciela, aby uczynić interakcję człowiek - maszyna jeszcze doskonalszą.
Zdarzyło się, że właścicielem inteligentnego roweru stał się skinhead Siudy, posiadacz imponującej muskulatury, byczego karku i niskiego czoła. Nie nabył on roweru w drodze kupna. Ukradł go jakiemuś frajerowi, który zatrzymał się na chwilę na Placu Zbawiciela, zsiadł z maszyny, oparł ją o barierkę, a sam przykucnął aby zawiązać sznurowadło. Ten krótki moment nieuwagi wystarczył, żeby rower zmienił właściciela.
Nowy posiadacz jeździł swoim wehikułem razem z kumplami na odbywające się za miastem szkolenia z przysposobienia obronnego organizowane przez ONR, a czasem też, dla rozrywki, do znajdującego się niedaleko "Pedalskiego Lasku". W "Pedalskim lasku" zawsze można było spotkać jakiś pedałów, trochę się ponapierdalać, rozgonić ognisko, połamać sprzęt campingowy, trochę pokrzyczeć i powygłupiać się.
Z biegiem czasu inteligentny rower powoli nasiąkał homofobiczną naturą swojego właściciela.
- My to mamy najgorzej - powiedział raz prawy pedał - przez całą podróż pod ludzkim butem.
- Dobrze wam tak! - odrzekł błotnik - na nic innego nie zasłużyliście.
- Głupie pedały - dodał dzwonek, i aż rozdzwonił się ze złośliwej uciechy - do gazu z wami!
- Wstrętne cioty - odezwała się przerzutka.
- Wstyd mi, że muszę z wami razem jeździć - dodało siodełko.
Pewnego pięknego ranka skin Siudy złapał za kierownicę inteligentnego roweru.
- Gwint mi się zerwał - poinformował go lewy pedał.
- Z pedałami nie gadam - powiedział Siudy, wsiadł na rower i pojechał przed siebie.
Na trzecim kilometrze, podczas szaleńczego pędu stromo pochyloną asfaltową szosą, pedał, któremu zerwał się gwint, nagle odpadł, a pochylony do przodu Siudy z impetem wyrżnął kroczem o ramę. Stracił panowanie nad kierownicą i wpadł prosto pod pędzącą z przeciwnej strony ciężarówkę.
TIR, który zrobił ze skinheada Siudego klej, przewoził sprzęt nagłaśniający na mające się odbyć tego dnia w "Lasku Pedalskim" gejowskie techno party. Z powodu tego przykrego wypadku impreza opóźniła się o dwie godziny.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania