Inwazja Short Story #1 [Fragment] cz.1 z 5

Srebrzystobłękitna smuga światła przecięła powietrze a następnie zastygła w bezruchu na dobre parę sekund. Oczywiście, każdy miałby własny zbiór teorii w których to omówiłby jak mogło do tego dojść, prawdą jest tylko to, że pozostałość smugi była niczym więcej niż niedokończoną próbą wyprowadzenia ataku. Blask światła sam w sobie był bardzo słaby, nie dało się jednak zaprzeczyć że wystarczał aby rozświetlić najciemniejsze kąty pomieszczenia.

 

Postać, która odpowiedzialna była za wyprowadzenie ciosu, znajdowała się powalona przy drzwiach wejściowych a z całego cielska płynęła jej zielona maź.

Postać była nieprzytomna.

Ale żywa.

Całe pomieszczenie było wypełnione słabymi neonowymi napisami w kolorze czerwonym, karmazynowym i krwistoczerwonym. W powietrzu unosił się lekki zapach spalonego jedzenia a powietrze było gęste niczym mgła a to spowodowane było sporadycznie sadzonymi roślinami doniczkowymi w pokoju opok. Dzisiejszego dnia, pomieszczenie, które niegdyś wypełnione było po brzegi nonszalanckimi klientami, teraz krzyczało martwą ciszą. Cisza była na tyle mocna, że odnieść można by wrażenie że nikogo nie ma już w tym miejscu.

 

To wrażenie byłoby niczym więcej jak błędem.

 

Pośrodku opustoszałego pomieszczenia, nieco oddalenie od kwadratowego czarnego stołu, stał mężczyzna o zasadniczo przeciętnej budowie, nie był szczególnie umięśniony co nie znaczyło że był wyschnięty na wiór, prościej określić jego posturę słowem „zwykły” lub „przeciętny” ponieważ niczym szczególnym się nie wyróżniała.

 

— Ach, ma chyba dość… — Powiedział drapiąc się w brodę. Mężczyzna podniósł wysoko lewą nogę a następnie otarł z podeszwy buta, zieloną maź za pomocą brunatnej rękawiczki. Gdy skończył tę jakże wstydliwą dla niego czynność, wykonał kilka kroków do przodu jakby chciał sprawdzić czy to coś dało. Nie szczególnie.

 

Minimalne pozostałości mazi, pozostawiły drobne drobinki, które zaczęły wprawiać jego stopę w lekki poślizg, ale na szczęście zdołał to szybko opanować wspierając się o ustawione w szereg, krzesła.

 

Gdy zdołał ochłonąć po krótkiej bijatyce i dotargał się do blatu, szybko zdał sobie sprawę z miejsca w którym się znajdował przez blisko dwadzieścia minut. Pomieszczenie było prawie puste za to pełne porysowanych mebli i stołów. W centralnej jego części, jest długi blat a za blatem, szereg półek z alkoholami. W przeciągu minuty po dojściu do siebie, był w stanie określić to ponure miejsce jako prosty bar w którym mógłby się obijać czy robić wszystko co by mu się żywnie podobało( pod warunkiem że miałby pieniądze).

Przed nim znajdowała się stojąca do niego plecami postać.

- Poszukuję informacji - Powiedział ledwie słyszalnym szeptem. Szept ten przebił rutynę ciszy i dotarł do szczupłej sylwetki postaci.

- W takim razie trafiłeś w złe miejsce... - Osobnik szybko się obrócił i wyeksponował swoje nienaturalne cielsko. Ciało postaci było nienaturalnie szczupłe i szkarłatne, ledwie widoczne łuski pokrywały całe jej dłonie a cienka jak lina, głowa, wznosiła się wysoko. Barman, ponieważ taką pracę sprawowała ta istota, był swego rodzaju połączeniem jaszczurki i modliszki - Był Modludem, czyli gatunkiem przeciwnym do humanoidalnego.

Mimo że Modludy i Humanoidy różniły się niemalże wszystkim od ludzi, wspólnie posiadali pewne cechy.

Zarówno oni jak i każdy inny człowiek, posiadali pięć palców u dłoni a liczba kończyn była taka sama, Modludy mogły korzystać z narzędzi wytworzonych przez inne rasy a także uczęszczać do wysoko postawionych stanowisk państwowych.

- Może TO zmieni twoje zdanie ? - Mężczyzna w czarnym niczym noc ubraniu, wystawił do przodu swoją lewą dłoń a następnie rzucił na blat dwie prostokątne monety, obie koloru złotego.

Barman wytrzeszczył czerwone oczy i przeleciał go spojrzeniem.

- Osiem WIK[Waluta Imperium Kosmicznego]? Czyli mówisz poważnie.

- Gdyby tak nie było - Wykonał połowiczny skłon i skierował palec wskazujący w stronę leżącego pod drzwiami awanturnika, z którym walczył kilka minut temu - Nie musiałbym tu przychodzić i uczyć go jak się zachowywać - Wyjaśnił, widząc jak jego rozmówca z udawanym przekonaniem kiwa głową. Przybysz wytarł delikatną plamę mazi z płaszcza a następnie opuścił nieco kapelusz aby barman nie mógł zobaczyć jego ostrego spojrzenia.

- Obawiam się że nie będzie jak wydać reszty, ta kasa krzyczy pustkami.. - Zmienił temat.

- Nie będzie potrzeby, przybyłem po informacje, każda drobnostka zostanie opłacona - Uśmiechnął się - No może za wyjątkiem drzwi oraz brudnej podłogi, poobijanych krzeseł i tamtego gościa.

- Więc jakiej informacji chcesz , panie...?

- Proszę mi mówić Elsworth - Odparł chcąc odruchowo wyciągnąć dłoń ale ostatecznie się powstrzymał, Modlud to zauważył - ...I szukam najbliższej kryjówki Ludu Imperialnego...

"Elsworth", słyszał już gdzieś to imię ale nie potrafił go sobie przypomnieć, nie mniej jednak obijało mu się ono po głowie.

Powietrze stało się w jednej sekundzie lodowate a w barze zastygła cisza.

- Elsworth, nie mówisz chyba poważnie, kryjówki Ludu są chronione przez wojska z blasterami i broniami na częstotliwość, jak tam dotrzesz ( o ile w ogóle to zrobisz), zabiją cię.

- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę.

- Więc dlaczego chcesz tam iść.

Elsworth nie odpowiedział, zamiast tego zdjął z prawej dłoni zasłonę, jaką był płaszcz i położył całą rękę na brudnym blacie, barman zamarł.

W miejscu dłoni znajdowała się metalowa jej replika, specjalnie skonstruowana by być wprost proporcjonalna do prawdziwej dłoni. Dłonie te nazywano "roboto-dłońmi" albo "robo-dłońmi" i ich widok nie był niczym niezwykłym jako że występowały często.

Ta jednak przyćmiewała wszystkie pozostałe.

Dolna jej część, czyli miejsce gdzie znajdowały się palce była prześwietlana na niebieskawy kolor, który odcieniem przypominał wcześniejszą smugę światła. Górna część sięga do miejsca zgięcia dłoni, jest wykonana z czarnego metalu ozdobionego kilkoma zdobionymi rysami. Rękami takimi obdarowywano osoby, które utraciły swoje prawdziwe ręce w wypadku bądź w inny niefortunny sposób, posiadacz posiadał większą siłę uderzenia przewyższającą pięść niemalże czterokrotnie.

- To niestety tajemnica zawodowa - Odparł.

Barman nie był nasycony taką odpowiedzią.

- Mogę chociaż spytać jakiej jest pan profesji ?

- Jestem najemnikiem, za pieniądze wykonam każde powierzone zadanie, tak przy okazji, nikt taki jak ja nie przychodził do tego miejsca ?

- Ogólnie rzecz biorąc to zwykło przychodzić tu sporo ludu podobnej profesji, wszyscy przenieśli się do tak zwanej "Przełęczy sępów" ale sam nic szczególnego o tym nie słyszałem - Podrapał się po łuskowatych ramionach a następnie usiadł na miejscu popijając tutejsze piwo. Oczywiście będąc połączeniem jaszczurki i modliszki, barman był niemalże całkowicie odporny na trucizny, tak więc picie sporej ilości alkoholu nie wyrządziłoby mu jakiejkolwiek szkody, bardziej niż niemożliwego zatrucia, obawiał się samotności i kosztów jakie będzie musiał spłacić by odnowić ten lokal.

- Za nim pójdę, daj mi proszę Bulgoczącą pluskwę, od dzisiejszego dnia chce mi się pić.

Elsworth przybliżył kufel do ust a następnie ze srogim wyrazem twarzy, walną nim o blat.

- Ach, jednak jest beznadziejne, trzeba było słuchać tych co tak mówili - Powiedział i w formie zapłaty, dorzucił jeszcze dwie monety.

 

A potem....

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 21.06.2019
    "Postać była nieprzytomna.

    Ale żywa.

    Całe pomieszczenie było wypełnione słabymi neonowymi napisami"
    - postać była nieprzytomna.
    - całe pomieszczenie było wypełnione.

    A może postać straciła przytomność albo całe pomieszczenie wypełniły (lub zalały) słabe neonowe... i tak dalej.

    W szerszym kadrze masz tak:

    "Postać, która odpowiedzialna była za wyprowadzenie ciosu, znajdowała się powalona przy drzwiach wejściowych a z całego cielska płynęła jej zielona maź.
    Postać była nieprzytomna.
    Ale żywa.
    Całe pomieszczenie było wypełnione słabymi neonowymi napisami w kolorze czerwonym, karmazynowym i krwistoczerwonym. W powietrzu unosił się lekki zapach spalonego jedzenia a powietrze było gęste niczym mgła a to spowodowane było sporadycznie sadzonymi roślinami doniczkowymi w pokoju opok."
    - postać, która odpowiedzialna byla
    - postać była nieprzytomna
    - całe pomieszczenie było
    - a powietrze było.
    - spowodowane było sporadycznie

    No i na końcu: w pokoju opok. Pokój opok to jaki? Bo w definicji Opoka to...
    No właśnie. Z tym nadmiarem było to nie tyle stricte błędy, co element stylu, nad którym (w tym wypadku poprzez eliminację i zamienniki) powinieneś/powinnaś popracować.
    Pozdrox

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania